niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 36 "Nadzieja na lepsze jutro"



            Raz, dwa, wyskok! Raz, obrót, skłon. Dwa kroki w lewo, jeden w prawo. Wymach nogą w powietrzu, obrót. Rozpęd i skok w ręce Nialla, krótki lot w powietrzu, znalezienie się w ramionach Scotta, aż w końcu na ziemi. Raz, dwa, trzy. Głowa  w prawo, w lewo. Biodro w przód, wyskok! Szpagat na ziemi, wymach włosami.
-Dobrze! –zadyszany Travis sapnął ciężko, wstając. Podszedł do głośników i wyłączył muzykę. -Myślę, że możemy iść dalej z układem. Została nam ostatnia część!
Rozległy się zbiorowe jęki protestu. Nikt nie miał już siły, by tańczyć cokolwiek nowego.
-Wrócimy do tego jutro. –zgodził się trener, unosząc kąciki ust w wyraźnym rozbawieniu.
Przymknęłam oczy z ulgą. Marzyłam o prysznicu, a potem długim leżeniu w łóżku. Jako, że mistrzostwa zbliżały się wielkimi krokami, treningi odbywały się teraz codziennie. Potrzebowałam odpoczynku, ciągłej regeneracji sił. Cieszyłam się z takiego stanu rzeczy, bo nie musiałam myśleć o sprawach związanych z Harrym i Zaynem. Zwyczajnie nie było na to czasu.
Podniosłam się z podłogi i ruszyłam ku szatniom, czując jakby moje nogi były z ołowiu. Towarzystwa dotrzymywała mi Missy, bowiem od czasu sylwestra Jessica odnosiła się do mnie inaczej. Nie ulegało wątpliwości, że dowiedziała się o tym, co zrobiłam. Nie dziwiłam się, że nie chciała się ze mną przyjaźnić. Ja sama nie chciałabym.
Niall lepiej chował swoje uczucia. Wprawdzie uśmiechał się do mnie i uprzejmie odpowiadał na pytania, nie żartował już ze mną jak zawsze. Stało się to, czego najbardziej się obawiałam. Rozdzieliłam zespół.
Jak bardzo namieszałam postanowił uświadomić mnie Louis, który czekał na mnie po treningu. Było już ciemno, ale od razu go zauważyłam.
-Louis! –uśmiechnęłam się do niego, poprawiając torbę na ramieniu. Chłopak stał przy swoim aucie w kolorze wiśni. Ręce wsadził w kieszenie płaszcza i patrzył w moim kierunku nieodgadnionym wzrokiem.
-Przejdziemy się? –zapytał, bez powitania.
Mina mi zrzedła, ale zgodziłam się.
-Daj, poniosę ci torbę. –zaoferował się, gdy ruszyliśmy. Wziął ją ode mnie, nie chcąc słyszeć sprzeciwu.
-Zaraz mnie opieprzysz, prawda? –zgadłam, spuszczając wzrok.
-A nie sądzisz, że ci się należy? –spojrzał na mnie z ukosa, a ja oblałam się rumieńcem.
-Masz rację. –powiedziałam. –Zasługuję na wszystkie wyzwiska jakie istnieją. Droga wolna.
Louis parsknął śmiechem i pokręcił głową.
-Podarujmy sobie tą część. Ważne, że w porę przerwałaś tą pokręconą sytuację.
-Czy aby na pewno w porę? –zmarszczyłam brwi. –Co z One Direction? Myślałam, że się rozpadliście.
-Nie możemy się rozstać, nawet gdybyśmy chcieli. –wyjaśnił chłopak. –Obowiązuje nas kontrakt, trasy koncertowe. Jeszcze przez rok musimy ze sobą wytrzymać.
-Nie mów tak. Wciąż jest szansa. –w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei. –Jestem pewna, że przez te dwanaście miesięcy zdążycie się pogodzić.
Louis wzruszył obojętnie ramionami. Według niego sprawa była przegrana.
-Harry non stop o ciebie pyta. –powiedział, zmieniając temat. Na dźwięk imienia mojego byłego chłopaka poczułam ból tak dotkliwy, że aż zamknęłam oczy.
-Dlaczego mi o tym mówisz? –zapytałam cicho, zagniewana.
-Bo to już nie ten sam Harry co kiedyś. –odparł brunet. –Zmienił się. Potrzebuje cię.
Stanęłam i wbiłam wzrok w Louisa.
-No i co? –warknęłam. –Jak ty to sobie wyobrażasz? Myślisz, że tak po prostu do niego wrócę i wszystko wróci do normy?
-Nie dowiesz się, jak nie spróbujesz.
-Ale Zayn…
-Wszyscy dobrze wiemy, że Zayn był tylko twoją odskocznią. –przerwał mi, machając ręką. –Nie kochasz go.
-Mylisz się.
-Wydaje ci się, że go kochasz, ale tak nie jest. –Louis spojrzał na mnie z góry. –Kiedyś… miałem podobną sytuację.
-Co takiego? –uniosłam brwi, zdziwiona.
-Dwa lata temu. –wzrok chłopaka stał się nieobecny. –Zdradziłem Eleanor z jej koleżanką z modelingu. Miała na imię Ariana. Świetnie się dogadywaliśmy, nic jej we mnie nie przeszkadzało. Uwielbiała mnie, a ja ją. Zapomniałem o Eleanor. –Louis westchnął ciężko. – Kierowała nami namiętność, dreszcz emocji, zakazany owoc.
Dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że Ariana nie jest taka wyjątkowa jak mi się wydawało na początku. Zaczynało brakować mi Eleanor. Bogu dzięki, że mi wybaczyła. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej jej nie zdradzę.
-Och, Louis. –dotknęłam delikatnie jego ramienia, nie bardzo wiedząc co innego zrobić.
Chłopak przeniósł wzrok z powrotem na mnie.
-Chcę przez to powiedzieć, że z tobą będzie tak samo. –wyjaśnił. –Nawet jeśli teraz nie tęsknisz za Harrym, to nadejdzie czas…
-Ja już za nim tęsknię! –przerwałam mu, próbując uspokoić rozszalałe serce. –Nawet nie wiesz jak bardzo. To nie zmienia jednak faktu, że jest jeszcze Zayn. Nie potrafiłabym go olać i wrócić do Harry’ego.
-Oczywiście, że potrafiłabyś. I dokładnie tak zrobisz. To tylko kwestia czasu.
-Nie, Louis. Wiem, że to twój przyjaciel i trzymasz jego stronę, ale sprawy mają się nieco inaczej.
-Doskonale wiem, jak sprawy się mają.
Sapnęłam, zirytowana. Nie było mi dane wygrać tej kłótni. Obróciłam się na pięcie i zaczęłam iść z powrotem. Kątem oka zobaczyłam, że Louis idzie za mną.
            Gdy jednak doszliśmy do auta, najstarszy członek One Direction postanowił zrobić coś bardzo niedojrzałego, nawet jak na niego. Wsadził moją torbę z rzeczami na tańce, komórką i pieniędzmi to bagażnika swojego auta, po czym odjechał. Na odchodne krzyknął, że jeśli chcę ją z powrotem, muszę przyjechać i ją sobie odebrać. To oczywiste, że chciał doprowadzić do spotkania między mną a Harrym.
            Wkurzona do granic możliwości, zaczęłam iść przed siebie, pozbawiona praktycznie wszystkiego. Biletu na autobus nie miałam, pieniędzy by takowy kupić też nie, więc zapowiadał się długi marsz. W dodatku był już późny wieczór, a ja nie znałam okolicy aż tak dobrze.
-Megg! –usłyszałam za sobą głos, na co westchnęłam z irytacją. Oczywiście, jakże mogłam liczyć na chociaż chwilę samotności?
Odwróciłam się i ujrzałam czarnowłosego, biegnącego w moim kierunku. Ubrany był w podarte, jasne dżinsy i czarną, skórzaną kurtkę. Włosy miał zmierzwione, wzrok skupiony.
Co on tu robił? Nie widziałam się z nim… od czasu sylwestra. Od czasu, gdy napisałam do niego list.
-Przestaniesz wreszcie ignorować moje telefony? –warknął, podchodząc do mnie w  paru krokach. Był zły, a nawet wściekły.
-Nie chcę z tobą rozmawiać. –powiedziałam, odsuwając się w tył. –Proszę, nie utrudniaj tego.
-Żartujesz, prawda? –Zayn zastąpił mi drogę, gdy próbowałam go wyminąć. –To jest jakaś kpina! Po tym wszystkim… ty nie chcesz ze mną rozmawiać?
-Napisałam ci w liście…
-Wiem. Przeczytałem go, wyobraź sobie.
-W takim razie powinieneś zrozumieć, że...
-A ja myślę, że zasługuję na szczerą rozmowę. Co ty na to, Megg? Zobaczymy, czy będziesz taka odważna patrząc mi w oczy.
Chwycił mnie za przedramię i pociągnął w boczną uliczkę. Tam puścił mnie i stanął naprzeciwko. Z rozdrażnieniem rozmasowałam rękę. Czy on zawsze był taki brutalny?
-Nie wiem co mogę ci więcej powiedzieć. –powiedziałam, unikając jego wzroku.
-Masz zamiar wrócić do Harry’ego? –chciał wiedzieć Zayn. Ton jego głosu mnie przerażał.
-Nie. –odparłam drżącym głosem. –Nie wrócę ani do niego, ani do ciebie.
-Czyżby? A gdzie się teraz wybierałaś? –zaszydził. –Bo dałbym głowę, że twoje mieszkanie jest w drugą stronę.
Cholera. I co ja niby miałam powiedzieć? Nie uwierzyłby, gdybym powiedziała, że Louis ukradł mi torbę.
-Zayn, możemy załatwić to kiedy indziej? –zrobiłam krok do przodu i w tym samym momencie czarnowłosy przycisnął mnie do metalowej bramy.
Syknęłam z bólu i oburzenia. Nie byłam przecież jego zabawką! Nie miałam pojęcia jak kiedykolwiek mogło mi się podobać coś takiego.
-Puść mnie. –warknęłam, szarpiąc się.
-Najpierw powiesz mi…
-Wszystko ci powiedziałam! –krzyknęłam. –Nic więcej się za tym nie kryje, Zayn!
-Byłem dla ciebie nikim. Bawiłaś się mną tylko.
-Zayn, to boli. –nie było nic przyjemnego w tym jak mnie trzymał i dociskał do zimnej, twardej bramy. –I nie masz racji.
Bałam się go. Brązowe oczy chłopaka przewiercały mnie na wylot w sposób, który wywoływał nieprzyjemne dreszcze.
-Jesteś dla mnie ważny. –powiedziałam łagodniej. –I zawsze tak będzie. Sytuacja jest jednak trochę bardziej skomplikowana i myślę, że najlepiej będzie, jak zostaniemy przyjaciółmi.
To był błąd. Nie powinnam była tego mówić. Zayn chwycił mnie za ramiona i popchnął mocno na bramę. Ból odbił się w całych moich plecach. Kiedy on stał się taki agresywny? Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, zapowiadając cały ich potok.
-Przyjaciółmi?! –krzyknął, a ja skuliłam się w sobie.
Czułam siniaki, które tworzyły mi się na skórze. W tej chwili zapragnęłam być wszędzie, byle nie tutaj.
-Co tu się dzieje?! –usłyszałam głos i gdy obróciłam głowę zobaczyłam mężczyznę, który z niepokojem patrzył na naszą dwójkę.
Fala ulgi zalała całe moje ciało i serce. Zayn puścił mnie, a ja skorzystałam z okazji i zaczęłam biec –jak najdalej od niego. Mijałam domy, lampy, samochody. Nawet jeśli Zayn chciał mnie gonić, mężczyzna-wybawiciel nie pozwolił mu na to. Nie obracałam się, po prostu gnałam przed siebie. Gdy ujrzałam dobrze znany mi dom One Direction, zaczęłam biec jeszcze szybciej. Światła się w nim paliły, za oknem przesuwały cienie. Chciałam znaleźć się już w środku, bezpieczna. Zasapana stanęłam przed drzwiami i zaczęłam pukać; raz za razem.
Drzwi się otworzyły, a ja wpadłam do środka. Wesoły głos Louisa, dochodzący nie wiadomo skąd, prawie natychmiast się urwał, na korytarzu zapadła cisza. Słyszałam tylko swój urywany oddech. Zdałam sobie sprawę, że jestem nieco oszołomiona. Obraz był zamazany, dźwięk telewizora stłumiony. Po paru sekundach dopiero zaczęłam rozpoznawać ludzi wokół siebie. Każdy bez wyjątku miał przerażenie i szok wymalowane na twarzy. Wyczytałam z ruchu ust Louisa, że woła Harry’ego, który najpewniej był na górze. Wszyscy czekali, aż się pojawi.
Gdy był już na dole, w oczach miał strach i napięcie. Zobaczył mnie i bez zastanowienia podbiegł i wziął w ramiona. Wreszcie poczułam się bezpiecznie. To właśnie jego zapach, jego dotyk, jego obecność sprawiła, że nie obawiałam się niczego. Wszystko było teraz na swoim miejscu. Niesamowite, co musiało się wydarzyć, bym zdała sobie sprawę z tak oczywistej rzeczy.
-Co się stało?–jego głos dobiegał jakby z oddali. -Ktoś się skrzywdził?
Mruknęłam coś niewyraźnie, nie będąc w stanie się odezwać.
-Kto? –chciał wiedzieć Harry, a ja westchnęłam.
-Zayn. –wyszeptałam, a potem napięcie i zmęczenie, po przebiegnięciu tych wszystkich kilometrów, dało o sobie znać. Kolana się pode mną ugięły, ciemność spowiła oczy. Straciłam przytomność.
Wiedziałam jednak, że jestem w bezpiecznych rękach. Teraz już wszystko będzie dobrze.

Obudziłam się leżąc w łóżku, pod ciepłym kocem. Byłam w swoim dawnym pokoju; swoim i Harry’ego. Zerknęłam na podświetlany zegarek i zobaczyłam, że jest środek nocy. Mimo to, na dole miała miejsce głośna kłótnia.
-Jak mogłeś zostawić ją samą, bez niczego, tak daleko od domu?! –rozpoznałam krzyk Harry’ego.
-Nie miałem pojęcia, że w torbie miała wszystkie pieniądze, bilety i komórkę! –bronił się Louis. –Myślisz, że specjalnie zrobiłbym jej coś takiego?
-A skąd ja mam wiedzieć?! Do różnych rzeczy jesteś zdolny!
-Zamknijcie się obydwaj! –do kłótni włączył się Liam. –Ważniejsze jest chyba to, że Zayn ją zaatakował.
-Była naprawdę przerażona. –dodał Niall ciszej. –Wszyscy znamy Zayna. Wiemy, że byłby w stanie ją skrzywdzić.
-Zabiję go. –głos Harry’ego był przerażająco spokojny i opanowany. –Zatłukę go własnymi pięściami.
-Przepraszam, Harry. To moja wina. –powiedział Louis skruszonym głosem.
-A żebyś wiedział, że twoja!
-Uspokójmy się wszyscy. –zarządził Liam, jak zwykle odgrywając rolę najrozsądniejszego. –Trzeba zaczekać, aż Megg się obudzi. Ona wszystko nam dokładnie opowie.
            Słysząc swoje imię drgnęłam i przypomniałam sobie, gdzie jestem. Wstałam i szybko ogarnęłam się w lustrze. Potem otworzyłam drzwi i ostrożnie przeszłam przez korytarz, by w końcu zejść schodami w dół. Gdy tylko Harry zauważył, że schodzę, objął mnie i przyciągnął do siebie.
-Już dobrze. –powiedział mi we włosy, a ja znowu zapragnęłam uwolnić łzy; tyle, że tym razem ze szczęścia. Odwzajemniłam uścisk, a potem usiadłam z nim na kanapie.
Po długich przeprosinach Louisa, pocieszaniu przez Jessicę i ogólnym poruszeniu, wreszcie wszyscy uspokoili się na tyle, że mogłam opowiedzieć co się stało.
Gdy skończyłam, Liam pokręcił z niedowierzaniem głową.
-On zawsze był bardziej agresywny od wszystkich, ale nigdy nie sądziłem, że byłby w stanie...
-Ja też. –zgodził się z nim Niall, patrząc na mnie ze współczuciem. –Chwała Bogu za tego faceta, co akurat przechodził.
-Megg. –Louis spojrzał na mnie niczym zbity pies. –Jeszcze raz cię ogromnie przepraszam. Nie wiem co mi odbiło. To, że zabrałem ci torbę było tak głupie z mojej strony…
-Daj spokój. –uśmiechnęłam się do niego ciepło. –To nie twoja wina. Nie przejmuj się tym więcej.
Ciepło bijące od Harry’ego uspokajało mnie, dawało nadzieję, że będzie lepiej. I mimo, iż Harry nic nie powiedział o Zaynie, widziałam jego zaciśnięte pięści i szczękę. Wiedziałam, że z całej siły stara się nie wybuchnąć.
-Ja wiem, Harry. –powiedział Louis, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. –Załatwimy to. Razem.
Harry kiwnął głową, a ja poczułam coś dziwnego. To była męska solidarność wisząca w powietrzu. Oni mieli zamiar sprać Zayna na kwaśne jabłko, widziałam to w ich oczach. Już miałam coś powiedzieć, kiedy Jessica wybuchła płaczem i przytuliła mnie, odciągając od Harry’ego.
-Jak dobrze, że nic ci się nie stało. –powiedziała cicho, a ja uśmiechnęłam się do niej pocieszająco. Domyśliłam się, że miała wyrzuty sumienia, że mnie olała po sylwestrze. Teraz, gdy mogło mi się coś stać, znowu zaczęła mnie lubić.
Dziwiłam się im wszystkim. Okej, było niebezpiecznie, ale to nie cofa niczego, co zrobiłam wcześniej. Faktem nadal pozostawało, że zdradziłam Harry’ego i przespałam się z Zaynem. Z Zaynem, o którym jak się okazuje, prawie nic nie wiedziałam.
            Pokręciłam głową. To wszystko było zbyt popieprzone. Musiałam porozmawiać z Harrym. Spojrzałam na niego i dyskretnie wskazałam na górę. Chłopak kiwnął głową i wstał. Przeprosiliśmy pozostałych i udaliśmy się na schody. Gdy znaleźliśmy się w naszym starym, wspólnym pokoju, ogarnęło mnie dziwne uczucie tęsknoty. Chciałabym tu wrócić. Chciałabym, by znowu było po staremu. Uniosłam wysoko brwi, gdy usłyszałam swoje myśli. Harry zamknął drzwi, a potem przeszedł przez pokój i oparł się plecami o szafę. Patrzył na mnie spokojnie, z lekkim uśmiechem. Też się uśmiechnęłam, ale zaraz spuściłam wzrok. Czułam przed nim ogromny wstyd. On nie zasługiwał na to, co mu zrobiłam. Zraniłam go, a jednak on stał przede mną, gotów mi wybaczyć; Po razy kolejny.
-Byłam głupia. –powiedziałam, wziąwszy głęboki oddech. –Zachowywałam się jak skończona idiotka. Nie doceniałam tego co miałam, myślałam… Sama nie wiem co myślałam. Być może w ogóle nie myślałam. Kochałam cię, a jednak przeszkadzały mi w tobie pewne rzeczy. –parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. –Tak jakby każdy był idealny. Myślałam, że Zayn mnie lepiej rozumie; Nie miał problemu z tym, że palę, zachęcał mnie do robienia niebezpiecznych, zakazanych rzeczy. Myślałam, że to dobre, ale teraz zdałam sobie sprawę, że wcale takie nie było. To ty przez cały ten czas byłeś dla mnie najlepszy. Troszczyłeś się o mnie, dbałeś o moje bezpieczeństwo, a te wszystkie sceny zazdrości były jak najbardziej uzasadnione. Cholera, przecież ja sama je wywołałam. Nadwyrężyłam twoje zaufanie, a potem miałam do ciebie pretensje. Przepraszam cię, Harry. Dzisiaj zrozumiałam, że byłam idiotką. To przy tobie czuję się bezpieczna i kochana. Przy nikim innym. –podeszłam do niego bliżej. –I wiem, że nie mam prawa o nic prosić. Ja jednak błagam cię, byś mi wybaczył. Błagam cię, byśmy mogli zacząć od nowa. Błagam cię, byś mnie nie nienawidził. Zrozumiałam pewne sprawy i żałuję, że doszłam do tego dopiero po tych wszystkich wydarzeniach.
            Harry odsunął się od szafy i podszedł do mnie. Splótł swoją dłoń z moją i spojrzał na mnie z góry. Jego zielone oczy błyszczały jednocześnie smutkiem, radością, zdziwieniem, miłością, nienawiścią.
-Megg… -powiedział tylko cicho, sunąc wzrokiem po mojej twarzy.
-Wiem, że możesz mi nie ufać. –odparłam, napawając się dotykiem jego dłoni. –Masz do tego prawo. Ale jeśli tylko dasz mi szansę, postaram się odbudować wszystkie szkody, jakie wyrządziłam. I już nigdy, przenigdy cię nie zawiodę. Obiecuję. I tym razem mówię to z całego serca.
-Wierzę ci, Megg. –Harry uśmiechnął się do mnie nieśmiało. –I przyjmuję twoje przeprosiny.
-A więc dasz mi szansę? –rozpromieniona spojrzałam mu w oczy.
Chłopak kiwnął głową, zaciskając mocniej palce wokół mojej dłoni.
-Dziękuję. –wyszeptałam. –Wiem, że będziemy musieli popracować nad nami, ale ja wierzę, że damy radę.
Harry schylił się i objął mnie w biodrach, lekko unosząc nad podłogę. Zachichotałam i objęłam go za szyję.
-Kiedyś Louis powiedział mi, że przy mnie jesteś lepszą osobą. –powiedziałam, dotykając delikatnie jego policzka. –Wiesz co ja myślę? Myślę, że to ja jestem lepszą osobą przy tobie.  
-Nie. –pokręcił głową Harry. –To my razem przy sobie jesteśmy lepszymi osobami.

***
 No hej!
Dzisiaj zamiast uczyć się na sprawdzian z historii pisałam dla was rozdział :D 
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.

W związku też z waszymi prośbami, założyłam Aska:
http://ask.fm/AntMegg
Możecie śmiało zadawać tam pytania.

Tymczasem zapraszam do komentowania! 
I dziękuję, że jesteście.
xoxo

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 35 "Powrót"



Trzy sekundy do północy… dwie… jedna. Całe niebo rozjaśniło tysiące fajerwerków we wszystkich kolorach tęczy. Ludzie stukali się kieliszkami z szampanem, wódką lub winem, składali sobie życzenia noworoczne, śmiali się i mieli nadzieję na lepszy rok. Co mnie czekało w najbliższych miesiącach?
W zeszłym roku poznałam chłopaka marzeń, z którym posunęłam się dalej niż z którymkolwiek wcześniej, dostałam się na zajęcia tańca z światowej sławy Travisem Mudd’em, zmieniłam swoje życie. To był dobry czas. Teraz nie jest tak kolorowo.
Świadczył o tym fakt, że sylwestra spędzałam samotnie. Stałam przy oknie apartamentu Zayna, oglądając pokaz kolorowych fajerwerków, podczas gdy czarnowłosy udał się na imprezę urządzaną przez One Direction. Nie chciał iść, ale ja go namówiłam. Potrzebował pogodzenia się z przyjaciółmi. Ja zostałam, by mu tego nie utrudniać.
            Wraz ze zbliżającym się Nowym Rokiem zrobiłam pewne przemyślenia. I podjęłam decyzję, w której utwierdził mnie mój były chłopak, gdy wysłał mi smsa:

Kocham cię, Megg i żałuję, że nie spędzimy razem sylwestra,
tak jak planowaliśmy. –Harry

To sprawiło, że postanowiłam zakończyć to, co robiłam do tej pory. Oni nie zasługiwali na cierpienie. Ja tak.
Zerknęłam na kawałek papieru, którzy trzymałam w ręku. Poszłam do kuchni i położyłam go na blacie, tam gdzie był dobrze widoczny.

~~Zayn~~
            Gdy zobaczyłem dom, w której spędziłam kilka ostatnich lat, wcale nie poczułem tęsknoty ani żalu. Cieszyłem się, że już tam nie mieszkam. Zdałem sobie sprawę, że budynek kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Megg; Z nieosiągalną Megg, wtedy dziewczyną Harry’ego. Kto by pomyślał, że wszystko tak się zmieni.
            Otworzył mi Liam, z szerokim uśmiechem na ustach.
-No kopę lat, stary! –zgarnął mnie do siebie i poklepał po plecach.
-Siema, w porządku? –wszedłem do środka, czując charakterystyczny zapach tego domu.
Reszta zespołu krzątała się po salonie, przesuwając meble i nastrajając sprzęt. Niall musiał znieść z góry ogromne wieże, które swego czasu służyły mu do tanecznych ćwiczeń.
-Zayn! –usłyszałem pisk i zobaczyłem pędzącą na mnie Eleanor. Buch! Zderzyła się ze mną, chichocząc jak wariatka. Była już lekko wstawiona.
Roześmiałem się i odwzajemniłem uścisk. Rudowłosa Jessica również została zaproszona. Stała razem z Horanem przy oknie i pomagała przy wyborze muzyki.
Nie zabrakło i Danielle. W chwilę dopadła Liama i odciągnęła go gdzieś w bok. Harry i Louis zajęli z kolei miejsce przy barze. Zdaje się, że to oni byli odpowiedzialni za przygotowanie drinków. Wyprostowałem się i podszedłem do nich. Sam widok Harry’ego działał mi na nerwy. Niby nie powinienem już tak się czuć; W końcu to ja miałem teraz Megg i to Hazza mógł być tylko i wyłącznie na mnie zły. Jednak gdy tak stałem przed nim, miałem ogromną ochotę przywalić mu w twarz. Wydaję mi się, że wciąż uważałem go za zagrożenie. Doskonale wiedziałem, że Megg nadal go kocha i nie zapomniała o nim. Nie miałem stuprocentowej pewności, że do niego nie wróci. Co jeśli byłem tylko jej odskocznią, błędem?
Myśli takie jak te tylko spotęgowały moją nienawiść do Stylesa.
            Zmierzyłem go wzrokiem i kiwnąłem głową na przywitanie. On też nie cieszył się na spotkanie. Louis z kolei był jego najlepszym przyjacielem, a więc trzymał z nim. Było trochę niezręcznie, ale wystarczyło tylko poczekać aż się napijemy.
Podszedłem do Nialla i Jessici, którzy dla odmiany, przywitali mnie bardzo ciepło. To właśnie zawsze lubiłem w blondwłosym koledze; Zawsze był pogodny, uśmiechnięty, nie wtrącał się w sprawy innych. Rozmawiając o błahych sprawach, wybieraliśmy muzykę. Polubiłem jego rudowłosą dziewczynę, była naprawdę w porządku. Nie brakowało jej poczucia humoru, łatwo się z nią rozmawiało.
            W ciągu godziny dołączyło do nas jeszcze parę osób: Josh Devine –perkusista, David Clay –przyjaciel Harry’ego, Kate i Mia –przyjaciółki Eleanor i Miranda –znajoma Danielle. Muzyka grała w najlepsze, a na barze stało mnóstwo kolorowych drinków.
Na obecny moment wystarczyłaby mi butelka wódki, jeśli mam być szczery, ale piłem razem z innymi i wznosiłem toasty, z czasem coraz bardziej bezsensowne.
Louis i Eleanor tańczyli na środku salonu tuż obok Nialla i Jessici. Różnica była piorunująca. Nialler z rudzielcem naprawdę potrafili tańczyć. Najwidoczniej zajęcia z Travisem faktycznie przynosiły efekty. Nigdy nie pomyślałbym, że Horan potrafi tak tańczyć. Niezdarni Louis i Eleanor wywoływali salwy śmiechu, jednak nawet przez moment się tym nie przejęli. Należeli do tych par, które mają wszystko głęboko w poważaniu i nie widzą świata po za sobą. Liam i Danielle siedzieli w kącie razem z pozostałymi gośćmi, śmiejąc się w najlepsze. Jedynie Harry był sam, stojąc za barem. Widać było, że jest przybity. Na pewno marzył, by obok niego była teraz Megg. Zaśmiałem się na tą myśl. Ona jest właśnie w moim apartamencie i czeka na mnie. Sorry, Styles.
            Podszedłem do grupki pod ścianą i dołączyłem się do rozmowy. Zostały jeszcze dwie godziny do północy, a w ten sposób czas mijał szybciej.
Byłem już mocno pijany. Obraz wirował mi przed oczami, każda najdrobniejsza rzecz wydawała się niesamowicie zabawna.
-Hej, Zayn! –usłyszałem głos Hazzy. Odwróciłem głowę i uniosłem brwi, widząc że zbliża się w moim kierunku. Najwidoczniej zdecydował przestać nudzić się samemu za barem.
Powitały go wesołe krzyki Kate, Mii, Mirandy, Josha i Davida. Cała reszta musiała udać się do górnych pokoi.
            Harry spojrzał na mnie chłodno.
-Zayn, dlaczego nie zaprosiłeś Perrie? –zapytał, a wszyscy jak na znak spojrzeli na mnie.
-No właśnie stary, co z Perrie? –zawołał Josh, marszcząc brwi. –Szalałeś za nią od kiedy pamiętam!
-To stare dzieje. –odparłem, kręcąc głową.
-Och, rzeczywiście! –roześmiał się sztucznie Hazza. –Zapomniałem, że ją rzuciłeś. Czy to nie tego samego dnia później pocałowałeś moją dziewczynę?
Szukał bójki, teraz byłem tego pewien. Zmierzyłem go wzrokiem, podczas gdy cała reszta zamarła, czekając na mój ruch.
-Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy. –powiedziałem. –Nie psuj wieczoru, Styles.
-Tak, pocałowałeś ją wtedy. –mówił on dalej, jakby w ogóle nie słyszał moich wcześniejszych słów. –I przez to miała potem jebane wątpliwości!
Teraz już krzyczał. Zaalarmowany David wstał i położył mu rękę na ramieniu. Ten jednak strzepnął ją prawie natychmiast.
-Nienawidzę cię, Zayn. –wycedził, patrząc na mnie z góry. –Zawsze sięgasz po to, co do ciebie nie należy. Ona była moja, skurwysynie. Nie miałeś prawa się do niej dobierać. –wziął głęboki oddech i posłał mi znieważające spojrzenie. –Bardzo dobrze, że się wyprowadziłeś. Teraz już nie zawadzisz między nami. Megg jest moja i nic już z tym nie zrobisz. A jak dowiem się, że próbujesz się z nią skontaktować…
Nie dokończył swojej groźby. Po prostu patrzył na mnie tym irytującym, pewnym siebie spojrzeniem. Mnie z kolei w głowie dźwięczały trzy słowa: „Megg jest moja”.
Poczułem nagły przypływ wściekłości i wstałem, stając z nim na równi. Ludzie wokół nas wstrzymali oddechy. Kątem oka zobaczyłem też, że Louis, Niall, Liam i ich dziewczyny schodzą na dół, kierowani najpewniej hałasem.
-Zdaje się, że trochę już na to za późno. –odparłem spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku.
Harry zamrugał, nieco wytrącony z równowagi. Po chwili jednak zmrużył oczy.
-Powiem ci ostatni raz. –powiedział cicho i groźnie. –Zostaw ją w spokoju. Mam teraz szansę odbudować nasz związek i dokładnie tak zrobię. Odezwiesz się do niej chociaż raz, a zabiję cię, rozumiesz?
Nastąpiła cisza. Nawet muzyka umilkła, gdy ostatni utwór z płyty dobiegł końca. Po dłużącej się martwej ciszy, wybuchłem gromkim i wesołym śmiechem.
-Trochę trudno będzie mi się do niej nie odzywać, skoro ze mną mieszka. –odparłem i zaśmiałem się raz jeszcze. –Och, biedny Hazza. Nie powiedziała ci? To musi być dla ciebie szok. Byłeś pewien, że myśli o tobie wieczorami, gdy tymczasem pieprzyła się ze mną.
Zduszone okrzyki Eleanor, Jessici i pozostałych dziewczyn były pierwszą reakcją na moje słowa. Ja z kolei poczułem, że powinienem dodać coś jeszcze.
-Wiedz więc, że Megg wcale nie jest twoja. –patrzyłem bezlitośnie w zaszokowane oczy Harry’ego. –Nie wiem, czy kiedykolwiek była.
            A potem dostałem w twarz, ale wcale nie od Harry’ego, ale od Louisa. Pojawił się nie wiadomo skąd i wymierzył mi z pięści. Poczułem jak pęka mi warga, a gorąca krew skapuje mi po brodzie.
-Wypierdalaj. Stąd. –powiedział przyjaciel Harry’ego, a ja po raz ostatni omiotłem spojrzeniem pomieszczenie.
W tym momencie chyba każda osoba tu obecna mnie nienawidziła. Ruszyłem do wyjścia. Nikt nie próbował mnie zatrzymać.
            Świeże powietrze dostało się do moich nozdrzy, oczyszczając myśli. Zataczając się, ruszyłem na przystanek taksówek i wsiadłem do jednej z nich. Całą drogę myślałem o jednym: czy to koniec One Direction? Często bywały między nami kłótnie, ale nigdy na taką skalę. Nie było mowy, by ktokolwiek wybaczył mi coś takiego. Zniszczyłem zespół, zniszczyłem przyjaźnie. Wiedziałem, że powaga całej sprawy dojdzie do mnie dopiero nad ranem, gdy nieco wytrzeźwieję. Teraz po prostu chciałem znaleźć się przy Megg. To ona była powodem tego wszystkiego. Jednego byłem pewien. Warto było. Cokolwiek się stanie, nie żałowałem, że ją poznałem.
            Wysiadłem z taksówki, wcześniej wciskając kierowcy odpowiedni banknot. Szybkim, aczkolwiek niepewnym krokiem doszedłem do hotelu. Miałem szczęście, że nie dopadła mnie żadna chmara fanek.
            Drzwi do apartamentu były otwarte, co mnie nieco zdziwiło.
-Megg? –zawołałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Nie było jej tu.
Okrążyłem całe mieszkanie, aż w końcu zobaczyłem coś w kuchni. Na wysokim blacie naprzeciwko okna leżał list. Chwyciłem go i zacząłem czytać:

Zayn,
wróciłam do mojego dawnego mieszkania.
Zdałam sobie sprawę, że przez ostatnie dni zachowywałam się jak najgorsza egoistka.
Myślałam, że mogę wybrać między Tobą a Harrym i sprawy jakoś się potoczą, ale tak nie jest.
Kocham Cię, ale kocham też Harry’ego. I obojętnie z kim bym była, krzywdziłabym tego drugiego.
Dlatego zdecydowałam, że nie będę z żadnym z Was.
Tworzyliście grupę wspaniałych przyjaciół, dopóki ja się nie pojawiłam.
Przepraszam, że to zepsułam. Mam nadzieję, że wciąż jest szansa, byście to odbudowali.
Megg

Zgniotłem papier i rzuciłem go przed siebie. Miałem ochotę wrzeszczeć, rozwalić cały apartament. Spróbowałem dodzwonić się do Megg, ale oczywiście wyłączyła komórkę.
Spełniły się moje najgorsze obawy. Ona wciąż czuła coś do Harry’ego. Oczywiście byłbym głupi, gdybym oczekiwał czegoś innego. Miałem po prostu nadzieję, że z upływem czasu o nim zapomni.
            Zrezygnowany wyjrzałem przez okno apartamentu. Dzisiejszej nocy straciłem zespół, przyjaciół i dziewczynę, która prawdopodobnie nigdy nie była moja.

~~Megg~~
            Mały, ciasny pokoik, który tak dobrze znałam, wlał nieco ciepła do mojego serca. Dopiero tutaj mogłam się porządnie wypłakać i w końcu uspokoić. Wzięłam gorący prysznic i rozluźniłam napięte mięśnie. I pomimo tego, że czułam się osamotniona jak jeszcze nigdy w życiu, wiedziałam, że zrobiłam dobrze.
Wychodząc, owinęłam się ciasno ręcznikiem i zmyłam makijaż. Jedyne czego teraz potrzebowałam, to ciepła piżama i puchata kołdra.
            Podeszłam do szafy i wygrzebałam ubranie. Odwróciłam się i zamarłam z pół kroku. Krzyk uwiązł mi w gardle. Ktoś siedział na moim łóżku.
-Megg. –odezwała się osoba, wstając.
Światło padło na twarz chłopaka, a ja rozluźniłam się w pierwszej chwili. To tylko Harry. Zaraz. Co?
Natychmiast się napięłam, cofając o krok.
-Co ty tu robisz? –wykrztusiłam, przyciskając ręcznik mocniej do mojego ciała. Było mi zimno, co tylko potęgowała sytuacja, w której się znalazłam.
-Zayn powiedział, że z nim mieszkasz. –odparł, a w jego oczach ujrzałam ból. –Chciałem się upewnić, czy to prawda. Cieszy mnie, że jednak kłamał.
-Nie, Harry. –spuściłam wzrok. –On nie kłamał. Wróciłam z jego apartamentu kilka godzin temu razem z wszystkimi moimi rzeczami.
Chłopak otworzył usta, chcąc zadać pytanie, ale zaraz je zamknął. Był zdezorientowany, jeszcze bardziej pewnie po sylwestrowym alkoholu, który wypił.
Westchnęłam i spojrzałam na niego smutno.
-Zasługujesz na prawdę. –powiedziałam. –A więc oto i ona. –zagryzłam mocno wargę. -Po moim powrocie z Polski… pojechałam prosto do Zayna. Spędziłam z nim noc, potem kolejną, a potem następną. Praktycznie mieszkałam u niego przez jakiś czas. Dopiero dzisiaj zdecydowałam, że…
-Poczekaj chwilę. –przerwał mi Harry, patrząc na mnie zaszokowany. –A więc Zayn mówił prawdę? Spałaś z nim?
-Tak. –wyszeptałam, czując się tak głupio, jak jeszcze nigdy. -Wiem, że powinnam była ci powiedzieć.
-Dlaczego więc tego nie zrobiłaś? –był zły. Znałam go na tyle długo, by wiedzieć, że zaraz zacznie krzyczeć.
-Bo… nie chciałam cię zranić. –ciszej powiedzieć tego nie mogłam, ale Harry i tak usłyszał.
-Bo nie chciałaś mnie, kurwa, zranić?! –krzyknął, a moje oczy napełniły się łzami. –Czy ty słyszysz jakie to popieprzone?!
-Przepraszam.
-Mówisz to chociaż szczerze? –Harry spojrzał na mnie z niechęcią. –Nie wydaje mi się.
-Nawet nie wiesz jakie ogromne wyrzuty sumienia miałam jak to się stało. –wyznałam. –Pojechałam do ciebie i chciałam ci wszystko powiedzieć, ale… stchórzyłam. A więc tak, szczerze cię przepraszam.
-Mam w dupie twoje przeprosiny. –oznajmił, znowu podnosząc ton. –Kochałem cię jak głupi! A ty… ty obiecałaś mi, że między tobą a Zaynem do niczego nie dojdzie!
-Wiem. –przestąpiłam z nogi na nogę. Czułam się zażenowana, że podczas tak wielkiej kłótni jestem jedynie w cienkim, białym ręczniku. –I mogę ci powiedzieć, że niczego nie planowałam. Wyszło samo z siebie. Musisz zrozumieć, że ja nie jestem przyzwyczajona, żeby dwie osoby naraz były mną zainteresowane. Nie wiedziałam co robić…
-A do cholery z tobą, Megg! –podszedł bliżej, piorunując mnie wzrokiem. –Nie zgrywaj takiego niewiniątka! Pytanie było proste: ja lub on. Nie wmawiaj mi, że to takie trudne!
-A żebyś wiedział, że jest! –łzy zaczęły spływać mi po policzkach. –Nigdy nie kochałeś dwóch osób naraz? Bo ja jestem teraz właśnie w takiej sytuacji! Kocham was obu i nawet nie wiesz jak mi z tym, kurwa, źle!
Cieszyłam się, że Damian głośno spędza sylwestra ze znajomymi i, że nie słyszy naszej kłótni. Gdyby nie to, już dawno pojawiłby się w drzwiach.
-Może i kochasz nas obu, ale być możesz tylko z jednym z nas. –odparł przerażająco spokojnie.
Rozchyliłam usta, zaszokowana jego słowami. Czy on właśnie…?
-Harry. –wyszeptałam, marszcząc brwi. –Czy ty mi mówisz, że byłbyś w stanie wybaczyć mi i na nowo się ze mną związać?
Zapadła pełna napięcia cisza. Słyszałam jedynie głośne bicie mojego własnego serca.
-Nie wiem. –chłopak westchnął i odwrócił wzrok. –Wiem jedynie, że nadal cię kocham. Nienawidzę tego co zrobiłaś, ale wciąż…
Głos mu się załamał, a ja zamknęłam oczy, nie będąc w stanie dłużej go oglądać tak mocno cierpiącego. Co ja mu zrobiłam? Dlaczego? Jak mogłam być taka nieczuła? Nie mogę mu zrobić tego ponownie. Nie mogę.
-To i tak bez znaczenia. –powiedziałam, pociągając nosem i otwierając oczy. –Podjęłam dzisiaj decyzję. Nie będę ani z tobą, ani z Zaynem. Mam zamiar skupić się na tańcu i zwykłej rutynie. Ostatnie czego chciałam, to skłócić najpopularniejszy, najbardziej zgrany zespół na świecie. Zapomnijcie o mnie i pogódźcie się. Być może wasza wspólna nienawiść do mnie pozwoli wam na nowo się zaprzyjaźnić.
-Megg… -chłopak patrzył na mnie swoim zielonym spojrzeniem, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
-Tak będzie najlepiej. –z całej siły starałam się, by mój głos nie zadrżał. –W ten sposób nie zranię więcej żadnego z was. A teraz idź już, proszę.
Harry bez słowa podszedł do mnie i wziął w ramiona. Czułam jego lekki oddech na mojej szyi. Zadrżałam, a on wtedy puścił mnie i postawił na ziemi.
-To jeszcze nie koniec, Megg. –powiedział, intensywnie się we mnie wpatrując.
Potem obrócił się na pięcie i wyszedł, już nie oglądając się za siebie.

***
 Siemka!
Pisałam ten rozdział chyba z trzy razy, nie wiedząc do końca co chcę napisać, ale w końcu udało się ;)
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.
Dziękuję za komentarze i zwiększającą się liczbę członków ;D Nic nie cieszy bardziej!
Musicie wiedzieć, że nie będę w stanie dodawać rozdziałów szybciej, bo szkoła mi na to zwyczajnie nie pozwala. W weekendy tez nie zawsze jest czas, dlatego proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.
Bądźcie jednak pewni, że nie przestanę tutaj pisać, mam zamiar doprowadzić tą historię do końca :)
No i tradycyjnie proszę was o opinie!
xoxo