środa, 24 października 2012

Rozdział 26 "Zaskakujący wieczór"



           Wieczór zbliżał się wielkimi krokami, a więc i przygotowania ruszyły pełną parą.  Weszłam pod prysznic i ogoliłam dokładnie całe ciało. Ubrałam seksowną, najbardziej kuszącą bieliznę jaką miałam. Nałożyłam na to cienką, białą koszulkę, która nie pozostawiała wiele dla wyobraźni. Nie zapomniałam oczywiście o czarnej, krótkiej spódniczce, które ustaliłyśmy z dziewczynami założyć.
Poprawiłam włosy i makijaż, spryskałam się perfumami i ostatni raz przeglądnęłam w lustrze. Zarumieniłam się, gdy tylko zobaczyłam jak wyglądam. Czarne szpilki, które włożyłam sprawiały, że moje nogi wydawały się dwa razy dłuższe. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie przesadziłam zbytnio. W tym jednym momencie zapragnęłam podbiec do szafy i przebrać się w luźny dres. Co innego być seksowną dla Harry’ego, a co innego dla czterech innych chłopaków.
„Daj spokój, Megg. Przecież oni będą patrzeć na swoje dziewczyny, nie na ciebie.” –pomyślałam do siebie, wygładzając nerwowo spódniczkę.
            Na dworze było już ciemno i na pewno chłodno. Wiatr, dostający się przez uchylone okna, smagał białymi, czystymi firankami. Srebrna poświata księżyca wpadała przez każdą możliwą szczelinę, tworząc niesamowity nastrój. Nie miałyśmy z dziewczynami w planach zapalać żadnych świateł. Półmrok, który panował był idealny na swego rodzaju „striptiz”.
Nie założyłam żadnej biżuterii, oprócz wisiorka, który dostałam od Harry’ego. Srebrna ozdoba, przedstawiająca złożony papierowy samolocik, przywoływała na moją twarz szczery uśmiech, a także dodawała odwagi. Dzisiejszej nocy była bardziej widoczna niż zwykle; co jakiś czas odbijała blask księżyca, skupiając na sobie wzrok.
            Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że to nie mogą być jeszcze chłopacy. I miałam rację. W drzwiach stały cztery, przepiękne nieznajome. Każda z nich wręcz lśniła, promieniowała kobiecością i seksualnością. Dopiero po paru sekundach rozpoznałam w nich Jessicę, Eleanor, Perrie i Danielle.
-Nie wierzę własnym oczom! –wykrztusiłam, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając je do środka. –Wyglądacie wspaniale!
-Żartujesz? –uśmiechnęła się rudowłosa, lustrując mnie wzrokiem. –Lepiej popatrz na siebie!
-Dokładnie! –poparła ją Eleanor. –Gdy na ciebie patrzę, zaczynam się zastanawiać, czy na pewno wolę chłopców.
Wywróciłam oczami, wcześniej mocno się rumieniąc.
-No już dobra, dobra. –mruknęłam, zamykając za nimi drzwi. –Ja i tak wiem swoje. Przy was wyglądam jak szara myszka.
-Sama wiesz najlepiej. –powiedziała wyniośle Danielle, odzywając się, zanim którakolwiek zdążyła otworzyć usta. –Chłopaków jeszcze nie ma?
-Powinni być lada moment. –odparłam, prowadząc dziewczyny do salonu. –Jesteście gotowe?
-Zawsze i wszędzie, moja droga. –rzekła Perrie, odgarniając swoje długie blond włosy za ucho.
Wyglądały naprawdę niesamowicie. Każda z nich postarała się, by wyglądać na tą noc wyjątkowo.
Eleanor zakręciła swoje i tak już pofalowane włosy w ten sposób, że fryzura sprawiała wrażenie niedbałej. Był to tak zwany „artystyczny nieład”; Z pewnością dziewczynie było tak do twarzy. Uszy ozdobiła długimi, czerwonymi kolczykami, do których dodała gustowny naszyjnik w tym samym kolorze. Do umówionej czarnej spódniczki dobrała beżową, idealnie dopasowaną bluzkę.
Jessica postanowiła pozostawić swoje niesamowicie długie, proste, rude włosy naturalnie opadające na plecy. Ubrała ciemnozieloną bluzkę, która była postrzępiona w paru miejscach, odsłaniając fragmenty nagiego ciała. Zauważyłam, że dziewczyna ma kolczyk w pępku. Spojrzałam na nią, na co ta mrugnęła zadziornie mocno pomalowanym okiem.
Perrie postawiła z kolei na delikatność. Do czarnej spódniczki dobrała liliową koszulkę, która rewelacyjnie opinała jej biust. Blond włosy zdawały się być bardziej puszyste niż zazwyczaj. Założyła też wisiorek w kształcie serca, który wyglądał na bardzo drogi. Zastanawiałam się, czy jest to prezent od Zayna.
Danielle również wyglądała rewelacyjnie. Z włosów zrobiła sobie istne afro, w które wplotła pojedyncze, malutkie wstążeczki. Postawiła na look niegrzecznej uczennicy. Do klasycznej spódniczki założyła białą koszulę z krawatem, pod którą widać było krwistoczerwony stanik. Wsunęła nawet na nos czarne ray-bany. Z pewnością rozbudzi fantazje chłopaków.
Każda z nas miała na nogach szpilki, w pełnej gotowości do występu. Zrobiłyśmy jedną próbę, a potem wyczekiwałyśmy przyjazdu One Direction.
            I w końcu doczekałyśmy się. Usłyszałyśmy odgłos podjeżdżającego auta, a potem wesołe rozmowy członków zespołu. Spojrzałyśmy na siebie z dziewczynami, po czym uścisnęłyśmy sobie dłonie. Przesunęłyśmy się tak, by być na widoku, by od razu nas zauważyli. Uśmiechnęłam się lekko.
-No dobra, podnieśmy tu trochę temperaturę!

~~Zayn~~
            Dzisiejszy dzień był bardzo męczący. Kręciliśmy teledysk do „Live While We’re Young”, a ujęcia musieliśmy powtarzać nieraz po dziesięć razy. Nieco zmarzłem, ponieważ spora część teledysku odbywała się w wodzie, a na dworze nie było wcale tak ciepło. Potem jednak się przebrałem i wysuszyłem. Końcowa wersja nagranego materiału była naprawdę zadowalająca, więc zapomniałem o wszystkich niedogodnościach z nim związanych.
            Przyjechaliśmy z chłopakami pod nasz dom. Światła były zgaszone, więc domyśliłem się, że Megg prawdopodobnie poszła spać. Poczułem ukłucie rozczarowania w sercu. Dobrze byłoby ją zobaczyć chociaż raz przed snem.
Wiedziałem, że jestem żałosny, godny współczucia; Zakochany w dziewczynie swojego kumpla, która nie widzi świata poza nim. Czułem się beznadziejnie, i nienawidziłem jej za to, że tak na mnie działa. I nic nie mogłem na to poradzić.
Jednak zeszłej nocy coś się zmieniło. Moje nadzieje odżyły. Megg wzięła ode mnie bluzę, tuliła się do mnie, leżała tuż obok mnie. Czułem jej zapach, ciepło… Nie zaprotestowała, gdy zacząłem bawić się jej włosami. Nie zaprotestowała, gdy objąłem ją ramieniem. A to było nic, w porównaniu z tym co stało się później.
Nieomal się pocałowaliśmy. Spojrzała na mnie –swoimi dużymi, najpiękniejszymi oczami na świecie i przysunęła się bliżej. Widziałem w jej oczach pragnienie, widziałem coś, czego wcześniej nie było. Wczorajszej nocy inaczej na mnie patrzyła. I gdyby nie ten przeklęty alarm samochodowy, pocałowalibyśmy się. Tak bardzo tego pragnąłem…
-Zayn, wysiadasz? –z rozmyślań wyrwał mnie głos Liama. Okazało się, że wszyscy czekali na to, aż wyjdę z auta.
-Już idę. –odparłem i wstałem z miejsca. Zatrzasnąłem drzwi, a Harry zamknął auto.
Niall wyciągnął klucze i wsunął w zamek.
-Megg pewnie śpi, więc bądźcie cicho. –powiedział. Zauważyłem, że Nialler również uwielbiał Megg. Kochał swoją rudowłosą dziewczynę, ale Megg była dla niego najlepsza przyjaciółką. Co w niej było takiego, że w chwilę zdobywała wszystkie serca?
-Może i teraz śpi, ale już ją obudzę. –usłyszałem głos Harry’ego, jakby z oddali.
Zacisnąłem pięści, mając wielką ochotę rozwalić mu szczękę. Dlaczego to on musiał mieć Megg? Co ona w nim widziała?
Horan otworzył drzwi, wchodząc do środka. My ruszyliśmy za nim. I po dwóch krokach stanęliśmy, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
            Przed nami stała piątka dziewczyn –najpiękniejszych jakie kiedykolwiek widziałem. Nie miałem słów na to, by opisać jak wyglądały. Najbliższe prawdy byłoby stwierdzenie „jak nie z tej ziemi”. Zaprowadziły nas –kompletnie oniemiałych, do salonu, gdzie posadziły na kanapie.
-Mamy dla was niespodziankę. –powiedziała Eleanor seksownym głosem. –Usiądźcie więc wygodnie i oglądajcie.
Włączyły muzykę –wolną, pobudzającą zmysły, tajemniczą. Otworzyłem szeroko oczy. One miały zamiar dla nas zatańczyć! Domyślnie miała być Eleanor dla Louisa, Danielle dla Liama, Jessica dla Nialla, Megg dla Harry’ego, a Perrie dla mnie. Każda ustawiła się naprzeciwko swojego chłopaka.
Perrie nawiązała ze mną kontakt wzrokowy. Z pewnością wyglądała dobrze, lecz ja i tak widziałem jedynie Megg.
Moją Megg –chociaż tak naprawdę wcale nie była moja. Założyła czarną, krótką spódniczkę, seksowne szpilki i białą, cienką koszulkę na ramiączkach, przez którą prześwitywało jej praktycznie wszystko: koronkowy, czarny stanik, skrywający w sobie dwie kształtne piersi, płaski brzuch, pępek, seksowne wcięcie w tali. Nie miałem wątpliwości, że z wszystkich tutejszych dziewczyn, ona miała najpiękniejsze ciało.
            Zaczęły tańczyć –zmysłowo się wyginać, ruszać. Starałem się patrzeć na Perrie, bo tak przecież wypadało, ale kątem oka obserwowałem Megg. Dziewczyna z kolei nie spuszczała wzroku ze swojego chłopaka, uśmiechając się do niego kusząco. Ile dałbym, by to na mnie tak patrzyła…
Zauważyłem u niej srebrny wisiorek, identyczny jak ten, co nosił Harry. Nie rozstawał się z nim nigdy, nawet z nim spał. Miał dla niego jakieś specjalne znaczenie, którego nie chciał nam nigdy wyjawić. Wiedziałem jedno –ten papierowy samolocik był dla niego bardzo ważny. A teraz dał taki sam Megg. Zacisnąłem zęby. Łudziłem się, że Megg jest dla niego po prostu kolejną dziewczyną. Sprawa jednak wyglądała inaczej –on naprawdę ją kochał.
Problem w tym, że ja też ją kochałem. Kurewsko mocno. Zawsze gdy z nią jestem i gdy rozmawiamy, czuję, że żyję. Spijam z jej ust każde słowo. Pragnę dla niej jak najlepiej. Chcę z nią rozmawiać, śmiać się, płakać, milczeć, całować się, pieprzyć. Nigdy nie wypuścić. I choćby nie wiem co, tak będzie. Poczekam na odpowiedni moment i zdobędę jej serce.
            Spojrzałem na Perrie. Przesuwała dłońmi po całym swoim ciele, podnosiła seksownie kawałek swojej koszulki. Kiedyś byłem nią tak zafascynowany… Ale nie teraz. Nie odkąd poznałem Megg. Ta dziewczyna pojawiła się jak grom z jasnego nieba. Zobaczyłem ją i zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. I teraz mogłem tylko pluć sobie w twarz, że nie poderwałem jej przed Harrym. Kto wie, może sprawy miałyby się teraz inaczej?
            Nagle dziewczyny zbliżyły się do nas. Perrie przesunęła dłonią po mojej nodze, coraz wyżej i wyżej… Zbliżyła usta do moich warg, musnęła nimi lekko. Potem się odsunęła, z niegrzecznym błyskiem w oku.
W ogóle mnie to nie ruszało. Kątem oka obserwowałem, co Megg robi Harry’emu.
Chciałem stąd iść, daleko. Chciałem iść gdzieś, gdzie nie musiałbym myśleć o dziewczynie moich marzeń.
            Dziewczyny okręciły się dookoła, poruszając kusząco biodrami. I nagle wszystkie, jak na znak, zdjęły bluzki. Zostały w samych stanikach. Chłopacy wydali z siebie pomruki zadowolenia. Najpewniej każdy z nich chciał już pójść ze swoją dziewczyną do pokoju i mieć ją samą dla siebie. One jednak kontynuowały swoją słodką torturę. Teraz każda tańczyła co innego, improwizowała.
Perrie obeszła kanapę i zaczęła zmysłowo masować mi ramiona. W tym momencie miałem okazję, by bez przeszkód popatrzeć na Megg. Siedziała okrakiem na kolanach Harry’ego, sunąc ustami po jego szyi. Ten z kolei dotykał całego jej ciała, nie przejmując nikim wokół. Nikt zresztą nie patrzył –oprócz mnie. Styles skubał niecierpliwie zapięcie stanika swojej dziewczyny, jakby w każdej chwili miał go zerwać.
Perrie przeszła do przodu, więc musiałem z powrotem skupić na niej wzrok. Nachyliła się do mnie i wyszeptała do ucha uwodzicielskim głosem:
-Wygląda na to, że wszyscy wspaniale się bawią. A jak tobie się podoba?
Była pewna, że jestem zadowolony. Miała szczęście i podniecenie wypisane na twarzy. Dlatego właśnie tak ciężko i chamsko z mojej strony będzie z nią dzisiaj zerwać. Nie miałem jednak zamiaru ciągnąć tego ani chwili dłużej. No, może zdobędę się na pożegnalny seks. Ale nic więcej.
            Układ się skończył, podobnie jak muzyka. Louis i Eleanor całowali się jak szaleni, wydając z siebie nieokreślone dźwięki. Liam i Danielle sprawiali wrażenie, jakby nie widzieli się przez rok. Niall i Jessica wyglądali jak napalone dzieciaki, podekscytowane tym, że robią coś zakazanego. Harry i Megg z kolei całowali się wolno, romantycznie, z uczuciem. Ich wisiorki stykały się ze sobą, tylko podkreślając to, co ich łączyło.
            Tego było za wiele. Chwyciłem Perrie za rękę i zaprowadziłem ją do góry. Potrzebowałem chwili zapomnienia. W ślad za nami poszły pozostałe pary. Zamknęliśmy się we własnych pokojach, praktycznie od razu kierując się do łóżka. Dzisiejszej nocy ten dom był świątynią seksu.

~~Megg~~

Ogarnął mnie absolutny szał namiętności. Czułam, słyszałam i dotykałam tylko Harry’ego. Nasze usta idealnie współgrały, oddechy rwały się, a ciała przyciskały do siebie, nie chcąc zostawiać nawet centymetra między sobą.
-Kocham cię. –wyszeptam do niego, patrząc mu głęboko w oczy.
-A ja ciebie. –odparł Harry, odwzajemniając spojrzenie.
            Nagle zdałam sobie sprawę, że jesteśmy sami. Rozejrzałam się po salonie i stwierdziłam, że wszyscy musieli pójść na górę.
-Poszli do swoich pokojów. –wyjaśnił Harry, uśmiechając się lekko.
-Och. Nie zauważyłam.
-Mamy cały dół dla siebie. –w policzkach chłopaka pojawiły się dwa, urocze dołeczki, a oczach zalśniły niegrzeczne iskierki. Doskonale wiedziałam o czym myślał.
-Hm… masz rację. –uniosłam jedną brew, podczas gdy moje ręce zaczęły zręcznie odpinać guziki koszuli Harry’ego.
-Więc… kto wpadł na pomysł urządzenia striptizu? –zapytał, patrząc na mnie w ten sposób, że na moje policzki momentalnie wypłynął rumieniec.
Gdy nie odpowiadałam, Harry roześmiał się, a potem gwałtownie przyciągnął do siebie. Krzyknęłam cicho, zaskoczona.
-No nie… -wymruczał, podczas gdy jego ręce błądziły przy zapięciu mojego stanika. –Chcesz mi powiedzieć, że na ten genialny pomysł wpadła moja grzeczna Megg?
Sposób w jaki mnie obejmował i dotykał sprawiał, że zaparło mi dech w piersiach. Czułam motylki w brzuchu, na twarzy gorąco, a między nogami żar.
            W jednej chwili Harry pozbył się mojego stanika i rzucił go gdzieś w bok. Odruchowo się zakryłam. W każdej chwili mógł przecież ktoś zejść na dół. Chłopak chwycił moje dłonie i odciągnął je, po czym schylił głowę i wziął w usta mój lewy sutek. Jęknęłam, chwyciłam jego rozpiętą już koszulę i pociągnęłam w dół. Harry ściągnął ją do końca i rzucił mniej więcej w okolice  gdzie wcześniej znalazła się górna część mojej bielizny.
Harry wziął mnie na ręce i wstał, by przejść parę kroków i położyć nas na ziemi.
-Zawsze chciałam uprawiać seks na podłodze. –wyznałam, pod wpływem chwili.
Chłopak nie odpowiedział, tylko uniósł kąciki ust w diabelnie seksowny sposób. Chwycił brzeg mojej czarnej spódniczki, po czym zdjął mi ją jednym, wprawnym ruchem.
-Czy mi się zdaje, czy moja Megg założyła stringi? –Harry wsunął ręce pode mnie i przesunął nimi od pleców aż po zgięcia kolan. –Tak, zdecydowanie stringi.
Po chwili już nie miałam owych stringów. Leżałam kompletnie naga na zimnej podłodze, czując się bardziej podniecona niż kiedykolwiek. W chwilę uporaliśmy się ze spodniami Harry’ego i jego bokserkami. Oczywiście skarpetki również zniknęły. Nie było nic gorszego niż nagi facet w skarpetkach.
            Męskość Harry’ego cudownie stała i czekała na ulgę. Postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce. Dosłownie. Przeturlaliśmy się tak, że mój chłopak leżał na plecach, podczas gdy ja ze zręcznością i pewnością siebie pieściłam mu członka. O ile to możliwe, robił się coraz bardziej sztywny i wilgotny. Po paru chwilach Harry doszedł z krzykiem.
-Co ty ze mną robisz, dziewczyno… –podsumował, przyciągając mnie do siebie, by złożyć na moich ustach pocałunek.
            A potem zrobił coś, czego nie robił nigdy wcześniej. Położył mnie na plecach, a potem, cały czas patrząc mi w oczy, zjechał wargami wzdłuż brzucha na dół. Rozsunął mi nogi, a potem przyłożył usta... tam. Krzyknęłam, zaskoczona.
-Harry. –wyszeptałam. To było coś nowego.
Nie musiałam się jednak o nic martwić, poszło mu świetnie. Przesuwał delikatnie językiem wzdłuż i w poprzek, ruszając we mnie swoim najdłuższym palcem. Drżałam coraz mocniej, aż nagle doszłam ze zduszonym krzykiem.
            Harry zrównał twarz z moją i uśmiechnął się z diabelskimi iskierkami w oczach.
-Cudownie smakujesz. –powiedział, na co gwałtownie się zarumieniłam. –A teraz pora na prawdziwą zabawę.
Ustawił się u wrót mojej kobiecości, po czym nie odrywając ode mnie swoich iskrzących się, zielonych oczu, wszedł we mnie gwałtownie. Zamknęłam oczy, czując czystą, ostrą przyjemność. Harry zaczął się poruszać, namiętnie mnie całując w tym samym czasie. Mój chłopak stał się dla mnie symbolem seksu praktycznie od naszego pierwszego razu. Teraz, za każdym kolejnym zbliżeniem wrażenie to potęgowało się.
Westchnęłam mocno. –Nie przestawaj. –wymruczałam we wgłębienie jego szyi.
-Nie przestanę. –odpowiedział.

~~Zayn~~
            Zaciąłem się. Całowałem Perrie, dotykałem jej, ale nie potrafiłem z nią być. W myślach miałem Megg. To ją chciałbym mieć teraz w łóżku.
-Poczekaj. –powstrzymałem ją, gdy próbowała odpiąć mi spodnie. –Musze się napić wody.
Była to marna wymówka, ale głupiutka Perrie się na to nabrała. Wstałem, narzuciłem na siebie koszulę, po czym wyszedłem z pokoju. Oparłem się o ścianę korytarza i zacisnąłem z bezsilności zęby. Byłem w tym momencie wrakiem człowieka. Krzywdziłem Perrie. Wiedziałem, że muszę to skończyć. Zaplanowałem to sobie na dzisiejszą noc. „Po prostu jej to powiedz” –powiedziałem do siebie.
            Wziąłem dwa, głębokie wdechy, po czym skierowałem się z powrotem do pokoju. Ale wtem usłyszałem dość głośne jęki, które dochodziły… z dołu. Czyżby ktoś został w salonie? Najciszej jak mogłem, zszedłem trzy schodki i ukucnąłem. Wtem zobaczyłem coś, co skutecznie rozwaliło mnie na kawałki.
            To była Megg i Harry. Dziewczyna była naga i leżała na podłodze. Na niej znajdował się Styles, który wchodził w nią raz za razem. Spleceni w uścisku, wydawali z siebie urywane jęki, syki i inne dźwięki, które miały mi utkwić w głowie na następne parę godzin. Widziałem czystą przyjemność wymalowaną na twarzy Megg. Mocno uczepiła się ramion Hazzy, przyjmując go całego do siebie.
I nagle zmienili pozycje. Teraz Megg była na górze. Spojrzała zmysłowo na swojego chłopaka, a potem zaczęła się poruszać. Podskakiwała w górę i w dół, wprawiając w ruch również swoje piersi. W życiu nie widziałem niczego piękniejszego. Zagapiłem się, automatycznie się podniecając. Mój Boże!
            Nagle Megg uniosła wzrok i… zobaczyła mnie. Znieruchomiałem, podobnie jak Megg, krzycząc w głowie największą wiązankę przekleństw jaką znałem.
-Co się stało? –zapytał Harry, gładząc ją po ramieniu.
Zmieszanie i wstyd jaki pojawił się na twarzy dziewczyny był nie do opisania.
Pospiesznie wstałem i pognałem na górę.
-Nic. Zdawało mi się. –usłyszałem głos Megg.
Dlaczego nie powiedziała Harry’emu? Przecież wyraźnie mnie zauważyła. Może bała się jego reakcji? Czym prędzej wróciłem do swojego pokoju. Perrie wciąż tam była, leżąc półnaga w łóżku. Dołączyłem do niej i tym razem pozwoliłem jej się rozebrać.
Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie Megg. A potem wszedłem mocno w moją dziewczynę. Nadal nie otwierając oczu, spełniałem swoją fantazję, która najprawdopodobniej nigdy nie będzie miała miejsca.
-Tak, Zayn! –krzyczała Megg. –Och, tak!
Doszedłem szybko, wciąż pobudzony przez to co zobaczyłem wcześniej. Otworzyłem oczy. Pode mną jednak nie leżała Megg, a Perrie. Rozczarowanie przyszło do mnie gorzką falą. Opadłem ze zrezygnowaniem na poduszki, tracąc chęć do czegokolwiek. Perrie mówiła coś do mnie, lecz nie słyszałem jej. Nie chciałem słyszeć.
            Zamknąłem oczy i odpłynąłem w krainę snów –jedynego miejsca, gdzie nie cierpiałem i nie miałem zmartwień.


***
Siemka :D Dziękuję za wszystkie komentarze! 
Pewnie zdziwiliście się, że tak szybko dodałam nowy rozdział ;) Otóż, to był rozdział, który miałam w głowie od samego początku -od chwili gdy założyłam bloga. Po prostu zaczęłam pisać i nie mogłam przestać.
Mam nadzieję, że podobał wam się. Jakieś problemy z czcionką są, ale mam nadzieję, że nie przeszkodziło wam to w czytaniu ;)

Jak zauważyliście, zmieniłam trochę wygląd bloga, dodałam zdjęcia i zmieniłam nagłówek ;D
Aaa i jeszcze jedno! Jest ponad 10 000 wejść! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
xoxo


piątek, 19 października 2012

Rozdział 25 "Zielone z Zaynem"


             Jeśli czytasz ten rozdział, proszę zostaw po sobie ślad i skomentuj!
Wystarczy jeden, krótki komentarz, a ja mam więcej zapału do pracy. 
Napisz coś pod rozdziałem - to tylko chwila, a mi sprawia wiele radości.
***
            Wróciliśmy do domu, kiedy na zewnątrz było już ciemno i zimno. Zaczynała się psuć pogoda, więc by poprawić sobie humor, zrobiłam sobie kawę ze spienionym mlekiem. Chłopacy mieli najlepszy ekspres do kawy jaki kiedykolwiek używałam. Picie kawy o tak późnej porze nie było prawdopodobnie najlepszym pomysłem, ale pragnienie było zbyt silne.
Wieczór minął bardzo szybko. Poszliśmy z Harrym do siebie, gdzie wzięliśmy szybki prysznic. Rozmawialiśmy do późnej nocy. Wciąż nie mogliśmy się sobą nacieszyć.
Jak bardzo, udowodniliśmy sobie przez następną, gorącą godzinę.
            Niestety kofeina, jak i emocje z dzisiejszego dnia uparcie trzymały mnie w pełni przytomną, podczas gdy Harry zasnął smacznie na swojej stronie łóżka. Gdy sen nie nadchodził, wstałam spod kołdry i nałożyłam na siebie krótkie, czarne, dresowe spodenki i brudnoróżową koszulkę na ramiączkach. Na stopy wsunęłam ciepłe skarpety, po czym wyszłam z pokoju i cicho zamknęłam drzwi.
            Zeszłam na dół i sięgnęłam po moją paczkę papierosów. Skierowałam się z nią na taras, gdzie na kafelkach, wpatrzony w księżyc, siedział Zayn. Zasunęłam za sobą drzwi, po czym podeszłam do czarnowłosego.
-Hej. -powiedziałam, siadając obok niego. Tak zamyślonego go jeszcze chyba nie widziałam.
Spojrzał na mnie nieokreślonym wzrokiem.
-Chcesz pogadać o Perrie? -zapytałam, dotykając delikatnie jego dłoni. Zamknął oczy i westchnął.
-Nie teraz. Nie dzisiaj. -odparł w końcu, kręcąc głową.
-W porządku, nie naciskam. Gdybyś chciał jednak pogadać, nie krępuj się.
Sięgnęłam po LM-a Niebieskiego, kiedy Zayn nagle powstrzymał mnie.
-Nie chciałabyś spróbować czegoś innego? -zapytał, a w jego oczach pojawiła się niegrzeczna iskierka.
-Co masz na myśli? -odparłam, czując, że na usta wypływa mi uśmiech.
Chłopak wyciągnął z kieszeni dużej, luźnej, czarnej bluzy parę skrętów i ułożył je na kafelkach. Uniosłam brwi i rozchyliłam usta ze zdziwienia.
-Spokojnie. To tylko marihuana. -powiedział Zayn, parskając śmiechem na widok mojej miny. -Z zaufanego źródła.
-Nie wiedziałam, że palisz zioło. -stwierdziłam, biorąc jeden ze skrętów do ręki.
-Palę tylko w wyjątkowych okazjach. -odparł czarnowłosy. -Lub kiedy się nudzę.
Roześmiałam się.
-To co, skusisz się? -zapytał Zayn, odpalając zapalniczkę.
-Nie powinieneś mnie namawiać. -spojrzałam na chłopaka z lekkim uśmiechem. -Nie jestem jeszcze pełnoletnia, w przeciwieństwie do ciebie. Gdyby ktoś się dowiedział, mógłbyś pójść do więzienia.
-Wiem o tym. -odpowiedział mi najniegrzeczniejszym uśmiechem jaki mógł zrobić.
W tym samym momencie coś w moim brzuchu wykonało fikołka.
-Zapalaj. -powiedziałam, wkładając jointa do ust.
Przez twarz Zayna przemknęła satysfakcja, zmieszana z nutką podziwu. Podpalił mi skręta, a sam wziął jednego dla siebie. Oparł głowę o szeroką, białą kolumnę i wypuścił duży obłoczek dymu. Spojrzał na mnie wesołymi, błyszczącymi oczami.
-Na co czekasz? -zapytał.
Uśmiechnęłam się. To właśnie lubiłam w Zaynie; Nie starał się być opiekuńczy, odpowiedzialny. Traktował mnie na równi i nie widział nic złego w robieniu razem złych, zakazanych rzeczy.
            Spojrzałam na palącego się jointa, po czym zaciągnęłam się. Mocno. Dym wdarł się do płuc, drażniąc drogi oddechowe. Zaczęłam kaszleć, łzy napłynęły mi do oczu.
-Za pierwszym razem zawsze tak jest. -powiedział Zayn. -Niezależnie od tego, czy palisz fajki czy nie.
Czarnowłosy miał najwidoczniej już wprawę. Zaciągał się raz za razem, jakby nie robiło to na nim żadnego wrażenia.
Za czwartym razem faktycznie było już lepiej. Co więcej, zaczęłam odczuwać pewne skutki. Czułam się szczęśliwa i wesoła.
-Tylko ani słowa Harry'emu. -powiedziałam, grożąc Zaynowi palcem.
Na myśl, że mój chłopak mógłby dowiedzieć się, że paliłam zioło, zaczęłam się śmiać, a wkrótce dołączył do mnie i czarnowłosy. Po pięciu minutach zapomniałam dlaczego się śmiejemy, co tylko wywołało następną falę wesołości.
-Zimno mi. -stwierdziłam, raptownie przestając się śmiać. Na moje nogi wstąpiła gęsia skórka.
-Dam ci coś. -odparł heroicznie chłopak. Wstał i ściągnął przez głowę wielką, czarną bluzę.
Podczas tej czynności, koszulka Zayna nieznacznie podniosła się do góry, ukazując fragment opalonego, nagiego ciała. Czym prędzej odwróciłam wzrok. Chłopak podał mi bluzę, a ja z wdzięcznością założyłam ją na siebie. Ogarnął mnie zapach Zayna, jedyny w swoim rodzaju, zmieszany z zapachem papierosów. Była ciepła i zdecydowanie za duża. Podkurczyłam nogi i naciągnęłam na nie bluzę. Dzięki temu nie marzłam.
-Dzięki. -powiedziałam z wdzięcznością.
Czarna koszulka, którą miał na sobie Zayn podkreślała jego imponującą muskulaturę. Nigdy wcześniej tego nie zauważałam. Czy to możliwe, że przez marihuanę uważało się każdego chłopaka, znajdującego się blisko, za atrakcyjnego?
Ale przecież Zayn był atrakcyjny. Gdybym miała układać listę najgorętszych chłopaków,  Zayn byłby na drugim miejscu, zaraz za Harrym. Potrząsnęłam głową. O czym ja myślałam?
            Spaliłam jeszcze połowę następnego skręta, zanim czarnowłosy zabrał mi go siłą.
-Nie przesadzaj, Megg. I tak już dużo spaliłaś. -powiedział, śmiejąc się i dokańczając go za mnie.
-To wcale nie było dużo. -zaprotestowałam, niczym małe dziecko.
-Było. Poczekaj, aż zacznie działać.
            Po pół godzinie leżeliśmy na trawie, śmiejąc się jak głupi i opowiadając sobie historie z ostatnich paru lat.
-I co, rodzice nie domyślili się, że byłaś wtedy na imprezie? -zapytał Zayn, tarzając się ze śmiechem, gdy skończyłam opowiadać o zeszłorocznym Halloween.
-Daj spokój, nic nie podejrzewali! -wykrzyknęłam, chichocząc w rękaw czarnej bluzy Zayna. -Hej, nie jest ci zimno? -zapytałam go, zdając sobie sprawę, że jest w samym krótkim rękawku. Zanim odpowiedział, przyczołgałam się do niego i wtuliłam mocno.
Położyłam głowę na jego torsie, a ręką dotknęłam jego ramienia. Zadrżał pod wpływem tego dotyku, więc chyba musiało mu jednak być zimno.
            Wsłuchałam się w szybkie bicie jego serca. Czy po ziele powinno pracować tak szybko? Najprawdopodobniej tak było. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Nie do końca zdawałam sobie sprawę z całej tej sytuacji. Była przecież późna noc, podczas której leżeliśmy na wilgotnej, chłodnej trawie po spaleniu zioła i wpatrywaliśmy się przytuleni w gwiazdy. W tej jednak chwili to wszystko nie wydawało się dziwne.
Poczułam dłoń Zayna w moich włosach; Zaczął się bawić moimi kosmykami. To było bardzo przyjemne uczucie.
            Nagle do głowy wpadł mi szalony pomysł, czego zasługą najpewniej były spalone wcześniej jointy. Pomyślałam, że można by zorganizować pewien wieczór dla chłopaków z One Direction, specjalnie od ich dziewczyn. Innymi słowy, ja, Eleanor, Perrie, Jessica i Danielle mogłybyśmy ułożyć seksowny, intymny taniec dla naszych chłopaków. Oczyma wyobraźni widziałam tą scenę: oni siedzą na kanapie, a naprzeciwko nich jesteśmy my, tańczące i ściągające z siebie ubrania...
Właściwie czemu nie? Wprawdzie trzeba byłoby zaprosić Danielle, no ale jakoś bym to przebolała.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. A więc ustalone! Podniosłam się, odrywając ucho od piersi Zayna. Swędziało mnie w miejscu gdzie przed chwilą jego palce dotykały mojej głowy. Nie chciałam, by przestawał. Podparłam się na łokciu i spojrzałam na niego. Chciałam mu coś powiedzieć, ale w tym momencie zapomniałam co to było.
Oczy Zayna były głęboko brązowe, zdawały się doskonale mnie rozumieć, znać na wylot. Czarne, długie rzęsy rzucały cień na jego policzek. Dwudniowy zarost zdobił szczękę chłopaka. Nie pragnęłam teraz niczego innego, jak pocałować go. Nachyliłam się bezwiednie. To samo zrobił Zayn.
            Nagle w oddali włączył się alarm samochodu. Drgnęliśmy, zaskoczeni. To otworzyło mi oczy. Co ja wyprawiałam? Czym prędzej podniosłam się i otrzepałam z trawy. To samo zrobił czarnowłosy.
-Muszę iść. -wykrztusiłam. Nadal czułam się jak za mgłą.
Chłopak nie odpowiedział. Po prostu patrzył na mnie w ten sposób, że czułam się jakbym była naga. Jego oczy przewiercały mnie na wylot. Czułam się, jakby czytał moje myśli.
-Dobranoc. -dodałam, po czym pomknęłam do domu, a potem na górę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że wciąż mam na sobie bluzę czarnowłosego. Ściągnęłam ją przez głowę i wepchnęłam do szafy, głęboko. Gdyby Harry zobaczył ubranie Zayna, mógłby sobie coś pomyśleć. Czułam się winna, chociaż niczego nie zrobiłam. Ściągnęłam skarpety, po czym wczołgałam się do łóżka. Przytuliłam mocno Harry'ego, który będąc we śnie, objął mnie ramieniem. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
Teraz czułam się bezpieczna.

            Następnego dnia chłopacy pojechali na plan teledysku do Live While We're Young. Mieli spędzić tam czas do późnego wieczora.
-Jesteś pewna, że nie chcesz jechać z nami? -zapytał mnie dzisiaj Harry po raz kolejny, zataczając kółka kciukiem wewnątrz naszych splecionych dłoni.
-Jestem pewna. -potwierdziłam, kiwając głową. -Bawcie się dobrze.
-Mogłabyś wystąpić w teledysku... -zachęcał mnie dalej. -Obejrzałyby cię miliony osób.
-I jeszcze czego! -zaśmiałam się głośno. -Nie, dziękuję.
-Będę tęsknił. -wyznał, patrząc mi głęboko w oczy.
-Ja za tobą też. -pocałowałam go delikatnie, niespiesznie. Harry pogłębił pocałunek, jedną rękę wplatając mi we włosy.
-No już dobra, dobra! -rozległ się donośny protest Louisa. -Ile można?
Fakt. Zupełnie zapomniałam, że staliśmy przecież w salonie, i nie byliśmy sami.
Oderwaliśmy się od siebie, a ja westchnęłam z lubością.
Niall i Liam roześmiali się, stojąc pod ścianą. Zayn schodził właśnie po schodach. Nie widziałam go jeszcze dzisiejszego dnia. Spojrzał na mnie przelotnie. W jego spojrzeniu znajdowała się tajemnica. Nie miałam najmniejszego pojęcia o czym teraz myśli.
            Dzisiaj rano dotarło do mnie w pełni, co stało się poprzedniego wieczora. O mało co nie pocałowałam Zayna! Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie zapalę z nim zioła. To wszystko była wina marihuany. A może nie?
Spojrzałam na niego teraz i stwierdziłam, że nadal jest nieziemsko atrakcyjny. Myślałam, że wczoraj myślałam tak będąc pod wpływem upojenia. Jednak dzisiaj również poczułam dziwne łaskotanie w brzuchu na jego widok. Było one podobne to tego, jakie czułam, gdy widziałam Harry'ego.
Zacisnęłam zęby. Nie, to niemożliwe.
-No nic, to lecimy. -powiedział Liam, klaszcząc w dłonie. -Nie roznieś domu, Megg.
-Postaram się. -parsknęłam śmiechem.
-I nie graj beze mnie na xboxie. -dodał poważnie. -Sporo się namęczyłem, by dojść do 22 poziomu.
-Twierdzisz, że zepsułabym ci wynik? -oburzyłam się. -A kto cały czas prosił, bym z tobą grała?
-Jesteś dobrym pomocnikiem. Ale sama nie dałabyś rady.
-Nie wierzę, że właśnie to powiedziałeś.
Mierzyliśmy się na spojrzenia, żeby w końcu wybuchnąć wesołym śmiechem.
-Niall, tylko nie przemęczaj się zbytnio dzisiaj. -powiedziałam do blondyna poważnie. -Pamiętaj, że jutro mamy zajęcia z Travisem.
-Jasne! -chłopak zasalutował, po czym wyszedł za Liamem do samochodu.
Za nim wyszli Louis i Zayn. Ten ostatni obrzucił mnie ostatnim spojrzeniem, gdy był już przy drzwiach.
-Widzimy się wieczorem. -powiedział Harry, przyciągając mnie do siebie i całując gorąco. Przytrzymałam go i długo nie chciałam puścić. -Przestań, Megg. Prowokujesz mnie.
-Jakoś nie mam wyrzutów sumienia. -stwierdziłam z niewinnym uśmiechem.
-Jak wrócę, to ci się odpłacę. -złożył obietnicę mój chłopak. -I pożałujesz.
-Och. -przez całe moje ciało przeszły rozkoszne dreszcze. -Wracaj szybko.
Jeszcze jeden pocałunek i już go nie było. Odprowadziłam wzrokiem odjeżdżające auto, po czym wyciągnęłam telefon.
            Pora ziścić mój plan, na który wpadłam wczoraj w nocy. Z biegiem czasu, wydawał się coraz lepszy i lepszy. Najpierw zadzwoniłam do Eleanor.
-Mówiąc prościej, chcesz urządzić dla naszych chłopaków striptiz? -zapytała wprost dziewczyna, na co roześmiałam się głośno.
-W sumie to tak. -odparłam z bananem na twarzy.
-Jestem za.
 Po niej zatelefonowałam do Jessici.
-I jeszcze pytasz?! -wykrzyknęła entuzjastycznie.
Potem była Perrie, która była nieco zdziwiona moim telefonem, ale zgodziła się bez chwili wahania.
 Na końcu zostawiłam sobie Danielle.
-Nie myśl, że robię to dla ciebie. -podsumowałam, gdy skończyłam opowiadać mój pomysł. -Po prostu wypada, byś ty też wtedy była.
Z ociąganiem, ale się zgodziła.
Miały przyjść za godzinę, by przećwiczyć układ i zaplanować wieczór.
            W tym czasie ja posprzątałam dom i nakarmiłam Smolly. Akurat skończyłam gotować obiad, kiedy do drzwi zapukała Jessica i Eleanor. Miały na sobie już jesienne, cienkie kurtki. Wpuściłam je do środka i nalałam im herbaty.
-Powiedz, Megg -odezwała się Eleanor, siadając na wysokim krześle za półwyspem kuchennym. -Jak w ogóle wpadłaś na taki pomysł?
-Tak jakoś. -wzruszyłam z uśmiechem ramionami. Przecież nie mogłam im powiedzieć, że wymyśliłam to po spaleni zioła, gdy leżałam na trawie, przytulona do Zayna.
-Tak czy inaczej, to będzie coś! -podsumowała rudowłosa, wiążąc swoje długie włosy w wysoką kitkę. -Przygotowałam nawet parę piosenek, które mogą nam się przydać.
-Świetnie, Jess. -ucieszyłam się. -Zaraz je przesłuchamy.
-Zaprosiłaś Danielle? -wyszeptała nagle Eleanor, nachylając się w moją stronę.
-Nie miałam wyjścia. -odparłam, podnosząc ręce w geście poddania. -Jeśli mamy tańczyć, to wszystkie.
            Wkrótce dołączyły do nas Perrie i Danielle. Dziewczyna Zayna musiała zafundować sobie ostatnio sesję w solarium, bo jej cera była znacznie bardziej brązowa.
-Jestem wdzięczna, że pomyślałyście o mnie. -powiedziała blondynka, tuląc mnie lekko. -Zayn na pewno się ucieszy. Ostatnio jest jakiś niemrawy...
-On nigdy nie tryskał humorem. -stwierdziła kwaśno Danielle, odgarniając swoje bujne loki za ucho. -Mógłby trochę wrzucić na luz.
-Może nie jest zbyt towarzyski, gdy ty jesteś w pobliżu. -odparła Jessica, nie mogąc się powstrzymać.
-Dziewczyny, nie kłóćmy się! -stanęłam między nimi, starając się naprawić pogarszającą się coraz bardziej sytuację. -Nie po to tu jesteśmy. Mamy zaledwie parę godzin, by przygotować seksowny taniec dla naszych chłopaków!
            To skutecznie zamknęło temat. Następne co robiłyśmy, było przesuwanie kanapy, robienie miejsca w salonie, planowanie odpowiedniego oświetlenia i wybieranie muzyki. Nie sądziłam, że może to być takie trudne. W końcu jednak doszłyśmy do porozumienia. Przygotowane było wszystko -oprócz układu.
-Tylko nic skomplikowanego, błagam! -powiedziała Eleanor, patrząc na nas z lekką nutką zazdrości. -Każda z was jest tancerką, w przeciwieństwie do mnie.
-Ja nie jestem tancerką. -zaprotestowała Perrie, wydymając usta. -Śpiewam w zespole Little Mix.
-Wiem o tym. -odparła brunetka. -Ale taniec nie jest dla ciebie obcy. Tańczysz zapewne w teledyskach i na koncertach, prawda?
-Spokojnie, El. -odezwała się Jessica. -To nie ma być nie wiadomo jaki układ.
-Byle było seksownie i ze smakiem. -stwierdziłam, włączając muzykę.
            Przez następne dwie godziny ćwiczyłyśmy różne wersje tańca, planowałyśmy każdy nasz ruch. W pewnym momencie ściągałyśmy nawet koszulki. Podekscytowana Perrie chciała, byśmy ściągnęły wszystko, ale stwierdziłyśmy, że to byłaby przesada.
-Jak skończymy tańczyć to pójdziesz z Zaynem do pokoju. Tam będziesz mogła ściągnąć resztę ubrań. -odparła Danielle, na co wszystkie się roześmiałyśmy.
Natychmiast poczułam się źle, że rozbawiło mnie coś, co powiedział mój najgorszy wróg. Jessica pomyślała chyba to samo, bo nawiązała ze mną krótki kontakt wzrokowy.
Parsknęłyśmy śmiechem, po czym wróciłyśmy do ćwiczeń.
-Dobra, jest. -stwierdziła w końcu Eleanor, klaszcząc w dłonie. -Powinno być dobrze. Ostatnia część niech będzie czystą improwizacją.
-Jestem za. -zgodziła się Perrie, kiwając głową.
-A więc ustalone. -powiedziałam i wyłączyłam muzykę. -Chłopacy będą około dwudziestej trzeciej. Wpadnijcie pół godziny przed czasem, by się przygotować i zrobić oficjalną próbę.
-I pamiętajcie o spódniczkach. -dodała Jessica.
-A więc do zobaczenia. -powiedziała Danielle, kierując się do drzwi.

            Odprowadziłam je wszystkie, po czym pomachałam im, jak wyjeżdżały. Coraz bardziej lubiłam Eleanor i Jessicę. Perrie zachowywała się troszkę jak słodka idiotka, ale nie przeszkadzała mi. Na swój sposób była zabawna. Danielle wyjątkowo dzisiaj nie zachowywała się jak suka, ale to nie znaczyło, że od razu stała się moją najlepszą przyjaciółką.
 ***
Witam was po tak długiej nieobceności!
Przyznam się szczerze, że zabrakło mi czasu (to co dzieje się w szkole to jest istna masakra),
tak samo jak weny i chęci.
Strasznie mało was było na początku, ale i tak cieszę się, że coś napisaliście.
 I dziękuję strasznie Julce -jesteś dla mnie niesamowitym wsparciem. Dziękuję za miłe słowa i zrozumienie, to dużo dla mnie znaczy. Uwielbiam cię ;*

Niezwykle ciężkie słowa oberwały mi się od Julii. Co ja mogę ci powiedzieć? Nie potrafię zrobić ładnego szablonu, ale mogę popracować nad tym -może faktycznie obecny jest mało zachęcający. 
Jeśli chodzi o to, że skupiam się tylko na Harrym i Zaynie -cóż, takie właściwie jest zamierzenie tego opowiadania. Piszę o miłosnym trójkącie między bohaterką a dwoma członkami One Direction, a nie wszystkimi. Jeśli jednak tak to jest odbierane -postaram się dodać więcej Louisa, Missy i pozostałych bohaterów. 

Cenię każdy komentarz, nawet ten negatywny, ale twój był wyjątkowo przesadzony.
Krytyka zawsze się przyda (cieszę się, że taka się pojawiła), ale może by tak w łagodniejszej formie, co? 
Nigdy nie mówiłam przecież, że jestem światową pisarką. Piszę dla rozrywki, z fascynacji One Direction. Staram się pisać jak najczęściej, ale gdy wracam do domu ze szkoły o 18, to nie mam czasu, by zjeść obiad, zrobić lekcje i jeszcze pisać.
A robię przecież również inne rzeczy.

Dobra, starczy :) 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze, które zostawiacie.
I jeśli czytasz opowiadanie, a nigdy nie komentujesz -proszę, napisz coś.
Zawsze gdy dostaję nowy komentarz, dostaję kopa i od razu idę pisać.
Pamiętajcie -im was więcej, tym szybciej i częściej piszę.

xoxo