środa, 31 lipca 2013

Rozdział 45 "Prawda czy fałsz?"



            Dni zlewały się ze sobą, nie rozpoznawałam co jest jawą, a co snem. Czasem dzień zaczynał się tak jak zawsze; schodziłam na dół, grałam z Liamem w gry na konsoli, robiłam śniadanie. Potem jednak zdarzało się coś dziwnego, na przykład za oknem zaczynał padać śnieg, albo moi rodzice wykonywali układ taneczny przy basenie. Wtedy budziłam się i w duchu zaklinałam te sny. Zaczynały mnie już męczyć, mieszały mi w głowie. Nie powiedziałam o tym nikomu, licząc na to, że same miną.
            Siedziałam teraz przy basenie w kostiumie kąpielowym i opalałam się na złocisty brąz. Lekarz wprawdzie zabronił mi siedzieć na słońcu, ale stwierdziłam, że piętnaście minut nikomu nie zaszkodziło. Nudziłam się potwornie, a humoru nie poprawiała mi świadomość, że w tym samym momencie Travis z resztą grupy ma trening. Ile bym oddała, żeby wrócić do składu… Wciąż pamiętałam dokładnie cały układ.
            Nagle usłyszałam samochód wjeżdżający na podjazd. Natychmiast wstałam i szybko weszłam przez taras do domu. Gdyby Harry zobaczył, że się opalałam, najpewniej porządnie by na mnie nakrzyczał.
-Megg? –zawołał, ale ja już byłam na schodach. Musiałam szybko się przebrać z kostiumu, żeby nie wywołać podejrzeń.
Weszłam do naszego wspólnego pokoju i otworzyłam szufladę. Wybrałam komplet ładnej bielizny i białą, koronkową sukienkę. Zdjęłam kostium kąpielowy i w ekspresowym tempie ubrałam bieliznę i sukienkę. Zdążyłam na styk.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Harry, z niepokojem się rozglądając. Gdy mnie zobaczył, w jego oczach pojawiła się ulga.
-Megg. –powiedział i podszedł do mnie w paru krokach. Wziął mnie w ramiona i delikatnie przytulił.
Od czasu mojego pobytu w szpitalu, Harry traktował mnie z wielką ostrożnością. Nie lubił zostawiać mnie samej. Bał się ewentualnych powikłań, które zresztą się pojawiły, ale oczywiście mu tego nie powiedziałam.
-Hej, kocie. –odparłam, całując go w usta. –Jak było?
One Direction nagrywało teledysk do swojej nowej piosenki „Best Song Ever”. Niestety wiązało się to z ich kilkugodzinną nieobecnością niemal codziennie.
-Dobrze. –Harry uśmiechnął się sam do siebie, zapewne wspominając zabawne momenty z dzisiejszego nagrywania. –Świetna zabawa. Żałuję, że nie możesz przyjść i zobaczyć.
-Ja też. –wzruszyłam ramionami smutno.
Dostałam od lekarza zakaz ruszania się z domu, zwłaszcza w miejsca głośne, zaludnione i na otwartym słońcu.
-Mogę ci to jakoś wynagrodzić? –zapytał Harry, a ja uśmiechnęłam się niegrzecznie.
-Mam pewien pomysł.
Przyciągnęłam go bliżej siebie i pocałowałam namiętnie. Zaskoczony, ale zadowolony, zaczął oddawać pocałunek. Położył obie swoje dłonie na mojej tali, przesunął mnie i oparł o szafę.
Harry przywarł do mnie całym swoim ciałem, ani na moment nie odrywając się od moich ust. Splotłam ręce za głową chłopaka i kompletnie się zatraciłam.
Otaczał mnie niesamowity zapach Harry’ego, onieśmielał sposób, w jaki mnie obejmował. Był pewny siebie, zdecydowany, ale jednocześnie delikatny.
Włożyłam ręce pod jego koszulkę, zaczęłam badać umięśniony tors chłopaka. W tym czasie Harry zsunął usta na moją szyję, przez co natychmiast dostałam rozkosznych dreszczy. Jego dłonie, spoczywające wcześniej na moich biodrach, zaczęły przesuwać się w dół. Westchnęłam z przyjemnością. Brakowało mi tego.
            Harry wrócił ustami do moich warg, będąc odrobinę mniej delikatny niż przed chwilą. Chwycił brzeg mojej sukienki i bez żadnych problemów ściągnął mi ją przez głowę.
Znowu się całowaliśmy, w tym samym czasie przesuwając się w stronę drzwi. Zakluczyłam je jednym ruchem nadgarstka. W kilka sekund pokonaliśmy drogę do łóżka. Harry popchnął mnie na aksamitną pościel, ściągnął swoją czarną koszulkę i zdjął spodnie.
            Byliśmy w samej bieliźnie, spleceni ze sobą. Paliły mnie policzki, ręce i całe ciało. Sposób, w jaki Harry mnie obejmował i dotykał sprawiał, że zapominałam jak mam na imię.
Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy; Nie wiem co widział w moich, ale w jego zielonych i błyszczących widziałam bijące czyste podniecenie. Usta miał rozchylone, a całym sobą reprezentował siłę i pewność siebie.
Usiadł na kolanach i zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Rozpiął mi stanik w ułamku sekundy, po czym odrzucił go na bok. Ręce Harry’ego natychmiast zsunęły się wzdłuż mojego kręgosłupa w dół, aż w końcu zatrzymały się na mojej pupie. Chłopak na nowo zajął się moimi ustami, a ja pomyślałam, że lepiej mi być nie może. Kocham go i kochałam to, jak na mnie działał.
Moje majtki zniknęły i w chwilę później zniknęły również jego.
            Teraz nie było już nic stojącego nam na przeszkodzie. Wyraźnie czułam jego męskość ocierającą się o mnie, jednocześnie odpowiadając na gorące pocałunki.
-Och, Harry. –zamruczałam, pragnąc, by w końcu we mnie wszedł. –Błagam!
Dłoń chłopaka musnęła moje ramiona, piersi, brzuch, nogi. Drażnił się ze mną, zaprowadził na sam szczyt podniecenia. Oddychałam szybko i ciężko.
Harry był pomiędzy mną, ale jeszcze nie we mnie. Zaciskałam dłonie na jego plecach, powstrzymując się z całych sił, by nie wbić mu w skórę paznokci.
Krew szumiała mi w uszach, drżałam. Byłam na skraju i mój chłopak o tym wiedział.
Oderwał się od moich ust i spojrzał na mnie gorąco swoim zielonym spojrzeniem.
Kącik jego ust uniósł się lekko, w niegrzecznym uśmiechu.
            I wtedy wszedł we mnie mocno.
-Ach! –krzyknęłam, aż sama zaskoczona intensywnością tego doznania.
I wtem Harry wycofał się i odczekał chwilę.
Za drugim razem poczułam to jeszcze bardziej.
Znowu się cofnął i zaraz wbił. Robił to wolno, drażniąco, prowokująco.
Jęczałam, a on nie przerywał swojej słodkiej tortury.
Sięgnęłam między nas i przymknęłam oczy z czystej przyjemności.
Położył mnie na plecach, a sam podparł ręce po obu stronach mojej głowy. I wtedy przyspieszył, a ja poczułam, że odrywam się od rzeczywistości.
Wchodził we mnie raz za razem, wydając z siebie ciche odgłosy. Chwyciłam się mocno jego barków i starałam dopasować się do jego rytmu.
-O… och! –jęknęłam, ogarnięta dreszczami i gorącem.
Harry pocałował mnie namiętnie, wsunął język do moich ust. Odpowiedziałam żarliwie, czując coraz częstsze skurcze podbrzusza. Było mi tak dobrze…
Wypełniające uczucie trwało i trwało w cudownym rytmie.
            Nasze westchnienia i jęki zlały się w jedno. Z półprzymkniętych powiek obserwowałam napinające się mięśnie brzucha Harry’ego i cudowny wysiłek wymalowany na jego twarzy.
Wchodził we mnie do końca, mocno. Patrzył mi w oczy, spojrzeniem zarezerwowanym tylko dla mnie. Nie śmiałam odwrócić wzroku. Moim ciałem wstrząsały dreszcze. Byłam blisko spełnienia i Harry to widział. Przyspieszył jeszcze bardziej i wydał z siebie niekontrolowany, głośny jęk. On też się zbliżał.
Zerknęłam gdzieś w dal i nagle poczułam, że włosy stają mi dęba. Przy ścianie, niedaleko łóżka, na fotelu, siedział Zayn. Miał na sobie czarne dżinsy i białą koszulkę. Uważnie nas obserwował.
            Tylko, że… jego nie mogło tu być. To musiała być halucynacja, bowiem byłam pewna, że to nie jest sen.
-O Mój Boże. –jęknęłam, podczas gdy Harry nie przerywał swoich ostrych ruchów.
Co to za chora fantazja? Przeszedł mnie dreszcz. Zaraz miałam dojść, a wszystkiemu temu przyglądał się wyimaginowany Zayn.
-Och! –westchnęłam, gdy zaciskające się podbrzusze sygnalizowało nieuchronne zakończenie.
Mój chłopak wykonał kilka ostatnich, mocnych i ostrych pchnięć i wtedy doszliśmy oboje.
Krzyknęłam, zamknęłam oczy i pozwoliłam, żeby dreszcze stopniowo opuściły moje ciało.
-I co, fajnie było? –zapytał czarnowłosy, szepcząc prosto do mojego ucha.
Gwałtownie spojrzałam w bok i zobaczyłam, że Zayn leży obok mnie, wygodnie rozparty, jak gdyby nigdy nic. Był taki realny…
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Harry wziąłby mnie za wariatkę.
-Ze mną byłoby ci lepiej. –stwierdził Zayn, unosząc brwi i ostentacyjnie oglądając swoje paznokcie. –Pamiętasz jeszcze, jak nam razem było dobrze?
Sapnęłam i oburzona zmarszczyłam brwi. Dlaczego on nadal tutaj był?
-Wciąż nie jest za późno, byś do mnie wróciła, wiesz. –kontynuował czarnowłosy.
Spojrzałam na niego, a on odwzajemnił spojrzenie. Uśmiechnął się lekko i mrugnął prawym okiem.
-Mam pomysł. –powiedział i sięgnął do kieszeni. –Zapalimy. Jak za starych, dobrych czasów. I może spontanicznie zaczniemy całować się na balkonie.
W dłoniach obracał paczkę swoich ulubionych papierosów, Marlboro Czerwonych.
Moja halucynacja była aż nazbyt realna, przez co była niepokojąca. Jak miałam sprawić, że zniknie?
-Zniknę, jeśli zrobisz to, o co poproszę. –wyjaśnił Zayn, czytając mi w myślach.
-Czego chcesz? –wycedziłam i natychmiast tego pożałowałam.
Harry podparł się na rękach i spojrzał na mnie skonsternowany.
-Co? –zapytał. Na czole pojawiła mu się zmarszczka.
-Nic takiego. –odparłam niewinnie, uśmiechając się.
Twarz mojego chłopaka wyrażała zmartwienie. Miałam tylko nadzieję, że nie zacznie zadawać żadnych pytań. Pospiesznie go pocałowałam, a on, po chwili wahania, odwzajemnił pocałunek. To sprawiło, że cała sprawa poszła w zapomnienie.
-Ugh, błagam… -Zayn wykrzywił się i odwrócił głowę.
            Tymczasem Harry znowu był gotowy na powtórkę. I chociaż normalnie nie miałabym nic przeciwko, tym razem musiałam nam przerwać. Między innymi dlatego, że Zayn tak chciał.
-Powiedz mu, że chcesz iść zapalić. –poinstruował mnie.
Powtórzyłam słowa Harry’emu, który westchnął, ale ostatecznie wypuścił mnie z łóżka.
Nieco zła, nałożyłam na siebie ubrania, po czym wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. Tam poszłam na taras i przyłożyłam fajkę do ust. Podpaliłam i zaciągnęłam się. Dym wniknął do moich płuc, wywołując niesamowitą ulgę dla mojego organizmu. Wyimaginowany Zayn siedzący obok mnie kiwnął głową z satysfakcją.
-Zrobiłam co chciałeś, więc teraz znikaj. –warknęłam do niego, na co on wstał i jak gdyby nigdy nic, odszedł ode mnie.
Nie wiedziałam gdzie konkretnie się udał; Ważne, że już go nie było.
            Moje halucynacje były niepokojące, zwłaszcza, że teraz musiałam robić coś, czego nie chciałam, by zniknęły. Być może powinnam się komuś przyznać, zwierzyć ze swojego problemu, ale bałam się, że musiałabym powiedzieć czego dotyczą owe wizje.
Westchnęłam i w samotności spaliłam fajkę. Sięgnęłam po następną i wtem usłyszałam, że drzwi za mną rozsuwają się. Ktoś wszedł na taras.
Obróciłam się i ujrzałam Zayna, który jednak miał na sobie inny zestaw ubrań niż przed chwilą. Pytanie brzmiało: czy to prawdziwy Zayn, czy kolejny wytwór mojej wyobraźni?
-Hej. –powiedziałam, z napięciem oczekując elementu, który nie będzie pasował; na przykład Zayn mógł mieć pomalowane paznokcie, albo mógł mówić głosem Nialla.
-Megg, jak się czujesz? –zapytał i podszedł bliżej. Głos miał normalny i wyglądał też zwyczajnie. –Wpadłem na chwilę, by sprawdzić, czy wszystko okej.
-Trochę nudno, ale po za tym, wszystko w porządku. –odparłam i posunęłam się, by czarnowłosy mógł usiąść obok mnie. Poczęstowałam go LM-em Niebieskim i sama odpaliłam swojego. –A co u ciebie?
-Perrie non stop do mnie wydzwania i błaga, bym jej wybaczył. –powiedział Zayn. –Ciebie też chce przeprosić, ale podobno nie chcesz jej widzieć.
Wzruszyłam ramionami. –To wszyscy inni nie pozwalają mi się z nią zobaczyć.
-I nic dziwnego. Ta dziewczyna powinna trzymać się od ciebie z daleka.
Perrie Edwards i Danielle Peazer. Kto by pomyślał, że te dwie okażą się być czołowymi sukami w Londynie?
-Nie gadajmy o nich. –poprosiłam. –Powiedz mi coś na poprawę humoru.
Zayn uniósł brew i uśmiechnął się
-Właściwie to jest coś takiego. –powiedział, a ja poczułam, że kąciki ust wyginają mi się ku górze.
-Mów!
-Nie wiem wprawdzie, czy się ucieszysz, ale… -czarnowłosy wziął głęboki oddech. –Od jutra na nowo się tu wprowadzam.
Otworzyłam ze zdziwienia usta. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale nie tego.
-Naprawdę? –zapytałam, zaczynając się zastanawiać, czy to nie kolejna halucynacja.
-Naprawdę. –potwierdził Zayn. –Chłopacy nie byli uradowani, ale nie mieli wyjścia.
-Jak to? –zmarszczyłam brwi i zaciągnęłam się papierosem.
-Kręcimy film pod tytułem „Tydzień z One Direction”. –wyjaśnił chłopak. –Przyjadą tutaj ludzie z kamerami, którzy będą z nami całe siedem najbliższych dni. Naszym zadaniem jest pokazać, że doskonale się ze sobą dogadujemy i, że wszystko między nami gra.
-Och. –wykrztusiłam. –Dlaczego Harry mi o tym nie powiedział?
-Bo to nie było nic pewnego. Ale właśnie wracam ze spotkania z naszym reżyserem i wszystko zostało potwierdzone.
-A więc wprowadzasz się tylko na tydzień?
-No… w sumie to tak. –Zayn odrobinę posmutniał. –Ale kto wie? Jeśli nie będę robić problemów, może zostanę na dłużej.
            Uśmiechnęłam się. To była szansa, bym na nowo zaprzyjaźniła się z czarnowłosym. Po za tym, była to szansa dla całego One Direction. Cudownie byłoby, gdyby wszyscy się pogodzili i znowu stanowili zgrany zespół.
-Brzmi super. –skończyłam swoją fajkę, więc sięgnęłam po stojący nieopodal słoiczek.
W tym samym momencie zrobił to Zayn. Dotknęliśmy się dłońmi, a ja jak oparzona cofnęłam rękę. Natychmiast poczułam się głupio.
-Przepraszam. –bąknęłam. Wyrzuciłam niedopałek i zapatrzyłam się w przestrzeń.
Przypomniałam sobie, że powodem wyprowadzki Zayna było przecież to, że nie potrafiliśmy się oprzeć pokusie, gdy tu mieszkał.
Rozmawialiśmy codziennie, chodziliśmy na papierosy, robiliśmy różne głupie rzeczy, graliśmy w wyzwania… Aż w końcu pocałowaliśmy się i wtedy mój świat się zawalił.
I teraz Zayn znowu się wprowadzał. Czułam, jakby historia miała się powtórzyć. Nie, na pewno nie. Tym razem będzie inaczej. Będzie?
            Zerknęłam na czarnowłosego, który wpatrywał się zamyślony w dal; Najwyraźniej jemu też chodziło to po głowie. 

 ***
Hej!
Po tym, jak ostatnio prosiliście mnie, bym jeszcze nie kończyła, postanowiłam faktycznie pociągnąć tą historię nieco dłużej ;)
Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam go gustu; Tradycyjnie proszę o opinie.

Jutro wylatuję do Hiszpanii i nie będzie mnie prawie trzy tygodnie :(
Tam na miejscu raczej nie będę mieć Internetu, więc nic nie dodam.
Biorę jednak laptopa, więc napiszę w Wordzie kolejny rozdział, może nawet więcej niż jeden, więc po przyjeździe od razu coś wstawię :)
Trzymajcie się ciepło i życzę wam miłych i szalonych wakacji!
xoxo

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 44 "Coś nie tak"



Dzisiaj założyłam zwiewną, letnią sukienkę, która miała na sobie namalowane malutkie, czarne kokardki. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, byłam też na boso. Dzisiejszego dnia nie musiałam nic robić; moim jedynym zadaniem było relaksowanie się. Całe One Direction pojechało udzielać wywiadu do lokalnego radia, więc w domu byłam sama. Robiąc sobie śniadanie na dole, włączyłam radio i zaczęłam lekko kołysać się w rytm muzyki. Wiedziałam, że nie mogę robić tego zbyt energicznie, więc po prostu robiłam małe kroczki.
Nagle usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i krzyknęłam, widząc postać tuż przede mną. Musiała minąć chwila, bym zdała sobie sprawę, że to tylko Zayn. Był ubrany w dżinsy i czarną koszulkę. Był boso, a na głowie miał istny nieład. Musiał dopiero co wstać.
-Cholera! –sapnęłam, łapiąc się za serce. –Nie powinieneś tak mnie straszyć!
-Wybacz. –czarnowłosy uśmiechnął się i wszedł do kuchni.
Zapach pieczonych tostów zaczął rozprowadzać się po pomieszczeniu. Podeszłam do ekspresu do kawy i nastawiłam na moją ulubioną.
-Też chcesz? –zapytałam i spojrzałam na chłopaka, który stał niedaleko, oparty nonszalancko o blat.
-Kawą nigdy nie pogardzę. –odparł, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę swoich ulubionych papierosów, Marlboro Czerwonych.
Odpalił jedną fajkę i zaciągnął się. Zszokowana spojrzałam na niego; Przecież byliśmy w kuchni, w środku domu!
-Oszalałeś? –oburzyłam się. –Nie możesz tutaj palić!
-A kto mi zabroni?
-A co ty w ogóle tutaj robisz? Nie powinieneś udzielać teraz wywiadu z resztą grupy?
-Z jaką resztą grupy?
-Z One Direction, oczywiście!
-Przecież nie jestem już z nimi w zespole. –powiedział chłopak, a ja rozdziawiłam usta.
-Jak to? –zapytałam, próbując sobie skojarzyć fakty.
-Harry nie mógł znieść faktu, że wybrałaś mnie od niego, i wywalił mnie, razem z resztą grupy.
-Przecież ja nie…
            Zmarszczyłam brwi, nagle ogarnięta jakimś dziwnym uczuciem. Coś było nie tak…
-Megg, wszystko gra? –zapytał Zayn, podchodząc do mnie i obejmując mnie w tali. Bez żadnego wysiłku podniósł mnie i posadził na blacie. Stanął między moimi nogami i teraz mieliśmy twarze na równych poziomach. Papieros tajemniczo zniknął z jego rąk. Gdzie go wyrzucił? Nie pamiętałam jak to robił.
-To nie w porządku. –szepnęłam, wsłuchana w moje trzepoczące serce. Wiedziałam, że coś się nie zgadza, ale nie mogłam ustalić co.
Zayn wplótł mi dłoń we włosy i przyciągnął do siebie. Nasze usta się spotkały, początkowo delikatnie, potem mocniej.
-Nie… -starałam się zaprotestować.
-Dlaczego nie? –zapytał czarnowłosy, sunąc ręką po mojej tali. –Jesteśmy tu tylko we dwoje. Nikt nam nie przeszkodzi…
Znowu mnie pocałował, a ja poczułam motylki w brzuchu. Coraz bardziej mi się to podobało i zapominałam o tym dziwnym uczuciu, które miałam wcześniej.
Objęłam go za szyję i całkowicie poddałam się tej chwili. Pozwoliłam chłopakowi ściągnąć mi koszulkę, która wylądowała na kuchennych płytkach.
-Och, Megg… -wymruczał Zayn. –Jesteśmy stworzeni dla siebie.
Ściągnął mnie z blatu i postawił na ziemi, by po chwili przycisnąć do drzwi lodówki. Zaczął robić się władczy, co zawsze najbardziej w nim lubiłam. Chwyciłam brzeg jego koszulki i ściągnęłam mu ją, z jego pomocą.
Czarne jak atrament tatuaże zdawały wić się po jego ciele. Czy powinny się tak ruszać?
            Oderwałam się na chwilę od niego, w tym samym czasie wyczuwając smród spalonych tostów i… ognia. Nagle zdałam sobie sprawę, że cała kuchnia jest w płomieniach.
-Megg, wszystko gra? –zapytał Zayn, stojąc dwa metry ode mnie, paląc papierosa. Czarna koszulka, którą miał na sobie, płonęła żywym ogniem.
Wrzasnęłam, i nie przestawałam krzyczeć, aż wreszcie się obudziłam.
***
            Ból głowy był tak okropny, że zakwalifikowałam go, jako najgorszy w moim życiu. Jęknęłam i wyciągnęłam rękę, by rozmasować głowę. Wyczułam, że nie mam już bandaża, co przyjęłam z ulgą. Powracałam do zdrowia, o czym świadczyła mina doktora, stojącego naprzeciwko mojego łóżka z kartą pacjenta w ręku.
-Jak się czujemy, Megg? –zapytał, a ja ostrożnie usiadłam, zaczynając się rozbudzać.
-Boli mnie głowa i… właściwie wszystko, ale poza tym jest okej. –uśmiechnęłam się i zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie.
Zbliżało się południe. Harry’ego, ani żadnego z moich bliskich nie było.
-Twój chłopak poszedł po kawę. –powiedział lekarz, widząc moją minę. –Powinien wrócić lada moment.
Uśmiechnęłam się zażenowana i kiwnęłam głową.
-Wszystko przygotowane, jesteś gotowa do wyjścia. –oznajmił. –Pamiętaj tylko, by się wypisać, jak będziesz wychodzić. I odpoczywaj przez kilka dni, a potem po trochu zwiększaj swoją aktywność fizyczną. Jeśli chodzi o seks, możesz ze spokojem zacząć od jutra. Dzisiaj zalecam jedynie leżenie, jedzenie i sen.
-A czy…
-Żadnych zawodów. –przerwał mi, domyślając się mojego nie zadanego pytania. –Nie możesz tańczyć, przykro mi.
            Wyszedł, mijając się akurat z Harrym, niosącym dwa papierowe kubki.
-Cześć, Kocie. –powitał mnie, podchodząc bliżej. –Niestety lekarz zabronił ci pić kawę, więc przyniosłem ci gorącą czekoladę.
-Cudownie. –odparłam, biorąc od niego kubek. –Marzyłam o tym.
-Jak się czujesz? –zapytał, obdarzając mnie zatroskanym spojrzeniem.
-Bywało lepiej. –wzruszyłam ramionami.
-Dobrze spałaś?
Odwróciłam wzrok, czując się jak najgorszy winowajca. To był przecież tylko sen… Dlaczego w takim razie czułam się aż tak winna?
-Mhm. –mruknęłam pod nosem i napiłam się gorącego napoju, mając nadzieję, że szybko zmienimy temat.
            Na całe szczęście drzwi się otworzyły i do środka wbiegła cała moja grupa taneczna, z Travisem na czele. Brakowało jedynie Danielle, ale wcale nie zdziwiłam się, że nie przyszła. Na pewno była rozczarowana, że przeżyłam.
-Megg! –zawołała Missy i podbiegła do mnie w ekspresowym tempie. Jej blond afro podskakiwało tak, jakby chciało dotknąć sufitu.
-Auć. –syknęłam, gdy dziewczyna mnie ścisnęła.
-Ojej, przepraszam! –krzyknęła, zasłaniając usta. Zaśmiałam się i machnęłam ręką.
-To nic takiego. –powiedziałam. –Fajnie, że jesteś.
Podchodzili do mnie po kolei wszyscy, i albo mnie tulili, albo kładli rękę na ramieniu.
Raven złapała mnie za dłoń i ścisnęła w pocieszającym geście.
-Kiedyś marzyłam, by coś ci się stało i byś nie mogła zatańczyć z nami w zawodach. –przyznała się, spuszczając wzrok. –Ale teraz wiem, że byłam głupia. Bez ciebie nie będzie to samo.
Zamrugałam, by odgonić łzy, napływające do moich oczu. Boże, uwielbiałam tych ludzi, spędziłam z nimi mnóstwo czasu; Nie mogłam uwierzyć, że to koniec.
Niall i Jessica usiedli obok mnie i zaczęli tulić z obu stron. No, może nie taki znowu koniec. Nawiązałam tu przyjaźnie, które będą trwać jeszcze bardzo długo.
-Chcieliśmy ci powiedzieć, że bardzo nam przykro, ze z nami nie wystąpisz. –powiedział Travis, na co potaknęła mu cała grupa. –Życie czasami nie układa się tak, jak byśmy tego chcieli. Mamy jednak nadzieję, że przyjdziesz na mistrzostwa i będziesz nas dopingować z widowni.
-Oczywiście. –zapewniłam natychmiast. –Jak mogłabym przegapić coś takiego?
-Na kolejnych mistrzostwach zatańczysz z nami. –powiedział Jake zdecydowanym tonem.
-Właśnie. –poparł go Scott. –Nie myśl sobie, że to jest koniec.
-Wiemy, że liczyłaś na sponsorów i potencjalnych pracodawców, od których będzie się roić na mistrzostwach. –dodał James. –Ale to nie jedna taka impreza z taką szansą. Za pół roku jest zjazd tancerzy na tak zwanej „Bitwie ulicznej”. Wielu znanych tancerzy zostało tam zauważonych.
Nadzieja jakby we mnie odżyła. Może mieli rację? Może nie wszystko skończone?
-Tak więc jak tylko wyzdrowiejesz, wracamy do treningów. –stwierdziła Jessica i spojrzała wyczekująco na Travisa.
-Jakby to nie było oczywiste. –odparł nasz trener i wszyscy się roześmiali. –Jesteśmy drużyną i pomagamy sobie nawzajem.
Uśmiech nie schodził mi z ust. Harry, siedzący w rogu pokoju, również się uśmiechał. Być może nie podejrzewał, że w grupie tanecznej są tak silne więzi i tak dobra atmosfera.
Po kilkunastu minutach, grupa pożegnała się ze mną i życzyła wszystkiego dobrego.
-Widzimy się na mistrzostwach! –krzyknął jeszcze Scott, a kiwnęłam z uśmiechem głową.
W sali został już tylko Harry i Niall z Jessicą. Pomogli mi spakować się i chwilę później wychodziliśmy ze szpitala, na piękny i słoneczny dwór.
Byłam nieco ospała i czułam się, jak za mgłą; Był to skutek lekarstw, które brałam i które będę musiała brać przez najbliższe dwa tygodnie.
            W aucie usiadłam na tylnych siedzeniach obok Harry’ego, który objął mnie i przytulił. Zamknęłam oczy i zrelaksowałam się.
Będę musiała zadzwonić do rodziców. –pomyślałam. -Powinni dowiedzieć się, co się stało. Ale jeszcze nie teraz… Będą kazali mi wrócić do Polski, a tego bym nie chciała.
            Samochód zatrzymał się. Harry otworzył drzwi i podał mi rękę. Wysiadłam i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest noc. Tak długo jechaliśmy? A może wyszliśmy ze szpitala później, niż myślałam? Kolejną dziwną rzeczą było to, że znajdowaliśmy się na samym środku pustej autostrady. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Harry’ego, który obserwował mnie zagadkowym spojrzeniem.
-Dlaczego tutaj jesteśmy? –zapytałam, uśmiechając się lekko. Czy to był jakiś żart?
-Wiem, co zrobiłaś. –powiedział Harry poważnym tonem.
-Co? –uśmiech zniknął mi z twarzy.
-Zdradziłaś mnie, znowu.
-Nieprawda! –wiatr zawiał i zadrżałam. Było mi bardzo zimno. –To był tylko sen! To nie stało się naprawdę!
-Wiem, co zrobiłaś. Zdradziłaś mnie. –powtórzył. Jego głos brzmiał inaczej niż zawsze, sprawił, że dostałam gęsiej skórki. –Zdradziłaś mnie, znowu.
-Harry…
-Wiem, co zrobiłaś.
Coś było nie tak. Zdezorientowana spojrzałam na auto i z przerażeniem stwierdziłam, że za kierownicą nie ma Nialla, a obok niego nie ma Jessici. Gdzie się podziali?!
Zrobiłam krok w tył, a Harry krok w przód. Bałam się go, to nie był mój Harry.
-Wiem co zrobiłaś. –powiedział. –Zdradziłaś mnie, znowu.

            Gwałtownie się obudziłam, natychmiast nabrałam powietrza. Drżałam i było mi słabo.
-Megg? –zapytał Harry, patrząc na mnie z troską i niepokojem.
Wciąż znajdowaliśmy się w aucie, był dzień i zbliżaliśmy się do domu. Rozpoznawałam okolicę, nie było tu żadnej autostrady. Przed nami siedzieli Niall i Jessica.
-Musiałam zasnąć. –odparłam cicho, nerwowo rozglądając się wokoło.
Nawet nie spostrzegłam, kiedy rzeczywistość zamieniła się w sen. A najgorsze było to, że sen wydawał się być aż nadto realny. Nigdy nie miałam czegoś takiego, a to już drugi dziwny sen, który miałam od czasu wypadku. Jak mam odróżniać, czy śnię, czy też nie?
            Ścisnęłam rękę Harry’ego, próbując się uspokoić. To musi być wina lekarstw, a może przemęczenia po wypadku. To nic takiego.
To nic takiego. –powtarzałam sobie. –Nie wariujesz.
Weszliśmy do salonu, gdzie przywitali nas Louis z Eleanor i Liam. Dostrzegłam także Zayna, który siedział na tarasie i spalał papierosa.
-Witaj w domu. –powiedział Louis i delikatnie mnie przytulił.
-Dobrze jest wrócić. –odparłam, uśmiechając się. Ponownie zerknęłam na taras. Czyżby Zayn też wrócił? Czy na nowo się wprowadził?
-Zamówiliśmy pizzę. –oznajmiła Eleanor, kierując się w stronę kuchni. –Mam nadzieję, że jesteście głodni?
-Jak wilki! –krzyknął Harry i poszedł za dziewczyną Louisa.
-Hej, Liam? –zatrzymałam chłopaka, i zniżyłam głos. –Czy Zayn znowu się tu wprowadził? –wskazałam na taras, na siedzącego tam czarnowłosego.
-Zayn? Nie. –odparł Liam, obracając się i patrząc we wskazanym przeze mnie kierunku. Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie dziwnie. –Jest w swoim hotelu, mówił, że wpadnie na chwilę wieczorem.
Nagle zrobiło mi się zimno.
-To… jego nie ma tutaj? –zapytałam, znowu zerkając na taras.
-Nie, jeszcze nie. Dlaczego pytasz?
-Bez powodu. –powiedziałam słabo.
-Chodź na pizzę. –odparł Liam i z uśmiechem skierował się w stronę kuchni.
            Zamknęłam oczy i policzyłam do pięciu. Gdy znowu spojrzałam na taras, nikogo tam nie było.

***
Hej!
Myślałam, że w wakacje będę mieć więcej czasu na pisanie, ale nic bardziej mylnego.
Mam nadzieję, że zadowolicie się tym rozdziałem, chociaż jest krótki ;)
Dziękuję, że czytacie i komentujecie!
+Myślę, że powoli będę kończyć. Jeszcze kilka rozdziałów i zakończę tą historię.
xoxo