Po obudzeniu się stwierdziłam, że moje łóżko jest zdecydowanie zbyt
miękkie. Nie byłam do tego przyzwyczajona i teraz miałam dziwne wrażenie, że
się nie wyspałam. Wymacałam swoją komórkę, która leżała na szafce i rozświetliłam
ekran. Była godzina prawie dziesiąta. Westchnęłam, przeciągnęłam się i
wygrzebałam spod kołdry. Od razu skierowałam się do łazienki, gdzie odbyłam
poranną toaletę. Postanowiłam związać dzisiaj włosy w kitkę, pozwalając, by
pojedyncze kosmyki opadły mi na twarz. Ubrałam poszarpane, krótkie, dżinsowe
spodenki i białą koszulkę na ramiączkach. Pomalowałam oczy brązową kredką i
tuszem, po czym zeszłam na dół. Na kanapie siedział Liam i grał na Xboxie 360.
-Siema. –powiedział do mnie, nie podnosząc jednak wzroku znad gry.
-Hej. –odpowiedziałam, rozglądając się po salonie. Nikogo nie było.
–Gdzie wszyscy?
-Śpią jeszcze. –wzruszył ramionami chłopak. –Giń! –krzyknął,
dociskając guziki gamepada.
-Jak będziesz tak wrzeszczeć, to zaraz się obudzą. –stwierdziłam ze
śmiechem.
-Wątpię. –odparł Liam. –Moje krzyki ich nie budzą. Louis i Eleanor
zawsze zostają w pokoju najdłużej. Zayn też lubi pospać, ale przed południem
zawsze schodzi przynajmniej na papierosa.
Niall z kolei… Zdychaj, śmieciu! Nie pokonasz mnie tak łatwo! –aż podskoczyłam,
gdy niespodziewanie się wydarł. –Niall ćwiczy w sali treningowej. –kontynuował
spokojnym tonem, jak gdyby nigdy nic. -Potem przychodzi do kuchni i zjada
połowę lodówki. Harry… z nim to jest różnie. Tak naprawdę nikt nie wie kiedy
zejdzie na dół.
-Wrócił po waszej wczorajszej kłótni? –zapytałam, walcząc z niewysłowioną
chęcią obgryzienia paznokci.
-Nie słyszałaś go wczoraj w nocy? –zdziwił się Liam. –Przyszedł około
trzeciej nad ranem kompletnie schlany. Ledwo co mógł się wysłowić. Pomogłem mu
dojść do pokoju i tyle co świat go widział.
-Musiałam mieć mocny sen. –odparłam.
Przesunęłam się bliżej Liama, by zobaczyć w co gra. Okazało się, że
sterował jakimś uzbrojonym żołnierzem i strzelał do wyskakujących znikąd
zombie. To przypomniało mi pewną grę, w którą często grywałam z moim starszym
bratem, gdy byłam młodsza.
-Mogę zagrać z tobą? –poprosiłam. Wiedziałam, że chłopacy niełatwo
pozwalają dziewczynom grać w swoje gry. Zawsze narzekają, że psują im wynik i,
że niczego nie potrafią. –Znam się trochę na tym. Ja już się z nimi rozprawię.
Brunet spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Zaskakujesz na każdym kroku. –stwierdził. –Poczekaj, tylko cię
podłączę.
Pogrzebał w ustawieniach, po czym podał mi drugiego gamepada. Wyjaśnił
mi do czego służą poszczególne przyciski.
-Tylko nie klikaj tego. –ostrzegł, pokazując mi jeden z guzików. –Wystrzelisz
wtedy potężny pocisk, który zmiecie wszystko z promienia kilometra. Z nami
włącznie.
Powtórzyłam sobie parę razy w głowie, by go nie klikać, po czym wcisnęłam
start.
To było coś
niesamowitego. Ani się obejrzałam, a darłam się tak samo jak Liam. Cieszyłam
się, jak coś nam się udało, a klnęłam jak przegrywaliśmy.
-Co za idiota! –wykrzyknęłam, gdy jeden z wrogów złapał mnie w swoją
pułapkę. –Jak on mógł zrobić coś takiego? Przecież to nasz teren!
-W tym właśnie rzecz! –odkrzyknął Liam, waląc w przyciski. –Jak mogłaś
dać się złapać tak łatwo?! Przecież to była klasyczna pułapka!
-Skąd ja mogłam to wiedzieć?! –zdenerwowałam się. –Pierwszy raz taką
na oczy widziałam!
-Nie gadaj, że nigdy…
-Liam, uważaj! –wrzasnęłam, gdy zobaczyłam na ekranie pędzącego zombie,
który chciał zaatakować go od tyłu.
Niestety, było już za późno. Przed naszymi oczyma pojawił się napis game over.
Chłopak wydał z siebie zabawny dźwięk, po czym opadł zrezygnowany na
poduszki.
-To twoja wina. –powiedział cicho, ale z wyrzutem. –Gdybyś nie wpadła
w pułapkę, mogłabyś mnie ubezpieczać.
-Będę tego żałować do końca życia. –odparłam grobowym głosem.
-To dobrze. –kiwnął głową Liam.
Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Szturchnęłam
go, po czym chwyciłam kontrolera i pomachałam mu nim przed nosem.
-Jeszcze jedna runda? –zaproponowałam.
Chłopaka nie trzeba było namawiać dwa razy. Zdałam sobie sprawę, że
znalazłam sobie właśnie poranne zajęcie. Graliśmy dopóki na dół nie zszedł Zayn
i Harry.
Spojrzałam na czarnowłosego, który uśmiechnął się do mnie promiennie. Z
napięciem czekałam na reakcję zielonookiego. Ten obojętnie przesunął po mnie
wzrokiem, po czym ruszył do kuchni, nawet się nie odzywając. Wyglądał okropnie,
a musiał czuć się jeszcze gorzej. Nie ma nic gorszego niż mocny kac rano.
-Lepsze to niż otwarta wrogość. –stwierdziłam, wzruszając ramionami.
Dźwignęłam się z
kanapy i wyszłam na taras z Zaynem, by zapalić. Fajki miałam na górze, więc wzięłam
jednego Czerwonego Marlboro od chłopaka.
-O człowieku. –wykrztusiłam, gdy odpaliłam papierosa. –Jak możesz
palić coś tak mocnego?
Po chwili jednak czerpałam z nich taką samą przyjemność jak z każdych
innych. Okazało się, że Zayn również nie spał, gdy Harry zawitał do domu.
Właściwie, to tylko ja się nie obudziłam.
-Twój umysł musiał potajemnie się wyłączyć, gdy usłyszał głos
Harry’ego. –roześmiał się czarnowłosy.
Parsknęłam śmiechem. –Tak, to możliwe.
Wyrzuciliśmy niedopałki
i wróciliśmy do środka. Liam i Harry właśnie grali w jakieś wyścigi, w które
wyjątkowo mocno się wkręcili. Nawet nie zauważyli, że weszliśmy. Przemknęliśmy
się z Zaynem do kuchni, gdzie przyszykowaliśmy sobie tosty. Nawet nie
skończyliśmy ich jeść, kiedy dołączył do nas Louis z Eleanor.
-Nowa współlokatorko. –ukłonił się w moim kierunku. –Zayn, terrorysto.
Czarnowłosy zrobił minę pod tytułem „To wcale nie jest śmieszne”, albo
„Zamknij się, bo ci przywalę”. Zaśmiałam się i przepuściłam nowoprzybyłą parę,
by mogła zrobić sobie coś do jedzenia.
-Megg. –zagadnął Louis podczas zalewania herbaty. –Wybieramy się dzisiaj
z Eleanor na małe zakupy. Mieliśmy nadzieję, że pojedziesz z nami.
-Przydałaby mi się w końcu jakaś kobieca opinia. –dodała dziewczyna,
zachęcając mnie uśmiechem.
Włożyłam do ust resztę tosta, żeby mieć czas na zastanowienie się. Doskonale
wiedziałam, że nie mam zbyt dużo pieniędzy na ubraniowe szaleństwo, ale mogłam
przecież jechać dla samego towarzystwa. Eleanor wydawała się być bardzo miła.
-Jasne. –zgodziłam się, gdy przełknęłam.
Dzień mijał, a każdy
z członków zespołu powoli się wykruszał. Liam i Danielle pojechali do kina,
Zayn z Perrie do jakiegoś klubu, Niall powiedział, że musi odwiedzić
przyjaciela, a Louis i Eleanor stwierdzili, że mają coś bardzo ważnego do
załatwienia, zanim wybierzemy się na zakupy. Blondyn wychodził jako ostatni.
Zatrzymałam go w drzwiach i powiedziałam:
-Wiesz co, Niall? Ktoś mógłby powiedzieć, że wszyscy się zmówiliście i
specjalnie zostawiacie mnie i Harry’ego samych. Wiesz coś o tym?
Chłopak zrobił minę zbitego psa.
-Nie złość się. –wyszeptał.
-Dzięki wam wielkie. –mruknęłam.
-Spróbujcie się zaprzyjaźnić. –poprosił Niall. –Harry nie jest taki
zły, naprawdę.
-Dobra, dobra. –mimo, że byłam trochę zła na nich wszystkich, zaczęłam
się zastanawiać, czy to faktycznie nie jest dobra szansa na poznanie bliżej
najmłodszego chłopaka z One Direction. –Leć już.
-Będziemy wieczorem.
Zamknęłam za nim
drzwi, po czym wróciłam do salonu. Był pusty, Harry musiał siedzieć w swoim
pokoju. Westchnęłam. Na ukojenie nerwów zjadłam kilka czereśni. W końcu ruszyłam
na górę, by po paru, długich sekundach stania przed pokojem chłopaka, w końcu
zapukać do jego drzwi. Gdy usłyszałam ciche „proszę”, nacisnęłam klamkę.
Pokój był skąpany w półmroku –przez brązowe zasłony dostawało się
naprawdę mało promieni słonecznych. Jedynym źródłem światła były dwie, małe
lampki po obu stronach wielkiego łóżka. Wielka szafa w kolorze ciemnego drewna
stała obok biurka, na którym leżał drogi laptop. Zauważyłam, że jest cały w
naklejkach. Jednak z miejsca w którym stałam nie mogłam zobaczyć co na nich
jest. W lewym rogu pokoju stał koszyk, na którym położono beżowy koc. Leżała na
nim mała, czarna kulka. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, rozpoznając malutką
Smolly. Zaspany kot podniósł głowę i zmierzył
mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Gdy zdał sobie sprawę kim jestem,
wstał, przeciągnął się i podszedł do mnie wolnym krokiem. Zaczął się o mnie
ocierać, jednocześnie głośno mrucząc. Schyliłam się i pogłaskałam go, jednak
nie odważyłam się zrobić nic więcej z uwagi na Harry’ego.
Chłopak leżał na
łóżku, z długopisem w ustach. Wokół siebie miał porozrzucane kartki, na których
co chwila coś zapisywał. Zamknęłam drzwi i niepewnie podeszłam do niego.
-Hej. –powiedziałam, czując się trochę niezręcznie. –Co robisz?
Harry wyjął długopis z ust i spojrzał na mnie nieokreślonym wzrokiem. Jego
zielone oczy wydawały się błyszczeć w półmroku, który panował w pokoju.
-Pracuję nad tekstami piosenek. –odpowiedział, po czym machnął ręką,
zachęcając mnie, bym podeszła bliżej.
-Mogę cię o coś spytać? –usiadłam na brzegu łóżka. Było równie miękkie
jak moje. Aksamitny, śliski materiał aż zapraszał, by się na nim położyć. –Dlaczego…
dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz?
Chłopak usiadł, odsuwając kartki na bok.
-To nie tak, że cię nie lubię. –odparł cicho, patrząc mi w oczy. Zarumieniłam
się. Byłam wdzięczna, że jest ciemno w pokoju.
-A więc o co chodzi? –wykrztusiłam.
Nienawidziłam się za to, że zawsze traciłam rezon, gdy rozmawiałam z
przystojnymi chłopakami. Z drugiej strony, nie miałam tego problemu gdy spędzałam
czas z Zaynem, Liamem, Louisem albo Niallem, a przecież byli najgorętszymi
chłopakami jakich kiedykolwiek spotkałam. Harry miał po prostu w sobie coś, co
onieśmielało. Coś, co sprawiało, że miało się ochotę jak najszybciej wyjść z
pokoju, ale jednocześnie zachęcało, by zostać i poznać go bliżej.
-Mam złe przeczucia co do ciebie. –wyznał Harry. –Jesteś… zbyt idealna,
by to wszystko dobrze się skończyło.
Miałam wrażenie, że temperatura w pokoju skoczyła w górę. Patrzyłam na
Harry’ego, czekając aż rozwinie swoją myśl.
-To trochę podejrzane. –kontynuował. –Jesteś utalentowana, miła,
zabawna, rozgadana, wyluzowana. Gorąca. Nie sądzę, by był taki chłopak, który
by się za tobą nie odwrócił na ulicy. Każdy z chłopaków świetnie się z tobą
dogaduje. Każdy z nas miał wiele dziewczyn, ale żadna jeszcze nie była taka,
którą wszyscy byśmy polubili. Danielle nikt nie lubi, Perrie na dłuższą metę
jest irytująca, Eleanor jest w porządku, ale ma swoje dziwne zachowania i nie
zawsze każdy ją rozumie. No i nagle jesteś ty, do której nikt nie ma
zastrzeżeń.
-Ty masz. –wtrąciłam nieśmiało.
-Jestem po prostu ostrożny. Nadal nie wiem co o tobie sądzić.
Zamilkłam. Nigdy nie sądziłam, że taki może być powód, dla którego
Harry jest dla mnie niemiły.
-Jest coś jeszcze. –dodał Harry, teraz z uśmiechem. –Gdy wprowadzaliśmy
się tutaj z chłopakami, obiecaliśmy sobie, że to będzie nasze terytorium.
Rozumiesz, strefa zamknięta. Żadnych dziewczyn. Raz błagałem chłopaków, by
zgodzili się na wprowadzkę mojej dziewczyny, teraz już eks. Nie zgodzili się. Nie dziw się, że ostro
zareagowałem, gdy wszyscy przyszli, by oznajmić mi, że ty się wprowadzasz. To
łamało wszelkie wprowadzone przez nas zasady.
-Tyle, że ja nie chodzę z żadnym z was. –odparłam. –Może to jest
kluczowym punktem.
-Może. –zgodził się Harry. –A masz w ogóle chłopaka?
-Nie. –pokręciłam głową. –Nie zdążyłam poznać zbyt wiele osób tutaj, w
Londynie.
Przez chwilę po prostu mi się przyglądał, a gdy na chwilę odwrócił
wzrok, ja, uwolniona, z ulgą spojrzałam w inne miejsce. Wzięłam głęboki oddech i
wstałam. Poczułam silną potrzebę, by zapalić.
-To nie zabrzmi skromnie, ale ja jestem naprawdę w porządku, Harry. –powiedziałam.
–Jeszcze nikt się na mnie nie zawiódł.
Chłopak również wstał i stanął naprzeciwko mnie. Był ode mnie wyższy
przynajmniej o głowę.
-A więc zacznijmy od początku. –zgodził się.
Nie wiem, czy to przyciemnienie w pokoju tak na mnie działało, ale za
każdym razem gdy patrzyłam na niego, miałam ochotę się na niego rzucić. Oczy
Harry’ego wydawały się być bardziej zielone niż zwykle. Błyszczały, a rozchylone
usta wręcz zapraszały do namiętnego pocałunku. Brązowe loki, które pozostawił w
nieładzie prosiły, by ich dotknąć. Ile bym dała, by w tym momencie wpleść dłonie
w jego włosy… Dwa guziki fioletowej koszuli w kratę były rozpięte, ukazując fragment
nagiego ciała. Przełknęłam ślinę i czym prędzej odwróciłam się do drzwi. Nie
ufałam sobie na tyle, by zostać tu dłużej. Nacisnęłam klamkę, po czym
spojrzałam ostatni raz na Harry’ego. Uśmiechał się lekko, a ja zdałam sobie
sprawę, że chłopak doskonale wiedział co przed chwilą chodziło mi po głowie. Po
raz kolejny dzisiaj poczułam gorąco rozlewające się po mojej twarzy. Otworzyłam
drzwi i szybko wyszłam. Będąc na korytarzu, głęboko odetchnęłam. Potrzebna mi
była fajka. Natychmiast.
***
No i wreszcie dotarliśmy do wątku Megg & Harry!
Co sądzicie?
I tak w ogóle to chciałam wam powiedzieć:
Massive thank you za wszystkie zostawiane komentarze i pochlebne słowa ;)
Zawsze mi się miło robi jak je czytam. :D
Jutro kolejny rozdział,
xoxo
no to czekam na to co się teraz będzie działo ; )
OdpowiedzUsuńajajajajaj.... ; ) nie mogę doczekać się jutra :D
http://buubsonlove.blogspot.com/
Boski. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com
cieszę się, że Harry jednak polubił Megg i razem postanowili polepszyć swoje relacje, zapominając o przeszłości. już myślałam, że okaże się być totalnym dupkiem nie akceptującym Megg. a tak w ogóle to jak zwykle rozdział baaardzo mi się podobał, nie mogę doczekać się jutra :*
OdpowiedzUsuńJulka
Ajaj, najlepszy rozdział. < 3
OdpowiedzUsuńZ jednej strony Harry zachował się jak idiota i dupek, jednak z drugiej - jak tutaj go nie kochać? : D
Kurcze, już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Oby był dłuuuugi. Bo takie kocham najbardziej. <3 : D
Pozdrawiam, Kinia.
myjudgementiscloudedliketonightssky.blogspot.com
ZAJEBISTE!!!!!
OdpowiedzUsuńWyśmienite! Masz talent, naprawdę. Uwielbiam One Direction, są super.
OdpowiedzUsuńMassive thank you za tak wspanaile opowiadanie...jak opisalas Harrego doskonale o boshe sama chcialabym go schrupac....i sie rzucic na niego awwwwww...- tak dziala twoje opowiadanie na mnie!:D bede musiala isc do spowiedzi:D
OdpowiedzUsuń