wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 17 "Randka"


            Już kiedy pierwsze promienie słoneczne padły na moją twarz, wiedziałam, że dziś będzie udany dzień. Przeciągnęłam się z uśmiechem i wygramoliłam z łóżka. Patrząc w łazienkowe lustro zauważyłam, że coś w moim wyglądzie się zmieniło. Oczy wydawały się śmiać, z ust nie chciał zejść uśmiech. Sięgnęłam po szczotkę i rozczesałam swoje splątane włosy. Wzięłam szybki prysznic, używając ulubionego szamponu o zapachu malin. Po szybkim wysuszeniu i ubraniu się w krótkie spodenki i kolorowy top, nałożyłam na siebie lekki makijaż. Postanowiłam dzisiaj nic nie robić z fryzurą, zostawiając ją taką jaką jest. Umyłam zęby, po czym lekkim krokiem zeszłam na dół. Tradycyjnie, w salonie siedział już Liam. Był skupiony na grze. W jego postawie nie ujrzałam jednak radości i wyluzowania, do jakiego byłam przyzwyczajona. Podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego.
-Hej, w porządku? –zapytałam, szturchając go lekko.
-Mały kryzys z Danielle. –odparł, wzruszając ramionami. Chciał pokazać, że go to nie rusza. Niemniej oczy miał smutne, więc wiedziałam jaka jest prawda.
-Chcesz o tym pogadać? –zaoferowałam się. Byłam dobrym słuchaczem.
-Nie, to nic takiego. –zaczął mocniej dociskać guziki gamepada. –Po prostu… grajmy, dobrze?
Kiwnęłam głową i dołączyłam do gry. Wiedziałam kiedy nie naciskać i to był ten moment.
            Pomyślałam o mnie i o Harrym. Przygnębiające, kiedy jednym ludziom się układa dobrze, a drugim wręcz przeciwnie.
-Zgłodniałam. –oznajmiłam w końcu, gdy przeszliśmy kolejny poziom z rzędu. Liam mógłby siedzieć tak cały dzień, więc postanowiłam nieco nas wybudzić. –Zrobię nam coś do jedzenia.
Wstałam i ruszyłam do kuchni. Zatrzymałam się jednak w połowie drogi, gdy usłyszałam głos:
-Dla mnie też, poproszę.
To był Louis. Okręciłam się na pięcie i spojrzałam na niego. Ubrany w trochę za duże rurki i biały T-shirt, zdawał się być całkiem zadowolony z życia. Gdy zobaczyłam wielkiego siniaka na jego ramieniu, coś ścisnęło mnie w sercu. Podeszłam do niego z miną zbitego psa.
-Przepraszam, że rzuciłam cię książką. –powiedziałam, dotykając lekko palcem tam, gdzie go zraniłam poprzedniego dnia. –Niepotrzebnie tak ostro zareagowałam. To było głupie. Gdybym trafiła cię w głowę…
Louis uśmiechnął się do mnie ciepło, sprawiając, że kamień spadł mi z serca. Bałam się, że może być na mnie śmiertelnie obrażony.
-Nie dziwię się, że tak zareagowałaś. –odparł. –To było całkiem uzasadnione. Ale dzięki, miło, że się o mnie martwisz. Chodź tu.
Zgarnął mnie do siebie i porwał w niedźwiedzim uścisku. Zachichotałam, przyciśnięta do jego piersi.
-A tak z innej beczki… -zaczął, ani myśląc jednak, by mnie puścić. –Gratuluję zostania panią Styles.
Pisnęłam i wyrwałam mu się z objęć.
-Bez przesady! Przecież nie jesteśmy małżeństwem. -trzepnęłam go żartobliwie w zdrowe ramię. –A tak w ogóle, to skąd o tym wiesz?
-Harry mówi mi o wszystkim, zapomniałaś? –roześmiał się Louis. –Wczoraj w nocy wpadł do mojego pokoju i obudził mnie, by oznajmić mi, że zostałaś oficjalnie jego dziewczyną.
-Co?! –Liam zastopował grę i podszedł do nas, z oczami pełnymi niedowierzania.
-Dobrze słyszałeś. –powiedział brunet. –Harry i Megg są parą!
Na smutną twarz chłopaka wpłynął szczery uśmiech, jego oczy się rozświetliły.
-Gratuluję! Tylko czekałem na to, od kiedy przyłapałem was razem w pokoju.
Zarumieniłam się, wspominając tamto zdarzenie.
            Ja, Louis i Liam poszliśmy do kuchni, by zrobić nam coś do jedzenia. W końcu zdecydowaliśmy się na naleśniki. Poszło nam lepiej niż się spodziewałam. Wprawdzie Louis był cały w mące, wszędzie się coś lepiło, a na około walały się skorupki od jajek, ale zabawa była przeogromna. Udało nam się zrobić wielką górę naleśników.
-Jeśli nie zjemy wszystkich, to zostawimy na kolację. –stwierdziłam pogodnie, nakładając sobie dwa.
 -Ależ my zjemy wszystkie! –wykrzyknął Niall, wchodząc do kuchni. –Ale syf. –dodał, manewrując między rozbitymi jajkami a klejącym się ciastem. Od razu nałożył sobie cztery naleśniki, porywając z blatu słoik dżemu. –Nie wiem jak wy, ale ja zjem w salonie.
Przystaliśmy na jego propozycję, idąc tuż za nim. Louis postanowił najpierw się przebrać. Dołączył do nas, gdy ja kończyłam pałaszować pierwszego krążka.
Włączyliśmy w między czasie telewizję, gdzie emitowali najnowszą edycję X-factora. Chłopacy zgodnie westchnęli, z tęsknotą wspominając czasy, gdy to oni stali na tamtej scenie.
            W pewnym momencie na dół zszedł Zayn. Jedno jego spojrzenie wystarczyło, żebym wiedziała o czym myśli. Wstałam, wzięłam nam fajki i wyszliśmy na taras.
Wdychając dym do płuc nie mogłam czuć się szczęśliwsza.
-Humor, jak widzę, dopisuje? –zagadnął czarnowłosy, zerkając na mnie z ukosa.
-Ano. –potaknęłam, uśmiechając się szeroko. –Wszystko układa się po mojej myśli.
-A co z Harrym? –zapytał Zayn, opierając się o białą kolumnę. –Już się nim nie przejmujesz?
Uniosłam brwi, zdziwiona.
-To ty nie słyszałeś? –zaciągnęłam się. –Pogodziliśmy się.
-No chyba sobie żartujesz! –oburzył się chłopak. –Po tym wszystkim co ci zrobił?
-Kłótnie i nieporozumienia zdarzają się cały czas. –oznajmiłam pogodnym tonem.
Czarnowłosy wyrzucił swój niedopałek i zgniótł go bosą stopą. Na jego twarzy malowała się czysta wściekłość.
-Och, Zayn. –wyrzuciłam końcówkę swojego papierosa do słoiczka, po czym przysunęłam się bliżej chłopaka i chwyciłam jego dłoń, ściskając mocno. –To słodkie, jak się o  mnie martwisz. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale tym razem odpuść. Nie ma powodów do złości, jestem naprawdę szczęśliwa.
Zanim czarnowłosy cokolwiek powiedział, ktoś chwycił mnie od tyłu, a ja pisnęłam, zaskoczona. Poczułam łaskotające włosy na policzku.
-Harry! –wykrzyknęłam, odwracając się. Na jego widok moje serce drgnęło i zaczęło pracować na szybkich obrotach.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule.
-Dzień dobry. –powiedział, uśmiechając się. W jego policzkach pojawiły się urocze dołki.
Usłyszałam Zayna, wciągającego głośno powietrze.
-To wy jesteście…? –nie potrafił dokończyć pytania. Spojrzałam na niego i zobaczyłam na jego twarzy czysty szok.
-Parą, owszem. –odpowiedział z dumą Harry. –Megg uległa mi wczorajszego wieczoru.
-To już chyba była noc. –wtrąciłam, patrząc na mojego chłopaka z boku.
Spojrzał na mnie i po raz kolejny się pocałowaliśmy. Harry naprawdę potrafił to dobrze robić.
Wróciliśmy za rękę do salonu, za nami Zayn. Wszyscy uśmiechnęli się dziwnie na nasz widok.
-Minie czas, zanim się do was przyzwyczaję. –oznajmił Niall, patrząc na nas i mrugając częściej niż zwykle.
-Szczęścia życzę. –dodał Liam.
Louis po prostu podszedł do przyjaciela i przybił mu piątkę. Nie spodziewałam się aż tak dobrego przyjęcia. Każdy był zadowolony i szczęśliwy razem z nami; Może z wyjątkiem Zayna, ale miałam nadzieję, że przejdzie mu szybko. Prawda była taka, że z wszystkich członków One Direction, to właśnie z czarnowłosym dogadywałam się najlepiej. Chciałam, by pozostał moim przyjacielem. Wiedziałam, że martwi się, że zostanę skrzywdzona, ale ja wierzyłam, że jestem w stanie zmienić Harry’ego.
            Mój chłopak zjadł śniadanie, po czym przyciągnął mnie do siebie.
-Idziemy dzisiaj na randkę, pamiętasz? –szepnął mi do ucha, powodując łaskotki.
-Oczywiście, że pamiętam. –odparłam, sunąc nosem po jego policzku. Harry pachniał niesamowicie. Miał na sobie ten rodzaj perfum, które można było wąchać godzinami. Męski, ale nie za ciężki. –Co więc proponujesz?
-Kino, potem obiad, a na koniec spacer. –oznajmił. –Jeśli fanki nam pozwolą. Co ty na to?
-Brzmi świetnie. –zgodziłam się.
            Powiedzieliśmy wszystkim o naszym planie. Nie było protestów, więc od razu wyszliśmy na zewnątrz. Pogoda była ładna, w sam raz na randkę. Harry zaprowadził mnie do swojego auta. Samochód był czarny, błyszczący i nowy. Wzbudzał podziw. Gwizdnęłam, na co chłopak roześmiał się. Otworzył mi drzwi pasażera, a ja ostrożnie wsiadłam do środka. Wkrótce dołączył do mnie on sam, odpalając silnik.
Pojechaliśmy uliczkami do centrum miasta, w między czasie rozmawiając o błahostkach, i tematach ogólnych. Chłopak opowiedział mi o swoim normalnym życiu, zanim stał się sławny. Ja z kolei podzieliłam się moimi wspomnieniami z życia w Polsce. Pytaliśmy siebie o drobiazgi, takie jak: ulubiony kolor, ukochane zwierzę, znienawidzone jedzenie, najdziwniejszy nawyk, najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiliśmy. Niby nic, ale takie rzeczy pozwalały poznać bliżej człowieka. Droga minęła nam bardzo szybko. Udało nam się przemknąć do kina bez zaczepek fanów i fleszów paparazzi. Wybraliśmy najnowszy film Jamesa Camerona. Harry kupił nam jedzenie i picie, po czym zajęliśmy nasze miejsca. Film był ciekawy, ale gdyby ktoś spytał mnie o jego szczegóły, prawdopodobnie nie umiałabym odpowiedzieć. Byliśmy bowiem z Harrym bardziej zajęci sobą niż tym co działo się na ekranie. Gdy pojawiły się napisy, opuściliśmy salę z zamiarem udania się na obiad. Niestety, ktoś musiał puścić w obieg, że Harry Styles jest w tutejszym kinie, bo na zewnątrz czekał na nas tłum reporterów.
Czułam się dziwnie i niekomfortowo. Oślepiona fleszami paparazzi, zdawałam się raczej na mojego chłopaka, który ciągnął mnie pewnie za rękę. Kiedyś marzyłabym o czymś takim. Gdziekolwiek nie wyjdę, zostaję fotografowana, by na następny dzień pojawić się na pierwszych stronach gazet. W tym momencie stwierdziłam, że to jednak nie dla mnie. Nie wiedziałam jak się zachować. Czy uśmiechnąć się i patrzeć prosto do aparatów? A może zignorować i wpatrywać się uparcie w ziemię? Robiłam więc pół na pół, marząc, by się w końcu odczepili.
Wsiedliśmy do samochodu i wreszcie odjechaliśmy. Wypuściłam głośno powietrze i powoli zaczynałam się relaksować.
-Będziesz musiał się z tego potem tłumaczyć? –zapytałam Harry’ego, któremu też wyraźnie ulżyło.
Chłopak kiwnął głową, a potem spojrzał na mnie z diabelnie seksownym uśmiechem.
-Nie mogę kłamać, zwłaszcza po tych zdjęciach, które pojawią się w Internecie. –odparł. –Nikt by nie uwierzył, gdybym powiedział, że jesteś dla mnie tylko przyjaciółką.
Już widziałam rażące po oczach nagłówki, krążące w całej sieci: „Harry Styles z One Direction ma dziewczynę!”, „Czyżby wieczny samotnik Harry Styles wreszcie się ustatkował?”, „Co na to nastoletnie fanki znanego piosenkarza?”. Przez pewien czas miałam znaleźć się pod obserwacją tysięcy, jak nie milionów, spojrzeń. Było to nowe i w pewnym sensie ekscytujące. Poczułam się ważna i warta uwagi.
            Harry upewnił się, że nikt nas nie śledzi, po czym zaparkował przy ładnie wyglądającej, ale nie przesadnie drogiej restauracji. Bardziej pasujące określenie to: przytulna knajpka. Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka, dając w ten sposób znać, że bardzo mi się podoba. Usiedliśmy i zamówiliśmy sobie wybrane przez nas dania.
-Co zrobisz, gdy twoja kariera taneczna nie wypali? –zapytał Harry, w czasie gdy czekaliśmy na kelnera.
Kątem oka spostrzegłam zaciekawione i kuszące spojrzenia żeńskiej części gości, skierowane do Harry’ego. Nie były to fanki, a zwykłe kobiety, którym spodobał się wygląd mojego chłopaka. Zacisnęłam zęby i starałam się nie zwracać na nie uwagi. Zwłaszcza, że Harry miał je w głębokim poważaniu.
-Nie mam pojęcia. –odpowiedziałam szczerze. –Nie dopuszczam do siebie możliwości, że mi się nie uda. Jeśli nie u Travisa, to spróbuję gdzie indziej.
Wzruszyłam ramionami i wypiłam łyk coli.
-Zawsze możesz tańczyć u nas na scenie. –zaproponował, łapiąc moją rękę.
-Oj nie. –natychmiast zaprotestowałam. –Co to, to nie. Praca po znajomości to najgorsze co mogłoby być. Chcę sama zapracować na swój sukces.
-Oczywiście. –zgodził się ze mną Harry. –Tak tylko mówię.
             Gdy kelner przyniósł nam nasze potrawy, wciągnęliśmy się w rozmowę. Z Harrym rozmawiało mi się łatwo i dobrze. Chłopak miał poczucie humoru, co było najważniejsze. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy, jednocześnie zaczepiając się pod stolikiem. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem, narażając się tym samym na krzywe spojrzenia. Nie przejmowaliśmy się tym jednak, a gdy zjedliśmy, zapłaciliśmy i wyszliśmy.
Tym razem mieliśmy spokojne wyjście. Nikt na nas nie czatował. Postanowiliśmy wybrać się do Parku Greenwich. Postawiliśmy auto niedaleko i udaliśmy się na jedną z ławeczek.
-Jestem dziewicą. –wyznałam nagle, przerywając Harry’emu w pół zdania.
Chłopak znieruchomiał i patrzył na mnie z wyraźnym szokiem.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo to na mnie leżało. W końcu to była ważna rzecz, która nas jednak różniła.
-Mówisz poważnie? –zapytał, najpewniej zastanawiając się, czy nie robię sobie z niego żartów.
-Czy siedemnastoletnia dziewica to aż tak rzadkie dziwne zjawisko? –odparłam, szturchając go zaczepnie.
-Nie, to po prostu… Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że miałaś wielu chłopaków i, że w końcu któremuś uległaś.
-Miałam tylko jednego chłopaka. –oznajmiłam. –I był totalnym dupkiem.
-A więc czuję się zaszczycony. –twarz chłopaka wreszcie rozjaśnił uśmiech. W jego policzkach pojawiły się dwa, urocze dołeczki.
-Nie jesteś przerażony? –zapytałam, parskając śmiechem. –Większość chłopaków ucieka od niedoświadczonych lasek.
-Gdzieś ty coś takiego słyszała? –oburzył się Harry. –My uwielbiamy niewinne dziewczyny.
Nachylił się do mnie i zaczął namiętnie całować. Nie miałam wątpliwości, że to on jest tym jedynym. Przyciągnęłam go bliżej i na długi czas nie odrywaliśmy się od siebie.
            Nie wiem ile czasu tu spędziliśmy, ale zaczynało się już robić ciemno. Czas zleciał nam bardzo szybko. W końcu zgodnie stwierdziliśmy, że czas wracać. Z ociąganiem poszliśmy do auta.
-Opowiedz o swojej rodzinie, Megg. –poprosił Harry, manewrując kierownicą.
-Zapaleni lekarze, jak zresztą wiesz. –odparłam, rozpierając się wygodnie na fotelu. –Po za tym mam dwóch braci. Starszy studiuje ekonomię, a młodszy jest w podstawówce.
-Zazdroszczę. Zawsze chciałem mieć brata, a mam siostrę.
-To źle? –zapytałam, patrząc na niego.
-Ma na imię Gemma. –chłopak wzruszył ramionami. –Jest strasznie irytująca.
-Jak to rodzeństwo. –roześmiałam się. –Nawet nie wiesz jak ja bardzo kłócę się z moimi braćmi. Tutaj mam spokój.
-Spokój, właśnie. –podchwycił. –Od kiedy jestem w trasie i mieszkam z chłopakami, mam ją z głowy.
            Właśnie zajechaliśmy pod nasz dom. Harry zaparkował samochód na podjeździe. Coś się jednak nie zgadzało. Z środka pobiegała głośna, dudniąca muzyka. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Wyszliśmy z auta i już wtedy zobaczyliśmy biegające dziewczyny w bikini po ogrodzie.
Nagle z drzwi wejściowych wypadł Niall, cały roześmiany, u boku Jessici. Dziewczyna była już mocno wstawiona, oczy przymrużone, twarz zaczerwieniona. Rude, długie włosy opadały jej luźno, sięgając bioder.
-Siema, ptaszki! –zawołał blondyn, trzymając się mocno poręczy schodów. –Zayn urządził imprezę i jest naprawdę suuuper!
Wrócili do środka, zostawiając drzwi otwarte na oścież, skąd można było usłyszeć wrzaski czarnowłosego „DJ Malik!” oraz „Jak się bawicie?!” Parsknęłam śmiechem i pociągnęłam Harry’ego do środka. 
 ***
Hej wszystkim ;**
Przepraszam, że tak długo nic nie dodałam, ale nie wyrobiłam się.
Tradycyjnie, proszę o o opinie. 
I dziękkki za wszystkie komentarze, jesteście cudowni! Cholernie miło mi się robi jak je czytam!!! ;D
I mam wiadomość.
W niedzielę wyjeżdżam do Hiszpanii na dwa tygodnie i nie będę w stanie dodać żadnego rozdziału, bo nie ma tam internetu. Będę mieć wprawdzie w telefonie, ale nie lubię tak dodawać rozdziałów. Wezmę laptopa i będę pisać w Wordzie jak najwięcej. Potem jak wrócę będziecie mieć co czytać! ;D
Tymczasem, zanim wyjadę, dodam jeszcze jeden rozdział! Postaram się by był długi i ciekawy!
xoxo

piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 16 "Potęga przepowiedni"


            Tak długiego spaceru nie zrobiłam jeszcze nigdy. Szłam przed siebie, a w głowie kłębiły się tysiące myśli. Wdychałam świeże powietrze i powoli dochodziłam do siebie. Miło czasem pobyć samemu, nie mając nikogo na głowie. Przeszłam połowę Londynu. Moje rozmyślania o sensie życia przerywał co jakiś czas Zayn, który pisał na telefon Nialla smsy z pytaniem, czy wszystko w porządku.
Nagle przypomniałam sobie o mojej wizycie u wróżki w Polsce. Zaśmiałam się na tą myśl.

            Był wieczór. Na dworze panowała straszna duchota. Szłam z moją najlepszą przyjaciółką Julią ciemną, wąską uliczką. Śmierdziało tu odchodami zwierząt i brudem. Skrzywiłam się, ale nie zwolniłam kroku. Patrzyłam pod nogi, by przez przypadek nie nadepnąć na przebiegające co jakiś czas myszy.
-Jesteś pewna, że idziemy w dobrym kierunku? –zapytała Julia pełnym niepewności głosem.
-Jestem pewna. –potaknęłam, zerkając na szyldy mijanych sklepów i wystaw.
To był nasz ostatni dzień razem, przed moim wyjazdem do Londynu. Postanowiłyśmy zrobić coś innego niż zwykle. Poprzedniego wieczora wystukałam w Internecie „usługi wróżki” i dodałam swoje miasto. Z dwóch miejsc wybrałam to, które znajdowało się bliżej. Teraz zaczynały mnie ogarniać wątpliwości. Okolica nie była bezpieczna. W każdej chwili ktoś mógł nas zaczepić i okraść, zgwałcić lub zamordować. Na szczęście Julia zawsze miała przy sobie gaz pieprzowy, za co byłam jej w tym momencie niezmiernie wdzięczna. Dziewczyna zaciskała rękę na spray’u i rozglądała się niespokojnie. Bałam się, ale wiedziałam, że prawdopodobieństwo, iż zostaniemy zaatakowane było znikome. Moja przyjaciółka odstraszała wszelkich zboczeńców na kilometr. Gdybym jej nie znała, omijałabym ją szerokim łukiem.
Robiła się bowiem na metala i faktycznie tym metalem była. Zawsze ubierała się na czarno, nosiła ciężkie, toporne glany, na nadgarstku kolczaste pieszczochy, a na szyi odstraszające „obroże”. Zawsze narzucała na siebie dżinsową kamizelkę, na której miała naszyte mnóstwo jej ulubionych, metalowych zespołów. Czasem dziwiłam się, że potrafimy tak dobrze się przyjaźnić, pomimo wyraźnych różnic w guście.
Z nią nigdy nie czułam się zagrożona, chociaż w miejscu takim jak to i tak przechodziły mnie ciarki.
            W końcu, na samym końcu mrocznej uliczki zobaczyłam różowo-złoty szyld z ledwo widocznym już napisem „Wróżka Aurelia”. Wskazałam go Julii, na co ona się roześmiała.
-Nie wierzę, że to robimy. –powiedziała.
Nigdy w życiu nie byłam u żadnej wróżbitki i nigdy nie sądziłam, że do takowej kiedykolwiek pójdę. Jednak parę dni temu, gdy przeglądałam strony Internetowe, wyskoczyła mi reklama z „poradami wróżki online”. Pomyślałam sobie wtedy, że to nie taki zły pomysł. Znalazłam odpowiedni adres w Internecie i spisałam go na kartce.
Julia nie była zachwycona tym pomysłem, ale ostatecznie zgodziła się, kierowana ciekawością. Uprzedziła jednak, że będzie mi tylko towarzyszyć. Nie chciała żadnych wróżb na sobie.
            Podeszłyśmy do starych, ciężkich drzwi, po czym niepewnie zastukałyśmy trzy razy mosiężną, dużą kołatką. Nikt nie odpowiedział. W oddali, z niedalekich ulic rozległo się głośne miałczenie kota i szczekanie psa. Co jakiś czas wybuch śmiechu, czy odgłosy biegających stópek gryzoni. Zaczął mnie potwornie boleć brzuch z nerwów. Zastukałam jeszcze raz. Nerwowo kręciłyśmy się w miejscu, aż w końcu drzwi się otworzyły.
Stała w nich stara, pomarszczona kobieta o szarych, długich, cienkich włosach. Jej czarne, małe oczy zwęziły się, gdy nas zobaczyła. Była ubrana w fioletową, szmacianą suknię, która wyglądała, jakby nie była prana od bardzo dawna. W uszach miała złote, tandetne kolczyki, a na szyi długie wisiory.
-Panie się umawiały? –zaskrzeczała, przybliżając się, by nas lepiej widzieć.
Julia spojrzała na mnie niepewnie.
-Tak. –odparłam, starając się brzmieć zdecydowanie. Mój głos jednak lekko zadrżał.
-Bardzo dobrze. Wchodźcie, wchodźcie!
Zostawiła otwarte drzwi i weszła z powrotem do środka. Stawiała małe kroki, jakby każdy ruch sprawiał jej ból. Ruszyłam za nią i pociągnęłam Julię za sobą.
W środku było ciasno i kiczowato. Meble, każde w innym kolorze, walały się wszędzie, bez żadnego ładu. Duży, brązowy zegar na korytarzu tykał głośno, wskazując złą godzinę. Wróżka zaprowadziła nas do małego salonu, który był tak zadymiony, że ledwo co było widać.
Wskazała nam brudno różową, podartą kanapę, a ona sama poszła do pokoju obok. Usiadłyśmy z Julią obok siebie. Szturchnęłam ją, po czym parsknęłyśmy śmiechem.
Starsza kobieta wróciła po pięciu minutach z dwoma filiżankami parującego napoju. Postawiła je przed nami. Jako, że niegrzecznie byłoby odmówić, wzięłyśmy je do ręki. Herbata była dobra, aromatyczna.
-Wróżka Aurelia przepowie wam przyszłość. –oznajmiła kobieta zachrypniętym głosem. Wykonała przy tym dziwny, zabawny gest. –Co chcecie wiedzieć?
Poruszyłyśmy się niespokojnie na kanapie.
-Może na początek tak ogólnie? –zaproponowałam, patrząc na Julię.
-Ja tylko obserwuję. –wtrąciła przyjaciółka z niepewnym uśmiechem. –To moja przyjaciółka jest klientem.
Kobieta kiwnęła głową, po czym zaczęła rozkładać pogniecione, sędziwe karty, które wyjęła z szuflady. Stary fotel zatrzeszczał, gdy usiadła. Zamknęła oczy i mamrocząc coś pod nosem, wskazała na mnie palcem. Wyglądała jak w transie. Rozszerzyłam oczy.
-Czeka cię coś nowego. –powiedziała przejmującym głosem. –Twoje życie kompletnie się zmieni. Zmiana środowiska i ludzi, z którymi będziesz się trzymać wpłynie na ciebie bardzo pozytywnie. –wróżka Aurelia zakaszlała, po czym zerknęła na karty. –Nowi przyjaciele okażą się dla ciebie przyjaźni i dobrzy. Będziesz szczęśliwa. Widzę jakiś numer… czy cyfra 5 znaczy coś dla ciebie?
Pokręciłam głową zdumiona.
-W twoim nowym życiu będzie odgrywać kluczową rolę –kontynuowała. –Karty pokazują mi miłość. A nawet dwie. Przysporzy ci to wiele problemów i nieprzespanych nocy.
Dopiłam swoją herbatę, coraz bardziej zafascynowana.
-Tak, widzę to wyraźnie. –mówiła kobieta. –Miłość, przyjaźń, nowe życie. I muzyka. Twoje życie będzie pełne muzyki.
Uśmiechnęłam się. To była bardzo pozytywna przepowiednia. Spojrzałam na Julię, która walczyła ze sobą, by się nie roześmiać. Szturchnęłam ją.
-Wypiłaś herbatę? –zapytała niespodziewanie wróżka Aurelia, wychylając się z fotela i wyciągając ręce.
Potaknęłam zdziwiona i podałam jej filiżankę.
-Przepowiednia z fusów! –wyszeptała mi do ucha Julia, chichotając jak wariatka.
Uciszyłam ją, po czym z fascynacją czekałam na słowa wróżki.
-Ciężka praca. –oznajmiła, oglądając dno porcelany. –Łzy, pot, cierpienie. Ból. To jednak sprawi, że najbliższy rok będzie dla ciebie spełnieniem marzeń.
Na moje usta wpłynął szeroki uśmiech. Kobieta z satysfakcją odłożyła filiżankę, po czym rozparła się na fotelu. Jej tajemniczość zniknęła. Znowu stała się starą, schorowaną staruszką.
-Dziękuję bardzo. –powiedziałam. –Mam nadzieję, że ta przepowiednia się spełni.
-Oczywiście, że tak. –odparła wróżka tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Jeszcze raz dziękuję. –zapłaciłam podaną przez kobietę cenę, po czym razem z Julią opuściłyśmy mieszkanie.  
            Na dworze wypuściłam głośno powietrze i roześmiałam się.
-To było świetne! –stwierdziłam.

            Wróciłam myślami do Londynu. Wróżka miała rację. Przynajmniej częściowo. Moje życie faktycznie się dużo zmieniło. Muzyka jest obecna w moim życiu, ciężka praca i przyjaźnie również… Nie trafiła jedynie z miłością, no ale kto by ją za to winił? Cyfra 5… czy nie oznaczała przypadkiem członków One Direction? Pokręciłam głową ze śmiechem. Nie, to musi być czysty przypadek. I tak nigdy nie wierzyłam w magię, karty i wróżenie z fusów.
Nawet nie spostrzegłam kiedy zrobiło się zupełnie ciemno. Była godzina dwudziesta trzecia, a ja nadal nie miałam ochoty wracać. W końcu jednak potrzeby fizjologiczne wygrały i z westchnieniem skierowałam się do domu One Direction. Im bliżej byłam, tym bardziej się denerwowałam. Gdy stałam już przed domem, serce tłukło mi się o żebra, było mi gorąco i sucho w ustach. Powoli podeszłam do drzwi i weszłam do środka. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że nikogo na dole nie ma. Salon był zanurzony w ciemności. Po cichu poszłam do łazienki, a potem się napić. Słyszałam odgłosy rozmów z góry, więc czym prędzej wyszłam na ogród. Mój wzrok momentalnie skierował się na podświetlony basen, ukryty wśród drzew. Nie miałam kostiumu, ale było mi tak gorąco, że nawet się nad tym nie zastanawiałam. Ściągnęłam sukienkę przez głowę, odpięłam koturny, po czym ostrożnie zeszłam do schodkach do wody.
            Była przyjemnie chłodna. Zanurzyłam się w niej cała. Nie przejmowałam się makijażem, gdyż cały zmyłam u Jessici przed tańcami. Woda marszczyła się pod wpływem każdego mojego ruchu. Na dworze słychać było cykanie świerszczy i szelest trawy oraz liści. To było coś czego mi było trzeba.
            Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Szybko podpłynęłam do ściany basenu i zanurzyłam się aż do brody.
-Megg, to ja. –usłyszałam charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos Harry’ego.
Stwierdzając, że to zbyt dziecinne, by się chować w jego własnym basenie, wypłynęłam na środek i spojrzałam między drzewka. Stał tam, w beżowych spodniach i czarnym swetrze. Jego loki wyglądały lepiej niż kiedykolwiek.
Chłopak wolnym krokiem zbliżył się do brzegu basenu, po czym ukucnął. Z jego twarzy mogłam wyczytać wstyd i prośbę o wybaczenie. Widząc, że nie zanosi się na żadną kłótnię, podpłynęłam bliżej. Całe szczęście, że założyłam dzisiaj czarną, koronkową bieliznę do kompletu. Spaliłabym się ze wstydu, gdybym miała teraz na sobie rozciągnięte, białe majtki.
-Chcę ci wszystko wyjaśnić. –powiedział cicho, sunąc palcem po wodzie. W miejscach w którym palec stykał się z powierzchnią, pojawiało się marszczenie.
-W porządku. –odparłam. Stałam naprzeciwko niego, woda sięgała mi do obojczyków.
Przez moment miałam wrażenie, że chłopak się lekko zarumienił. Może faktycznie tak było.
-Przepraszam za to, co dzisiaj się zdarzyło. –zaczął Harry. –Zachowałem się jak ostatni dupek, wiem o tym. Przysięgam ci jednak, że do niczego nie doszło. I to nie dlatego, że nas nakryłaś, tylko dlatego, że w życiu nie zbliżyłbym się do żadnej innej dziewczyny. Dziewczyny, która nie jest… tobą.
Miałam wiele pytań, ale postanowiłam, że dam Harry’emu się do końca wytłumaczyć. Położyłam ręce na brzegu basenu. Zapach chloru zmieszał się z zapachem chłopaka, tworząc niesamowitą kombinację. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. W oczach Harry’ego odbijały się światła basenu. On sam patrzył w dół na mnie, nie przejmując się niczym innym. Pojedyncze loki opadły mu na oczy.
-Będę z tobą szczery. –oznajmił. –Od kiedy tylko się tu pojawiłaś, od razu mi się spodobałaś. Byłaś uściśleniem mojego ideału: piękna, mądra, zabawna. Być może przez to właśnie cię znienawidziłem na początku. Wydałaś mi się podejrzana. Szybko to jednak minęło i jedyne o czym marzyłem było to, żeby cię pocałować. A gdy to się stało, byłem pewien, że będziemy razem. Całą noc chciałem móc znów cię pocałować. Gdy odrzuciłaś mnie na spacerze… nie spodziewałam się tego. Zezłościłem się,  bo zdałem sobie sprawę jak ty mnie widzisz. Jak Zayn mnie przedstawił. Z tobą czułem, że mogę być inny. To nie tak, że jestem bez uczuć i liczy się dla mnie tylko seks. Po prostu z żadną dziewczyną mi nie wychodziło i… nie widziałem przeszkód, by robić to… co robiłem. Nie byłem z tego dumny. Miałem nadzieję, że dzięki tobie wreszcie się zmienię. Poczuję szczęśliwy. Tamtego wieczora byłem załamany. Postanowiłem zapomnieć o tobie. Wmawiałem sobie, że nic dla mnie nie znaczysz. Poderwałem pierwszą lepszą dziewczynę z ulicy i zaprosiłem ją do siebie. Chciałem zobaczyć, czy jestem w stanie być z inną. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie, nie jestem w stanie. Przez cały czas myślałem o tobie. Nie chciałem dotykać tamtej dziewczyny, nie chciałem jej całować. Zrozumiałem to, a wtedy ty weszłaś do pokoju. Nawet nie wiesz jak ja się wtedy okropnie poczułem.
            Moje ciało zalała fala gorąca. Jeszcze nigdy nie usłyszałam piękniejszych słów od chłopaka. Serce tłukące się w mojej piersi nagle zmiękło. Chciałam coś powiedzieć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Na twarzy Harry’ego malował się smutek i nadzieja, że mu przebaczę. Widziałam, że czeka na mój ruch.
-Chodź. –wyszeptałam, lekko pociągając go za rękę.
Chłopak otworzył szeroko oczy i rozchylił usta ze zdziwienia.
-Co? Do… do basenu? –upewnił się, a ja kiwnęłam głową, uśmiechając się.
Harry usiadł więc na brzegu, po czym zsunął się do wody. Zadrżał, gdy poczuł zimno wody. Ubrania przywarły do jego ciała. Stanęłam naprzeciwko niego. Przez chwilę po prostu na siebie patrzyliśmy. Byłam absolutnie zakochana w jego oczach. Cisza koiła uszy. Zarumieniona wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego policzka. Pod wpływem tego gestu zamknął oczy. Mimowolnie się do mnie nachylił.
I wtedy go pocałowałam.
Każda rozbita cząstka mojego serca wróciła w tym momencie na swoje miejsce. Po chwili słodkiego wahania, jego miękkie wargi zaczęły napierać na moje. Harry pociągnął mnie na głębszą wodę, gdzie tylko on miał grunt. Tam podniósł mnie, a ja objęłam go w pasie nogami. Oparł mnie o ścianę basenu, ani na moment nie przerywając całować. Jego wargi mówiły to, czego nie potrafił wyrazić słowami. Wplotłam dłonie w jego wspaniałe włosy i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Wiedział jak używać języka. Co jakiś czas szeptał moje imię. Jego dłonie spoczywały na moich biodrach. Potem przesunął je wyżej, wędrowały po całym ciele, zatracając się w porywie namiętności. Stał się władczy i zdecydowany. Wiedział czego chce i teraz to brał. Harry musnął wargami mój policzek, a potem szyję. Jęknęłam, odchylając głowę do tyłu.
-Harry. –wymruczałam.
Chłopak z powrotem odnalazł moje usta i przez długi czas nie odrywaliśmy się od siebie.
Skończył pocałunek przejeżdżając językiem po mojej dolnej wardze. Zadrżałam i otworzyłam oczy. Harry wpatrywał się we mnie błyszczącymi z podniecenia oczami.
Był szczęśliwy i to samo mogłam powiedzieć o sobie. To było coś co powinniśmy zrobić już dawno temu.
-Przepraszam za to co wtedy powiedziałam. –wyszeptałam, kładąc rękę na jego torsie. Miałam ochotę zedrzeć w niego sweter, który miał na sobie. –Nie powinnam była cię oceniać.
Harry uśmiechnął się delikatnie i kiwnął głową.
-Nie ma sprawy. –odparł. Zaniósł mnie na płytszą wodę, gdzie mogłam sama stanąć.
Sięgałam mu do podbródka. Podniosłam wzrok i zarumieniłam się pod wpływem jego spojrzenia. Zdałam sobie sprawę, że jestem tylko w bieliźnie, w dodatku jednej z seksowniejszych. Harry splótł swoją dłoń z moją.
-Zdecydowanie powinniśmy spróbować być parą. –powiedziałam, na co chłopak roześmiał się radośnie.
-Lepiej późno, niż wcale. –stwierdził, biorąc mnie w objęcia i tuląc mocno. –Nie pożałujesz.
            Posiedzieliśmy nad basenem jeszcze niecałą godzinę. Chlapaliśmy się, goniliśmy, bawiliśmy. Całowaliśmy, dotykaliśmy. Cieszyliśmy się z każdej spędzonej razem chwili. Harry zanurzył głowę, przez co jego włosy przykleiły mu się do twarzy. Wyglądał słodko i jednocześnie seksownie. Z dumą myślałam wtedy: to mój chłopak.
Gdy zrobiło nam się zimno, w końcu wyszliśmy. Zgarnęłam moje ubrania i narzuciłam na siebie. Od razu zmokły od mokrej bielizny. Wróciliśmy za rękę do domu. W środku było cicho –wszyscy już spali. Harry odprowadził mnie pod sam pokój.
-Jutro zabieram cię na randkę. –powiedział, opierając się o framugę moich drzwi.
-Ach tak? –zapytałam, uśmiechając się zalotnie. –Zastanowię się nad tym.
-Zastanowisz się? –oburzył się chłopak ze śmieszną miną.
-Uhm. A teraz idź już, bo robisz kałużę.
Chłopak uniósł delikatnie kąciki ust, po czym nachylił się do mnie i po raz kolejny dzisiaj mnie pocałował. Tym razem nasz pocałunek był krótki, romantyczny i słodki.
Westchnęłam z lubością. Czułam się jak po upojeniu alkoholowym. Moje nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Uśmiechnęłam się do Harry’ego, a potem delikatnie zamknęłam drzwi.
            Przebrałam się w sukienkę nocną i od razu wpełzłam pod kołdrę. Może jednak wróżka się nie pomyliła? Zasypiając słyszałam jedynie głośne bicie mojego serca.
 ***
I jak tam? ;D
Ja wam powiem, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału.
Dzięki za wszystkie komentarze, zwłaszcza te dłuugie, uwielbiam je! 
Mam nadzieję, że podobało wam się. Piszcie co sądzicie!
xoxo