niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 41 "Skutki"



            Świat jakby nagle się zatrzymał. W mojej głowie przewijały się obrazy mnie będącej w ciąży. Nie, to nie mogła być prawda.
-Nie. –powiedziałam stanowczo, kręcąc głową. –Nie może być.
-Spokojnie. –odparł nerwowo Harry. –To, że nie założyłem gumki, nie oznacza, że musisz być w ciąży.
-Ale jest duże prawdopodobieństwo.
-Nie dowiemy się, dopóki nie zrobimy badania. –rzekł chłopak. –Jeszcze dzisiaj pojedziemy do lekarza i…
-Nie wierzę, że zapomniałeś o tak ważnej rzeczy! –krzyknęłam zdenerwowana.
Zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie stało się coś, czego już nie cofnę. Nie byłam gotowa na coś takiego. Nie teraz, nie w tym wieku. Nie, kiedy miałam mistrzostwa do wygrania.
-Nie zwalaj tego na mnie! –zdenerwował się Harry. –Też mogłaś o tym pamiętać!
Gwałtownie wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam nakładać na siebie ubrania.
-Co robisz? –zapytał chłopak, również wstając.
-A na co to wygląda? –odpowiedziałam mało uprzejmie, nawet nie patrząc na niego.
-Megg.
-Nie Megguj mi tutaj. Jestem zła i chcę zostać sama.
-Nie ma mowy.
Już ubrana, odwróciłam się i nieomal zderzyłam się z moim chłopakiem. Stał przede mną, zdążywszy ubrać swoje czarne spodnie, które wisiały nisko na jego biodrach. Brązowe włosy nadal miał w nieładzie, spojrzenie rozbudzone i zaniepokojone.
-Porozmawiaj ze mną. –poprosił, łapiąc mnie za przedramię.
Zagryzłam wargę i odwróciłam wzrok. W tym momencie miałam ochotę się jedynie rozryczeć.
-Jesteśmy w tym razem. –powiedział Harry, podnosząc palcem moją brodę, zmuszając bym na niego spojrzała. –Obojętnie co się okaże, nie zostawię cię. Rozumiesz?
Po dłuższej chwili, przepełnionej kilkoma bolesnymi uderzeniami mojego serca, kiwnęłam głową. Harry przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno. Jego otaczające, silne ramiona dodawały mi otuchy, pozwoliły się uspokoić.
-Przepraszam. –powiedziałam w końcu. –To nie była twoja wina. Ja też mogłam pomyśleć.
-Teraz już nic nie zrobimy. –odparł. –Idźmy spać, a z samego rana pojedziemy do lekarza.
-Okej. –westchnęłam, po czym pozwoliłam zaprowadzić się do łóżka.
            Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Przewracałam się z boku na bok, wymyślając najgorsze scenariusze. To nie tak, że nie lubiłam dzieci; chciałam je kiedyś mieć. Teraz jednak miałam pewne cele, które musiałam wypełnić. Całe życie było przede mną. Dziecko z Harrym Stylesem? To nawet w myślach brzmiało dziwnie.
I choć nie byłam wierząca, zaczęłam się modlić i błagać, bym nie była w ciąży. Było to absurdalne, poczułam się nieco lepiej.
            Gdy tylko rano usłyszałam, że dom budzi się do życia, wyczołgałam się z łóżka i zeszłam na dół. Liam chyba zauważył, że coś jest nie tak, ale na szczęście nic nie powiedział. Gdyby zaczął mnie wypytywać, zwariowałabym.
Przyjęłam mało rozsądną, ale skutecznie uspokajającą taktykę: udawać, że nic się nie stało. Nie miałam zamiaru iść do żadnego lekarza. Co ma być, to będzie. Szansa, że zaszłam w ciążę nie była wcale taka duża. Najprawdopodobniej nic się nie stało.
Zrobiliśmy sobie po herbacie i tostach, po czym usiedliśmy na kanapie.
-Co tam u Danielle? –zapytałam, siląc się na uprzejmy ton. Nie było tajemnicą, że nie darzę sympatią dziewczyny, jednak starałam się jak mogłam, by nie okazywać tego przy Liamie, który był jedną z najbliższych mi osób.
-W porządku. –odparł chłopak z pełną buzią. –Jest strasznie zaaferowana Travisem i tymi waszymi zajęciami. Mówiła, że jeszcze nigdy nie pracowała z kimś tak wymagającym.
-Zapewne ma rację. –roześmiałam się. –Travis to twardy orzech do zgryzienia. Ale dzięki niemu mamy spore szanse, by wygrać.
-Przypomnij mi, kiedy są te mistrzostwa?
-Za niecały miesiąc. –nagle tost, który jadłam stracił cały swój smak. –O Boże. To już niedługo!
-Boisz się, że nie dasz rady?
-Od tego zależy moja przyszłość. –odparłam. –Oczywiście, że boję się, że nie dam rady.
-Dasz radę. –powiedział Liam poważnym tonem. –Ty, Danielle i Niall… to przecież jasne jak słońce, że wygracie!
-Kochany jesteś. –uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. –Musisz obowiązkowo przyjść i nam dopingować. Przyda się twoja pozytywna energia.
-Moja pozytywna energia, mówisz? –chłopak zamyślił się. –W takim razie przyjdę.
Wrócił mi apetyt, toteż dokończyłam śniadanie, a potem zaniosłam nasze talerze do zlewu. Zdążyliśmy pograć niecałe pół godziny, kiedy na dół zbiegł Harry.
Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i dyskretnie wskazał na drzwi.
-Musimy jechać. –powiedział, na co wykrzywiłam usta w grymasie.
-Nie. –odparłam.
-No dalej, będziemy mieć to z głowy. –nalegał chłopak. –Biegnij się przebrać, a ja poczekam w aucie. Wejdziemy bez kolejek, wszystko załatwiłem.
Liam zapauzował grę i spojrzał na niego z osłupieniem.
-O co chodzi? –zapytał, podejrzliwie zerkając w moją stronę.
-Nic. –odpowiedziałam.
-Megg jest w ciąży. –powiedział w tym samym momencie Harry.
-Co?! –wykrzyknął Liam, a ja usłyszałam, że z góry zaczynają się schodzić pozostali członkowie zespołu.
-Nieprawda. –wycedziłam, piorunując Harry’ego wzrokiem. –Po prostu… jest taka możliwość.
-Właśnie. –potknął mój chłopak. –I teraz musimy jechać do lekarza i się dowiedzieć na czym stoimy.
-Nigdzie nie jadę. –założyłam na siebie ręce jak małe dziecko.
-Dlaczego nie? –zapytał Louis, schodząc po schodach.
Wywróciłam oczami, coraz bardziej rozwścieczona. Świetnie. Teraz wszyscy wiedzą.
-Co ma być to będzie. –powiedziałam. –Nie mam zamiaru stresować się i ganiać za lekarzami.
-Przecież mówiłem, że wszystko jest zrobione tak, że wejdziemy od razu. –rozłościł się Harry. –To zajmie parę minut.
-Nie.
-Jesteś chyba niepoważna!
-Nie krzycz na mnie!
-Nie dajesz mi wyboru!
Louis wbiegł między nas, jakby bał się, że zaraz się na siebie rzucimy.
-Uspokójcie się, oboje. –zarządził. –Harry, idź już do auta. Nie poprawiasz sytuacji. A jeśli chodzi o ciebie, Megg… Chodź na taras, to pogadamy.
O dziwo, mój chłopak od razu posłuchał przyjaciela. Ja z kolei, nie widząc powodu, by się sprzeciwiać, zrobiłam jak Louis kazał.
Wyszłam na taras i usiadłam na ciepłych płytkach. Brunet usiadł koło mnie, wzdychając ciężko.
-Same z tobą problemy, Megg. –powiedział, kręcąc głową.
Spojrzałam na niego, zdziwiona. Nigdy na mnie nie narzekał. Czyżby nagle zmęczył się moją osobą? Louis jednak uśmiechnął się do mnie, pokazując, że wcale się na mnie nie gniewa.
-Tu nie chodzi tylko o ciebie, Megg. –zaczął, robiąc się poważny. –Rozumiem, że się boisz, nie dziwię się tobie. Uwierz mi jednak, że Harry czuje to samo. To dla niego nowa sytuacja, a ty nie pomagasz. Wprowadzasz nerwową sytuację, kiedy właściwie niczego konkretnego nie wiadomo. Wiesz ile razy Eleanor myślała, że jest w ciąży? Trzy. Za każdym razem okazywało się to nieprawdą. Jeździliśmy do lekarzy, robiliśmy testy. A przez cały ten czas byliśmy ze sobą i wspieraliśmy siebie. Bądź odpowiedzialna, Megg. Jesteś już prawie dorosła i musisz liczyć się z tym, że takie sytuacje będą mieć miejsce. I możesz wierzyć, że ani Harry, ani żaden z nas cię nie zostawi. Jeśli okaże się, że będziesz w ciąży, pomożemy ci.
            Chyba nikt jeszcze nie sprawił, że poczułam się tak głupio. Faktycznie, zachowałam się jak dziecko. I ktoś taki miał zostać matką?
-Cholera, Louis. –mruknęłam, rumieniąc się. –Ty zawsze wiesz co powiedzieć. Masz rację, przepraszam.
-W porządku. –roześmiał się chłopak, szturchając mnie lekko. –Człowiek uczy się na błędach. No, a teraz idź do Harry’ego i jedźcie do lekarza.
-Okej. –uśmiechnęłam się i wstałam.
            Weszłam do salonu i minęłam Liama, który wciąż siedział na kanapie z gamepadem w ręku i rozdziawioną buzią. Uśmiechnęłam się do niego, a przechodząc obok Nialla, poklepałam blondyna po plecach. Biedni, mieli ze mną niezłe zawirowanie.
Z przepraszającą miną wsiadłam do samochodu mojego chłopaka. Sięgnęłam po jego dłoń i delikatnie ją ścisnęłam. W odpowiedzi, Harry nachylił się do mnie i pocałował. Nie gniewał się na mnie, ale widziałam, że mu ulżyło.
Jechaliśmy w milczeniu, ale tym razem byliśmy razem, nie osobno, nie przeciwko sobie.
Przed gabinetem nie było żadnej kolejki. Wiedziałam, że Harry osobiście o to zadbał.
            Moim lekarzem była młoda, niska i szczupła kobieta o ciepło-brązowych włosach. Nosiła okulary w cienkich, białych oprawkach. Powitała nas z uśmiechem, wstając zza swojego biurka, szeleszcząc białym fartuchem.
-Katherine Fall. –przedstawiła się lekarka, skinąwszy głową. –Dziękuję państwu za zaufanie.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak mocno zaciskałam dłonie. Teraz, gdy już poznałam swojego lekarza, było lepiej. Katherine Fall przeprowadziła wywiad, zapisała moje dane w karcie.
-Niestety jest jeszcze za wcześnie, by wykryć ciążę. –powiedziała kobieta, zaznaczając coś na kartkach. –Musi minąć przynajmniej siedem dni, aby wykonać badanie.
            Z szybko bijącym sercem trzymałam za rękę Harry’ego, który uspokajająco gładził palcem wnętrze mojej dłoni.
-Rozumiem jednak, że ciąża nie byłaby radosną nowiną. –lekarka porozumiewawczo na mnie spojrzała. –Dlatego zaproponuję państwu tabletkę Escapelle, która zapobiega ciąży. Przyjęta dobę po stosunku ma, według badań, prawie sto procent skuteczności.
Nadzieja we mnie odżyła. Spojrzałam na Harry’ego, który również wydawał się być ożywiony.
-Czy byliby państwo zainteresowani? –zapytała Katherine Fall, a ja natychmiast pokiwałam głową.
-Poprosimy. –powiedziałam, a Harry potwierdził moje słowa skinieniem głowy.
-W takim razie wypiszę receptę. –oznajmiła.
Po tym, jak zapoznała nas z wszelkimi możliwymi skutkami ubocznymi i zaleceniami, wręczyła nam upragniony papier.
-Dziękuję bardzo. –powiedziałam, uśmiechając się.
-Cieszę się, że mogłam pomóc. –odparła lekarka. –W razie wątpliwości, jestem do dyspozycji.
            Po tym jak Harry uregulował rachunek, wyszliśmy z gabinetu i pognaliśmy do apteki. Otrzymawszy tabletkę, od razu ją połknęłam. Serce powoli zaczynało mi się uspokajać.
-Będzie dobrze. –powiedział Harry, gdy siedzieliśmy w aucie na parkingu.
Załatwiliśmy sprawę, teraz należało tylko czekać i przekonać się, czy Escapelle zadziałała.
Nagle zaczął padać deszcz, zakłócając ciszę, która była między nami. Odpięłam pasy, po czym wskoczyłam na kolana do mojego chłopaka, obracając się do niego przodem. Wtuliłam się w niego, ogarnięta uczuciem ulgi. Harry zaczął bawić się moimi włosami, jednocześnie trzymając mnie w talii. Uwielbiałam być w jego ramionach. Westchnęłam i przymknęłam oczy. Harry zaczął nucić nieznaną mi piosenkę. Była wolna, spokojna i tajemnicza. Bardzo mi się podobała. Melodia zlała się z odgłosami kropel wody uderzających o szybę.
Kompletnie straciłam rachubę czasu. Tutaj było mi dobrze, o nic nie musiałam się martwić. Tutaj nie mógł dosięgnąć mnie ani Travis, ani Zayn, ani Danielle.
            Oczywiście, nie mogło trwać to wiecznie, chociaż chciałam. Harry skończył nucić kolejną z piosenek i w końcu zamilkł. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę, uśmiechając się lekko do mojego chłopaka.
-Dziękuję. –powiedziałam, po czym pocałowałam go krótko w usta.
Chciałam się odsunąć i wrócić na swoje miejsce, ale Harry miał inne plany. Przytrzymał mnie i wplótł swoją dłoń w moje włosy. Przycisnął mnie całą jeszcze bliżej siebie, by po chwili namiętnie pocałować. Momentalnie zaparło mi dech w piersiach. Czy on kiedykolwiek przestanie tak na mnie działać? Nawet pomimo upływu czasu i różnych nieporozumień mających miejsce w przeszłości, moje ciało nadal reagowało na jego równie mocno. Moje serce nadal biło szybko i nierówno, gdy czułam dotyk jego warg na sobie. Temperatura rosła w górę, gdy silne ręce Harry’ego obejmowały mnie, zdecydowanie dotykały i pobudzały wszelkie zmysły. Gdy nasze języki delikatnie się dotknęły, mój jęk zmieszał się z westchnieniem. Stopniowo wnosiliśmy pocałunek na wyższą sferę. Nie obchodziło mnie nic, co jest wokół. Zalane spływającą wodą szyby zapewniały nam dodatkową prywatność, tworząc przeźroczyste kurtyny.
-Kocham cię, Megg. –wymruczał mój chłopak, na co przez całe moje ciało przeszedł rozkoszny dreszcz.
-A ja ciebie, Harry. –wyszeptałam tuż przy jego ustach.
-Chciałbym… -zaczął, ale urwał w połowie zdania. Spojrzałam na niego zachęcająco i dopiero wtedy wyznał, co leży mu na sercu. –Chciałbym założyć kiedyś z tobą rodzinę.
Zaszokowana rozszerzyłam oczy i rozchyliłam usta.
-Nie mówię, że teraz. –dodał szybko, nie bardzo wiedząc, jak odczytać wyraz mojej twarzy. –Po prostu… czuję, że jesteś tą jedyną. Chcę spędzić resztę życia z tobą. Nie, nie oświadczam ci się; Przynajmniej nie oficjalnie. Myślę, że na obecny moment zarówno ja, jak i ty mamy za dużo na głowie, a zbliżające się twoje mistrzostwa, a moje koncerty są teraz sprawą pierwszorzędną. Chciałem po prostu byś wiedziała, co do ciebie czuję; Niezależnie od tego jakie mamy problemy i zmagania.
Jak to zwykle w takich momentach, zachciało mi się płakać. Byłam wrażliwa na takie wyznania i chwile. Kilkoma mrugnięciami jednak odgoniłam łzy i uśmiechnęłam się radośnie.
-Ja też chcę z tobą być już na zawsze. –odparłam drżącym głosem. –Nie chcę, byśmy się rozstawali nawet na moment. I wierzę, że pokonamy wszelkie trudności. I może kiedyś… -zaśmiałam się cicho. –Na wieść o ciąży będziemy skakać z radości.
-Na pewno. –zgodził się Harry, wpatrując się we mnie błyszczącymi, zielonymi oczyma. –Byłabyś wspaniałą matką.
Zarumieniłam się i pokręciłam głową, czując, że nie zasłużyłam na ten komplement.
-A Louis byłby wspaniałym ojcem chrzestnym! –dodał chłopak, na co roześmiałam się.
-W to nie wątpię! A Jessica matką chrzestną! –odpowiedziałam i oboje zachichotaliśmy.
            Przez jeden krótki moment pożałowałam, że wzięłam tabletkę. Ale to był tylko przebłysk; Byłam przecież za młoda, nawet nie pełnoletnia. Nie byłam gotowa, by zostać matką, miałam ważniejsze rzeczy na głowie. Zdałam sobie jednak sprawę, że nie byłby to koniec świata i, że w przyszłości chciałabym założyć z Harrym rodzinę.
Jeszcze przez jakiś czas posiedzieliśmy, żartując i tuląc się, a potem wróciliśmy do domu, by uspokoić pozostałych, którzy zaczynali się niepokoić i dobijać do naszych komórek. Powitali nas wesoło, ale z miny Louisa wyczytałam, że coś się stało. Pełna najgorszych przeczuć, wzięłam go dyskretnie na bok i zapytałam o powód jego niewyraźnej miny.
-Zayn się dowiedział. –powiedział cicho, zerkając niespokojnie w stronę rozmawiającego z Niallem Harry’ego. –I łagodnie mówiąc… nie przyjął tego za dobrze.
-Co masz na myśli? –cała się spięłam, oczekując odpowiedzi.
-Nie jestem pewien. –odparł Louis, zagryzając wargę. –Najpierw krzyczał, potem zrobił się dziwnie spokojny. Powiedział, że „wszystko mu jedno” i, że „ma tego dość”.
Czekałam, aż Louis dokończy. Wiedziałam, że to nie koniec.
-To, w jaki sposób to powiedział… -chłopak pokręcił głową. –To nie brzmiało dobrze. A co gorsza, gdy się rozłączył, chyba wyłączył telefon. Nie odbiera. Megg… mam złe przeczucia.
-Myślisz, że on… -nagle zrobiło mi się zimno.
-Znam Zayna i wiem, że jest w stanie zrobić wiele głupich rzeczy, gdy jest w stanie takim jak ten. –odparł. –Trzeba go znaleźć.
Kiwnęłam głową, czując się jak w transie. Na myśl, że czarnowłosy mógł zrobić sobie krzywdę… Nie. Odgoniłam te myśli i zaczęłam intensywnie zastanawiać się, gdzie Zayn może być.
-Zajmę się tym. –powiedziałam stanowczo, na próżno próbując uspokoić rozszalałe serce. –Zacznę od jego hotelu, zajrzę do Perrie, a potem do wszystkich miejsc, w których spodziewałabym się go znaleźć.
-Pomogę ci.
-Nie. Wątpię, by Zayn miał ochotę słuchać kogokolwiek. Tylko ja będę potrafiła przemówić mu do rozumu. –spojrzałam na chłopaka błagalnie. –Louis, dam radę sama. I proszę cię, kryj mnie. Harry nie może się dowiedzieć.
Chłopak patrzył na mnie, walcząc ze sobą. Na pewno nie uśmiechało mu się okłamywać swojego najlepszego przyjaciela, ale wiedział, że nie ma wyjścia.
-W porządku. –powiedział, mocno zaciskając szczękę. –Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Masz czas do wieczora.
-Okej. Dziękuję ci.
-Masz pisać co dwie godziny i pisać czy żyjesz. –zastrzegł, zniżając głos. –I jeśli nie wrócisz do północy, postawię na nogi cały Londyn. Miej to na uwadze.
-Oczywiście.
-Powodzenia. –z powagą spojrzał mi w oczy, a potem odwrócił się do Harry’ego. –Hej, Hazza! Nie zgadniesz co przyniosła mi El dzisiaj.
-Co takiego? –zapytał Harry beztrosko, w ogóle nie zdając sobie sprawy z sytuacji, która miała właśnie miejsce.
-Sam zobacz. Jest w moim pokoju, chodź. –zachęcił przyjaciela ruchem ręki i za chwilę oboje pognali na górę.
Gdy tylko zniknęli z pola widzenia, ruszyłam do frontowych drzwi.

***
 Siemanko! ;)
Powiem wam szczerze, że przez cały weekend majowy i dni wolne (w związku z maturami) nie miałam ochoty pisać. Zwłaszcza, że pogoda była taka ładna! Postanowiłam to wykorzystać i głównie spędzałam czas na dworze, ze znajomymi.
W tym tygodniu spięłam tyłek i w końcu coś dla was napisałam.
I nie martwcie się, nie zapominam o was. Dokończę tą historię.

No i mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu ;)
xoxo

https://twitter.com/AntMegg

http://ask.fm/AntMegg