niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 50 "Prawdziwa tożsamość"



            Drżącą ręką opuściłam list. Nie, to nie mogło się dziać. Złożyłam papier w pół i włożyłam go do kieszeni moich dżinsów. Szybko nałożyłam na siebie koszulkę, a potem wybiegłam z pokoju. W międzyczasie napisałam krótkiego smsa do Jessici „Kryj mnie”. Wiedziałam, że nie będzie zadowolona z mojej prośby, ale na pewno mi pomoże.
Wszyscy byli już w swoich pokojach, toteż bez problemu dostałam się do frontowych drzwi i wyszłam na zewnątrz. Pognałam w kierunku głównych ulic, gdzie złapałam taksówkę. Zależało mi na czasie, liczyła się każda minuta.
            Całe moje ciało drżało, było mi zimno, w głowie miałam istny chaos. Byłam w zbyt dużym szoku, by płakać, zresztą nic jeszcze nie było wiadomo. Czy zastanę Zayna martwego na hotelowej podłodze? Powiesi się, przedawkuje coś? Nie mogłam uwierzyć, że robił mi coś takiego. Przecież mógł na mnie liczyć… A może jednak nie? Ostatnim razem powiedział, że nie może być moim przyjacielem. Ja wtedy praktycznie wzruszyłam ramionami i pozwoliłam mu odejść. To był mój błąd. Jak mogłam tak zrobić? Nie wzięłam pod uwagę, że on przecież nie miał nikogo. Jego przyjaciele odwrócili się od niego, musiał wyprowadzić się i być samotnym każdego wieczora. Tydzień w domu One Direction musiał przypomnieć mu o tym, jak  kiedyś było i to go załamało.
Zamknęłam oczy. To wszystko było moją winą. Jego śmierć będzie na moich barkach.
Zacisnęłam drżącą dłoń w pięść i starałam się zatrzymać wciąż napływające obrazy nieżyjącego już Zayna.
Modliłam się, by jeszcze żył, bym zdążyła i uratowała go. Boże, ja go przecież kochałam, nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez niego. Chciałam przytulić go i nigdy nie puścić. Chciałam, by spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami, by wypowiedział moje imię. A teraz to wszystko stało pod znakiem zapytania.
            Po kilku minutach, które ciągnęły się w nieskończoność, wreszcie stanęliśmy pod hotelem. Szybko zapłaciłam i wybiegłam z auta. Drogę do pokoju Zayna pamiętałam jak przez mgłę. W końcu jednak stałam pod odpowiednimi drzwiami. Zapukałam głośno i szybko, w sumie to nie licząc na to, ze ktoś mi otworzy. Planowałam wywarzyć drzwi, a jeśli by mi się to nie udało, pobiegłabym do recepcji, wyjaśniła sytuację i szybko sprowadziła pomoc.
            Drzwi jednak się otworzyły, a ja z osłupieniem spojrzałam na Zayna, który stał ze stoickim spokojem w progu z szklanką wody. Ubrany był tak jak zwykle, w dżinsy i czarny T-shirt.
-Co? –wykrztusiłam, podczas gdy krew szumiała mi w uszach, a serce waliło młotem.
-Megg, wiedziałem, że przyjdziesz. –odparł czarnowłosy, otwierając szerzej drzwi.
-Nic ci nie jest? –zapytałam i weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego twarzy. Uważnie wpatrzyłam się w jego oczy, szukając oznak czegoś niepokojącego. –Wziąłeś coś?
-Nie, nic nie wziąłem. –odparł.
Zlustrowałam go wzrokiem, ale nie wyglądało na to, że Zayn próbował coś sobie zrobić. To znaczyło, że zdążyłam; Przyszłam na czas. Moje serce zalała fala ulgi.
-Śmiertelnie mnie przestraszyłeś. –powiedziałam i aż zaśmiałam się nerwowo z mojego doboru słów. –Co ty sobie wyobrażałeś?
Czarnowłosy wziął łyka wody i uśmiechnął się odrobinę. Wcale nie wyglądał, jakby myślał o samobójstwie i coś planował. Zamarłam i nagle cała prawda do mnie doszła; Zayn nigdy nie zamierzał się zabić. To wszystko był podstęp, by mnie tu zwabić.
Poczułam się, jakbym dostała w brzuch. Nie mogłam wykrztusić słowa, takiej złości nie czułam jeszcze nigdy.
-Zayn. –wycedziłam po dłuższej chwili. –Co jest, do cholery?!
-Przepraszam, być może trochę przesadziłem. –powiedział, wzruszając ramionami.
-Tak sądzisz?! –mój głos podskoczył o kilka tonów w górę. –List samobójczy?! Serio?
-Chciałem ci uświadomić, że zależy ci na mnie.
-O mój Boże, Zayn! –krzyknęłam. –Oczywiście, że mi na tobie zależy! Co ty w ogóle chciałeś udowodnić? Chciałeś zobaczyć, czy przyjdę i cię uratuję? To jasne, że przyjdę i cię uratuję, Zayn. Zawsze i wszędzie! Myślałam, że udowodniłam ci już to ostatnim razem, w klubie Underground.
-Wiem, ale nie o to mi chodziło. –czarnowłosy ze smutkiem na mnie spojrzał. –Po prostu pomyślałem, że przez ten moment, kiedy będziesz myśleć, że mogę nie żyć, zdasz sobie sprawę, że to mnie kochasz i, że to ze mną chcesz być.
Patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami, o czym tak marzyłam jeszcze kilka minut temu. Targały mną sprzeczne uczucia; Z jednej strony byłam wściekła, z drugiej szczęśliwa i uspokojona. Zayn żył. Mój Zayn nie popełnił samobójstwa.
            Zamachnęłam się ręką i wytrąciłam szklankę z rąk czarnowłosego. Naczynie wylądowało na podłodze i rozbiło się na drobne kawałeczki. Zanim Zayn cokolwiek powiedział, rzuciłam mu się w ramiona. Przytuliłam go mocno i zamknęłam oczy. Chłopak objął mnie i poczułam, że bierze głęboki oddech. Moja głowa uniosła się na jego klatce piersiowej. Wsłuchałam się w bicie jego serca; Było przyspieszone, ale biło mocno i zdrowo. Zayn zaczął delikatnie rysować wzory na moich plecach, czekając aż coś powiem.
-Jesteś szalony, wiesz o tym? –powiedziałam cicho. –Jak ja miałabym być z kimś, kto udaje swoje własne samobójstwo, by coś osiągnąć?
-Mówisz tak, jakbyś mnie nie znała. –odparł Zayn, a ja podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
-Obiecaj mi coś. –zażądałam. –Obiecaj, że nigdy, przenigdy nie popełnisz samobójstwa. Nigdy. Obiecaj.
-Obiecuję. –lekko kiwnął głową, odwzajemniając spojrzenie. –Zresztą, to i tak nie jest w moim stylu.
            Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nagle zapomniałam co to było. Nie mogłam się skupić, bo zbyt długo staliśmy tak blisko siebie, przytuleni.
Jedyne o czym mogłam myśleć, to dotyk Zayna, jego bliskość. Nie mogłam odwrócić spojrzenia od jego oczu, które z wielką uwagą wpatrywały się we mnie. Poczułam uścisk w żołądku i sercu. Czy to było pożądanie? Czy to była miłość? A może oba naraz?
Przełknęłam ślinę i obserwowałam, niczym w zwolnionym tempie, jak Zayn schyla się, jak jego usta znajdują się coraz bliżej i bliżej. Pocałował mnie, bardzo delikatnie, a ja zamknęłam oczy. To był słodki i wolny pocałunek, ale jednocześnie bardzo intymny. Odsunął się dosłownie o centymetr i czekał na mój ruch. Rozchyliłam powieki i westchnęłam cicho.
-Nie wiem, Zayn… -wyszeptałam tak cicho, że nie byłam pewna, czy chłopak mnie usłyszy.
-A ja wiem. –odparł równie cicho, potarł wargami mój policzek. –Małgosia.
-Co? –otworzyłam szerzej oczy, niepewna tego, co usłyszałam.
-Małgosia. –wyszeptał, podnosząc kącik ust. –Gosia. Antoszewska.
-Skąd… -zabrakło mi słów. Zayn wypowiedział moje prawdziwe imię i nazwisko. Skąd on je znał? Jak się dowiedział? Wspomniałam mu kiedyś, że Megg jest jedynie angielskim odpowiednikiem mojego polskiego imienia, a Ant to trzy pierwsze litery prawdziwego nazwiska, ale nie sądziłam, że to zapamiętał.
            Ogarnęło mną dziwne uczucie. Tak dawno nikt nie powiedział do mnie „Małgosia” czy „Gosia”. Poczułam się niemal jak w domu, jak w Polsce.
Nie wiem czy właśnie to, czy może emocje z całego dnia, ale nagle spojrzałam na Zayna zupełnie inaczej. Zadał sobie trud, żeby dowiedzieć się jaka jest moja prawdziwa tożsamość. Chciał prawdziwej mnie i nawet pomimo tylu niepowodzeń i odrzuceń, on wciąż się o mnie starał. I żył.
Tym razem to ja go pocałowałam, a Zayn natychmiast podchwycił moją inicjatywę.
Zdecydowanie naparł na moje usta, położył dłonie na moich biodrach, docisnął mnie mocno do siebie. Ja ostrożnie dotknęłam jego policzka, potem włosów, by w końcu wpleść w nie dłoń. Czarnowłosy schylił się, podniósł mnie i bez żadnego trudu zaniósł i posadził na niedaleko stojący stolik. Zayn nie przestawał mnie całować, a ja coraz bardziej zatracałam się w tym co się działo. Oplotłam nogi wokół jego bioder i kompletnie poddałam się czarnowłosemu. Jęknęłam cicho, gdy ugryzł mnie w wargę. Wsunął dłonie pod moją koszulkę i zaczął błądzić po dobrze sobie znanym terenie. Temperatura w pokoju poskoczyła o kilka stopni, czułam płomienie pod palcami.
Nasze języki się spotkały, oddechy zmieszały.
Chwyciłam brzeg czarnej koszulki chłopaka i sprawnie ściągnęłam mu ją przez głowę.
Moim oczom ukazał się odpowiednio umięśniony tors pokryty tatuażami. Wyglądał tak dobrze, tak niebezpiecznie, tak… sexy.
            Znowu zaczęliśmy się całować, a Zayn postanowił się zrewanżować i ściągnął mi koszulkę. Jego ręce zatrzymały się na zapięciu mojego stanika i nie przeciągając chwili, szybko mi go odpiął.
Teraz, gdy stykaliśmy się nagimi ciałami, oddech miałam przyspieszony, a policzki zarumienione. Zayn dotykał mnie wszędzie tam, gdzie nie powinien… jako, że nie był moim chłopakiem. Ja jednak nie czułam w tym momencie, jakby było to coś złego. Na chwilę obecną czułam, że tak właśnie powinno być; To właśnie Zayn powinien mieć prawo do robienia ze mną cokolwiek zechce. A wiedziałam, że dokładnie tak dzisiaj zrobi. Zrobi to, na co będzie miał ochotę, bo czarnowłosy nie miał skrupułów i zahamowań.
            Zayn zdecydowanym ruchem odpiął moje spodnie, podniósł mnie odrobinę i ściągnął ubranie. Zostałam jedynie w skąpych majtkach. Czarnowłosy obserwował mnie z żarem w oczach. Ten żar miał zaraz zamienić się w ogień.
Przyciągnęłam go i zatopiłam się w jego ustach, w między czasie odpinając jego spodnie. Śpieszyliśmy się, chcieliśmy pozbyć się swoich rzeczy jak najszybciej i jak najzręczniej. Zayn pomógł mi, zsuwając swoje spodnie i wyskakując z nich. Został jedynie w czarnych bokserkach, w których widać było tak duże wybrzuszenie, że aż zakręciło mi się w głowie. Podniosłam głowę i napotkałam jego rozbawione spojrzenie. Śmiał się po cichu, że przyłapał mnie, jak się gapię, a całkiem możliwe, że rozchyliłam wtedy usta. Zrobiłam niewinne oczy i przygryzłam wargę, a wtedy uśmiech zszedł z jego ust. Wydobył z siebie coś na kształt mruknięcia lub warknięcia i znów mnie zaatakował. Gdy ustami napierał na moje usta, ręce miał kompletnie zajęte, błądząc po całym moim ciele, na dłużej zatrzymując się na piersiach.
Ja sama nie szczędziłam mu pieszczot. Dokładnie zbadałam topografię Zayna, poprzez szerokie barki, umięśniony tors i twardy brzuch. W końcu zatrzymałam się na jego bokserkach, które nagle wydały mi się dziwnie nie na miejscu. Pomyślałam, że ich miejsce jest na podłodze, gdzieś w kącie. Zsunęłam mu je więc, a wprost do moich rąk wyskoczyła jego twarda męskość.
-Mm…- wyrwało mi się, gdy przesunęłam dłonią po całej jego długości.
-Megg… To znaczy Ma… -Zayn zaklął, a ja zaśmiałam się. –Cholera. Mam mówić na ciebie Megg czy Małgosia?
Na chwilę zamilkłam, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Megg. –zadecydowałam w końcu. –Taką mnie poznałeś i taka jestem. W Anglii jestem Megg.
Właściwie to polubiłam Megg. Symbolizowała wszystkie zmiany, jakie dokonały się we mnie po przyjeździe tutaj. Megg oznaczała zupełnie inną dziewczynę. Odważną, doświadczoną, kochającą, zagubioną. Nieidealną. I to było piękne.
-Megg. –powiedział i uniósł kącik ust. –Ostrzegam cię, że będę dzisiaj bardzo niegrzeczny.
-Na to liczę. –odparłam, mocniej zaciskając dłoń na członku Zayna.
            Czarnowłosy nie potrzebował dalszej zachęty. Ściągnął moje majtki i teraz oboje byliśmy kompletnie nadzy. Przesunął mnie na sam skraj stolika i stanął między moimi nogami. Już sięgał gdzieś niedaleko stolika w kierunku gumki, kiedy chwyciłam go za nadgarstek.
-Nie, nie musisz. –powiedziałam. –Biorę tabletki. A skoro jesteśmy oboje zdrowi, to możemy śmiało dzisiaj niczego nie używać.
Zayn cofnął rękę i uniósł jedną brew. Oczy rozświetliły się mu jak u małego dziecka.
Poczułam jak napiera na mnie, tam na dole. Lada moment miał we mnie wejść, a ja wręcz drżałam, nie mogąc się doczekać.
-Tak właśnie powinno być. –powiedział cicho, muskając dłonią moje nagie ramię, wywołując gęsią skórkę. –Ty, ja. I ostry seks.
Wszedł we mnie mocno i bez zapowiedzi, a mi z ust wyrwał się głośny jęk. Chwycił mnie za biodra i przysunął jeszcze bliżej, zapewniając sobie do mnie dokładny dostęp. Wchodził we mnie do samego końca i szybko. Mięśnie brzucha napinały mu się, klatka piersiowa szybko unosiła. Pocałował mnie długo i namiętnie. Na chwilę zwolnił, wywołując u mnie falę dreszczy, a potem znowu przyspieszył.
Wciąż wbijał się i wbijał, a ja zaczęłam cichutko pojękiwać. Oplotłam ręce wokół szyi czarnowłosego, jeszcze bardziej zmniejszając przestrzeń między nami.
-Och… -wyszeptałam mu w usta.
Spojrzał na mnie upojonymi oczami, zwalniając. Wyszedł ze mnie, poczekał chwilę i wszedł. Znowu wyszedł i po chwili wszedł. Podbrzusze zaciskało mi się coraz częściej i gwałtowniej.
Zayn zsunął się ustami po mojej szyi, przygryzając przy okazji mój płatek ucha. Wydałam z siebie odgłos, ogarnięta tysiącem emocji.
Nagle czarnowłosy wyszedł ze mnie i cofnął się odrobinę. Chwycił mnie i pociągnął, więc zeskoczyłam ze stolika. Przesunął mnie przodem do ściany i stanął za mną. Sięgnął dłonią między moje nogi, rozchylając moje kobiece płatki. Wypięłam się automatycznie, niemal nabijając się na naprężoną męskość czarnowłosego. Chłopak podrażnił mój guziczek przyjemności, jeszcze bardziej zwiększając moją torturę i po chwili wszedł we mnie. Sapnęłam i podparłam się ściany. Taka pozycja zapewniała jeszcze głębszą penetrację i przyjemność. Zayn złapał dłońmi moje nabrzmiałe piersi i zaczął drażnić moje sutki. Wbijał się regularnie, popychając mnie na skraj. Zbliżałam się do przepaści i nie mogłam tego powstrzymać.
Czarnowłosy wykonał jeszcze kilka ruchów i doszłam z krzykiem. Wbijał się dalej, a mój orgazm trwał i trwał. Po chwili doszedł i on, wlewając się do środka.
Moje serce biło szybko, oddech miałam przyspieszony. Obróciłam się przodem do chłopaka i uśmiechnęłam, widząc ogień w jego oczach.
-Uwielbiam się z tobą pieprzyć. –powiedział. –Chodź.
            Tym razem przenieśliśmy się do jego sypialni, w której już nie raz uprawialiśmy seks. Wszystko zatoczyło kółko i tak oto znowu znajdowałam się tutaj, razem z nim.
-Tym razem zrobimy coś nowego. –zapowiedział.
Podszedł do szuflady i wyciągnął z niej coś podłużnego, dość grubego i dużego. Coś, co w sam raz zmieściłoby się w… och.
Zayn pociągnął mnie w stronę łóżka. W oczach miał niegrzeczne błyski. Położył się na plecach i posadził mnie na siebie.
-Ufasz mi? –zapytał, a ja nerwowo kiwnęłam głową.
Byłam zdenerwowana i niepewna, ale przede wszystkim podekscytowana. Wiedziałam, że Zayn nie zrobi mi niczego, co mogłoby mnie skrzywdzić.
            Czarnowłosy podniósł się trochę i sięgnął między moje nogi. Mina moja musiała być bezcenna, gdy poczułam, że ten dziwny przedmiot wsuwa się do… mojej pupy. No, tego jeszcze nie robiłam.
Zayn uśmiechnął się i położył, gdy podłużna rzecz tkwiła już dość głęboko w odpowiednim miejscu, a następnie nakierował mnie na swoją naprężoną męskość.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Czułam, że przedmiot rozpycha mnie, czegoś takiego nie czułam jeszcze nigdy. Jeszcze nigdy nie czułam niczego… tam. Ledwo mogłam się ruszać. A teraz Zayn chciał jeszcze normalnie we mnie wejść?
Zanim mogłam bardziej nad tym pomyśleć, czarnowłosy już we mnie wszedł. Mocno.
Krzyknęłam i to naprawdę głośno. Podparłam się po obu stronach jego głowy, podczas gdy on zaczął się poruszać. Wypychał biodra w górę, bezlitośnie się we mnie wbijając. Czułam, że nie będę potrzebowała dużo, by dojść. Nowe doznanie było… niesamowite. W ekspresowym tempie zrobiłam się mokra i twarda. Odgarnęłam włosy i pocałowałam Zayna, który z żarem odwzajemnił pocałunek. Nasze języki zaczęły wykonywać zawiły taniec. Mięśnie podbrzusza zaciskały mi się spazmatycznie, wszystko we mnie błagało o litość. Ale Zayn nie znał takiego słowa. Raz po raz, ostro wbijał się we mnie do samego końca, tak, że byłam na granicy przyjemności i bólu, czyli w miejscu idealnym. Jęczałam, podczas gdy Zan warknął i przyspieszył, o ile to było w ogóle możliwe. Doszliśmy razem, a ja mogłam z pełnym sumieniem stwierdzić, że jeszcze nigdy nie miałam orgazmu tak intensywnego i długiego.
Wbiłam paznokcie w pościel, podczas gdy w podbrzuszu poczułam wylewające się ciepło. Moja kobiecość pulsowała, niesamowicie zmaltretowana dzisiejszego dnia.
            Zayn stęknął, podniósł, podpierając się na łokciach i spojrzał na mnie z uczuciem. Nie trzeba było nic mówić. Czytaliśmy sobie z oczu. Czarnowłosy sięgnął za mnie i powoli wyciągnął magiczny przedmiot z mojej tylnej części ciała.
Krzyknęłam, gdy poprzedni orgazm, który wciąż nie minął, teraz znowu się nasilił.
Ugryzłam Zayna w ramię, na co ten zareagował warknięciem. Spojrzałam na niego szczęśliwym wzrokiem, on odpowiedział mi takim samym spojrzeniem.
Pocałowaliśmy się wolno, dokładnie i intymnie.
            Mogłam z pełną szczerością stwierdzić, że to była jedna z najlepszych nocy w moim życiu. No, jeśli nie liczyć czas, w którym myślałam, że Zayn nie żyje.
Leżałam w ramionach czarnowłosego, nie myśląc o niczym innym. Na myślenie przyjdzie jeszcze czas.

***
 Hej! 
Rozdział pojawił się wcześniej, niż planowałam, ale chyba nie macie nic przeciwko? ;)
Dzisiejszy wpis był dość "kolorowo" opisany, mam nadzieję, że nikomu nie zniszczyłam psychiki.
Kolejny rozdział pojawi się jakoś w okresie świątecznym, jeszcze przed sylwestrem, jeśli czas i wena pozwolą :)
Tradycyjnie proszę was o opinie, uwielbiam zwłaszcza te długie i szczegółowe.
Nie krępujcie się, im więcej komentujecie, tym większa motywacja i radość dla mnie.
Zapraszam też na mojego aska:
http://ask.fm/AntMegg
i Twittera:
https://twitter.com/AntMegg

Życzę Wam zdrowych, wesołych, rodzinnych i magicznych świąt.
Spełnienia marzeń, szalonego sylwestra i wspaniałego 2014 roku!
xoxo