niedziela, 16 września 2012

Rozdział 23 "Ta noc"



Poszliśmy z Harrym do pokoju. Chłopak był wciąż ubrany w ubrania z koncertu i wyglądał niesamowicie. Wysoki, modnie ubrany, pewny siebie. Zdjął marynarkę i rzucił ją na łóżko. Biała koszulka, którą miał na sobie, podkreślała jego muskulaturę.
Brązowe loki były idealnie ułożone, oczy świeciły zielonkawym blaskiem. Wyglądał lepiej niż kiedykolwiek.
            Zaczęłam się zastanawiać jak wyglądał jego normalny dzień, zanim poznał mnie. Czy po koncercie i powrocie do domu, rzucał marynarkę na łóżko?
Westchnęłam. Jak to możliwe, że istniał ktoś tak idealny? Gdy przypomniałam sobie jak śpiewał dwie godziny wcześniej, przez moje ciało przeszły rozkoszne dreszcze.
-Harry? –zapytałam go, na co odwrócił się z lekkim uśmiechem na ustach. Przyciągnął mnie do siebie, głęboko patrząc mi w oczy. Czułam się, jakbym w brzuchu miała tysiące motyli. –Jesteś zmęczony?
Harry’emu błysnęły oczy. –Ani trochę. –odpowiedział.
-To dobrze. –mruknęłam i musnęłam wargami jego usta. Chwilę potem przywarłam do niego całym ciałem, a nasze usta odszukały się w gorącym pragnieniu.
To nie był czas na rozmowy. Chcieliśmy czegoś innego… czegoś nowego. Byłam pewna, że teraz jest odpowiedni moment.
            Harry popchnął mnie lekko w stronę łóżka. Padliśmy na aksamitną pościel, a czarna, krótka sukienka, którą miałam na sobie, podjechała nieznacznie do góry. Próbowałam ją obciągnąć na dół, ale Harry powstrzymał mnie, unieruchamiając mi ręce. Obdarzył mnie płomiennym spojrzeniem, leniwie przesuwając wzrokiem po moim ciele. Znowu pochwycił moje usta w oczekiwanym pocałunku, podczas gdy jego dłonie błądziły przez cienki materiał sukienki.
Byłam już mocno podniecona, a unikalny zapach Harry’ego tylko potęgował to uczucie. Gdy przygryzł delikatnie moją wargę, z moich ust wyrwał się jęk.
Zdałam sobie sprawę, że jestem gotowa. W tym samym momencie poczułam jego erekcję, napierającą na mnie przez materiał jego dżinsów. On też był gotowy. Poruszyłam się pod nim, czując coraz szybciej krążącą krew w moich żyłach.
            Patrzyliśmy na siebie przez pewien czas, nierówno oddychając. A potem sprawy potoczyły się szybko. Chwyciłam brzeg jego białej koszulki i ściągnęłam mu ją przez głowę. Moim oczom ukazał się piękny, dobrze wyrzeźbiony tors. Przesunęłam palcami po całej jego powierzchni. Harry schylił się, by pocałować mnie namiętnie, a potem podniósł się, by ściągnąć mi czarne szpilki. Wylądowały na podłodze, podczas gdy mój nieziemsko seksowny chłopak wrócił i z zapałem zaczął całować moje usta, a potem szyję. Całe moje ciało drżało z niezaspokojonego pragnienia. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak teraz.  W szybkim tempie Harry pozbył się mojej sukienki, tak, że zostałam w samej bieliźnie. Miałam na sobie czarny, dopasowany stanik. Pozwoliłam mu napatrzeć się chwilę na mnie, a potem przeturlaliśmy się tak, że ja byłam u góry.
Zaczęłam powoli obcałowywać cały jego tors, a gdy doszłam do spodni, zaczęłam je zręcznie odpinać. Moje ręce drżały odrobinę, ale nie przeszkodziło mi to, w pozbyciu się dolnej części jego garderoby. Został w samych bokserkach, przez które widać było spore wybrzuszenie. Zakręciło mi się aż w głowie. Spojrzałam na niego. Włosy miał teraz w lekkim nieładzie, rozchylone usta kusiły, a zielone, błyszczące oczy hipnotyzowały.
-Jest tyle rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić… -wyszeptał, dotykając nagich skrawków mojej skóry.
Uśmiechnęłam się zaraz po tym, jak mocno się zaczerwieniłam. Harry jednym, zdecydowanym ruchem przeturlał nas z powrotem. Teraz on był u góry, napierając na mnie mocno. Czułam wyraźnie pewną część jego ciała…
Jego ręce znalazły się przy zapięciu mojego stanika. Spojrzał na mnie pytająco, a gdy potaknęłam głową, w sekundę uporał się z rozpięciem biustonosza. Przez głowę przeszła mi myśl, że Harry musiał robić to wiele razy, skoro tak szybko mu to poszło. Jednak w tym momencie wydało się to podniecające i na swój sposób imponujące. Wiedziałam, że on się mną zaopiekuje, poprowadzi po „nieznanych wodach”.
Odrzucił mój stanik gdzieś w bok. Schylił się przejechał ustami wzdłuż szyi przez policzek, aż po płatek ucha. Zadrżałam, a on w tym samym momencie chwycił w swoją dłoń moją prawą pierś. Nie odrywaliśmy od siebie ust, tańcząc językami zawiły taniec. Jego ręce były wszędzie. Ja sama nie odrywałam dłoni od jego wspaniale wyrzeźbionego torsu.
-Harry… -wymruczałam mu w usta.
-Mhm… -wydał z siebie najseksowniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam.
Nagle jego palec niespodziewanie wślizgnął się między moje nogi. Wydałam z siebie cichy krzyk, kompletnie zaskoczona. To było miłe uczucie. Harry zawinął palec wokół delikatnego materiału koronkowych, czarnych majtek. Chwilę potem, pospiesznie i wręcz brutalnie, zerwał je i rzucił na podłogę. W tym momencie nie przejmowałam się tym, że zniszczył moją ulubioną bieliznę. Kogo by obchodziło coś takiego w takim momencie?
            Postanowiłam, że skoro ja jestem już bez ubrań, to i Harry powinien do mnie dołączyć. Chwyciłam jego szaro-czarne bokserki od Calvina Kleina i pociągnęłam w dół. Harry ściągnął je do końca i rzucił poza łóżko. Zerknęłam dyskretnie w dół i poczułam, że całą moją twarz zalewa gorąco.
            Przez dobre kilkanaście minut całowaliśmy się namiętnie i z pasją, poznając dokładnie swoje ciała. Z każdą sekundą stawaliśmy się coraz odważniejsi. Moje podniecenie sięgnęło zenitu, kiedy Harry zaczął całować mój brzuch, jednocześnie dokładnie pieszcząc sutki. Czułam się jak w niebie.
            Podczas gdy Harry robił się coraz bardziej twardy, ja coraz wilgotniejsza. Nie mogłam się powstrzymać i ugryzłam Harry’ego w dolną wargę. Jęknął, a ja niekontrolowanie wbiłam paznokcie w jego ramiona. Wiedział, że nadszedł czas. Sięgnął do szafki, do której musiał wcześniej dostarczyć zabezpieczenia i wyciągnął jedną prezerwatywę. Założył ją w chwilę. Potem ustawił się w odpowiednim miejscu i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami, w których się zakochałam od pierwszego naszego spotkania. Zanim zrobił cokolwiek, pocałował mnie raz jeszcze, przesuwając palcem wskazującym po wzgórku między moimi udami. Zwalczyłam odruch, by złączyć kurczowo nogi. Oddychałam szybko i nieregularnie.
-Jesteś pewna…? –zapytał jeszcze, uważnie na mnie patrząc.
-Tak. –wyszeptałam, a on wszedł we mnie mocno i do końca, zdecydowanym ruchem.
Krzyknęłam i zacisnęłam dłonie na jego umięśnionych ramionach, zamykając oczy.
Początkowe uczucie kłującego bólu zaczynało powoli przechodzić. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że Harry ani na moment nie spuścił ze mnie wzroku.
-W porządku? –spytał cicho, na co kiwnęłam głową.
Cały czas na mnie patrząc, zagłębił się we mnie jeszcze raz. Jęknęłam, zaciskając dłonie na pościeli. Czułam, że moje policzki płoną. Tak oto leżałam kompletnie naga przed chłopakiem, czując się bardziej bezbronna niż kiedykolwiek.
            Harry Styles znajduje się we mnie, wchodząc i wychodząc, a ja robię się jeszcze bardziej wilgotna.
-Szybciej. –jęknęłam, bezwiednie unosząc biodra.
Harry uśmiechnął się niegrzecznie.
-Poproś. –powiedział, gładząc w między czasie całe moje ciało.
-Proszę. –wykrztusiłam.
Nasze usta po raz kolejny dzisiaj złączyły się w namiętnym, żarliwym pocałunku. Harry przyspieszył. Robił to szybko, gwałtownie, wchodząc raz za razem. Moje ciało drżało, płonęło żywym ogniem. Dyszeliśmy, pochłonięci nowym doświadczeniem, które działo się między nami. Jasna poświata księżyca padała przez okno na nasze łóżko. Delikatny wiatr smagał białą firanką. Ta chwila była idealna.
To była noc, w której straciłam dziewictwo z Harrym Stylesem. Nigdy jeszcze nie czułam się szczęśliwsza.
Wchodził we mnie coraz głębiej i dokładniej, coraz odważniej. Czułam, że chwila kompletnej ekstazy jest blisko. Byłam już na krawędzi. Nie dbałam o to, że ktoś może nas usłyszeć. Byliśmy tylko my. Ja i Harry. Oplotłam nogi wokół bioder chłopaka, jeszcze bardziej zmniejszając przestrzeń między nami. Nie czułam już bólu, a czystą przyjemność. Syknęłam, a Harry wykonał ostatnią serię ostrych, długich pchnięć.
Doszliśmy oboje. Harry opadł na mnie, usatysfakcjonowany i wyczerpany. Przez dłuższą chwilę po prostu uspokajaliśmy swoje oddechy, mocno do siebie przytuleni.
Wypełniona zupełnie nowym, intensywnym odczuciem, poczułam, że na moje usta wypływa szczery uśmiech.
-To było cudowne. –powiedziałam cicho, przesuwając dłonią po nagiej skórze chłopaka.
-To ty byłaś cudowna. –poprawił mnie Harry, wychodząc ze mnie, wywołując ostatni dreszcz przechodzący przez moje ciało. Położył się obok mnie, a ja od razu się w niego wtuliłam.
Westchnęłam z satysfakcją.
-Kocham cię. –powiedzieliśmy w tym samym momencie, na co roześmialiśmy się oboje.
-Myślisz, że nas słyszeli? –wyszeptałam, pokazując na ściany pokoju.
-Prawdopodobnie tak. –odparł Harry, muskając ustami moje włosy. –Ale chyba się tym nie przejmujesz?
-Oczywiście, że nie. –odpowiedziałam, po części sama sobie. Zdałam sobie sprawę, że nie obchodzą mnie w tym momencie inni.
Ta noc była perfekcyjna. Była spełnieniem wszystkich moich marzeń. Nie chciałam by ktokolwiek to zepsuł.
            Rozmawialiśmy do późna. Tym razem naszym tematem stała się rodzina, nasze zwyczaje, tradycje. Wiedziałam o Harrym coraz więcej, poznawałam każdy, nawet najdrobniejszy szczegół jego życia. W zamian opowiadałam mu o sobie. Był zafascynowany Polską i tamtejszym życiem. Czułam się szczęśliwa, że mogę opowiedzieć o tym swojemu chłopakowi.
-Musimy koniecznie pojechać kiedyś do Polski! –wykrzyknął, a ja uciszyłam go, ledwo powstrzymując chichot. Wszyscy najprawdopodobniej już spali.
-Byłoby świetnie. –zgodziłam się, zacieśniając uścisk. Bijące od jego ciała ciepło było tak przyjemne… Czułam, że robię się śpiąca.
-Poznałbym wtedy twoich rodziców. –kontynuował, zataczając palcem kółka na moim ramieniu. –I rodzeństwo.
-I mojego kota. –dodałam sennie.
Harry zaśmiał się cicho.
-Może moglibyśmy wziąć Smolly ze sobą. –zaproponował. –Myślisz, że nasze koty by się polubiły?
-No jasne. –uśmiechnęłam się, gdy to sobie wyobraziłam.
-Chcesz już iść spać? –zapytał, chuchając mi we włosy.
-Mhm… -odparłam, właściwie już na wpół śpiąc.
Harry przykrył nas kołdrą. Słyszałam bicie jego serca, które uspokajało mnie i wypełniało szczęściem.
            Srebrna poświata księżyca padała na nas przez okno. Zasnęłam, w ramionach Harry’ego Stylesa –chłopaka, który był dla mnie wszystkim.

~~Louis~~
            Eleanor obudziła mnie z samego rana, ubrana i wyszykowana, mówiąc, że musi iść do pracy. Niezadowolony zczołgałem się z łóżka i odprowadziłem ją do drzwi.
-Poczekaj. –mruknąłem, przyciągając ją do siebie. Do moich nozdrzy dostał się zapach dziewczyny, który uwielbiałem. Używała tych samych perfum od kiedy się poznaliśmy. Zaciągnąłem się jej wonią, ani myśląc, by ją puścić.
-Boo Bear, muszę iść… -zachichotała, gdy zacząłem chuchać jej w szyję. –Nie mogę się spóźnić.
-Nie lubię jak wychodzisz tak wcześnie rano… -powiedziałem, ale ostatecznie puściłem ją. Przygładziła swoje brązowe, długie włosy i uśmiechnęła się promiennie.
-Wiesz, że to nie ode mnie zależy. –odparła. –Ja najchętniej zostałabym z tobą cały dzień.
-Następnym razem przywiążę cię do łóżka. –oświadczyłem. –A jak zadzwoni ta twoja menadżerka, to jej powiem parę miłych słów, żeby się odczepiła.
Eleanor roześmiała się, teraz nieco smutno.
-Wrócę wieczorem. –obiecała. –I będziemy mieć dla siebie całą noc… i może poranek też.
-Mam taką nadzieję. –pocałowałem ją i pogładziłem po policzku.
Obserwowałem jak schodzi po schodach, otwiera furtkę i oddala się, idąc chodnikiem. Jej włosy mieniły się w porannym słońcu. Westchnąłem i wróciłem do środka. Na dół schodził właśnie Liam. Od kiedy pogodził się z Danielle, znowu zaczął o siebie dbać. Gładko się ogolił, wyprał piżamę. Ja osobiście nie byłem zadowolony z tego, że wrócił do swojej byłej. Nikt z nas jej nie lubił, a ostatnio pokazała swoje prawdziwe oblicze. Jeszcze niedawno byłem zły na Liama, ale teraz odpuściłem. Skoro był szczęśliwy, to i ja starałem się to podzielać. Gdy mnie zobaczył, uniósł rękę i powiedział mi wesołe „cześć”.
-Gramy w „Masakrę Zombie II”? –zapytał, rzucając się na jasną kanapę i chwytając gamepada.
-Może później. –odparłem, wzruszając ramionami. –Najpierw pójdę się trochę ogarnąć.
Nie lubiłem chodzić po domu, kiedy byłem nieubrany i nieumyty. Przyjaciel kiwnął głową i włączył grę w trybie jednoosobowym, a ja ruszyłem na górę. Idąc do mojego pokoju, zahaczyłem o pokój Megg, który teraz był i pokojem Harry’ego. Ostrożnie uchyliłem drzwi i wszedłem do środka. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać.
            Na łóżko padały jasne promienie słoneczne, przez które widać było drobinki w kurzu. Megg i Harry leżeli przytuleni obok siebie, z błogimi wyrazami twarzy. Byli kompletnie nadzy. Gdyby kołdra osunęła się jeszcze odrobinę, moje oczy ujrzałyby piersi Megg. Nie żebym chciał je zobaczyć. No, może trochę. W każdym razie, szybko odwróciłem wzrok i głośno kaszlnąłem. Gdy to ich nie obudziło, podszedłem do półki na książki i zrzuciłem z niej dwie pozycje. Wtedy para wstała.
Harry otworzył oczy i spojrzał na Megg. Na jego twarz momentalnie wstąpił uśmiech. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego. Potem zdał sobie sprawę z mojej obecności. Zmarszczył brwi, patrząc na mnie. Zdawał się pytać „Co ty tu robisz, do cholery?”.
W tym czasie Megg powoli uchyliła powieki. Przesunęła dłonią po nagim torsie swojego chłopaka. Nagle poczułem się jak intruz. Naprawdę nie powinienem psuć im tego poranka. Byłem jednak zbyt ciekaw. Taki  już byłem. Mówiliśmy sobie z Harrym wszystko, byliśmy sobie bliżsi aniżeli bracia. Rzuciłbym się w ogień dla niego. Czasem nie rozumiałem naszej specyficznej więzi. Wiedziałem jednak, że był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Zajmował miejsce nawet przed moją rodziną. Konkurować mógł jedynie z Eleanor.
            Gdy Megg mnie zauważyła, z cichym krzykiem zgarnęła kołdrę i przycisnęła ją do siebie. Na jej twarz wypłynął uroczy, czerwony rumieniec.
-Louis, a gdzie prywatność?! –wykrztusiła nienaturalnie wysokim tonem.
-Wiem, wiem. –powiedziałem, unosząc ręce w górę. –Przepraszam. Po prostu muszę pilnie porozmawiać z Harrym.
-I musisz to zrobić właśnie teraz? –zapytała groźnie, choć na jej ustach nagle pojawił się uśmiech. Cała ta sytuacja chyba zaczynała ją bawić.
-Umrę jak z nim nie pogadam. –oświadczyłem. Modliłem się, by nie zapytała o temat, na który będziemy rozmawiać. Co jej wtedy bym odpowiedział? „To nic takiego, Megg. Będziemy tylko gadać o tym jak ty i Harry uprawialiście seks. W końcu to był twój pierwszy raz, nie? Harry cały czas mi o tym nawijał”. Nie. Niech lepiej nie pyta.
-No dobra. –parsknęła śmiechem i rozglądnęła się po pokoju. Nie miała niczego w co mogłaby się ubrać w zasięgu ręki. Zawahała się, przygryzając wargę. –Harry, mogę wziąć kołdrę, by się nią owinąć? Muszę jakoś dojść do łazienki, bo przypominam, że nie mam w tym momencie nic na sobie.
Chłopakowi błysnęły oczy. Widać było, że miał ochotę, by utrzymać taki stan rzeczy.
Gdyby nie ja, prawdopodobnie na długo zajęliby się teraz sobą. No cóż, ale ja tu byłem.
-Louis mógłby się na chwilę odwrócić. –stwierdził Harry, patrząc na mnie.
-Mógłbym. –odparłem, ale nie ruszyłem się z miejsca.
Chłopak westchnął.
-Tak myślałem. -mruknął. –Megg, weź kołdrę. Louis już nie raz widział mnie bez ubrań, więc nie ma problemu.
Dziewczyna zgarnęła więc kołdrę i owinęła się nią szczelnie. Wstała i podeszła do szafy. Wzięła z niej potrzebne jej ubrania, a potem poszła do łazienki. Mógłbym przysiąc, że zdążyła w tym czasie porządnie zlustrować swojego chłopaka wzrokiem.
Gdy drzwi się zamknęły, dobiegłem do przyjaciela i otworzyłem szeroko oczy.
-No i co? –chciałem wiedzieć. –Jak było?
-Pozwól, że najpierw się ubiorę. –powiedział, ale na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
Wstał, podszedł do komody i wyciągnął z niej swoje czarne bokserki. Musiał przenieść tu swoje rzeczy wcześniej. Ubrał dżinsy i czarną koszulę. Potrząsnął włosami, chcąc doprowadzić je chociaż do względnego porządku. Jego wysiłki szły na marne.
-No powiesz coś wreszcie? –domagałem się, patrząc wyczekująco na przyjaciela.
-Dwa słowa. –odparł, opierając się o drewniane biurko. –Było zajebiście! Człowieku, ona jest idealna.
-Jaka pozycja? Czy zrobiłeś tak jak ci mówiłem, że…
Drzwi od łazienki otworzyły się, i stanęła w nich ubrana Megg. Zdążyła nawet się uczesać. Zauważyłem w niej pewną zmianę. Była pewniejsza siebie, a oczy promieniowały jej szczęśliwym blaskiem.
-Poczekajcie. –powiedziała. –Nie myślcie, że was nie słychać przez te drzwi. Zejdę teraz na dół, a wy sobie gadajcie ile chcecie. Nie za bardzo mi odpowiada tematyka waszych rozmów, ale chyba nie jestem w stanie tego powstrzymać. Harry, tylko nie opowiadaj mu za wielu szczegółów, proszę. Będę się czuła potem nieswojo.
Wiedziałem, że Harry i tak mi je opowie. Tacy już byliśmy. Mówiliśmy sobie wszystko.
Megg podeszła do Harry’ego i pocałowała go namiętnie. Chłopak objął ją i odwzajemnił pocałunek. Chwila ta była tak intymna, że aż musiałem odwrócić wzrok.
-Zejdźcie potem na dół. –powiedziała jeszcze, po czym wyszła.
Skierowałem wzrok z powrotem na przyjaciela.
-Zacznij od samego początku. –zaproponowałem, rozsiadając się wygodnie na krześle.

~~Megg~~
            Zeszłam na dół, wciąż z uśmiechem na ustach. Po wczorajszej nocy nic nie mogło zepsuć mi humoru. Czułam się wypoczęta i zadowolona. Na kanapie siedział Liam, tradycyjnie grając w grę na Xboxie.
-Hej, Megg! –zawołał, na chwilę unosząc wzrok znad gry. –Grasz ze mną?
-No pewnie. –odparłam, podchodząc do niego. –Ale najpierw zrobię nam herbatę.
-Dla mnie Earl Greya. –poprosił, podłączając mnie w tym czasie do gry.
Zaparzyłam dwa kubki i wróciłam do salonu. Postawiłam je na stoliku obok kanapy.
Graliśmy w „Masakrę Zombie II”. Szczerze mówiąc, wolałam część I, ale nie powiedziałam tego głośno, bo Liam zbeształby mnie do końca. Po paru minutach grania było mi i tak wszystko jedno.
-Ktoś ma dzisiaj dobry humor. –stwierdził Liam, patrząc na mnie kątem oka.
-I kto to mówi. –skwitowałam, uśmiechając się szeroko. –Odkąd wróciłeś do Danielle, wręcz promieniejesz.
-Ona się zmieniła, wiesz? Jest miła, łagodna… Zrozumiała, że nie warto być taką suką, jaką była wcześniej.
-Uhm. –uniosłam brwi, ale nic nie powiedziałam. Przypomniały mi się słowa Danielle z wczorajszych zajęć, kiedy to „obiecała że mnie zniszczy”. Na ekranie wyskoczył właśnie zombie i kierował się na mnie. Wyobraziłam sobie, że to Danielle. Załadowałam broń i odstrzeliłam jej głowę.
-Na zajęciach podobno idzie jej świetnie.  –kontynuował Liam, mocno waląc w przyciski.
-To prawda. –szło jej nawet aż za dobrze. Zawsze gdy Travis ją chwalił, zaciskałam mocno zęby. Pocieszający był fakt, że nikt jakoś specjalnie za nią nie przepadał.
Przeszliśmy parę poziomów. We dwójkę zawsze szło nam świetnie. Tymczasem na dół zeszli Harry i Louis, a za nimi Niall i Jessica. Czułam na sobie wzrok nie tylko mojego chłopaka, ale i Louisa. Zaczerwieniłam się. Jak dużo powiedział mu Harry?
-Hej! –oburzył się Liam, gdy dałam się zabić, rozproszona przez Harry’ego, który schylił się, by mnie pocałować. –Hazza, weź się opanuj. Tu się gra. Nie nacieszyłeś się Megg wystarczająco tej nocy?
Zakrztusiłam się łykiem herbaty, którą właśnie piłam.
-Kto chce śniadanie?! –wykrzyknęłam, wstając na równe nogi, zanim temat się rozwinął.
Wszyscy przyjęli to z entuzjazmem, więc przenieśliśmy się do kuchni. Zrobiliśmy sobie tosty.
            W międzyczasie do domu przyszedł Zayn. Siedzieliśmy akurat w salonie. Skończyłam tosta i odłożyłam talerz na stolik obok.
-Siema Zayn! –zawołał Niall, unosząc rękę. –Jesteś w samą porę! Skusisz się na tosta?
-Może później. –odparł, sięgając do kieszeni po fajki. –Najpierw zapalę.
-Idę z tobą. –oświadczyłam natychmiast, podnosząc się z kanapy. Musiałam przeprosić Zayna. Chciałam, byśmy znowu byli przyjaciółmi.
Zgarnęłam z kominka dwa LM-y Niebieskie i wyszłam za czarnowłosym na zewnątrz. Zasunęłam szklane drzwi, by nikt nam nie przeszkadzał i byśmy mieli nieco prywatności.
            Usiedliśmy na kamiennej podłodze, z samego brzegu, pozwalając, by nogi zwisały nam luźno ku trawie. Zayn miał na sobie ciemne dżinsy i białą koszulkę z nadrukiem. Włosy zostawił dzisiaj w kompletnym nieładzie. Pod brązowymi oczami miał duże cienie. Wywnioskowałam, że nie spał tej nocy za dużo. Po tym jak odpalił swojego papierosa, podał mi zapalniczkę. Zaciągnęłam się mocno. Nie robiłam tego od wczorajszego poranka, więc przyniosło to taką ulgę, że aż zamknęłam oczy.
-Zayn… -zaczęłam, wypuszczając dym i zerkając na czarnowłosego. –Jestem ci winna przeprosiny. Nie miałam pojęcia, że miałeś jakieś problemy z Perrie. Powinnam ci pomagać, a nie krzyczeć bezsensownie.
-Nie, Megg. –przerwał mi, unosząc dłoń. Unikał jednak mojego wzroku. Raz za razem się zaciągał, patrząc uparcie przed siebie. –To ja trochę przesadziłem. Nie powinienem ingerować w twoje życie. Już nie będę tego robił.
-Ależ możesz to robić! –zaoponowałam. –Może nie tak gwałtownie… ale możesz. A nawet powinieneś. Miałeś rację, wtedy. Poszłabym do łóżka z Harrym tylko dlatego, że byłam wściekła i chciałam coś udowodnić. Gdyby nie ty, żałowałabym tego teraz.
Zayn uśmiechnął się smutno.
-A więc chcesz, byśmy znowu się przyjaźnili? –zapytał, nadal jednak na mnie nie patrząc.
-Bardzo tego chcę. –zapewniłam gorąco. –Brakowało mi naszych rozmów, wspólnych fajek i…
-I co? –Zayn w końcu na mnie zerknął. Skorzystałam z okazji i uśmiechnęłam się do niego.
-Ogólnie, twojego towarzystwa. –powiedziałam. Nagle poczułam silną potrzebę dotknięcia go. –Hej, mogę…? –zamilkłam nagle, stwierdzając, że to jednak głupi pomysł.
-O co chodzi? –zapytał, obracając się w moją stronę. Gdy pokręciłam głową, ze zirytowaniem zmarszczył brwi. Wyglądał wtedy zabawnie. –Mów.
-Mogę cię przytulić? –wyrzuciłam w końcu z siebie. Miałam potworną ochotę by to zrobić. Może i było to dziwne, ale taką miałam zachciankę.
Czarnowłosy rozchylił ze zdziwienia usta. –No jasne. –powiedział, jakby automatycznie.
Uśmiechnęłam się i przechyliłam do niego. Oplotłam rękami jego szyję i mocno go do siebie przycisnęłam. Poczułam zapach fajek zmieszany z wonią chłopaka. Westchnęłam. Przypomniały mi się wszystkie nasze rozmowy na tarasie i balkonie u niego w pokoju.
Poczułam dłonie Zayna na moich biodrach. Nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie. To był przecież zwykły przyjacielski uścisk. Dlaczego więc czułam się tak dziwnie?
Puściłam go i usiadłam z powrotem na moim miejscu. Czarnowłosy miał nieopisaną minę. Pospiesznie wymyśliłam tematu.
-A więc nie było cię w nocy w domu? –zagadnęłam, sięgając po drugiego papierosa. Razem z Zaynem odpaliliśmy je i usiedliśmy dla zmiany po turecku.
-Byłem z Perrie. –odparł prosto.
-I jak było? –zapytałam z uśmiechem. –Pogodziliście się?
-Można tak powiedzieć.
Zapadła cisza. Zayn jakoś nie tryskał humorem.
-Chcesz o tym pogadać? –zaproponowałam, patrząc na chłopaka z troską.
-Raczej nie. –powiedział, wzruszając ramionami. –A jak się sprawy mają między tobą a Harrym?
-Świetnie. –odparłam, czując uśmiech na ustach. –A od dzisiejszej nocy wręcz perfekcyjnie.
Czarnowłosy otworzył szerzej oczy i spojrzał na mnie pytająco.
-Wy…?
-Tak. –pokiwałam głową, przypominając sobie gorące chwile z Harrym. Normalnie bałabym się powiedzieć o tym Zaynowi. Skoro jednak pogodził się ze swoją dziewczyną, powinien zareagować dość dobrze.
-O cholera. –powiedział.
Zdawało mi się, że na jego twarzy dostrzegłam gniew, wściekłość, smutek i ból jednocześnie. Potem jednak wyglądał zupełnie normalnie i uznałam, że tylko mi się przewidziało.
-Nie żałuję tego. –dopowiedziałam, uspokajając Zayna na wszelki wypadek.
-To najważniejsze. –stwierdził, patrząc na mnie i uśmiechając się lekko. Odetchnęłam z ulgą. –I jak było?
-Cudownie. –rozmarzyłam się. –Nie sądziłam, że seks może być tak świetny.
Zayn parsknął śmiechem.
-To prawda. –przyznał. –Seks jest świetny.
-A ty kiedy zacząłeś? –zapytałam, patrząc na niego z ukosa.
-Miałem piętnaście lat… a ona była matką mojego kolegi z klasy.
-Żartujesz! –zaczęłam się śmiać.
-Naprawdę. –czarnowłosy zaciągnął się z uśmiechem. –I powiem ci, że nie było źle. Doświadczona kobieta, w dodatku seksowna. Nie powiem, było zajebiście.
-Och, Zayn. –szturchnęłam go, kończąc papierosa.
Wrzuciłam niedopałek do słoiczka, a potem podałam go czarnowłosemu.
            Chłopak wstał i odłożył słoiczek na parapet. Potem wyciągnął do mnie ręce i pomógł mi wstać. Wróciliśmy do środka –pogodzeni, jako przyjaciele.
Teraz wreszcie czułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Harry jako mój chłopak, Zayn jako najlepszy przyjaciel, Liam jako kumpel od gier i jako zagubiony szczeniak, któremu czasem trzeba coś doradzić, Niall jako chłopak od tańca i jako osoba, która przyjęła mnie do swojego domu i poznała ze swoimi wspaniałymi domownikami, Louis jako kompan szalony, zwariowany, zabawny i wiedzący o mnie wszystko, głównie za sprawą Harry’ego. Nie mogłam zapominać też o Eleanor i grupie tanecznej, zwłaszcza Jessice.
Miałam wszystko co najlepsze i chciałam, by utrzymało się to jak najdłużej.
***
Siema!
 Napisałam dla was długi i mam nadzieję, dobry, rozdział. 
Coś mało was było pod ostatnim rozdziałem ;( Mam nadzieję, że mnie nie opuściliście.
Dajcie znać co sądzicie!
xoxo 

niedziela, 9 września 2012

Rozdział 22 "Koncert charytatywny"


Dzisiejszego wieczora chłopacy mieli zagrać mały, kameralny występ dla chorych dzieci ze szpitala. Zupełnie o tym zapomnieli, więc jak Liam przypomniał sobie o tym, zapanował niezły chaos. Z rozbawieniem przyglądałam się członkom One Direction, siedząc na kanapie obok Eleanor i Jessici, które zostały na noc. Ubierali się, robili fryzury, podśpiewywali pod nosem.
-Mamy teraz próbę, a równo o 20 zaczynamy koncert. –poinformował mnie Harry, zatrzymując się obok mnie i nachylając, by złożyć na moich ustach pocałunek.
-Przyjedziemy zaraz po zajęciach. –obiecałam, na co Jessica pokiwała głową.
-Tylko dobrze się zachowujcie. –pogroził palcem Niall, w drodze zjadając zwykłą, suchą bułkę. –Przyjadę na 18 na trening. Potem szybko pojedziemy na koncert, jasne?
-Jak słońce. –odparła słodko Jessica, przyciągając do siebie Nialla.
Chłopacy znowu się rozbiegli, a ja z westchnieniem ruszyłam na górę.
Weszłam do łazienki i natrafiłam na Harry’ego. Najwidoczniej uznał, że moja łazienka jest teraz jego łazienką. Stał z włączoną suszarką przed lustrem. Zobaczył mnie i obrócił się do mnie.
-Ślicznie wyglądasz, kocie. –mruknął, muskając moje usta.
Wplotłam dłonie w ciepłe i puszyste włosy chłopaka i przyciągnęłam go bliżej. Ja naprawdę nie miałam go dość. Pogłębił pocałunek, umiejętnie kręcąc językiem.
Westchnęłam. I nagle rozległ się huk. Przestraszona, aż podskoczyłam. To Harry upuścił suszarkę, którą trzymał w ręku. Wtyczka aż wypadła z kontaktu.
Zachichotałam. Harry chciał znowu mnie pocałować, ale do naszych uszu dotarł zdenerwowany krzyk Zayna, że mamy się pospieszyć.
Zerknęłam w lustrze na mojego chłopaka. Miał wściekłą minę.
-Idę pogadać z Zaynem. –wycedził przez zęby.
-Teraz? –jęknęłam, przygryzając wargę. –Harry, to nie jest dobry pomysł. Niedługo przecież śpiewacie.
-Gówno mnie to obchodzi. Muszę mu coś wyjaśnić. –odparł, i już go nie było.
Pospiesznie się ubrałam, po czym zbiegłam na dół. Louis, Liam i Niall biegali po salonie, gorączkowo szukających swoich rzeczy. Zerknęłam na taras i tam ich zobaczyłam. Dołączyłam do nich, zamykając za sobą szczelnie drzwi. Nie chciałam, by ktokolwiek słyszał tą kłótnię. Harry wyglądał na naprawdę wściekłego. Nie było wątpliwości, że przed chwilą krzyczał. Czarnowłosy był akurat w połowie swojego wytłumaczenia. Zerknął na mnie i jakby się zmieszał.
-…a Perrie mocno mnie zraniła. –mówił, zaraz patrząc na Harry’ego. –Byłem na nią wściekły. Megg była dla mnie wtedy najlepszą przyjaciółką. Myślałem, że ją zranisz, Harry, więc powiedziałem parę słów za dużo. Kierował mną gniew na Perrie. Nie myślałem, że to wygląda tak, jakbym się zakochał w Megg.
Mój chłopak nie był przekonany. Ja z kolei poczułam nagle smutek. Tak krzyczałam na Zayna, podczas gdy on przeżywał coś takiego…
-Zayn… -odezwałam się cicho, ale Harry powstrzymał mnie ruchem ręki.
-Mam nadzieję, że mówisz prawdę. –odparł do czarnowłosego. –I nie wtrącaj się już między nas, jasne? Nigdy nie skrzywdziłbym Megg, nie martw się o nią. I wiedz, że jak będziesz się do niej dobierał, dowiem się o tym. A wtedy nasza rozmowa nie będzie taka miła.
Harry chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę domu. Zdążyłam tylko obrzucić Zayna spojrzeniem. Miałam nadzieję, że odczytał w nim moje przeprosiny.
            Wróciliśmy do salonu, gdzie nikt nie zauważył całego zajścia. Chłopacy zbierali właśnie ostatnie rzeczy.
-Dalej, bo się spóźnimy! –krzyknął Louis, machając na przyjaciół ręką.
-Powodzenia na zajęciach. –powiedział Harry, patrząc na mnie tak, że poczułam motylki w brzuchu. Chwyciłam jego rękę i ścisnęłam mocno. Nie chciałam się z nim rozstawać, nawet na parę godzin.
-Powodzenia na próbie. –odparłam, nie odrywając od niego wzroku.
-Widzimy się wieczorem. –musnął moje usta, po czym wyszedł przez główne drzwi, razem z resztą zespołu.
            W domu zostałam ja, Eleanor i Jessica. Do zajęć zostało nam parę godzin. Każda z nas poszła do swojego pokoju (w przypadku Eleanor i Jessici, do pokojów ich chłopaków), gdzie spakowałyśmy rzeczy na tańce, a potem na przebranie się na koncert. Ja wybrałam krótką, czarną sukienkę i nie za wysokie szpilki. Chciałam wyglądać dobrze, zwłaszcza, że miało tam być mnóstwo paparazzi.
Korzystając z wolnego czasu, pościeliłam łóżko i posprzątałam na naszych szafkach nocnych. Weszłam do łazienki, gdzie polokowałam włosy i pomalowałam paznokcie. Co chwila, mimowolnie, zerkałam na prysznic, w którym jeszcze niedawno przeżywałam z Harrym gorące chwile. Poczułam gorąco na twarzy. Moje rozmyślania przerwała komórka, która zaczęła dzwonić i wibrować. To była moja mama. Chciała szczegółowej relacji z mojego pobytu. Powiedziałam jej, że poznałam chłopaka. Skłamałam jednak na temat tego kim był, oraz tego, że z nim mieszkałam. Na wieść o wypadku Jean jakby odebrało jej mowę. Musiałam co chwila ją zapewniać, że się trzymam. Zapewne obawiała się, że załamię się psychicznie.
            Po rozmowie z mamą wymieniłam parę smsów z moją przyjaciółką, Julią.
Potem wzięłam torbę i zeszłam na dół. Eleanor i Jessica siedziały na dole w salonie, pogrążone w rozmowie. Dołączyłam do nich.
-Niall to prawdziwy dżentelmen. –rozmarzyła się rudowłosa, patrząc na nas z uśmiechem. –Co chwila pyta, czy czegoś nie potrzebuję. Wszystko robi tak, bym to ja była najbardziej zadowolona.
-Nie znałam Horana z tej strony. –wtrąciła Eleanor, szczerząc się szeroko. –Dla mnie zawsze pozostanie słodkim blondynem, którego myśli nie zaprzątają dziewczyny.
-Żebyś widziała go w łóżku… –mruknęła Jessica, nagle zatykając sobie usta. –Może nie powinnam tego mówić.
Roześmiałam się.
-Nie krępuj się, Jess! –powiedziałam do niej. –Chociaż popieram El, nie wyobrażam sobie Nialla w takiej sytuacji.
-Mój Louis jest perfekcyjny w każdym calu. –oznajmiła Eleanor z dumą. –Dla mnie mógłby rzucić wszystko. Jest jeden mały szkopuł…
-Harry. –zgadłam, na co dziewczyna kiwnęła głową.
-Właśnie. –powiedziała. –Naprawdę nie rozumiem, co jest takiego między nimi dwoma. Oni mówią sobie wszystko.
-Wiem co czujesz. –odparłam. –Zawsze gdy coś mówię Harry’emu, muszę pamiętać, że on zaraz powtórzy to Louisowi.
-Ja tam uważam, że to piękne. –odezwała się Jessica. –Nie znajdziesz drugiej takiej dwójki.
-Może i tak. –zgodziła się Eleanor. –A wiecie, że na początku myślałam, że to geje?
-No co ty! –parsknęłam śmiechem, wyobrażając sobie coś takiego.
-A jak tam twój Harry? –zapytała Jessica.
-Kochający, czuły, gorący, wyrozumiały… -zaczęłam wyliczać. –Jest idealny.
            Na rozmowach zleciał nam prawie cały dzień. Gdy zrobiłyśmy się głodne, przygotowałyśmy sobie obiad. A gdy nadszedł czas, wzięłyśmy swoje torby i ruszyłyśmy do samochodu.
-Louis nie pogniewa się jak pożyczymy jego samochód. –stwierdziła Eleanor, siadając za kierownicą. –Nie patrzcie tak na mnie, umiem prowadzić.
Z pewną nieufnością, dołączyłyśmy do dziewczyny. Zapięłyśmy pasy, a potem pojechałyśmy na zajęcia. Eleanor oznajmiła, że poczeka na nas w aucie.
            Reszta grupy już na nas czekała. Zauważyłam Danielle Peazer rozgrzewającą się z boku sali. Pamiętając obietnicę, złożoną Liamowi, zdusiłam w sobie uczucie nienawiści. Związałam włosy w kitkę i podeszłam do Nialla, który zdążył dojechać na czas.
-Jak próba? –zapytałam pogodnie.
-Nerwowo. –odparł blondyn, rozciągając się. –Nie chcieli mnie wypuścić.
-Na pewno będzie dobrze.
Nasze rozmowy uciął Travis, który wbiegł na salę.
-Zaszły małe zmiany w naszym podziale na pary. –powiedział, zakładając ręce na siebie. -Jako, że Danielle jest nowa, to ja będę z nią od dzisiaj w parze. Musi nas dogonić, a jest dużo w tyle. Megg, będziesz tańczyć z Jamesem. Reszta bez zmian. Zaczynamy!
Poczułam lekkie uczucie zazdrości, które jak najszybciej odgoniłam. Przecież obiecałam Liamowi. Uśmiechnęłam się do Jamesa i rozpoczęliśmy rozgrzewkę.
            Wkrótce okazało się, że tańczy się z nim wyjątkowo dobrze. James był perfekcjonistą. Do bólu szczery, zawsze mówił, gdy tańczyłam źle. I ja nie szczędziłam mu moich opinii. Czułam, że się dogadamy. Mimo to, nie mogłam oprzeć się, by co jakiś czas zerknąć na Travisa i Danielle. Dobrze im szło, aż za dobrze. Danielle co chwila śmiała się, robiła słodkie miny do naszego trenera. Co najgorsze, Mudd się na to nabierał. Zaciskałam wtedy zęby i szybko odwracałam wzrok.
-Bardzo dobrze! –krzyknął Travis, patrząc w lustrze na całą naszą grupę. –Jesteście coraz lepsi! Megg, ładna praca nóg. James, zbyt entuzjastycznie. Raven, przestań uwodzić Jake ’a. Jake, nie dawaj się jej i skup się na tańcu. Missy, idealnie. Scott, moja krew. Jessica i Niall, pozbądźcie się swoich uczuć, przynajmniej na czas tańca. Wasza chemia jest zbyt widoczna. Danielle, jestem pozytywnie zaskoczony. Dobra robota!
Gdy zbliżała się 20, ja, Niall i Jessica podeszliśmy do Travisa i poprosiliśmy o wcześniejsze zwolnienie. Był niezadowolony, ale zgodził się, wyjątkowo.
-Dzisiaj kończymy wcześniej, ale jutro macie być tu z powrotem! –wykrzyknął, po czym wyłączył muzykę.
Wszyscy udaliśmy się do szatni. Po szybkim wzięciu prysznicu i przebraniu się w małą czarną i szpilki, zaczepiłam Danielle. Jej włosy po prysznicu były w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj.
-Hej, Danielle. –stanęłam obok niej, gdy pakowała swoją torbę. –Wiem, że nie zaczęłyśmy najlepiej. Chciałabym to zmienić. Jesteśmy teraz w jednej drużynie, pora zostawić uprzedzenia za sobą. Co ty na to? –wyciągnęłam do niej rękę.
I wtedy, dziewczyna, która cały dzień uśmiechała się do wszystkich fałszywie, wykrzywiła usta w paskudnym grymasie.
-Megg, zgadza się? –uniosła brwi i prychnęła pogardliwie. –Zabawne, że z czymś takim wyszłaś. Widzisz, sprawy mają się nieco inaczej. Nie będziemy przyjaciółkami. Jesteś z poza mojej ligi, taka prawda. Co więcej, obiecam ci coś. Zniszczę cię. –jej głos przeszedł do jadowitego, pełnego nienawiści szeptu. –Potrafię oplatać ludzi wokół palca. Zobaczysz, że nie minie miesiąc, a Travis wywali się na zbity pysk. Nie miną dwa miesiące, a Harry wystawi twoje walizki przed dom. Jesteś głupią, małą, szarą myszką. I pożałujesz, że kiedykolwiek stanęłaś na mojej drodze. –po tych słowach wyprostowała się i uśmiechnęła sztucznie. –Do zobaczenia jutro!
            Musiało minąć parę długich chwil, żebym odzyskała zdolność ruchu, czy mowy.
Z transu wybudziła mnie Jessica, która chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.
-Dalej, czekają na nas! –mówiła.
Pobiegłyśmy na zewnątrz. Niall zabrał Jessicę i pojechał z nią swoim samochodem, a ja usiadłam obok Eleanor, żeby ruszyć tuż za nimi.
-W porządku? –zapytała dziewczyna, zerkając na mnie z boku.
-To nic takiego. –machnęłam ręką.
Eleanor włączyła radio, a mi mimowolnie poprawił się humor. Przejrzałam się w małym lusterku samochodowym. Z zadowoleniem stwierdziłam, że loki nadal utrzymują się na mojej głowie. Zajechałyśmy na miejsce, gdzie zaparkowałyśmy na specjalnym parkingu na VIP-ów. Razem z Niallem i Jessicą skierowałyśmy się do budynku. To było zaledwie parę kroków, ale paparazzi zdążyło zrobić setki zdjęć. Starałam się uśmiechać i dobrze wyglądać, jednocześnie patrząc pod nogi. Ostatnie czego bym chciała, było przewrócenie się na asfalcie. Na szczęście udało nam się bezpiecznie dojść do drzwi, gdzie ochrona przepuściła nas, zatrzymując krzyczących ludzi z aparatami. W środku było mnóstwo ludzi, którzy zdenerwowani chodzili tam i z powrotem, najczęściej z kartkami, telefonami i innymi różnymi rzeczami w rękach. Niall poprowadził nas przez korytarz, by w końcu zatrzymać się przed drzwiami z napisem „One Direction”. Blondyn zapukał, a następnie weszliśmy do środka. Harry, Louis, Zayn i Liam byli w środku. I wyglądali lepiej niż kiedykolwiek. Na ich widok wręcz rozdziawiłam usta. A konkretniej, na widok Harry’ego. Jego włosy kręciły się mocniej niż zazwyczaj, był ubrany ciemne, nisko opadające spodnie, białą koszulkę i marynarkę. Nie wiem co mu zrobił sztab zajmujący się ich wizerunkiem, ale gdy go zobaczyłam, serce boleśnie zaczęło obijać się o żebra.
-Mój Boże, Harry. –wyszeptałam, gdy podszedł do mnie bliżej. Do moich nozdrzy dotarł absolutnie wspaniały zapach chłopaka. Był ode mnie wyższy, nawet pomimo tego, że byłam w szpilkach. Tym razem jednak, nie musiałam stawać na palcach, by go pocałować. Tym razem po prostu to zrobiłam. I to było wspaniałe uczucie.
-Wyglądasz i smakujesz niesamowicie seksownie. –powiedział Harry, obejmując mnie w pasie. Oczy lśniły mu intensywną zielenią. I jak tu się nie zakochać?
Wszystko wokół niego nagle znikło, istniał tylko on. Czułam dotyk jego ust, rąk, włosów, ubrań. Oczywiście, żadna chwila nie trwa wiecznie. Niestety. Rozległy się krzyki, a Nialla porwano, by przyszykować go i przebrać do występu. W całym tym zamieszaniu, zostaliśmy zmuszeni, by oderwać się od siebie. Gdy Niall wrócił, wszyscy zeszliśmy na dół, gdzie w dużej auli szpitala miał odbyć się koncert. Sprzęt był już rozstawiony. Rozpoznałam Josha, przyjaciela Nialla, który grał na perkusji w zespole One Direction. Ja, Jessica i Eleanor stanęłyśmy z boku, przy ścianie. Miałyśmy stąd idealny widok na scenę.
            W końcu zaczęło się. Chłopacy wbiegli na podest z perfekcyjnymi uśmiechami na ustach. Liam pierwszy dobył mikrofonu. Pozdrowił wszystkich zgromadzonych (a było ich około pięciuset), po czym oznajmił, że zespół przekazuje sporą sumę pieniędzy na owy szpital. Rozległy się oklaski, a potem pierwsze dźwięki piosenki „What Makes You Beautiful”.
            Ogarnęło mnie wtedy uczucie tak dziwne, że sama nie potrafiłam go zdefiniować. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że na scenie, parę metrów przede mną, śpiewa Harry Styles. TEN Harry Styles. A co więcej, jest moim chłopakiem.
-The way that you flip your your hair gets me overwhelmed… -śpiewał, patrząc prosto na mnie.
A ja nie byłam w stanie oderwać wzroku. Ułożyłam serduszko z palców i pokazałam mu je dyskretnie. Zauważył to i uśmiechnął się. Nawet z mojego miejsca mogłam zobaczyć urocze dołki w jego policzkach.
            Po tej piosence zaśpiewali „One Thing”. Wyszło im to rewelacyjnie. W dodatku nie było tu wrzeszczących, zagłuszających wszystko fanek, więc słuchanie ich było samą przyjemnością. Śpiewali na siedząco, na wysokich krzesłach. Za każdym razem, gdy Harry wykonywał charakterystyczny ruch swoimi włosami, moje biedne serce wyskakiwało z piersi. Chciałam, by koncert już się skończył, bym mogła mieć Harry’ego Stylesa tylko dla siebie.
Po odśpiewaniu „More Than This” i „Moments”, chłopacy zakończyli występ. Oklaski trwały długo, były głośne, pełne zachwytu. Louis powiedział jeszcze parę słów do mikrofonu, a potem opuścili scenę.

~~Zayn~~
            To były tylko cztery piosenki, ale poczułem to tak, jakbyśmy zaśpiewali dwadzieścia. Dobrze było widzieć uśmiechnięte twarze chorych na raka dzieci, czy starych, schorowanych staruszków. Jednak jakoś nie o tym myślałem przez cały koncert. Myślałem o wcześniejszej kłótni z Harrym. O tym, że o mały włos nie wydało się coś, co chciałem zachować dla siebie za wszelką cenę. O tym, że musiałem kłamać. Przed oczami miałem wyraz twarzy Megg. Miała wyrzuty sumienia, że wcześniej na mnie nakrzyczała. Nie chciałem by mi współczuła. Nie zniósłbym, gdyby przyszła do mnie i pocieszała mnie. Nie byłem pewien, jak bym wtedy zareagował. Już nie brakuje dużo, bym się w końcu na nią rzucił. Każdy jej nawet drobny ruch, czy gest, miesza mi w głowie.
            Na dzisiejszym występie patrzyłem na nią cały czas. Jak nie prosto w jej oczy, to kątem oka. Niepozornie, ostrożnie. Ale ona mnie nie zauważała. Nie odrywała wzroku od Harry’ego, uśmiechała się do niego. Pokazała mu serduszko ułożone z palców. Mój głos wtedy niebezpiecznie zadrżał, ale nikt tego nie zauważył. Nikt nigdy nie zauważa, za co jestem ogromnie wdzięczny.
            Wróciliśmy do domu inaczej niż przyjechaliśmy. Niall pojechał z rudowłosą dziewczyną swoim samochodem, Louis zabrał Eleanor, a ja, Liam, Megg i Harry, busem. Na szczęście ja prowadziłem, więc byłem bardziej skoncentrowany na drodze, niż na przytulających się i całujących z tyłu Harry’ego i Megg. Ile dałbym, by być na jego miejscu? W tym momencie nienawidziłem go bardziej niż kogokolwiek.
Gdy zajechaliśmy na miejsce, wszystkie pary poszły na górę. A ja zadzwoniłem do Perrie.
-Halo? –odezwała się zdziwiona. –Zayn, to ty?
-Cześć, Perrie. –odparłem cicho. –Chcesz się spotkać?
Zapadła cisza. Perrie najpewniej chciała bym myślał, że się zastanawia. Ale ja wiedziałem, że się zgodzi. Bo była łatwa i naiwna. Nie lubiłem jej za to, jaka była, ale tej nocy potrzebowałem jej towarzystwa. Nie jej głosu, ale jej ciała. I wiedziałem, że mi ulegnie. Zawsze ulegała.
-No dobrze. –powiedziała. –Mam przyjechać do ciebie, czy chcesz wpaść do mnie?
-Wpadnę do ciebie. –odpowiedziałem. –Będę za pół godziny.
I rozłączyłem się. Wziąłem klucze i wyszedłem z domu. Miałem nadzieję, że Megg poczuje lekkie uczucie zazdrości, gdy dowie się, że nie było mnie na noc, i że byłem z Perrie. Były to próżne nadzieje. 
***
Siema, ziomki! ;D
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wiem, że długo nie dodawałam, podczas gdy mówiłam co innego. Ale po prostu nie wyrabiałam się.
Jestem teraz w pierwszej liceum, a do szkoły dojeżdżam ponad godzinę. Lekcje mam do późna, a w domu jestem o 17, 18. Zwyczajnie nie miałam czasu, by cokolwiek pisać.
Nie wiem co to będzie jak zaczną jeszcze zadawać...
Dzisiaj zebrałam się w sobie i napisałam dla was ten rozdział ;)
Mam nadzieję, że podoba się! 

Jak pewnie też zauważyliście, dodałam ostrzeżenie. Powinnam zrobić to w sumie wcześniej.
W każdym razie, teraz będę mieć czyste sumienie, pisząc niegrzeczne scenki ;D

Tradycyjnie też dziękuję za wszystkie komentarze, one naprawdę motywują mnie do dalszej pracy ;)

Mam pomysł na następny rozdział, ale nic nie będę obiecywać. Postaram się dodać jak najszybciej, ale kiedy to będzie? Nie wiem.
Do następnego! 
xoxo