niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 46 "W zamknięciu"



            Patrzyłam przez okno w dół, jak z wielkiego, czarnego samochodu, wysiada mężczyzna z kamerą i kobieta. To właśnie oni mieli być z nami przez calutki tydzień. Mężczyzna był wysoki i potężnie zbudowany. Bez problemu niósł ogromną kamerę, spoczywającą na jego barku. Był łysy, więc sprawiał wrażenie mało przyjemnego. Przypominał mi jednego z „dresów z osiedla”, których ja i Julia omijałyśmy szerokim łukiem.
Kobieta z kolei była niską i drobną blondynką. Włosy związała w kucyk, który podskakiwał, gdy biegła przy boku kamerzysty, by dotrzymać mu kroku.
Harry, Zayn, Louis, Liam i Niall byli już w salonie, by powitać gości. Ja z kolei zostałam u góry, ponieważ moja obecność nie była pożądana na materiale promocyjnym. Louis stwierdził, że gdyby pokazano mnie i Harry’ego aż tak zaangażowanych, złamałoby to serca wielu fankom. Liam i Zayn zgadzali się z nim, z kolei Niall nie widział problemu; Być może sam miał nadzieję, by pokazać Jessicę. W końcu jednak on i Harry przyznali Louisowi rację.
Chciałam się przeprowadzić na czas filmowania do mojego starego mieszkania, ale Harry kategorycznie mi zabronił. „Nigdzie się stąd nie ruszasz”. –powiedział to tak zdecydowanym tonem, że nie śmiałam protestować.
            Usłyszałam z dołu odgłosy rozmowy, śmiechy. Dudniące kroki olbrzymiego kamerzysty rozchodziły się po całym domu. Wiedziałam, że będą teraz dokładnie omawiać warunki i zasady filmowania. Jedną z nich było to, że chłopacy nie mogli ingerować w materiał. One Direction nie miało prawa do edycji. To oznaczało, że musiałam naprawdę się pilnować; Gdybym pojawiła się niechcący w kadrze, mężczyzna i kobieta za nic w świecie by tego nie usunęli. „Ukrywana dziewczyna” byłaby niesamowitym materiałem. Jedynym plusem było to, że filmująca para nie mogła wchodzić do góry bez pytania. Oznaczało to pewien luz dla mnie i Harry’ego, z czego się ogromnie cieszyłam.
            Odeszłam od okna i wróciłam do swojego pokoju. Z uśmiechem pościeliłam łóżko, które tego ranka razem z Harrym rozkopaliśmy. Potem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania przyszykowane na dzisiaj.
-Zamierzasz się przebierać przy mnie? –zapytał mnie stojący tuż za mną Louis.
Zamarłam tylko na sekundę. Potem bez oporów ściągnęłam piżamę. Wiedziałam, że ten Louis nie jest prawdziwy; Prawdziwy Louis był na dole i witał gości.
-Czego chcesz, Louis? –zapytałam, zakładając spodenki i koszulkę. Przeczesałam włosy i odwróciłam się do niego.
Chłopak miał na ustach szeroki uśmiech. Byłby to wykapany Tomlinson, gdyby nie to, że oczy miał brązowe. Były to oczy Zayna.
            Zauważyłam bowiem pewien wzór, jeśli chodzi o moje halucynacje. Po pierwsze, pojawiające się osoby zawsze czegoś chciały. Dopiero kiedy spełniłam ich żądanie, znikały. Po drugie, w każdej z halucynacji było coś z Zayna; Czasami nawet pojawiał się on we własnej osobie i prosił mnie o… nietypowe rzeczy. Wczoraj chciał, bym się przed nim rozebrała. Z pewnym zażenowaniem zrzuciłam z siebie ubrania, a wtedy on uśmiechnął się i rozpłynął w powietrzu.
            Patrzyłam więc teraz na Louisa i czekałam, aż coś powie.
-Chciałbym, żebyś mi coś obiecała. –powiedział chłopak, robiąc się poważny.
Zdziwiłam się, ale kiwnęłam głową.
-Obiecaj, że zgłosisz się do lekarza. –na jego słowa wysoko uniosłam brwi. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale nie tej.
-Co takiego? –zapytałam, chociaż usłyszałam go doskonale.
-Twoje zwidy robią się coraz poważniejsze i rzeczywiste. Musisz coś z tym zrobić, Megg. Mówię to też ze względu na dobro Harry’ego. Powinnaś powiedzieć mu o tym i iść z nim do lekarza.
            To nie były tak naprawdę słowa Louisa, tylko moje. W końcu on był wytworem mojej wyobraźni. Ja sama już wiedziałam, że pora zakończyć tę zabawę. Tylko, że był jeden mały problem…
-Przecież nie powiem Harry’emu, że mam fantazje o Zaynie! –zaprotestowałam.
-To przecież nie twoja wina, że on się ciągle pojawia. –odparł spokojnie Louis, ale ja wiedziałam, że nie ma racji. Mój mózg chciał, by Zayn się pojawiał. To świadczyło o mnie i tylko o mnie. Czarnowłosy wciąż był dla mnie ważny. I może… skoro nie mogłam już być z nim w realnym życiu, może mogłam w moim wyimaginowanym świecie? Wiem, że to było złe, ale…
-Zrób to, Megg. Zanim będzie za późno. –powiedział Louis i rozpłynął się w powietrzu.
Najwyraźniej nie chciał mnie męczyć dopóki nie spełnię jego życzenia.
            Poszłam do łazienki i z nudów, zaczęłam przeglądać wszystkie moje kosmetyki. Zazwyczaj się nie malowałam, stawiając na naturalność. Jedyną, podstawową rzeczą był tusz do rzęs i czasami podkład mineralny. Jednak, gdy byłam trochę młodsza, przeżywałam ogromną fascynację makijażem; Zostało mi z tamtego czasu sporo cieni, kredek i szminek, wiele z nich nieotwartych, wciąż zdatnych do użycia.
Wybrałam więc czarny eyeliner i z wielką starannością namalowałam sobie górną kreskę w stylu lat sześćdziesiątych; Zawsze podobało mi się coś takiego u moich przyjaciółek. Po kilku męczących próbach, wreszcie udało mi się zrobić idealne kreski z wychodzącymi z boku „jaskółkami”. Następnie wyszukałam czerwonej, klasycznej szminki Chanel i przejechałam nią usta.
Przez chwilę wpatrywałam się w lustro oniemiała. Dziewczyna w odbiciu nie była już dziewczyną; Była przepiękną i dojrzałą kobietą. Oczarowana dotknęłam swojej twarzy i zobaczyłam, że odbicie robi to samo. Zdążyłam już zapomnieć, co makijaż potrafi zrobić z człowiekiem.
Usłyszałam ciche pukanie do pokoju, więc wyszłam z łazienki i skierowałam się do drzwi. Ostrożnie je otworzyłam i moim oczom ukazał się Harry, który na mój widok zrobił zabawną minę.
-Hej. –powiedział z osłupieniem. –Jest Megg?
Roześmiałam się i wciągnęłam go do środka. Gdy drzwi się zamknęły, objął mnie w tali jedną ręką, a drugą czule dotknął mojej twarzy.
-Nudziłam się. –wyjaśniłam w odpowiedzi na niezadane pytanie i wzruszyłam ramionami. –Jak się podoba?
Zagryzłam wargę, w czasie gdy oniemiały Harry patrzył to na moje oczy to na usta.
-Hm… -wymruczał w końcu i założył mój zbłąkany kosmyk włosów za ucho. –Myślę, że powinniśmy się stąd zwinąć, zanim moja dziewczyna wróci.
Uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana, a on pocałował mnie ostrożnie, najpewniej nie chcąc rozmazać mi szminki. Położyłam dłoń na jego policzku, po czym zjechałam nią na ramię chłopaka i później tors. Rozchylił usta i obserwował mnie bez słowa.
-Harry? –zapytałam cicho, spoglądając na niego spod rzęs. –Możesz tu zostać na kilka minut?
-Oczywiście. –wyszeptał, a ja zbliżyłam się do niego i musnęłam ustami jego policzek.
Czułam w sobie kocicę, czułam odwagę i energię. Wiedziałam też, że ten Harry był prawdziwy; Nie było w nim nic, co by świadczyło o tym, że to halucynacja. To był mój Harry i chciałam spędzić z nim chwilę bardzo… intensywną.
            Harry’emu najwyraźniej się to podobało; Zdradzał go przyspieszony oddech. Zauważyłam też, że mój chłopak był zwyczajnie… onieśmielony. Chyba jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Powoli rozpięłam mu koszulę, w tym samym czasie całując nagie skrawki jego ciała. Moje palce dotknęły guzika jego spodni; Poczułam spore wybrzuszenie w tamtym miejscu. Sprawnie zsunęłam dolną część garderoby chłopaka, razem z bokserkami. Wyglądał niesamowicie seksownie, gdy stał tak oparty o ścianę z rozpiętą koszulą i opuszczonymi spodniami. Patrzył na mnie jak oczarowany, gdy uklękłam i wzięłam w ręce jego naprężoną męskość. Westchnął z przyjemnością i pozwolił mi na to, co robiłam. Przesunęłam dłonią po całej długości przyrodzenia Harry’ego, zachwycając się tym widokiem. Potem delikatnie wsunęłam go do ust. Językiem podrażniłam sam czubek, na co Harry warknął i mimowolnie wsunął się głębiej do moich ust. Precyzyjnie pieściłam jego członka, językiem wodziłam w tę i z powrotem. Uniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy, potęgując doznania jego, jak i moje. Harry dotknął moich włosów, delikatnie je szarpnął. Zbliżał się do szczytu, wyczuwałam to. Wsadziłam więc jego męskość jeszcze głębiej do ust i jęknęłam, a Harry jak echo powtórzył ten odgłos.
-Megg. –wykrztusił i chwilę później doszedł wprost do moich ust.
Połknęłam całość i westchnęłam. To było coś.
            Z wolna się podniosłam, dłonią przesunęłam po jego torsie. Spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam w nich szczere zaskoczenie i zadowolenie. Czy aż tak bardzo zdziwiłam go swoim zachowaniem? A może znacząco poprawiłam się od poprzedniego razu?
Harry’emu chyba zabrakło słów, bo postanowił podziękować mi pocałunkiem. Gorącym pocałunkiem. Nie przejmował się już szminką ani niczym innym. Całował mnie zapamiętale, kolana się pode mną uginały. Nie przestawał mnie napastować, a ja nie miałam nic przeciwko. Nie przestawał nawet wtedy, gdy do drzwi rozległo się pukanie.
-Harry, wyjdź już z tej łazienki! –krzyknął Louis na tyle głośno, by ekipa filmowa go usłyszała.
Ale mój chłopak nie miał zamiaru „wychodzić z łazienki”. Jego ręce błądziły po moim ciele, usta atakowały moje. Westchnęłam i w końcu sama go odepchnęłam, gdy pukanie do drzwi Louisa stało się nie do zniesienia.
-Musisz już iść. –wymruczałam, ścierając z twarzy Harry’ego ślady mojej szminki. –Nie chcemy w końcu wzbudzać podejrzeń, prawda?
-Nie, nie chcemy. –zgodził się, aczkolwiek niechętnie.
Harry zapiął spodnie i koszulę, po czym obdarzył mnie ostatnim, seksownym spojrzeniem.
            Gdy wyszedł, głośno wypuściłam powietrze. Uwielbiałam takie spontaniczne, namiętne chwile. Rzuciłam się na łóżko i chwyciłam swoją komórkę. Miałam nieodczytanego smsa od Jessici. Otworzyłam wiadomość i roześmiałam się cicho, czytając narzekania rudowłosej na temat Travisa i treningów. Wiedziałam, że chciała mnie w ten sposób pocieszyć i doceniałam to. Prawda jednak była taka, że nie było osoby w grupie, której faktycznie nie podobałyby się zajęcia i cały ten wysiłek.
Szybko odpisałam, po czym przeciągnęłam się na aksamitnej pościeli. Przez głowę przemknęła mi myśl, że gdybym wróciła do domu do Polski, z pewnością odczułabym pewien dyskomfort jeśli chodzi o poziom życia. Tutaj wszystko było wykonane z materiałów najwyższej jakości, wszystko pasowało do siebie. Sprzęty były nowoczesne, nic nigdy się tu nie psuło.
            Nagle moje rozmyślania coś przerwało. To był zapach dymu od papierosów. Rozglądnęłam się, ale nikogo nie zobaczyłam. Weszłam więc do łazienki i dopiero tam ujrzałam Zayna, stojącego na pralce, wydmuchującego dym do szybu wentylacyjnego. Roześmiałam się. Z moją głową naprawdę nie było dobrze, skoro wymyśliła coś takiego.
-Cześć. –powitałam go, po czym zamknęłam drzwi od łazienki. W razie gdyby ktoś miałby nakryć mnie, jak rozmawiam z… powietrzem, zawsze mogłam skłamać, że rozmawiam przez telefon.
-No hej. –czarnowłosy mrugnął do mnie, po czym mocno zaciągnął się swoim papierosem. Dziwne, bo autentycznie czułam zapach dymu. –Nudzisz się, co?
-Bardzo. –potaknęłam i usiadłam na brzegu wanny. –Świetny pomysł z szybem wentylacyjnym, tak swoją drogą. Dlaczego wcześniej na to nie wpadliśmy?
-Masz na myśli siebie. To ty przecież na to wpadłaś. –poprawił mnie, a ja poczułam się dziwnie. Rozmawiałam sama ze sobą.
-Zayn, posłuchaj… -spuściłam wzrok na białe kafelki. –Postanowiłam, że pójdę do lekarza.
-Do lekarza? –chłopak spojrzał na mnie zrezygnowany. –Nie potrzebujesz go.
-Moje halucynacje są coraz bardziej rzeczywiste i częstsze. –odparłam. –Nie mogę tego zignorować. Boję się, że źle się to skończy.
-No a my? –zapytał. –Co z nami?
-Nic. –wzruszyłam ramionami. –Zostaniemy przyjaciółmi, ale w realnym świecie.
-Po co nam przyjaźń w realnym świecie, skoro możemy być kimś więcej tutaj?
Zayn zeskoczył z pralki. Niedopałek papierosa magicznie zniknął z jego ręki.
-Pomyśl. –powiedział, zbliżając się do mnie. –Nic nas tu nie ogranicza. Możemy robić wszystko na co mamy ochotę.
Podał mi ręce i pomógł wstać. Stał naprzeciwko mnie i podsuwał mi tę strasznie kuszącą myśl.
-No nie wiem, Zayn… -zagryzłam wargę i spojrzałam gdzieś w bok.
Czarnowłosy podniósł delikatnie mój podbródek i spojrzał mi w oczy.
-Wiesz, że tego chcesz. –powiedział zdecydowanym tonem.
Miał rację. Chciałam tego i mogłam to zrobić. Nic mnie nie powstrzymywało. Nie pojawią się później żadne konsekwencje.
            Położyłam dłoń na policzku Zayna; Zarost podrapał moją skórę. Wydawał się taki realny…
-Nie jesteś prawdziwy, prawda? –upewniłam się ostatni raz.
-Nie, nie jestem. –odparł. –Ale mogę być. Jestem teraz na dole. Wystarczy, że zawołasz mnie do siebie i…
-Nie. –przerwałam mu. –Ten rozdział życia jest już skończony. Jutro z samego rana idę do lekarza i raz na zawsze pozbędę się tych halucynacji.
Zayn skinął głową, pogodziwszy się z tą decyzją. To pewnie dlatego, że ja sama się z nią pogodziłam.
            Przesunęłam dłoń z policzka chłopaka wyżej i wplotłam ją w jego czarne włosy. Westchnęłam, przypomniawszy sobie to niesamowite uczucie. Już nigdy nie wplotę ręki w jego włosy. To było moje pożegnanie z tym uczuciem. To było moje pożegnanie z Zaynem.
-Kocham cię, Zayn. –powiedziałam, bo mogłam.
-Ja ciebie też, Megg. –odpowiedział.
I wtedy się pocałowaliśmy. Nasze usta się spotkały, rozpalając ogień namiętności między nami. Uczepiłam się jego ramion, odpowiadając na coraz to śmielsze pocałunki. Przypomniałam sobie dokładnie, jak to było całować się z Zaynem.
Było cudownie. Było wspaniale.
Ręka chłopaka błądziła po moim ciele, zostawiając za sobą mrowiące uczucie.
            Przerwałam pocałunek, bo wiedziałam, że niedługo przestanę nad sobą panować. Nie chciałam uprawiać z nim seksu, bo… no cóż, bądź co bądź, był halucynacją. Aż tak źle ze mną nie było, na całe szczęście.
-Musisz już iść. –wyszeptałam, opierając czoło o jego czoło. –Jeśli chcesz, możesz odprowadzić mnie jutro do lekarza.
-Dobrze, tak zrobię. –zgodził się, a ja zamknęłam oczy.
Gdy je otworzyłam, po Zaynie nie było ani śladu.
            Wiedziałam, że robię dobrze. Nadszedł najwyższy czas, by położyć temu kres. Musiałam skupić się na całkowitym wyzdrowieniu, jeśli kiedykolwiek miałam tańczyć.
Sięgnęłam do stolika nocnego i przyszykowałam sobie zestaw leków, które codziennie powinnam zażywać. Nienawidziłam połykać tabletek, ale zmusiłam się do tego przykrego obowiązku.
Wstałam i zaczęłam kręcić się po pokoju, nie mając co ze sobą zrobić. Moje nogi same zaczęły wykonywać układ na mistrzostwa. Krok po przodu, krok do tyłu. Wymach biodrami, gest ręką. Pamiętałam wszystko idealnie. Podskok, obrót, skłon. Och, jak dobrze. Czułam, że znowu żyję. Taniec był częścią mnie i bez niego było tak, jakbym nie miała istotnego kawałka ciała lub duszy.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam mojej pamięci i ciału wykonać krótki układ taneczny. I tak nie byłam w stanie zatańczyć tej trudniejszej części, ponieważ wymagała partnera. Nagle zapragnęłam zawołać Nialla i poprosić go, by ze mną zatańczył. I normalnie pewnie bym to zrobiła, jednak musiałam się liczyć z pewną dwójką osób na dole, która tylko czekała, by sfilmować jakiś ciekawy, szokujący lub kompromitujący materiał.
Stanęłam na środku pokoju i smutno zwiesiłam głowę. Życie nie było sprawiedliwe. Powinnam teraz wylewać litry potu na treningu z Muddem i stresować się zbliżającymi się na dniach mistrzostwami. Zamiast tego siedziałam zamknięta w pokoju, nie mogąc wydać z siebie żadnego odgłosu. Zacisnęłam zęby, czując nadchodzące łzy. Bądź silna! –powtarzałam sobie.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Julii. Wiedziałam, że tylko w ten sposób uda mi się zapomnieć o tym wszystkim. Potrzebowałam zająć myśli czymś innym. Ciekawa byłam, co się u niej pozmieniało. Po za tym, musiałam jej opowiedzieć o wszystkim, co się zdarzyło od czasu, gdy ostatni raz się widziałyśmy. Strasznie za nią tęskniłam. Gdy tylko usłyszałam jej głos, natychmiast poczułam się dobrze. Przez te kilkadziesiąt minut jak rozmawiałyśmy, wszystko było dobrze.

***
 Wróciłam! :)
W Hiszpanii nie dałam rady napisać całego rozdziału, więc musiałam go jeszcze dokończyć po powrocie.
To był naprawdę intensywny wyjazd. Mnóstwo zwiedzania, chodzenia po mieście, na plażę, lub zwyczajnego byczenia się nad basenem.
Wypoczęłam i opaliłam się, a to najważniejsze!
Jeśli kiedyś pojedziecie do Hiszpanii, polecam wybrać się do Andaluzji, zwłaszcza do Kadyksu i Tarify :)

Mam nadzieję, że wciąż ze mną jesteście. Cieszę się też z coraz to nowych czytelników.
Kurczę, nigdy nie spodziewałam się, że będzie was aż tak dużo!
 Piszcie jak podobał wam się rozdział.

I DLACZEGO, DO CHOLERY, ZAYN JEST ZARĘCZONY Z PERRIE?!
xoxo