niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 40 "Z nienawiści do miłości, z miłości do nienawiści"



            Usłyszałam ich od razu jak podjechali pod dom. Wysiedli z auta, mocno o czymś dyskutując. Wyraźnie słyszałam wzburzony głos Harry’ego, równie zdenerwowanego Louisa i… Zayna? Co on tu robił?
Drzwi otworzyły się w hukiem i weszła cała piątka One Direction. Wciąż mieli na sobie ubrania z uroczystości. Wstałam z kanapy i cała spięta, stanęłam im naprzeciw.
Jessica siedziała w fotelu, bacznie obserwując zajście.
Harry był wściekły; Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-On. –wycedził przez zęby, skazując na Zayna. –Ma cię, kurwa, przeprosić.
Spojrzałam na czarnowłosego, który zdawał się nic nie robić z całej sytuacji. Na ustach miał lekki, kpiarski uśmiech. Na jego twarzy były wyraźnie widoczne ślady po uderzeniach Harry’ego. Mój chłopak nie szczędził sił; podejrzewałam, że okropne siniaki znikną dopiero za kilka dni. Gdyby nie ochrona, telewizja i ludzie wokół, Zayn mógłby naprawdę marnie skończyć.
-Możesz rzucać się na mnie ile chcesz, ale ja jej nie przeproszę. –odpowiedział spokojnie, zwracając się do Harry’ego.
-Obraziłeś i ośmieszyłeś ją przed całym światem. –powiedział Niall, robiąc krok w jego kierunku. –Nie sądzisz, że należą jej się przeprosiny?
-Nie.
Ta zwykła odpowiedź sprawiła, że serce zabolało mnie tak mocno, że prawie zgięłam się w pół. On naprawdę uważał mnie za szmatę.
-Myślę, że Zayn i Megg muszą porozmawiać na osobności. –włączył się do rozmowy Louis, zaskakując swoimi słowami wszystkich znajdujących się w pokoju.
Uniosłam brwi, zdziwiona i zdenerwowana taką perspektywą. W głębi duszy jednak wiedziałam, ze należy nam się szczera rozmowa. Nie potraktowałam go dobrze, nie zerwałam z nim w sposób, na jaki zasługiwał. Być może… zachowałam się jak szmata.
-To dobry pomysł. –powiedziałam, zanim Harry zdążył się odezwać. Już widziałam jego oburzenie na twarzy. Oburzenie i… coś jeszcze. Nieufność?
Obawiał się, że Zayn coś mi zrobi? A może bał się, że gdy będę sama z czarnowłosym, to co czegoś dojdzie? Miał podstawy, by tak myśleć i nawet nie miałam mu tego za złe. Nie miałam prawa czuć się skrzywdzona jego tokiem myślenia.
Spojrzałam na Harry’ego, starając się go uspokoić. Uniosłam kąciki ust i lekko kiwnęłam głową. „Możesz mi zaufać” –starałam się mu przekazać.
Chłopak zacisnął zęby, ale ostatecznie zgodził się.
-Zayn? –wskazałam czarnowłosemu schody i zachęciłam go ruchem ręki. On wzruszył ramionami i obojętnie ruszył za mną.
Będąc w połowie schodów, zerknęłam w dół, na salon. Harry stał pod ścianą z zaciśniętymi powiekami, a Louis mówił coś do niego cicho, będąc obok. Niall tulił do siebie Jessicę, a Liam nieporadnie rozglądał się wokoło, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Atmosfera była bardzo napięta i ponura, a to wszystko przeze mnie.
            W końcu doszliśmy do mojego pokoju. Weszliśmy do środka i zamknęliśmy za sobą drzwi. Zayn oparł się niedbale o ścianę i wsadził ręce w kieszenie. Spojrzał na mnie rozbawiony.
-To co, szybki numerek, póki Harry’ego nie ma? –zapytał z błyskiem z oku, patrząc na łóżko stojące za mną.
To mnie nieco zezłościło.
-Do cholery, Zayn. –warknęłam, zakładając na siebie ręce. –Nie poznaję cię.
-Być może nigdy tak naprawdę mnie nie znałaś.
-Chcesz powiedzieć, że od zawsze byłeś takim dupkiem? –zakpiłam, kręcąc głową. –I, że przez te wszystkie miesiące udawało ci się to ukrywać? Nie wydaje mi się. Nie wierzę w tą twoją nową postawę. To, co zrobiłeś na rozdaniu Grammy…
-Wybacz, ale miałem niezłą frajdę, gdy to mówiłem. –odparł czarnowłosy, nic nie robiąc sobie z moich wcześniejszych słów. –To było cholernie zabawne.
-Powinnam zacząć się teraz śmiać? –zapytałam, unosząc brwi.
-Och, daj spokój. Ludzie zapomną o tym w przeciągu kilku tygodni. Co jak co, ale nie jesteś nikim ważnym.
Niby miał na myśli show biznes, ale zabrzmiało to nieco inaczej. „Nie jesteś nikim ważnym dla mnie” –chciał powiedzieć.
-Masz prawo mnie nienawidzić. –odparłam cicho, czując gulę w gardle. –Ale nawet nie wiesz jak zaszkodziłeś One Direction.
-Wręcz przeciwnie. Zapewniłem nam rozgłos, wywołałem zamieszanie.
-Ach tak, no to brawo dla ciebie. –powiedziałam, nawet nie siląc się na sarkastyczny ton.
Zayn odepchnął się od ściany i skierował w stronę drzwi. Już chciał wyjść, kiedy dobiegłam do niego i zastawiłam mu drogę.
-Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać. –powiedziałam, marszcząc gniewnie brwi.
-Nie mam ci nic do powiedzenia.
-A ja owszem. –odparłam ostro, na co ten westchnął i odsunął się ode mnie parę kroków.
Jego nastawienie raniło mnie. Zayn nienawidził mnie, nie chciał ze mną rozmawiać i uważał mnie za szmatę. Zamrugałam szybciej, by odgonić łzy.
-Wiem, że… -mój głos zatrząsł się dość mocno. –Nie potraktowałam cię tak jak należało i... przepraszam cię za to. Być może w to nie wierzysz, ale jest mi cholernie przykro, że wszystko ułożyło się w taki, a nie inny sposób. Zjebałam sprawę. Ja…
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie byłam w stanie tego powstrzymać. Zacisnęłam drżącą dłoń w pięść i wzięłam głęboki oddech.
-Nienawidzę siebie za to, co ci zrobiłam. –mówiłam dalej. –Nienawidzę ciebie za to, co ty mi zrobiłeś. Wiem, że jesteś zraniony. I uwierz mi, ja tez jestem. –otarłam łzy z policzków. –Nie zachowujmy się jednak tak, jakby nic nas nigdy nie łączyło. Nie skaczmy sobie do gardeł.
-Tak jest łatwiej.
Łatwiej? Niby w którym miejscu jest łatwiej? Już otwierałam usta, by coś powiedzieć, ale Zayn mnie wyprzedził.
-Musisz pozwolić mi cię nienawidzić. –odparł. Po raz pierwszy zrzucił bezlitosną maskę, którą ostatnio nosił. Spojrzał na mnie, po czym zrobił trzy wolne kroki w moim kierunku. –W ten sposób jest mi łatwiej poradzić sobie z… całym tym gównem, które się zrobiło.
Miał na myśli to, że on był sam. Rzuciłam go na rzecz Harry’ego, do którego na nowo się wprowadziłam. Louis, Niall i Liam również byli przeciw niemu. Był we mnie zakochany, a ja go zraniłam i zostawiłam. Zayn został sam, bez przyjaciół, bez dziewczyny, bez domu. Tak, to było jedne wielkie gówno.
-Masz rację. –powiedziałam cicho. –I jeśli naprawdę jest ci łatwiej, gdy mnie ignorujesz lub obrażasz… w porządku. Masz moje przyzwolenie.
-Serio?
-Zasłużyłam sobie na to. I niezależnie od tego ile razy bym cię przeprosiła, to wciąż będzie za mało.
-Wiesz w jaki sposób najlepiej byś mnie przeprosiła? –zapytał Zayn ponuro. –Gdybyś zerwała z Harrym. Bo widzisz, obojętnie co byś teraz powiedziała lub zrobiła, nie zmienisz tego jak się czuję.
-A jak się czujesz?
-Jakbyś mnie wykorzystała. Zabawiła się mną i wyrzuciła, jak zepsutą rzecz.
-To nie prawda.
-Nie? A jaka jest prawda w takim razie?
-Po prostu… -westchnęłam, zmęczona natłokiem negatywnych emocji z całego dnia. Postanowiłam powiedzieć szczerze co myślę i czuję. –To, co czuję do Harry’ego, jest silniejsze. To on był pierwszy i to jego najbardziej pokochałam. Źle mi z tym, ale jeśli miałabym wybierać, wybrałabym jego. I tak właśnie zrobiłam.
Nie mogłam patrzeć na pełną bólu twarz Zayna. Wiedziałam jednak, że w ten sposób będzie najlepiej.
-Ty naprawdę jesteś prawdziwą suką, Megg. –powiedział, po czym odwrócił się ode mnie i wyszedł z pokoju.
Zamknęłam oczy i nieporadnie usiadłam na podłodze. Myślałam, że po naszej rozmowie będzie lepiej. Nie było.

            Zayn wyszedł z domu od razu po naszej rozmowie. Słyszałam jak zamyka za sobą drzwi a potem odjeżdża swoim samochodem.
Siedząc sama w jego pokoju, obracałam w dłoniach paczkę Marlboro Czerwonych. To czarnowłosy nauczył mnie ich palić. Pamiętałam, że na początku były dla mnie stanowczo za mocne. Teraz nie wyobrażałam sobie wrócić do LM-ów niebieskich.
Właściwie, od czasu rozstania z Zaynem, nie spaliłam ani jednego papierosa. Zapach dymu zbyt mocno kojarzył mi się z chłopakiem. W tej chwili jednak dopadła mnie tak silna ochota, żeby zapalić, że bez chwili namysłu wyszłam na taras. To tutaj najczęściej rozmawialiśmy, poruszając w zasadzie każdy temat. Dlaczego nie mogła mi wystarczyć przyjaźń? Wtedy było idealnie.
Odpaliłam zapalniczkę, po czym przyłożyłam papierosa do ognia. Gdy zaciągnęłam się głęboko do płuc, poczułam niewysłowioną ulgę. Przymknęłam oczy i z przyjemnością wypuściłam dym. Wiosenne, zachodzące słońce delikatnie łaskotało w twarz, wiatr powiewał włosami. Cisza i spokój –tego było mi trzeba.
Spalając trzeciego Marlboro, myślałam o zbliżających się mistrzostwach w tańcu. Pracowałam na nie ciężko przez wiele miesięcy, nie mówiąc o wcześniejszych trudach w Polsce. Nie bez powodu w końcu zostałam wybrana przez Marcina Nowakowskiego. Stres zżerał mnie od wewnątrz, ale z drugiej strony czułam niezwykłą ekscytację. No i Harry obiecał, że przyjdzie i mnie wspomoże. Uśmiechnęłam się do siebie, kończąc papierosa.
            Nagle rozległ się odgłos delikatnego pukania w szybę. Obróciłam głowę i ujrzałam Harry’ego. Uśmiechnął się do mnie, po czym otworzył szklane drzwi i wyszedł na taras. Z miną winowajcy trzymałam w ręku czwartą fajkę, którą miałam odpalić. Chciałam schować ją do paczki, kiedy mój chłopak pokręcił głową i powstrzymał mnie.
-Nie, nie mam nic przeciwko. –powiedział, na co uniosłam brwi.
-Naprawdę? Przegapiłam coś?
-Nie chcę cię ograniczać i próbować zmieniać. –wyjaśnił. –Jeśli masz ochotę palić, nie mam zastrzeżeń.
Wzięłam więc papierosa do ust i przyłożyłam zapalniczkę. Coś mnie jednak blokowało.
Palenie przy Harrym… zdawało się być dziwnie nie na miejscu. Chłopak zauważył moje wahanie. Po chwili zrobił coś, co kompletnie mnie zaszokowało. Wziął mojego papierosa, szybko go odpalił, po czym zaciągnął się. Oczywiście od razu zaczął kaszleć i łzawić z oczu.
-Och, Harry! –zawołałam, biorąc od niego papierosa i wyrzucając go do słoiczka. –Co to miało być?
Poklepałam go po plecach, coraz bardziej rozbawiona tą sytuacją.
-Mogę zacząć palić, jeśli chcesz. –wykrztusił słabo, mając podrażnione gardło.
-Nie ma mowy, głupku. –powiedziałam, śmiejąc się. –Jeszcze byś zakaszlał się i udusił na śmierć.
-Wszystkiego można się nauczyć.
-Nie chcę, byś palił.
-Dlaczego?
-Bo to złe. –odparłam. –To, że ja palę, świadczy tylko o mojej głupocie. Nie mam zamiaru cię nią zarażać. Ale to słodkie, że chcesz się poświęcić.
Uśmiechnęłam się do niego, splatając nasze dłonie. Przeszła mi ochota na fajki. Odsunęłam paczkę Marlboro i słoiczek, po czym oparłam głowę o ramię chłopaka.  Razem oglądaliśmy zachodzące słońce tak długo, aż całkowicie znikło z horyzontu.
Gdy zrobiło się zimno, Harry wziął mnie na kolana. Wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi, rozkoszując się jego jedynym w swoim rodzaju zapachem.
-Daliście bardzo ładny występ dzisiaj. –powiedziałam, rysując kółeczka we wnętrzu dłoni chłopaka.
-Masz na myśli tę część, zanim Zayn wyzwał cię od…
-Tak. –przerwałam mu, chichocząc. Na szczęście z biegiem czasu cała ta sytuacja nabierała innego znaczenia. –Mam na myśli część, w której śpiewaliście.
-A, no to dziękuję bardzo.
-Ależ proszę.
Przybliżyłam się do niego i delikatnie musnęłam ustami jego wargi. Pocałowałam go; Nieśpiesznie, z uczuciem. Harry dotknął moich włosów, powoli wsuwając w nie swoją dłoń. Jednym ruchem przesunął mnie tak, że siedziałam teraz na nim okrakiem. Drugą wolną ręką objął mnie w tali, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Pogłębiliśmy nasz pocałunek, pozwoliliśmy, by stał się namiętniejszy. Położyłam dłonie na barkach chłopaka, zsunęłam z nich koncertową marynarkę.
Dotyk Harry’ego rozpalał mnie do czerwoności. Bezwiednie zaczęłam się poruszać, co poskutkowało bardziej zdecydowanymi ruchami i gestami ze strony mojego chłopaka.
Odsunęłam się na moment i spojrzałam w jego zielone, uważne oczy.
-Obiecałeś, że jak wrócimy z Grammy, to mocno się za mnie weźmiesz. –wymruczałam, sunąc opuszkiem palca po jego dolnej wardze.
-Ach tak? –uniósł kąciki ust w niegrzecznym uśmiechu. –A więc zdaje się, że będę musiał dotrzymać słowa.
Nachylił się, po czym zmysłowo przesunął nosem od mojej szczęki aż po płatek ucha, który wziął w zęby i delikatnie ugryzł.
Przez całe moje ciało przeszedł prąd, serce podwoiło swoje obroty. Czułam, jakbym miała gorączkę. Znowu złączyliśmy usta, kompletnie zatracając się w sobie.
-Chodźmy do nas. –poprosiłam, gdy oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć oddechu. Całowanie się lub uprawianie seksu w pokoju Zayna nie należało do moich priorytetów.
Wstaliśmy i w rekordowym tempie pokonaliśmy drogę do naszej sypialni. Tam zamknęliśmy drzwi na klucz i od razu wróciliśmy do poprzedniej czynności.
Harry podniósł mnie i posadził na szafce, przez co było nam wygodniej. Jęknęłam, czując jego ręce na całym moim ciele. Tak mi tego brakowało…
Wargi chłopaka doskonale wiedziały jak lubię być całowana. Wykonywaliśmy językami zawiły taniec, osiągając maksymalny stopień podniecenia.
Harry chwycił brzeg mojej koszulki i szybko ściągnął mi ją przez głowę. Przesunął dłonią od ramienia, przez łokieć, aż po dłoń, zostawiając gęsią skórkę.
Natychmiast pozbawiłam go białej koszulki, którą rzuciłam gdzieś w kąt. Zeskoczyłam z szafki, po czym zdecydowanym ruchem popchnęłam Harry’ego na łóżko.
Usiadłam na nim okrakiem, zaczynając delikatnie i zmysłowo obcałowywać jego umięśniony tors. Uwolniłam coraz to bardziej rosnącą erekcję chłopaka, odpinając jego spodnie. Harry pomógł mi się ich pozbyć, przy okazji  zdejmując również i bokserki. Z moich ust wydobyło się coś na kształt okrzyku i westchnienia. Och, jak ja tego chciałam…
Nadal pozostając w koronkowej bieliźnie, zaczęłam ocierać się o jego ciało i sztywną męskość. Cały czas utrzymywałam kontakt wzrokowy, zagryzałam wargę i lekko wzdychałam. To doprowadzało Harry’ego do szaleństwa, wyraźnie to widziałam.
W końcu nie wytrzymał i mocnym, gwałtownym ruchem przeturlał mnie tak, ze teraz ja byłam na dole. Napierał na mnie z dużą siłą, ręce trzymał mi nad głową w żelaznym uścisku. Robił to jednak w taki sposób, że nic mnie nie bolało. Czułam jego dominację, ale nie bałam się. To była ta podstawowa różnica między Harrym a Zaynem. Harry’emu na mnie zależało; Naprawdę zależało. On mnie szanował.
            Znowu mnie pocałował, ale tylko na chwilę. Potem zsunął usta na płatek ucha, szyję, obojczyki… Wsunął jedną rękę pode mnie i zwinnie odpiął stanik. Rzucił go na podłogę i od razu zajął się moimi piersiami. Delikatnie je dotknął… potem mocniej. Przesunął ustami, by ostatecznie pochwycić sutek w usta. Wygięłam się w łuk i korzystając z tego, że ręce miałam wolne, chwyciłam się kurczowo prześcieradła, starając się w ten sposób ograniczyć ogień szalejący w całym moim ciele.
Długi palec chłopaka niespodziewanie zawędrował między moje nogi, na co głucho krzyknęłam. Co on ze mną wyprawiał? Do końca zsunął moje czarne, mocno okrojone majtki, dzięki czemu oboje byliśmy teraz zupełnie nadzy.
Zupełnie wilgotna i gotowa, oddychałam szybko i ciężko. Gorące usta Harry’ego nie ułatwiały mi zadania.
            Nagle chłopak rozchylił mi nogi i ustawił się we właściwym miejscu, nieomal we mnie wchodząc. Czułam go tam, naprężonego i lekko wsuniętego. Na co on czekał?
Jęknęłam bezwiednie, a Harry oparł ręce po obu stronach mojej głowy. Patrzył na mnie z góry, z lekkim uśmiechem i ogromnym pożądaniem w oczach. Brązowe loki miał potargane, klatka piersiowa unosiła się w nieregularnym rytmie.
Poruszyłam się pod nim, a on syknął i wciąż patrząc na mnie swoimi rozświetlonymi, zielonymi oczami, wszedł we mnie.
-Och! –wykrzyknęłam, wreszcie czując go w sobie.
Zacisnęłam palce na szerokich barkach chłopaka i zamknęłam oczy.
Harry zaczął się poruszać, w doskonałym rytmie; Najpierw powoli, ostrożnie, przedłużając słodką torturę, a potem zdecydowanie, mocniej.
            Wypełniał mnie całą, wchodząc i wychodząc. Jęczałam cicho, wsłuchana w nasze własne oddechy i odgłosy, które wydawaliśmy. Spletliśmy języki, poruszaliśmy się, dotykaliśmy. To było cudowne.
Harry przyspieszył, na co moje podbrzusze zaczęło zaciskać się coraz mocniej i częściej. Ostre ruchy chłopaka, jeden za drugim, do samego końca, sprawiały, że odrywałam się od rzeczywistości.
-Harry! –zawołałam, z trudem łapiąc oddech.
Jego usta, jego ciało, jego mięśnie. Byliśmy tak blisko… najbliżej jak się dało. To było wspaniałe.
Wplotłam dłonie w jego włosy, gorąco pocałowałam. Zbliżaliśmy się, oboje. Harry jeszcze bardziej przyspieszył, a ja jęczałam.
Nasz jęk połączony z westchnieniem pełnym rozkoszy zlał się w jedno, gdy razem osiągnęliśmy szczyt.
Harry opadł na poduszki obok mnie, dochodząc do siebie. Westchnęłam i zamknęłam oczy, pozwalając trwać tej chwili.
Nasz dzisiejszy seks był najlepszy z wszystkich dotychczasowych. Wiedziałam, że na dobre scementował nasz nowo odbudowany związek. Tego było nam trzeba.
-Kocham cię, Megg. –powiedział cicho Harry, splatając nasze dłonie. –Ja cię, kurwa, kocham na zabój.
-Ja ciebie też. –odparłam, unosząc kąciki ust. –Najbardziej na całym świecie. I jesteś zajebisty w łóżku. Naprawdę. Mówił ci to już ktoś kiedyś?
Harry roześmiał się, ale widać było, ze mu schlebiłam.
Leżeliśmy w ciszy, wsłuchani w bicie naszych serc. Księżyc wisiał już wysoko na niebie, rozświetlając ciemną noc.
-Hej, Harry? –zapytałam go, obracając głowę. –Myślisz, że… -urwałam, gdy zobaczyłam jego minę. Zupełnie, jakby zastygł w szoku. Więcej, był przerażony i zagubiony. –Harry? Co się dzieje?
Pełna najgorszych przeczuć, usiadłam, podciągając kołdrę pod brodę.
-Megg. –powiedział Harry, również siadając. –Zapomnieliśmy gumki.

***
Siemka!
Wreszcie udało mi się napisać nowy rozdział, choć przyznaję, że przegięłam z długością oczekiwania.
Mam nadzieję, że ten wpis wynagrodzi wam to czekanie :)
Dziękuję za liczne komentarze i motywacje na asku!
xoxo

 https://twitter.com/AntMegg

http://ask.fm/AntMegg

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 39 "Grammy"



Miałam na sobie prześliczną, idealnie pasującą i absurdalnie drogą sukienkę. To była mała czarna, a wybrał ją dla mnie sam Harry. Uparł się, że to on kupi mi ciuch na wielkie rozdanie nagród Grammy. Sukienka z kolekcji  Alexandra Mcqueena kosztowała majątek, a ja nie mogłam dołożyć nawet złotówki. Harry nie chciał słyszeć o moim finansowym wkładzie w zakup.
-Dziękuję. –powiedziałam mu wtedy szczerze, czując się jednak niezwykle nieswojo. Trzymana przeze mnie torba wydawała się ciężka, a kawałek materiału, leżący na dnie, krzyczał, zwracając uwagę na swoją ekstrawagancję.
Czasem zapominałam, że chodziłam z gwiazdą One Direction, która posiadała na swoim koncie więcej, niż ja kiedykolwiek będę mieć. Momenty takie jak te, otwierały mi oczy.
Przez całą drogę powrotną siedziałam obok niego w aucie kompletnie onieśmielona.
            Teraz stałam przed lustrem i po raz setny przygładzałam stanowczo za krótką, moim zdaniem, małą czarną.
-Wyglądasz prześlicznie, zostaw już to. –powiedział Harry, obejmując mnie od tyłu i całując w szyję. –Twoje nogi wyglądają w niej nieziemsko.
Spłonęłam rumieńcem i przestąpiłam z nogi na nogę.
-I tak będę wyglądać jak szara myszka przy tych wszystkich gwiazdach. –odparłam cicho, odwracając się tyłem do lustra, a przodem do Harry’ego.
Mój chłopak ubrany był w szare spodnie, białą koszulkę i czarną marynarkę. Na szyi widniał jego charakterystyczny „papierowy” samolocik. Serce ścisnęło mi się, gdy to zobaczyłam.
-Nie założysz swojego? –zapytał Harry, na co otworzyłam dłoń, w której trzymałam identyczny wisiorek. –Daj, zapnę.
Chłopak pomógł mi, po czym obrócił z powrotem do lustra. Razem, wyglądaliśmy… dobrze. Wyglądaliśmy jak zakochana, szczęśliwa para. Harry uśmiechnął się do mnie w lustrze, po czym splótł swoją dłoń z moją. Obrócił mnie do siebie, po czym pocałował delikatnie. Gdy chciałam pogłębić pocałunek, on pokręcił głową i zachichotał.
-Nie chcę zrujnować ci szminki. –wyjaśnił, patrząc jednak z tęsknotą na moje usta.
Jęknęłam z frustracją. Potrzebowałam zająć czymś myśli, zbyt denerwowałam się uroczystością. Delikatnie dotknęłam włosów Harry’ego, które były idealnie ułożone i gotowe na występ. Był taki seksowny…
-Megg, przestań tak na mnie patrzeć. –zganił mnie Harry, wpatrując się we mnie błyszczącymi oczami.
-To znaczy jak? –zapytałam niewinnie, mrugając doklejanymi, gęstymi rzęsami.
-Nie kuś mnie. –odparł, zaciskając szczękę.
-To ty mnie nie kuś.
Harry położył dłoń na mojej talii, po czym przyciągnął mnie do siebie jednym, zdecydowanym ruchem. Jego usta wylądowały na moich, całując namiętnie. Uczepiłam się jego ramion i odpowiedziałam na atak. Jako, że byłam w szpilkach, było nam łatwiej. Ręce chłopaka krążyły po sukience, rozpalając każdy centymetr mojego ciała. Serce dudniło mi w piersi, oddech miałam urywany. Jęknęłam, gdy Harry popchnął mnie i docisnął do szafy. Miałam ochotę zerwać z niego wszystkie ubrania.
Poczułam napierającą na mnie twardą erekcję Harry’ego, co pobudziło mnie jeszcze bardziej. Ugryzłam wargę chłopaka, zsuwając swoją dłoń coraz niżej jego ciała.
            Drzwi się nagle otworzyły i stanął w nich Louis, przebrany i gotowy do wyjścia. Zamarłam i z niezadowoleniem spojrzałam na bruneta.
-Mogłem się tego spodziewać. –powiedział chłopak, kręcąc głową z rozbawieniem. –I chociaż chciałbym pozwolić wam kontynuować, niestety czas nas goni. Musimy jechać. Kończcie, a my czekamy na dole.
Zamknął drzwi, a ja spojrzałam na Harry’ego zawiedziona.
-Pójście na Grammy to ostatnie na co mam teraz ochotę. –zamruczałam tuż przy ustach chłopaka.
-Megg, przysięgam, że jak wrócimy, to mocno się za ciebie wezmę. –odparł, patrząc na mnie intensywnie i z domieszką złości.
-Trzymam cię za słowo. –musnęłam jego usta, po czym splotłam nasze dłonie. –A teraz chodźmy, miliony ludzi na ciebie czekają.

            Pojechaliśmy dużym busem, prowadzonym przez wynajętego kierowcę. Ja i Harry siedzieliśmy na samym końcu, przed nami miejsca zajęli Niall z Jessicą, potem Louis i Eleanor, a na przedzie Liam z Danielle. Z Zaynem mieliśmy wszyscy spotkać się już na miejscu. Bałam się, aż w końcu to nastąpi, lecz na razie starałam się zająć myśli czymś innym. Harry rozmawiał ze mną, głaskał po dłoni, uspokajał. On sam nie zdradzał żadnych oznak niepokoju.
-Za kilka godzin wystąpisz przed tysiącami ludzi na żywo i milionami przed telewizorami. –powiedziałam, drżąc lekko. –Nie boisz się?
-Może trochę. –chłopak wzruszył ramionami. –Zdaje się, że po prostu już się przyzwyczaiłem.
Chłopacy podśpiewywali, wykonywali różne ćwiczenia wokalne, które rozśmieszały mnie i resztę dziewczyn do łez. Dobry nastrój zaczął się udzielać, przez co wysiadając przed parapazzi, na twarzy miałam pełen uśmiech.
            Harry splótł swoją dłoń z moją i lekko ją ścisnął. Posłał mi spojrzenie, mówiące „wszystko będzie dobrze”. Na czerwonym dywanie wszędzie wokół nas błyskały flesze, rozbrzmiewały wrzaski, podekscytowane rozmowy, szmery. Fanki One Direction krzyczały, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Były za barierką, toteż moje poczucie bezpieczeństwa nie zostało naruszone. Zdesperowane dziewczyny najpewniej rozszarpałyby swoich idolów, niekoniecznie naumyślnie. Poczułam się onieśmielona i zagubiona. Gdyby nie dotyk Harry’ego, już dawno bym stąd uciekła.
-Harry! Harry! –piski zdawały się dobiegać ze wszystkich stron. –Harry, kocham cię!
Co chwila zatrzymywali nas ludzie z aparatami, chcący robić zdjęcia. My oczywiście dzielnie pozowaliśmy i uśmiechaliśmy się. Wszystko to było bardzo męczące, ale nie dawałam po sobie niczego poznać.
            Co chwila w oddali, przed oczami, migała mi znana postać. Mogłabym przysiąc, że widziałam Adele. Czułam się jak we śnie. Nic nie zdawało się realne. Parę metrów od nas stała Selena Gomez, ubrana w piękną, różową sukienkę. Rozdawała autografy, czarując uśmiechem i wdziękiem.
Gdy obserwowałam normalne, zwykłe dziewczyny zza barierki, ogarnęło mnie dziwne uczucie. Co ja robiłam na czerwonym dywanie? Czy znajdowałam się po dobrej stronie barierki? Czymże wyróżniałam się? W jaki sposób byłam od nich inna? No tak, chodziłam z gwiazdą One Direction, Harrym Stylesem.
-W porządku? –zapytał mnie dyskretnie Harry, gdy przemieszczaliśmy się powoli do przodu.
-Jestem przerażona. –odparłam szeptem.
-Ale w dobrym tego słowa znaczeniu?
-Oczywiście.
O czymś takim marzyła każda dziewczyna. Nie ulegało też wątpliwości, że następnego dnia znajdę się na pierwszych stronach gazet. Cały czas musiałam pamiętać, by się nie garbić, uśmiechać się i sprawiać wrażenie pewnej siebie. Co jakiś czas nawiązywałam spojrzenie z tak samo onieśmieloną Jessicą lub Eleanor i od razu czułam się lepiej. Jednak o ile do zdjęć pozowałam, od wywiadów i kamer trzymałam się z daleka; Gdy tylko podchodził do nas dziennikarz, natychmiast czmychałam gdzieś na bok. Tak jak teraz, kiedy Harry udzielał wywiadu, a ja stałam na środku czerwonego dywanu, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Znudzona? –usłyszałam za sobą drwiący głos i natychmiast cała się spięłam.
Powoli się obróciłam, starając zachować neutralny wyraz twarzy.
            Przede mną stał Zayn we własnej osobie, ubrany w czarne spodnie, białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. Wyglądał świetnie, jak zwykle zresztą. Mroczne, seksowne i niebezpieczne wrażenie jego osoby dopełniał ciemny zarost, zdobiący jego szczękę. Bystre, uważne oczy wpatrywały się teraz we mnie w nieokreślony sposób.
-Hej. –powiedziałam, splatając nerwowo palce przed sobą.
-Dobrze wyglądasz. –uniósł lekko kąciki ust. Uśmiech jednak nie sięgał oczu.
-Ty też. –odparłam, patrząc wszędzie, byle nie na czarnowłosego.
Ludzie zaczęli nam robić zdjęcia, a naszym zadaniem było pokazanie, że kompletnie nas to nie rusza. Mieliśmy pokazać, że wszystko między nami w porządku.
-Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. –odezwał się Zayn, ściągając na siebie mój wzrok. –Nie chciałem cię skrzywdzić. Musiałaś się mnie nieźle przestraszyć.
Miał rację. Chłopak przeraził mnie wtedy nie na żarty.
-Przeprosiny przyjęte. –rzekłam, skinąwszy głową.
Czarnowłosy spojrzał gdzieś za mnie, po czym ledwo zauważalnie prychnął.
-Słyszałem, że wróciłaś do Harry’ego. –powiedział gorzkim tonem.
-Zayn… -zagryzłam wargę, nagle zła na wszystkich fotoreporterów wokół nas. Miałam ograniczone pole manewru, a inaczej chciałam odbyć z nim tą rozmowę.
-Nie musisz nic mówić. –odparł chłopak. –Właściwie mogłem się tego spodziewać. Bo widzisz, Megg… Jedno można o tobie powiedzieć na pewno: nigdy nie dotrzymujesz słowa, to co mówisz nie ma żadnej wartości. Twierdzisz, że mnie kochasz, a potem zostawiasz na następny dzień. Przysięgasz, że nie wrócisz do Harry’ego, dokładnie to robisz chwilę później. Nie można ci ufać, Megg. Postronny obserwator powiedziałby, że ty zwyczajnie czerpiesz radość z ranienia bliskich ci ludzi. Robisz to na okrągło, przybierając pozycję zagubionej, niewinnej dziewczyny. Przestałem w to wierzyć, tyle ci powiem. –Zayn uśmiechnął się do mnie sztucznie, pozostawiając jednak swoje spojrzenie zimne jak stal. –O co chodzi, Megg? Chyba nie będziesz tutaj płakać?
Za wszelką cenę próbowałam powstrzymać cisnące się do moich oczu łzy. Słowa Zayna zabolały mnie, ukłuły prosto w serce. Zwłaszcza, że nie miał racji; Wcale nie czerpałam radości z sytuacji, którą wywołałam. Wręcz odwrotnie, nienawidziłam siebie za to. Czy naprawdę sprawiałam wrażenie tak bezwzględnej i zimnej?
-Przepraszam. –wyszeptałam, wbijając wzrok w czerwień znajdującą się pode mną.
-Wiedziałem, że to powiesz. –odparł czarnowłosy po kilku dłużących się sekundach. –Problem w tym, że ja już ci nie wierzę.
Po tych słowach obrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając mnie w bezruchu i oszołomieniu.
            Miałam ochotę wrócić do domu, przebrać się w wygodny dres, zmyć tony makijażu z twarzy i pooglądać telewizję lub poczytać książkę; Porobić coś zwyczajnego, jak na zwyczajną dziewczynę przystało. Nie pasowałam tu. Tutaj trzeba było panować nad emocjami, niezależenie od tego co się działo.
Przywołałam na twarz uśmiech, po czym rozglądnęłam się w poszukiwaniu Harry’ego. Stał niedaleko i wręcz przewiercał mnie spojrzeniem. Był wściekły. Nie ulegało wątpliwości, że widział mnie, rozmawiającą z Zaynem. Najpewniej chciał wtedy podejść, ale nie mógł, bo udzielał wywiadu. Chłopak starał się zakończyć wywiad –widziałam to po jego gestach i postawie ciała. W końcu, dziennikarka odsunęła się i odeszła w drugim kierunku, poszukując kolejnej gwiazdy.
Harry pospiesznie ruszył w moim kierunku. Na ustach miał uśmiech, jednak jego oczy ciskały błyskawice.
-W porządku? –zapytał, gdy już się zbliżył, a ja zdałam sobie sprawę, że nie jest zły na mnie, tylko na Zayna. Teraz przede wszystkim martwił się o mnie.
-Tak. –odparłam, wtulając się w chłopaka. –Przeprosił mnie. –a potem dodał coś jeszcze, ale tego już Harry’emu nie powiedziałam.
-Mam wielką ochotę mu przywalić. –powiedział mój chłopak przez zęby. –Mocno.
-Nie, przestań. Nie myśl teraz o tym. Skup się przede wszystkim, by dobrze wypaść podczas występu.
Harry, wciąż nieco spięty, przyciągnął mnie do siebie i pocałował, na co rozległy się krzyki fanek i rozbłysły flesze.
-Może nie powinieneś tego robić. –powiedziałam, gdy odsunął się odrobinę. –Łamiesz im serca. –dyskretnie wskazałam głową dziewczyny za barierkami.
-Pewnie masz rację. –chłopak westchnął, po czym zrobił krok w tył. –Po prostu nie mogłem się powstrzymać. –uśmiechnął się szelmowsko, a ja poczułam ucisk w okolicach podbrzusza.
Spletliśmy dłonie i poszliśmy dalej, zbliżając się coraz bardziej ku ogromnej hali, w której miały być rozdane nagrody.
Przy końcu czerwonego dywanu spotkaliśmy się z resztą zespołu. Harry ostentacyjnie ignorował Zayna. Podobną taktykę przybrał zresztą również i czarnowłosy. Cieszyłam się, że próbowali zapanować nad sobą. Gdyby rozpętała się tu bójka, nie byłoby najlepiej.
Bez słowa poszliśmy dalej, aż w końcu weszliśmy do hali i zajęliśmy zarezerwowane dla nas miejsca. Usiadłam z jednej strony obok Harry’ego, z drugiej obok Jessici. Zanim cała hala się zapełniła, minęło trochę czasu. Widziałam Taylor Swift, Rihannę, Pink, Carly Rae Jepsen, Katy Perry. Czułam, że miałam oczy wielkie jak spodki. Wymieniałam ciche komentarze z Jess, która była tak samo podekscytowana jak ja.
-Czy to nie jest… Bieber? –wyszeptała w pewnym momencie, wskazując kogoś parę metrów od nas.
-O Mój Boże, masz rację! –zakryłam dłonią usta.
Nigdy nie byłam jego fanką, jednak zobaczyć go na żywo… to było coś. W rzeczywistości jednak był niższy, niż mogłoby się wydawać ze zdjęć.
-Jesteś sto razy gorętszy od niego. –zamruczałam do Harry’ego, na co spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
-Czyżby?
-Uhm. –pocałowałam go delikatnie, po czym odsunęłam się i uśmiechnęłam łobuzersko. –Po prostu nie mogłam się powstrzymać.
Chłopak roześmiał się, zaciskając uścisk na mojej dłoni.
            Nagle, nie wiadomo skąd, pojawiła się przede mną Perrie. Na jej widok wytrzeszczyłam oczy; Przefarbowała włosy na fioletowo!
-Cześć wam. –powiedziała, uśmiechając się szeroko. –Pozwolicie, że się przecisnę? Mam miejsce obok Zayna.
Spojrzała na mnie zimnym spojrzeniem, a ja nagle poczułam wstyd. Ona wiedziała. Wiedziała, że odbiłam jej chłopaka.
Zanim jednak coś powiedziałam, ona poszła dalej. Kątem oka widziałam jak siada obok Zayna, który na jej widok zdziwił się tak samo jak ja. Szybko jednak znaleźli wspólny temat i pogrążyli się w rozmowie.
Poczułam coś dziwnego w sercu. Czyżby… ukłucie zazdrości? Czy naprawdę byłam na tyle samolubna, bym nie chciała, by Zayn rozmawiał z innymi dziewczynami? A zwłaszcza z jego byłą? Jeśli tak, to byłam naprawdę popieprzona.
-Wszystko okej? –zapytał mnie Harry, na co natychmiast się uśmiechnęłam.
-Oczywiście. –odparłam. –Dlaczego miałoby nie być?
            Wkrótce wszystkie miejsca były zajęte i uroczystość się zaczęła. Różne gwiazdy wychodziły na scenę, prezentowały się, czytały nominacje i ogłaszały wygranych. Nie skupiałam się na tym, bo kątem oka co chwila zerkałam na Zayna i Perrie. Dlaczego ona siedziała obok niego? Nie powinna być z resztą swojego zespołu, Little Mix?
Dopiero, gdy wyczytano One Direction, skierowałam myśli na właściwy tor.
            To, że zostali nominowani, było wiadome. Zagadką było, czy wygrali.
Wygraną ogłaszała Demi Lovato. Wyczuwałam napięcie w całej hali. Czy One Direction zgarnie nagrodę?
-Czas na wyniki! –zaśpiewała Demi, wymachując kartką. –Grammy zdobywa… One Direction!
Wrzawa, krzyki i oklaski rozbrzmiały ze wszystkich stron. Chłopacy cieszyli się, przybijali sobie piątki. Harry objął mnie w tali, podniósł i okręcił. Roześmiałam się i pogratulowałam mu z całego serca.
-Powodzenia. –powiedziałam mu do ucha, gdy mnie odstawiał na ziemię.
Chłopacy wyszli na scenę, a ja z Elanor, Jessicą, Danielle i Perrie zostałyśmy na miejscach. Nawet z daleka było widać szczere uśmiechy na twarzach członków One Direction.
-Kurczę, nie bardzo wiem co powiedzieć! –stwierdził Liam, gdy dostał do ręki mikrofon. –Przede wszystkim należą się wam ogromne podziękowania. Gdyby nie wy, nie byłoby nas tutaj!
-Jesteście najlepszymi fanami na świecie! –krzyknął Louis do drugiego mikrofonu.
-Przygotowaliśmy dla was na dzisiaj piosenkę z naszego nowego albumu, którą po raz pierwszy zaśpiewamy na żywo. –powiedział Harry.
-Nosi nazwę „Kiss You”. –dopełnił Zayn.
-Mamy nadzieję, że się wam spodoba. –dodał Niall. –I jeszcze raz, gorące, gorące oklaski; Nie dla nas, ale dla was!
            Muzyka rozległa się, chłopacy rozbiegli się po scenie, światła zatańczyły. Zayn zaczął śpiewać, czując się tak swobodnie z mikrofonem i publicznością, że bardziej się nie da.
Oh I just wanna take you anywhere that you like
We can go out any day any night
Baby I’ll take you there, take you there
Baby I’ll take you there, yeah

Zaraz po nim był Harry. Gdy tylko otworzył usta, rozległy się wrzaski. On naprawdę działał na dziewczyny. A gdy zaczął śpiewać, miałam ochotę płakać. Kątem oka zobaczyłam, że kamera mnie pokazuje. Poczułam się nieswojo, ale nie dałam tego po sobie poznać.
            Ani się obejrzałam, a chłopacy skończyli występ. Wyszło im to naprawdę dobrze, och głosy zwalały z nóg. Śpiewali czysto, pomimo biegania i tańczenia na scenie. Demi Lovato podeszła do nich i pogratulowała. Potem postanowiła zadać kilka pytań chłopakom. Zapytała między innymi o trasę koncertową, o kraje, które zamierzają odwiedzić. Po kilku rutynowych, nieco nudnych odpowiedziach, padło moje imię. Wyostrzyłam uwagę.
-Mieliśmy swoje wzloty i upadki, jak każda inna para. –powiedział Harry do mikrofonu. –Teraz jest już dobrze, na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Widziałam z miejsca jak Zayn przewraca oczami.
-Kochasz ją? –zapytała Demi Harry’ego.
-Tak. –odparł chłopak, na co rozległy się brawa w całej hali.
Zostałam wyświetlona na wielkim ekranie. Zarumieniłam się, onieśmielona.
Demi już miała zadać kolejne pytanie Louisowi, kiedy nagle Zayn chwycił mikrofon i krzyknął:
-Megg to manipulantka i oszustka! Jak dla mnie, to zwykła szmata.
Jess wydała zduszony okrzyk, podobnie jak kilkaset pozostałych osób. Zamarłam, czując na sobie wzrok całej hali. Wiedziałam też, że jestem w telewizorach ludzi na całym świecie. Nie wierzyłam, że Zayn to zrobił.
            Jak przez mgłę widziałam jak Harry rzuca się na Zayna na scenie. Padły ostre słowa. Ich krzyki stały się niewyraźne, na hali zapanował chaos. Louis, Niall i Liam próbowali ich rozdzielić, do pomocy ruszyła też ochrona. Zdawało mi się, że usłyszałam śmiech Perrie i Danielle z mojej prawej strony. Jessica mocno ściskała mnie za rękę, ale ledwo to czułam. Musiałam stąd wyjść, natychmiast.
Wstałam i szybkim krokiem udałam się do wyjścia. Ledwo czułam własne nogi, nic nie widziałam. Z szoku wszystkie dźwięki zdawały się być stłumione.
Prawie w biegu dostałam się na korytarz, na którego końcu znajdowały się łazienki. Wpadłam do środka, a tam pozwoliłam, by kumulowane we mnie emocje, w końcu wydostały się na zewnątrz. Zsunęłam się bezsilnie na zimną podłogę.
            Łzy zaczęły lecieć mi ciurkiem po twarzy, ciałem wstrząsały dreszcze. Tak okropnego dnia chyba jeszcze nie przeżyłam. Nigdy nie pomyślałabym, że Zayn jest zdolny do czegoś takiego. Najgorsze było w tym wszystkim to, że jakaś część mnie przyznawała mu rację. „Manipulantka. Oszustka. Szmata.” Czy nie zasługiwałam na takie określenia po tym, co zrobiłam? Po tym, jak namieszałam między One Direction, po tym, jak skrzywdziłam Harry’ego i niedługo później Zayna?
-Hej, Megg? –usłyszałam łagodny głos Jessici. Nawet nie zauważyłam kiedy weszła do łazienki. –Jak się trzymasz?
Wzruszyłam ramionami.
-Samochód czeka na ciebie przy tylnym wyjściu. –powiedziała rudowłosa. –Chodź, wymkniemy się stąd i nikt nawet nie zauważy.
Pomogła mi wstać, po czym otarła moje policzki.
-Nie jest tak źle. –oceniła, uśmiechając się do mnie pocieszająco. –Dobrze, że użyłaś wodoodpornej maskary.
Parsknęłam śmiechem. Chociaż jedna pozytywna rzecz.
            Wyszłyśmy z łazienki i udałyśmy się na tyły, gdzie praktycznie znajdowała się sama obsługa uroczystości. Samochód faktycznie stał i czekał na nas na zewnątrz.
-A reszta? –zapytałam, gdy już siedziałyśmy w ciepłym, przyciemnionym, wolnym od spojrzeń aucie.
-Muszą zostać. –odparła Jess. –Ale wrócą najszybciej jak się da. Sądzę jednak, że paparazzi i dziennikarze nie puszczą ich tak szybko.
-Niezła afera, co? –mruknęłam.
-Oj tak… Ale nie martw się. Na pewno wszystko się wyjaśni.
-A co tu wyjaśniać? Zayn po prostu był szczery.
-Przestań, Megg. Wszyscy dobrze wiemy, że nie jesteś taka.
            Samochód ruszył, a ja westchnęłam i oparłam głowę o ramię Jessici. Dobrze było mieć kogoś takiego jak ona. Pojechała ze mną do domu One Direction, cały czas ze mną rozmawiała i dotrzymywała towarzystwa. Przebrałyśmy się, zjadłyśmy coś, po czym zwyczajnie oglądałyśmy telewizję.
Cieszyłam się z tych kilku godzin normalności i spokoju, bo wiedziałam, że jak tylko wrócą chłopacy, będą krzyki i wyjaśnianie całej tej sprawy. Teraz chciałam się po prostu przytulić do Harry’ego i zapomnieć o całym świecie, ale wiedziałam, że nie będzie to możliwe. Czemu wszystko musiało być tak skomplikowane?
***
 Hej ;)
Na ten rozdział miałam natchnienie i czas, więc proszę bardzo!
Jest dłuższy niż poprzednie, no i dodany wcześniej.
Mam nadzieję, że się wam podoba.
xoxo

http://ask.fm/AntMegg