piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 2.2 "Andersia"



            W skrócie, pomysł był taki, by One Direction, „The Multies” i dawna grupa Travisa połączyła się i występowała razem na koncertach. Niall mógł w ten sposób spełniać jednocześnie dwie swoje pasje, a po za tym grupa taneczna już od jakiegoś czasu była w planach trasy koncertowej brytyjsko - irlandzkiego zespołu. Zachwycona była zdecydowana większość: Bee, Maya i Alex zgodzili się nawet zanim Louis podał im ile będą wynosić ich zarobki.
-Wiem, że macie wiele do przemyślenia, dlatego dajemy wam czas do końca tygodnia. –powiedział Niall. –Jest to poważna propozycja, będziecie w trasie przez osiem miesięcy i będzie to w dużej mierze ciężka praca, treningi, życie w ciągłym ruchu. Będziemy mieszkać w dwóch dużych busach, więc jeśli ktoś ma chorobę lokomocyjną, to niestety...
-Gdzie będziemy ćwiczyć? –przerwała mu Raven, unosząc rękę.
-O to się nie martw. Będziemy mieć zapewnione wszystko co nam potrzeba.
-Będą was obowiązywać normalne kontrakty, to nie jest żadna zabawa. –ostrzegł Louis. –Jedziemy jako przyjaciele, ale na występach macie dawać z siebie wszystko.
-Upewnijcie się, że możecie pozwolić sobie na ten wyjazd, że możecie wyjechać na niecały rok. Gdy już pojedziecie, nie ma wycofywania się! –krzyknął Niall. –To nie będą wakacje.
            Rozejrzałam się po twarzach zebranych. Nie ulegało wątpliwości, że byli podekscytowani tym pomysłem. Jedynie Bee miała niewyraźną minę.
-W porządku? –zapytałam cicho, podchodząc do niej.
-Mam nadzieję, że będę mogła jechać. –odparła szeptem z oczami wielkimi jak spodki.
Dziewczyna jako jedyna miała tylko siedemnaście lat i nie była jeszcze pełnoletnia. To, czy pojedzie, zależało od jej rodziców.
-Spotykamy się za tydzień i mam nadzieję, że od wszystkich usłyszę „tak”! –zakończył swoje przemówienie Niall i natychmiast rozległy się brawa i krzyki.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić, więc i ja się odsunęłam. Miałam mieszane uczucia co do tego wszystkiego. Wyjechałam do innego miasta po to, by uciec przed One Direction; Czy byłam gotowa, by ni z tego ni z owego spędzić z nimi kolejny rok? Czy w ogóle tego chciałam? Drgnęłam, gdy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla, zarumienionego z podekscytowania.
-No i co o tym sądzisz, Megg? –zapytał.
-Postawiłeś mnie w trochę beznadziejnej sytuacji, Niall. -powiedziałam z wyrzutem. -Jasne, pomysł jest ciekawy, ale nie wiem czy jestem gotowa na spędzenie calutkiego roku z wami.
-Nie całego, zacznijmy od tego, po za tym...
-Och, wiesz o co mi chodzi. Ty, Liam, Louis, nie ma problemu. Ale co z Zaynem, co z Harrym? Myślisz, że byłabym w stanie tak po prostu z wami wszystkimi zamieszkać i spędzać z wami całe dnie?
-Nie musiałabyś przecież jeździć naszym autobusem. Pojedziesz tym drugim, ze swoją grupą.
-To niczego nie zmienia. -powiedziałam zrezygnowana. -A najgorsze jest to, że zaproponowałeś to wszystkim zanim ze mną porozmawiałeś. I jeśli moja grupa zgodzi się pojechać, ja zostanę sama. Zostanę bez grupy, bez pracy. To oznacza, że musze jechać, niezależnie od tego czy chcę tego czy nie.
-Przepraszam, Megg. -Niall zrobił skruszoną minę i podrapał się po głowie. -Faktycznie głupio z mojej strony... Ale słuchaj, minęły dwa lata. Sporo się zmieniło. Może to jest właśnie to, czego potrzebujesz. Pomyśl ile świata zwiedzisz.
Westchnęłam.
-Nie musisz mnie namawiać. -odparłam. -Przecież mówiłam, że teraz i tak już nie mam wyjścia.- odwróciłam się i odeszłam, zanim blondyn cokolwiek powiedział.
Nie żegnając się z nikim, uciekłam tylnym wyjściem i ruszyłam na parking w kierunku swojego auta. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, nawet z Zaynem, któremu przecież obiecałam rozmowę. Owszem, fajnie było go spotkać, ale było to co innego, kiedy wiedziałam, że widzimy się tylko na chwilę, niż teraz, kiedy miałam przed sobą perspektywę mieszkania z nim praktycznie przez cały rok.
            Przekręciłam kluczyk w stacyjce i opuściłam zatłoczony parking. Mój telefon zawibrował i już sięgnęłam po niego z irytacją, by go wyłączyć, kiedy zobaczyłam, że to tylko Mikaela, moja współlokatorka.
-Hej. -odebrałam z ulgą.
-No cześć, mistrzu. -zaśpiewała dziewczyna. -Widziałam cię w telewizji i po prostu nie mam słów! Byliście cholernie dobrzy!
-Dzięki. -uśmiechnęłam się szeroko. -Chyba daliśmy radę.
-Chyba? Żartujesz? Choć raz w życiu, Megg, nie bądź taka skromna.
-A ty jak tam, szykujesz się do pracy?
-Tak, za chwilę wychodzę. -słyszałam w tle stukanie szpilek mojej współlokatorki. -To najważniejsza rozmowa o pracę w moim życiu. Trzymaj kciuki.
Mikaela starała się o sesję zdjęciową u jednego z najsłynniejszych fotografów na świecie.
-Będę. -obiecałam. -Widzimy się w domu wieczorem.
Rozłączyłam się z nią i włączyłam głośno radio, by zagłuszyć własne myśli. Nie odbierałam telefonów. Potrzebowałam chwili dla siebie. Marzyła mi się długa, gorąca kąpiel z mnóstwem piany.
            Gdy tylko weszłam do mieszkania, poczułam smutek. Zdążyłam polubić to miejsce, to miasto. Po raz kolejny musiałam się przeprowadzić, a w dodatku do autobusu. Mój telefon rozdzwonił się po raz piąty.
-Halo? –rzuciłam niezbyt przyjaźnie.
-Wszystko w porządku? –usłyszałam zmartwiony głos Jessici. –Wszyscy się martwią, że tak nagle zniknęłaś.
-Wiem, przepraszam. –westchnęłam. –Poczułam się po prostu trochę przytłoczona całym tym pomysłem.
-Wiesz, że niczego nie musisz robić, prawda?
-Czyżby? Bo mnie się wydaje, że jeśli chcę kontynuować moją karierę, to jednak muszę.
-Cholera. Niall jak zwykle zadziałał pod wpływem impulsu. Jeśli chcesz, możemy to jeszcze wszystko odwołać.
-Nie, Jess. –powiedziałam. –Propozycja już padła, więc niech tak będzie. Zresztą nie chcę być tą, przez którą to nie wypali. Widziałaś miny ich wszystkich. Byli zachwyceni.
-Megg. Pamiętaj, że wszyscy tam cię lubią i wcale nie będzie tak źle jak to sobie wyobrażasz. Nie każdy jest taki sam, jaki był, kiedy ostatnio ich widziałaś. Myślę, że powinnaś dać im i sobie szansę. No i ja z tobą będę, więc niczym się nie przejmuj.
-Dzięki, masz rację. –zgodziłam się. –Zresztą to tylko rok.
-Właśnie. –słychać było, że poprawiłam dziewczynie humor. –A tak w ogóle to Zayn pyta mnie ciągle o numer telefonu do ciebie. Mam mu go dać?
Zmieniłam numer mniej więcej tydzień po przeprowadzce z Londynu.
-Możesz. –westchnęłam. Nie mogłam go unikać w nieskończoność.
-W porządku, widzimy się za tydzień. Będzie super.
            Napuściłam wody do wanny, a w międzyczasie zjadłam kolację. Weszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie koszulę i dokładnie w tym momencie zadzwoniła komórka. Rozpoznałam, że to numer Zayna i w pierwszym odruchu chciałam odrzucić połączenie. Potem jednak potrząsnęłam głową i odebrałam.
-Halo?
-Cześć, Megg. To ja, Zayn. –usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos. –Jessica dała mi twój numer.
-Wiem. –odparłam. Przetarłam zaparowane lustro i spojrzałam na siebie. Od razu dostrzegłam napięcie na swojej twarzy.
-Jest jakaś szansa, byśmy się spotkali i pogadali?
-Dzisiaj? –zapytałam, przysiadając na brzegu wanny.
-Jeśli nie jesteś zmęczona.
-Jestem.
-Och. No to w takim razie…
-Ale spotkam się z tobą. –zsunęłam z siebie spodnie. –Wiesz gdzie jest pub Andersia? Będę tam za godzinę.
-Pasuje. Do zobaczenia.
            Rozebrałam się do końca i wykąpałam w ekspresowym tempie. Świeża i pachnąca związałam włosy w kucyk i zrobiłam delikatny makijaż. Nałożyłam na siebie dżinsową kurtkę i wzięłam torebkę. Nie miałam pojęcia w jakim kierunku pójdzie dzisiejsze nasze spotkanie i po raz pierwszy od bardzo dawna, poczułam nutkę ekscytacji.

~~Bee~~
            Wróciłam do domu, gdzie rodzice od razu powitali mnie radosnym okrzykiem.
-Byłaś cudowna, kochanie! –mama mnie przytuliła. Miała łzy w oczach.
-Zaraz będą puszczać powtórkę, nie możesz tego przegapić. –powiedział tata.
Po schodach rozległo się tuptanie i po chwili podbiegł do mnie mały, 8-letni chłopczyk o złotych włosach, mój brat. Przytulił się do mnie i zachichotał.
-Byłaś bardzo dobra. –pochwalił mnie.
-Dzięki, Mike. –wzięłam go na ręce i stęknęłam. –Robisz się coraz cięższy.
-Bo dużo jem. –odparł zadowolony.
-A gdzie nasza siostra? –zapytałam, rozglądając się po salonie.
-Tutaj jestem. –rozległ się dziewczęcy głos.
Z kuchni wyszła dziewczyna zupełnie identyczna jak ja. Długie, blond fale spływały jej po plecach, a duże, brązowe oczy patrzyły z ciekawością. Była tak samo szczupła jak ja, ale ciut wyższa ode mnie.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że będzie tam One Direction? –zapytała ostro, zakładając ręce na siebie. –Gdybym wiedziała, pojechałabym tam z tobą.
-Ja też nie wiedziałam. –odparłam. –Byłam w szoku, gdy poznałam ich za sceną.
-Poznałaś ich?!
-Alison…
Siostra zrobiła się cała czerwona i pobiegła na górę, mocno tupiąc na każdym stopniu. Rozległ się trzask zamykanych drzwi.
-Jest z ciebie dumna. –powiedział niepewnie tata. –Po prostu zabolało ją, że straciła taką okazję.
-Mówiąc o okazjach…
Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam rodzicom od początku do końca o pomyśle Nialla. Mówiłam z ekscytacją, przedstawiając wszelkie plusy sytuacji. Powołałam się na Megg, którą moi rodzice uwielbiali. Obiecałam, że będę pod jej opieką i, że jest to poważna propozycja, która może niesamowicie pomóc mi w karierze.
-Zawsze mówiliście, że będziecie wspierać mnie, niezależnie od tego jaką ścieżkę kariery sobie wybiorę. Chcę być tancerką. Zawsze chciałam i to nigdy się nie zmieni, a wyjazd taki jak ten otworzy mi mnóstwo możliwości. –zakończyłam. –Wiem, że jestem młoda, ale znacie mnie i wiecie, że jestem bardzo odpowiedzialna i rozsądna.
            Z głośno bijącym sercem wpatrywałam się w rodziców, którzy z niepewnymi minami przeprowadzali właśnie telepatyczną rozmowę.
-Będziemy musieli się zastanowić. –oznajmił w końcu tata, a ja odetchnęłam. Gdy tak mówił, znaczyło że jest jakaś szansa. Bardzo mi na tym zależało i chyba bym nie zniosła, gdybym usłyszała odmowę.

~~Megg~~
            Stałam przed pubem i właśnie skończyłam przeglądać snapy od moich znajomych, kiedy poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Obróciłam się i zobaczyłam go, ubranego w czarne spodnie, białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. Ciemny zarost zdobił jego szczękę, a brązowe oczy błyszczały w półmroku. Zaciągnął się ostatkiem swojego papierosa, po czym wyrzucił go na ziemię, zgniótł butem i wypuścił dym z ust. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
-Megg. –skinął głową.
-Spóźniłeś się. –odparłam.
-Dzięki, że czekałaś. –wskazał ręką drzwi do baru. –Wchodzimy?
            W środku było ciemno i ponuro. Panował wszechobecny gwar, pomieszczenie wypełniał zapach dymu papierosowego. Nikt nawet się nie odwrócił, jak weszliśmy. Z wszystkich pubów w Glasgow, ten był najbardziej dyskretny. Jeśli chciało się odciąć od całego świata, to miejsce było idealne. Poszłam zająć miejsca, podczas gdy Zayn kupował nam coś do picia. Wybrałam stolik w rogu i usiadłam na długiej, miękkiej kanapie. Westchnęłam i dokładnie wtedy przyszedł Zayn. Postawił przede mną kolorowego drinka i usiadł obok mnie na kanapie.
-Co jest? –zapytał. –Już żałujesz, że przyszłaś?
-Nie, musimy mieć to za sobą.
-Ugh. –czarnowłosy wzdrygnął się. –To zabrzmiało chłodno.
-Wybacz. –uśmiechnęłam się nieco. –Ten dzień po prostu nieźle dał mi w kość. Wciąż nie mam pewności czy to nie sen.
-Mam to samo… I z całego serca mam nadzieję, że nie śnię. –spojrzał na mnie intensywnie. –Nawet nie wiesz jak długo próbowałam cię wytropić.
-Przestań, brzmisz jak psychol.
Zayn odchylił się lekko do tyłu i zaśmiał bezgłośnie.
-Tęskniłem za tobą, Megg. –powiedział rozbawiony.
-Robiłeś coś ciekawego przez ostatnie dwa lata? –zapytałam, próbując drinka. Był słodki i mocny.
-Skupiłem się na zespole. –odparł, wzruszając ramionami. –Rozczaruję cię, jeśli myślałaś, że robiłem coś zajebistego.
-Żadnych głupich rzeczy?
-Nie licząc kilku miesięcy po tym, jak wyjechałaś, to nie. –powiedział i uśmiechnął się, pijąc drinka.
-Co robiłeś? –zapytałam pełna obaw.
-Wolałbym o tym nie mówić. Chcę zachować to dla siebie.
-Jasne, jak chcesz.
-A ty co robiłaś?
-Tańczyłam, na trochę pojechałam do Polski odwiedzić rodzinę…
-Żadnych głupich rzeczy?
-Nie.
Wydawało mi się, że zobaczyłam nutkę rozczarowania w jego oczach.
Duszkiem wypiłam końcówkę drinka i oblizałam się.
-Jeszcze jeden? –zapytał czarnowłosy, a ja kiwnęłam głową. Dzisiejszego wieczoru miałam ochotę się ponieść i nie myśleć o całej tej beznadziejnej sytuacji.
Po trzecią kolejkę poszłam ja. Dopiero po czwartym drinku poczułam się wreszcie dobrze. Roześmiana, zaczęłam wspominać z Zaynem stare dobre czasy. Staraliśmy się omijać temat pokręconego trójkąta między mną, nim a Harrym, ale prędzej czy później sam wkradł się do rozmowy. Momentalnie spuściliśmy wzrok i na moment zapadła cisza.
-Mogłabym powiedzieć, że jeśli miałabym przeżyć to wszystko jeszcze raz, to rozegrałabym to inaczej, ale bez sensu jest takie gadanie. –powiedziałam. –Myślę, że najlepiej jest spróbować o tym zapomnieć i zacząć od nowa.
-To nie takie łatwe.
-Wiem. –westchnęłam. –Po prostu staram się znaleźć sposób na to, żeby nie było między nami niezręcznie przez najbliższy rok.
-Nie będzie, nie martw się. –Zayn poprawił się na kanapie, z której już prawie zupełnie się zsunął. Rozparł się wygodnie i spojrzał na mnie nieokreślonym spojrzeniem.
-Dziewczyna Harry’ego też będzie z nami? –palnęłam, nie zastanawiając się. Nabrałam odwagi na takie pytania i mogłam to teraz wykorzystać.
-Tak, Harry coś mówił, że chce zabrać Chloe. –potaknął.
-W jak bardzo poważnym związku są?
-Chyba są szczęśliwi. –Zayn wzruszył ramionami. –Wydają się nieźle dogadywać, praktycznie cały czas są razem. Szczegółów nie znam, widuję ich tylko w przelocie.
Wbiłam wzrok w stół przede mną i dopiłam drinka. Już mocno kręciło mi się w głowie i stwierdziłam, że czas przystopować.
            W mojej głowie pojawił się obraz mnie i Harry’ego w basenie, na randce w restauracji, u niego w pokoju, pod prysznicem. Nasz pierwszy raz. Zacisnęłam zęby, gdy przypomniałam sobie Chloe, tak bardzo różniącą się ode mnie; Długie nogi, jasne blond włosy, nieskazitelna cera, ubrania za kilka tysięcy dolarów, modne dodatki…
-Megg, nie myśl o tym. –powiedział czarnowłosy, dotykając mojego kolana. –Nie warto psuć fajnego wieczoru. A tak w ogóle, to wiedz, że Chloe nie dorasta ci do pięt.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową na znak zgody.
            Nagle poczułam, że ręka Zayna, która spoczywała na moim kolanie przesuwa się powoli w górę.
-Co robisz? –zapytałam, rozglądając się ostrożnie wokół. Jedyna osoba, która znajdowała się w zasięgu wzroku pochrapywała w kącie.
-Co ty na to, aby zacząć od nowa… od jutra? –zamruczał mi do ucha. Pozwoliłam, aby jego dłoń przesunęła się aż do strategicznego miejsca i przymknęłam oczy. –Dzisiaj zapominamy o wszystkim i wszystkich, a jutro podajemy sobie dłoń i poznajemy się na nowo. –musnął wargami płatek mojego ucha i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
Rozchyliłam usta, a mój oddech stał się urywany.
-Muszę iść do łazienki. –wyksztusiłam i czym prędzej zerwałam się z miejsca. Nie odwracając się, dopadłam do odpowiednich drzwi i zamknęłam się w kabinie. Tam wypuściłam powietrze, a potem wzięłam kilka głębszych wdechów. Podparłam się ściany i zamknęłam oczy. Kręciło mi się w głowie, serce mi kołatało, było mi gorąco, w podbrzuszu czułam uporczywe ściskanie, a w ustach miałam sucho. Tylu emocji nie doświadczyłam podczas ostatnich dwóch lat. Musiałam przyznać, że trochę się za tym stęskniłam. Nie miałam pojęcia co zamierzałam zrobić, nie wiedziałam co myśleć. Przełknęłam ślinę i wyprostowałam się. Nie mogłam siedzieć tu w nieskończoność.
            Otworzyłam drzwi od kabiny i w tym samym momencie zostałam popchnięta do niej z powrotem. Zayn chwycił mnie mocno za biodra i przyparł do jednej ze ścian. Jedną ręką nas zakluczył, a potem przywarł do moich ust. Jego pocałunki podziałały na mnie jak narkotyk. Wyprostowałam się jak struna i objęłam go za szyję. Oddawałam pocałunki z pasją, dałam upust wszystkim skumulowanym w przeciągu dwóch lat uczuciom. Nasze języki wyszły na spotkanie, ciała ciasno przylegały do siebie. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę i zaczęła dotykać to, co było jej doskonale znane. Przygryzł moją wargę i poczułam jego rosnącą erekcję. Sięgnęłam więc do zapięcia jego czarnych dżinsów i odpięłam je, tak że spadły na podłogę. Szybko uwolniłam jego męskość i chwyciłam ją, rozkoszując się tym uczuciem. Czarnowłosy sprawnie pozbył się moich spodni, a ja rzuciłam je na zamkniętą toaletę. Nasze usta i języki wykonywały namiętny taniec, ręce błądziły, nikt z nas nie miał oporów. Po dwóch latach bez dotyku mężczyzny, byłam go tak spragniona, że aż drżałam.
            Wiedzieliśmy, że w każdym momencie może ktoś tutaj wejść, więc Zayn bezceremonialnie zsunął mi majtki i podniósł mnie, żebym objęła go nogami w pasie.
-Nadal bierzesz tabletki? –zapytał, a ja kiwnęłam głową. Nie przestawałam ich przyjmować, nawet po przyjeździe do Glasgow.
Czarnowłosy pocałował mnie i jednocześnie wszedł we mnie mocno. Stłumiłam jęk o wtuliłam się w jego szyję. Zaczął się poruszać, a mi rwał się oddech. Tęskniłam za tym uczuciem, za tą bliskością. Zayn wbijał się we mnie raz za razem, mocno i ostro. Jego doskonale znany mi zapach otaczał mnie i uderzał mi do głowy. Mięśnie podbrzusza zaciskały mi się, zaczęłam cichutko pojękiwać.
-O… och. –stęknął czarnowłosy, całując mnie i gryząc mi wargę. Wchodził i wychodził we wspaniałym tempie, wypełniając mnie całą.
I wtem usłyszeliśmy, że drzwi do łazienki i się otwierają. Rozległy się stuki kobiecych szpilek. Ktoś wszedł do kabiny obok. Szarpnęłam się, chcąc wyswobodzić się z uścisku Zayna, ale on tylko mocniej mnie przytrzymał, a drugą ręką zatkał mi usta. Cały czas patrząc mi głęboko w oczy, zaczął wolno we mnie wchodzić. Wsunął się do samego końca, uśmiechając się bezczelnie, a potem bardzo wolno się cofnął. Zaczął powtarzać te ruchy, wciąż trzymając rękę na moich ustach. Chciałam jęknąć, czując zbliżający się szczyt, ale nie mogłam, wiedząc że ktoś jest obok.  Ta obecność była w pewien sposób podniecająca. Zayn nieznacznie przyspieszył, a ja wbiłam paznokcie w jego plecy. Modliłam się, by kobieta czym prędzej stąd wyszła, bo nie wiedziałam ile jeszcze wytrzymam. Zayn wypełniał mnie ostrymi pchnięciami w zupełnej ciszy. Zaczęłam sztywnieć, czułam zbliżający się szczyt. Dokładnie w momencie, gdy kobieta obok wyszła i zamknęła za sobą drzwi, krzyknęłam wiązankę niezrozumiałych słów i doszłam, drżąc cała. Czarnowłosy mocno chwycił mnie za biodra obiema rękoma i po kilku, głębokich, dosadnych pchnięciach również doszedł, jęcząc i wtulając twarz w moją szyję.
            Staliśmy kilka sekund bez ruchu, a potem Zayn wyszedł ze mnie i postawił mnie na ziemi. Szybko się wytarłam, podciągnęłam majtki i założyłam spodnie. Czarnowłosy w tym czasie doprowadzał siebie do porządku.
Nie patrząc na niego, bez słowa wyszłam z toalety. Szybkim krokiem minęłam stolik i skierowałam się do wyjścia. Świeże powietrze rozwiało mi włosy.
-Megg! –czarnowłosy chwycił mnie powyżej łokcia i obrócił do siebie. –Czemu uciekasz?
-Nie uciekam. –odparłam, dzielnie utrzymując jego spojrzenie. –Jest już późno i muszę iść.
-Nie chcesz pogadać o tym, co się stało?
-Nie. 
-W porządku. –czarnowłosy wsadził ręce w kieszenie. –Ale fajnie było, nie?
Uśmiechnęłam się mimowolnie, spojrzałam na niego i oboje zachichotaliśmy.
-Było super. –przyznałam. –Ale od jutra zaczynamy od nowa, tak?
-Absolutnie.
-To na razie. –obróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie.
-Czekaj, odprowadzę cię! –zawołał jeszcze.
-Nie trzeba. –machnęłam ręką i pokazałam na budynki przede mną. –Mieszkam w tych blokach. Dobranoc, Zayn.
-Dobranoc, Megg.
            Jak wróciłam do mieszkania, wzięłam szybki prysznic i poszłam do łóżka, nie budząc Mikaeli. Nie chciałam odpowiadać na jej pytania dotyczące mojego wieczoru, jako, że sama nie wiedziałam jeszcze co o tym myśleć. Wciąż lekko kręciło mi się w głowie i podejrzewałam, że dopiero rano przyjdą jakieś sensowne myśli. Zgasiłam światło i otuliłam się kołdrą. Długo minęło, zanim serce mi się uspokoiło.

***
Hej, hej!
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale nie dało rady inaczej.
Jak już pisałam ostatnio, jestem w klasie maturalnej i codziennie wracam do domu około 18 i nie mam czasu na pisanie. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle miało sens wznowienie opowiadania, no ale jak już zaczęłam, to zaczęłam.
Nowy rozdział pojawi się w prawdopodobnie w lutym, pewnie w okresie ferii. Może wcześniej, zależy od mojego wolnego czasu i weny. Proszę o wyrozumiałość, bo jest mi w tym roku naprawdę ciężko.

 A tak po za tym, to mam nadzieję, że święta Wam się udały, życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku, spełnienia marzeń, zdrowia, sukcesów :)
Jak zawsze, zachęcam do komentowania i zostawiania swoich opinii.
Do następnego!

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 2.1 "Festiwal Młodych Gwiazd"

Witajcie po prawie 8 miesięcznej przerwie :)
Postanowiłam jednak napisać kontynuację, która ma miejsce dwa lata po wydarzeniach opisanych w ostatnim rozdziale. Jak wiecie, jestem teraz w klasie maturalnej, mam mnóstwo nauki i zajęć dodatkowych, także proszę o wyrozumiałość, jeśli chodzi o częstotliwość dodawania rozdziałów.
Mam nadzieję, że nadal jesteście ze mną i z przyjemnością będziecie czytać dalsze losy Megg.
Nie przeciągając, życzę Wam miłej lektury i nie wahajcie się, by zostawić po sobie ślad :)


2 lata później

            Festiwal Młodych Gwiazd odbywał się co pięć lat i miał za zadanie zaprezentować światu najbardziej aspirujących artystów. Brać udział mogli piosenkarze, tancerze lub aktorzy, którzy zostali wybrani wcześniej przez specjalnie powołaną komisję. W tym roku festiwal odbywał się w Glasgow.
Cieszyłam się na niego szczególnie, ponieważ ja i moja grupa zostaliśmy wybrani w kategorii „Najlepsza formacja taneczna”. To oznaczało, że mieliśmy wystąpić na żywo, na ogromnej scenie przed tysiącami widzów, a także przed ludźmi oglądających nas w telewizji. Od czasu Mistrzostw Świata dwa lata temu, tak duża publiczność mi się nie trafiła, więc mocno się denerwowałam.
Mikaela, moja współlokatorka i przyjaciółka, mnie nie rozumiała. Miała stalowe nerwy i nie było chyba nic, co mogłoby ją wytrącić z równowagi. Jej kariera modelki nabierała tempa i jak sama mówiła „nie ma czasu na stres”.
            Mieliśmy wejść na scenę lada moment. Podskakiwałam w miejscu raz po raz, a ze mną reszta mojej grupy, na którą składała się: Maya Johnson, czarnoskóra dziewczyna z czarnymi sprężynkami na głowie, Bee Campbell, niziutka drobna, długowłosa blondynka o dużych, brązowych oczach, Alex Burke, wysoki czarnowłosy chłopak, który był tak chudy, że posądzano go o anoreksję, Matt Peterson, brązowowłosy, wiecznie roześmiany chłopak i Eric Reid, wysoki blondyn o zawadiackim uśmiechu. To właśnie ten ostatni patrzył teraz na mnie i uśmiechał się, dodając pewności siebie. Zarumieniłam się i na chwilę poczułam się tak… dobrze i zwyczajnie.
W ciągu minionych dwóch lat ani razu nie spojrzałam na żadnego faceta; Rany po ostatnich dwóch były wciąż głębokie.
Przez ostatnie kilka dni jednak poczułam, że coś się zmieniło. Być może nadszedł czas, by zapomnieć o przeszłości i dać szansę czemuś nowemu?
            Odwzajemniłam więc uśmiech i przez moment tak patrzeliśmy na siebie, pozwalając nowemu uczuciu zakraść się do naszych serc. Wiedziałam od Bee, która wiedziała od Alexa, że bardzo się podobam Ericowi. On również bardzo mi się podobał, a zwłaszcza od kilku dni. Jednakże w wirze przygotowań i treningów, nie było czasu na żadne wspólne wyjście.
            Wywołano nas na scenę, więc rozmyślania odłożyłam na bok. Nasza formacja nazywała się „The Multies”, toteż krzyknęliśmy naszą nazwę i wybiegliśmy na scenę.
Od razu gdy rozpoczęła się muzyka, dałam się ponieść. Stawiałam kroki w rytm basów, od których aż drżała podłoga. Odtwarzałam ruchy taneczne dokładnie tak, jak to robiliśmy na próbach. Nie mieliśmy żadnego mentora, tak jak ostatnio ja miałam Travisa. Tutaj wszyscy wymyślaliśmy kroki i wspólnie ustalaliśmy próby. Gdy nie do końca ten system dawał radę, wszyscy mianowali mnie liderką grupy, jako, że miałam najwięcej doświadczenia. Czułam się wyróżniona, chociaż oprócz ustalania dni i godzin treningów nic nadzwyczajnego nie robiłam. Do układu każdy z nas przyłożył się tak samo.
            Nasz dwuminutowy występ dobiegł końca i zalała nas fala oklasków. Widziałam młodsze ode mnie dziewczyny i małe dziewczynki, które z uwielbieniem wpatrywały w nas i już w swoich głowach planowały karierę taneczną. Kiedyś byłam dokładnie taka jak one.
Ukłoniliśmy się, a wtedy podszedł do nas mężczyzna, który prowadził całe show.
-To byli „The Multies”! –krzyknął do mikrofonu i dał publiczności chwilę na kolejną salwę braw. –Pozwólcie, że zadam wam kilka pytań.
Reszta grupy wypchnęła mnie na środek, a ja nieco skrępowana podeszłam do prowadzącego.
-Czy ty jesteś liderem grupy? –zapytał, a ja potaknęłam. –Czy możesz się przedstawić?
-Jestem Megg Ant, a obok mnie stoi Eric Reid, Bee Cambell, Alex Burke, Maya Johnson i Matt Peterson.
-Naprawdę zrobiliście wrażenie. –powiedział mężczyzna. –Czy długo zajęło wam przygotowanie układu?
-Wszyscy razem go wymyślaliśmy i ciężko pracowaliśmy. –odpowiedziałam. –Tańczymy razem od dwóch lat, a ten układ zaczęliśmy kilka miesięcy temu.
-Jesteście początkującymi tancerzami, czy zdobywaliście już wcześniej jakieś doświadczenie?
-Nie,  my… -zamarłam, bo nagle wśród widowni dostrzegłam Jessicę, a obok niej Missy ze Scottem. Serce zabiło mi mocniej i nie wiedziałam, czy to z radości, czy z niepokoju. Czy Niall też tu był? Zamrugałam i nagle zniknęli mi z pola widzenia. I choć szukałam ich w tłumie ludzi, nie mogłam po raz drugi ich odszukać. Być może tylko mi się przewidziało?
-Panno Megg? –usłyszałam głos prowadzącego i spojrzałam na niego. O co on pytał?
-Och, przepraszam. –powiedziałam i usłyszałam kilka pojedynczych śmiechów, w tym moich kolegów z grupy. Byłam pewna, że będą się wyśmiewać ze mnie przez długi czas. –Jeśli chodzi o mnie, to trenowałam wcześniej z Travisem Muddem.
-Tym Travisem Muddem? –zawołał mężczyzna i nagle zapanowało poruszenie.
Zobaczyłam, że ludzie z tłumu zaczynają mnie rozpoznawać i wytykać palcem.
-Maya z kolei trenowała z Violett Miller… -kontynuowałam, a prowadzący zrozumiał, że nie bardzo chcę rozmawiać o Travisie i ruszył z mikrofonem do reszty grupy.
Wytężyłam wzrok, próbując odszukać mojego dawnego zespołu. Niestety, jakby zapadli się pod ziemię. Być może mój umysł spłatał mi figla.
            W końcu prowadzący skończył nas odpytywać i dziękując za wspaniały występ, odprawił nas za kulisy. Zeszliśmy więc ze sceny i dopiero znajdując się w odpowiedniej odległości, zaczęliśmy krzyczeć i skakać w triumfie. To był jeden z naszych większych sukcesów jako zespół i mieliśmy duże powody do radości.
-Och, Megg, to było niesamowite! –pisnęła Bee, tuląc się do mnie. Była jak młodsza siostra, której nigdy nie miałam. Była o trzy lata młodsza, a przez to, że była taka drobna i niska, wydawało się że miała jeszcze mniej lat. Przytuliłam ją i potargałam jej długie, falowane włosy w kolorze miodu. –Hej! –zaprotestowała i odsunęła się, robiąc śmieszną minę.
Z Mayą przybiłyśmy sobie piątkę, a Mattem żółwika, a z Alexem wymieniliśmy niezręczny uścisk. Alex był niezręczny we wszystkim co robił i był trochę dziwny, ale wszyscy bardzo go lubiliśmy.
            Eric podszedł do mnie i spojrzał na mnie z góry, unosząc jedną brew. Zadarłam głowę i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dobra robota. –powiedział, a ja kiwnęłam głową.
-Daliśmy radę. –odparłam poważnie.
I wtedy chłopak nachylił się i bardzo powoli zbliżył twarz do mojej. Wiedziałam od razu o co tu chodzi, więc przymknęłam powieki. Czemu nie? Muszę spróbować.
-Megg? –usłyszałam i gwałtownie otworzyłam oczy. Odsunęłam się do tyłu i spojrzałam w miejsce, z którego dochodził głos.
Kilka kroków od nas stał wysoki, czarnowłosy chłopak, którego szczękę zdobił krótki zarost. Ubrany był w  czarne spodnie, szarą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. W jednym uchu miał słuchawkę, w ręce mikrofon. Podeszłam bliżej, nie wierząc w to co widzę i wtedy ujrzałam dobrze mi znane, piwne oczy chłopaka.
-Zayn? –wyszeptałam i wyciągnęłam rękę przed siebie. Gdy go dotknęłam, moje serce stanęło. –Ty naprawdę tu jesteś.
A więc wcale nie przewidziało mi się wcześniej. Jessica, Missy i Scott również tu byli.
Zanim cokolwiek zrobiłam, Zayn zrobił krok do przodu i wziął mnie w ramiona. Tak po prostu. Zamknięta w uścisku, poczułam, że moje oczy robią się wilgotne. Minęły dwa lata, a nic się nie zmieniło.
-Ehm, przepraszam? –usłyszałam głos Erica i nagle oprzytomniałam.
Puściliśmy się i spojrzałam na blondyna, który mierzył Zayna chłodnym spojrzeniem.
-Czy mogę wiedzieć, kim ty jesteś? –zapytał Eric.
Zawstydziłam się. Przecież prawie się przed chwilą pocałowaliśmy.
-Jestem Zayn. –odparł czarnowłosy, odwzajemniając ostre spojrzenie. –A kim ty jesteś?
-Eric. –jego głos był niczym trzaśnięcie bicza. –Jestem z Megg w formacji „The Multies”.
-Gratulacje. Ja jestem jej eks.
-Megg! –rozległ się krzyk i zobaczyłam, że z oddali biegnie Niall.
To przerwało nieprzyjemną wymianę zdań między Zaynem a Erickiem, więc odetchnęłam z ulgą.
-Megg, co za układ! –Niall pokręcił głową i uśmiechnięty od ucha do ucha, uniósł mnie w powietrze i zaczął się szybko obracać.
-Niall! –krzyknęłam, chichocząc. –Puść mnie, wariacie.
-Wszyscy byliśmy pod wrażeniem! –kontynuował. –Jess jest ze mną i przyprowadziliśmy resztę starej grupy.
-Cała grupa tu jest? –otworzyłam szeroko oczy.
-Calutka. –potaknął Niall zadowolony z siebie. –Zaraz tu przyjdą i osobiście ci powiedzą, jaka świetna byłaś. Nawet Travis przyjechał, ale zaraz po występie musiał wracać do swoich spraw. Kazał cię serdecznie pozdrowić.
-Dziękuję. –podskoczyłam, wyszczerzona od ucha do ucha.
            Bardzo lubiłam moją nową grupę taneczną, ale zobaczenie i porozmawianie z dawną formacją było najlepszym uczuciem na świecie.
Pierwszą zobaczyłam Missy. Wciąż miała długie, jasnobrązowe dredy i pięknie opalony odcień skóry. Za rękę szedł z nią Scott, który zgolił brodę i wyglądał teraz o kilka lat młodziej. Obok nich szła Jessica, tak samo blada, ruda i delikatna jak zawsze. Włosy jej urosły i teraz sięgały nieco za pupę. James, Jake i Raven szli za nimi, śmiejąc się w najlepsze.
Gdy tylko mnie zobaczyli, od razu ruszyli, by mnie wyściskać.
-Megg, co za wspaniały występ! –pochwalił nas James. –Ty i twoja grupa jesteście niesamowici!
-Dlaczego nic nie pisałaś? –zapytała Missy z wyrzutem. –Ani jednego smsa, nic!
-Zupełnie jakbyś zapadła się pod ziemię. –potaknął Scott. –Spodziewaliśmy się najgorszego, a tu proszę, jak ładnie sobie radzisz.
-Wiem, przepraszam. –z zakłopotaniem spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co im powiedzieć.
-Och, dajcie jej spokój. –powiedziała Raven, podchodząc do mnie. –Megg miała na pewno kilka problemów na głowie i potrzebowała przerwy od całego świata.
Zamrugałam i spojrzałam na nią zdziwiona. Rozumiała mnie doskonale, choć nigdy jej z niczego się nie zwierzałam.
-Hej, wy! –rozległ się donośny głos mężczyzny z jakąś rozpiską w ręku. –Kim wy jesteście? Nie wolno wam tu być.
Podczas gdy Scott wraz z resztą grupy podeszli do mężczyzny, by się tłumaczyć, Jessica odciągnęła mnie w bok i przytuliła delikatnie.
-Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że ich tu przyprowadziłam? –zapytała.
Prawda była taka, że co jakiś czas pisałam do Jess krótkie smsy co się u mnie dzieje, a ona obiecała, że nie będzie mówić tego Niallowi, ani nikomu innemu.
Nie chciałam, by ktokolwiek dowiedział się gdzie mieszkam. Zdaje się jednak, że tym razem Jessica nie dotrzymała słowa.
-Powinnam być zła. –odparłam. –Ale w sumie to nie jestem. Miło jest was wszystkich zobaczyć.
-Nie zrozum mnie źle. –spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. –Gdy tylko napisałaś mi, że będziesz występować na tym festiwalu, chciałam przyjechać zupełnie sama. Jednak kilka dni później Niall powiedział, że razem z One Direction zostali zaproszeni tutaj, by gościnnie dać występ. Wszystko już wtedy potwierdzili i nie dało się tego odwołać. Stwierdziłam, że skoro oni tu przyjeżdżają, to dlaczego nie zabrać od razu całej grupy? Wiadomo przecież, że i tak chodziło ci o Harry’ego i Zayna.
-Wszystko rozumiem. –uśmiechnęłam się delikatnie. –Ale dlaczego w takim razie nie napisałaś smsa, że wszyscy tu będziecie? To był nie lada szok, widzieć was tutaj.
-Bo wiedziałam, że gdybyś dowiedziała się, że One Direction przyjedzie, odwołałabyś cały występ i zaprzepaściła swoją szansę.
Westchnęłam i zdałam sobie sprawę, że Jess ma rację.
            W tym czasie mężczyzna z rozpiską zgodził się na obecność mojej dawnej grupy za sceną i zaraz prosił One Direction, by przygotowali się do występu. Grali jeden ze swoich nowszych utworów, bo tytuł kompletnie nic mi nie mówił.
Wtedy zobaczyłam Liama, Louisa i Harry’ego. Wszyscy trzech szli w moich kierunku.
Louis nie zmienił się ani trochę. No, może ubierał się nieco lepiej. Liam ściął włosy na jeża, a Harry… jego spojrzenie się zmieniło. Patrzył na mnie jak na koleżankę, uprzejmie, z umiarkowanym zainteresowaniem, ale niczym więcej. Zupełnie inaczej, niż jak Zayn na mnie dzisiaj spojrzał.
Przytuliłam każdego z nich po kolei i jedynie w Harrym wyczułam sztywność i napięcie.
-Miło cię widzieć, Megg. –powiedział.
-Ciebie też. –odparłam, nie patrząc mu w oczy.
To było dziwne. Tak niezręcznie to nie czułam się nawet z Alexem Burke, z mojej grupy tanecznej.
-Na scenę One Direction, ruchy, ruchy! –rozległ się głos.
-Wszystko okej, Megg? –zapytał Liam, po tym jak Louis i Harry odeszli na bok, poprawiając słuchawki i włączając swoje mikrofony.
-Tak. –uśmiechnęłam się. Już zapomniałam jaki Liam potrafił być troskliwy i opiekuńczy. –Zadziwiająco okej, zważywszy na okoliczności, przy których się z wami rozstałam.
-Nikt nie ma ci niczego za złe. –powiedział, kładąc rękę na moim ramieniu. –A swoim wyjazdem pokazałaś, że naprawdę nikogo nie chciałaś dłużej ranić. Wiem, że nie przyszło ci to łatwo.
-Nie, nie przyszło.
Ponaglający głos do wyjścia na scenę się nasilił, więc Liam mrugnął do mnie i uśmiechnął się szeroko.
-Trzymaj się, Megg. Pogadamy później. –powiedział, po czym pobiegł z mikrofonem w stronę chłopaków.
Krzyknęli do siebie kilka motywujących słów, poklepali się wzajemnie po plecach i po kolei wychodzili na scenę. W ostatniej chwili Zayn obrócił się i spojrzał na mnie tak, jak patrzył na mnie od zawsze. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową, życząc mu w ten sposób powodzenia. Gdy zniknął, ogarnęło mnie dziwne uczucie. Właśnie tak go ostatnio straciłam. W jednej chwili był, a w drugiej już nie. Wszystko oczywiście z mojej winy.
-Hej, Megg. –usłyszałam głos Bee. Blondynka podeszła do mnie i uśmiechnęła się, a w jej policzkach pojawiły się dwa dołeczki. –Nigdy nie chwaliłaś się, że znasz osobiście One Direction.
-No tak. Jakoś nigdy nie było okazji. –powiedziałam z zakłopotaniem. Kątem oka zobaczyłam, że mój dawny zespół rozmawia teraz z moim nowym zespołem.
Maya na dobre zagadała się z Jessicą, Missy i Raven, a Matt, Alex i Eric rozmawiali z Jamesem, Scottem i Jake’iem. Był to niecodzienny widok; Nigdy nie spodziewałabym się, że kiedyś dojdzie do ich spotkania.
-Moja siostra za nimi szaleje. –rzekła Bee. –A przez to ja też zaczęłam. Powiedz, którego z nich lubisz najbardziej?
Spojrzałam na nią i nie wiedziałam co powiedzieć. Ja znałam ich troszkę inaczej niż ona. Ona znała ich z wywiadów, teledysków i swoich wyobrażeń. Ja naprawdę ich poznałam, mieszkałam z nimi rok, a o Harrym i Zaynie wiedziałam praktycznie wszystko. Nie byłam w stanie odpowiedzieć na pytanie kogo lubię najbardziej, bo każdego z nich ceniłam na swój sposób.
Przed odpowiedzią uratował mnie Eric.
-Twoja dawna formacja jest świetna. –powiedział, uśmiechając się szeroko. –Właśnie wpadliśmy wszyscy na pomysł, by ułożyć wspólnie jakiś układ.
-Wy… co? –zdziwiłam się, a w głowie powstał mi obraz, jak znajdujemy się wszyscy w jednej sali.
-Tylko na próbę. –Eric wzruszył ramionami. –Oni mają wolne, my też. Dlaczego by nie spożytkować tego czasu?
-To świetny pomysł! –pisnęła Bee i podskoczyła, a wraz z nią jej długie, blond fale.
Pomysł na pewno był ciekawy… ale nasza współpraca oznaczała także, że One Direction kręciłoby się w pobliżu. Niall byłby w końcu częścią naszej drużyny.
Nie byłam pewna, czy jestem na to gotowa.
Podeszliśmy więc do reszty obu formacji i włączyliśmy się w rozmowę. Wszyscy byli zachwyceni pomysłem.
-Poczekamy na Nialla, żeby ustalić więcej szczegółów! –zarządziła Missy, a Scott natychmiast ją poparł.
Wtedy dostrzegłam piękny, diamentowy pierścionek na palcu Missy. Potem spojrzałam na Scotta, który z szerokim uśmiechem obejmował ją. Podeszłam do nich i bez słowa wzięłam rękę przyjaciółki i dotknęłam pierścionka.
-No tak! –roześmiała się Missy, potrząsając swoimi brązowymi dredami. –Ominęły cię wieści. Jesteśmy zaręczeni!
-Gratulacje! –wcale nie byłam zdziwiona. –Wy dwoje jesteście stworzeni dla siebie.
Czy ja też byłam stworzona dla kogoś? Czy i mnie kiedyś ktoś poprosi o rękę? Przelotnie spojrzałam na scenę.
            Usłyszałam oklaski i wrzaski, co świadczyło o tym, że chłopacy skończyli występ. Prowadzący zapowiadał następnych artystów, podczas gdy Harry, Zayn, Liam, Louis i Niall schodzili ze sceny i schodków, by podejść do nas.
I wtedy zdarzyło się coś, na co nie byłam przygotowana.
Ni stąd ni zowąd pojawiła się wysoka, bardzo ładna dziewczyna o prostych, blond włosach i bladej cerze. Ubrana była w krótkie, dżinsowe spodenki, obcisłą koszulkę i conversy.
-Harry! –krzyknęła i pobiegła do niego. Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go w policzek.
Chłopak objął ją w pasie i z uśmiechem ruszyli przed siebie. Podeszli do nas i Harry spojrzał na mnie przelotnie nieokreślonym wzrokiem.
-Słuchajcie wszyscy, to jest Chloe. –powiedział Harry, tym razem nie zaszczycając mnie spojrzeniem. –Moja dziewczyna.
Poczułam się, jakby uderzył mnie w twarz. Blondynka po kolei podawała rękę mojemu nowemu zespołowi. Moją starą formację najwidoczniej już poznała.
-Chloe, miło mi poznać. –powiedziała, ściskając delikatnie moją rękę. Miała ciemnoniebieskie oczy i różowe usta pokryte błyszczykiem.
-Megg. –odparłam. Mimo iż próbowałam, nie udało mi się uśmiechnąć.
-Megg? –rozchyliła usta i spojrzała pytająco na Harry’ego. Gdy ten ledwo zauważalnie skinął głową, Chloe znowu skupiła się na mnie. –Wiele o tobie słyszałam, Megg. Fajnie jest w końcu cię poznać.
Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Po prostu stałam tam i patrzyłam na nią, niezdolna do niczego.
-Proszę o uwagę! –rozległ się donośny głos mężczyzny z rozpiskami –Proszę, by wszystkie zespoły, grupy i formacje, które wzięły już udział w występach, przeszły do holu, lub opuściły teren Festiwalu. Potrzebne jest miejsce dla następnych artystów, którzy będą występować przed publicznością.
            Chloe uśmiechnęła się do mnie raz jeszcze i był to naprawdę szczery i miły uśmiech. Razem z Harrym ruszyła do przodu. Była tylko troszkę niższa od niego.
-Przepraszam, że ci nie powiedziałam. –powiedziała cicho Jessica, idąc obok mnie. –Nie wiedziałam, że dzisiaj tu będzie.
-A co za różnica czy by była czy nie? –odszepnęłam. –Powinnam wiedzieć takie rzeczy.
Bo bolał nie sam fakt, że Harry ma dziewczynę, ale to, że ja dowiedziałam się o tym ostatnia.
Doszliśmy do dużego holu, gdzie Missy od razu zaatakowała Nialla pomysłem utworzenia wspólnej grupy tanecznej.
-Jak się trzymasz? –usłyszałam głos Zayna ze swojej lewej strony.
Spojrzałam na niego i momentalnie ścisnęło mnie w sercu. Myślałam, że uczucie do niego osłabło; Nie mogłam się bardziej pomylić.
-Jakoś sobie radzę. –wzruszyłam ramionami. –Nowe mieszkanie, nowe miasto, nowa grupa, nowe układy… Byłam bardzo zajęta i dzięki Bogu za to.
-Ja też. Nagrywaliśmy kolejną płytę i teledyski. –zapatrzył się przed siebie. –Chociaż niektórzy znaleźli czas na inne rzeczy.
Miał na myśli Harry’ego i Chloe, którzy stali nieco dalej od wszystkich i chichotali, wtuleni w siebie.
-Jak długo są razem? –zapytałam.
-Rok. –odparł, zerkając na mnie niepewnie. –Oficjalnie, bo poznali się półtora roku temu.
A więc wystarczyło mu pół roku, by zapomnieć o mnie i znaleźć sobie nową dziewczynę? To zabolało. Najwidoczniej nie byłam dla niego aż taka ważna jak myślałam.
-A teraz, skoro skończyliście nagrywać, co będziecie robić? –zapytałam, chcąc zmienić temat. –Odpoczywać?
-Ta, jasne. –roześmiał się Zayn. –Przed nami długa i intensywna trasa koncertowa po Europie. Kilka miesięcy w autobusie i śpiewania, czasem po kilka razy w jednym kraju.
-To bardzo pracowicie. –skomentowałam. –Ja z kolei pewnie dalej będę ćwiczyć i występować na okolicznościowych wydarzeniach.
-I nadal to lubisz? –zapytał czarnowłosy. –Taniec jest nadal tym, co chcesz robić w życiu?
-Absolutnie. –potaknęłam.
-Cieszę się, że ci się udało. –powiedział. –I, że jesteś szczęśliwa.
-Nie jestem szczęśliwa. –odparłam, patrząc na niego smutno. –Nie do końca.
Zayn spojrzał na mnie z góry i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zamknął je i lekko musnął dłonią mój nadgarstek. Moje oczy zrobiły się wilgotne.
-Stęskniłam się za tobą, wiesz? –powiedziałam cicho.
-A ja za tobą. –nadal gładził moją rękę. –Pójdziemy gdzieś później i porozmawiamy?
Kiwnęłam głową na znak zgody.
-1D, narada! –rozległ się krzyk Nialla. Machnął rękę na przyjaciół z zespołu i odszedł gdzieś w bok. Czarnowłosy puścił mnie i dołączył do reszty zespołu. Zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami. Czułam mrowienie w miejscu, gdzie przed chwilą dotykał mnie Zayn.
            Ich dyskusja trwała i trwała. W pewnym momencie podeszła do mnie Bee i przytuliła się do mnie, jak to miała w zwyczaju. Zdawała się być troszkę dziecinna, ale nie w ten irytujący, męczący sposób, tylko słodki i śmieszny, że miało się ochotę jej pomagać i opiekować się nią.
-Co się dzieje między tobą a tym czarnowłosym Zaynem? –zapytała, patrząc na mnie z dołu swoimi sarnimi oczami.
-Zauważyłaś to, co? –powiedziałam cicho.
-Trzeba by się mocno postarać, żeby nie zauważyć. –odparła.
-Kiedyś coś było między nami… i to nie była mała rzecz. Trochę czasu jednak minęło i nie mam pojęcia jak jest teraz.
-Wciąż mu na tobie zależy.
Zapatrzyłam się na Zayna, który teraz gorąco uczestniczył w dyskusji i poczułam uścisk w sercu.
-Hej, Bee, a kto jest ulubieńcem twojej siostry? –zapytałam, by zmienić temat.
-Louis. –odparła śmiejąc się. –Cały jej pokój obwieszony jest jego plakatami.

-Być może teraz, skoro się znacie, będziesz mogła ją z nim zapoznać.
-Tak, to byłoby…
Nie dokończyłyśmy rozmowy, bo One Direction skończyło rozmawiać i ruszyło do nas wszystkich z uśmiechami na twarzach. Najbardziej cieszył się Niall, który był aż zarumieniony z ekscytacji.
-Nie zgadniecie na co wpadliśmy! –wykrzyknął.

***
To tyle jeśli chodzi o pierwszy rozdział.
Dajcie znać co myślicie i wypatrujcie kolejnego rozdziału, który postaram się napisać jak najszybciej. 
Trzymajcie się ciepło ;)


 http://ask.fm/AntMeg
https://twitter.com/AntMegg