wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 21 "Wszystko ma swoje granice"


            Harry wziął mnie w ramiona i zaczął oddawać moje pocałunki. Był nieco zdziwiony, ale jak najbardziej chętny. Nawet nie wsadzając zakładki do swojej książki, zrzucił ją na podłogę. Moje zmysły szalały. Czułam dotyk Harry’ego, jego absolutnie wspaniały zapach… Popchnęłam go, by się położył, a ja sama usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam rozpinać koszulę chłopaka, przy czym ręce bardzo mi drżały. Gdy się z tym uporałam, zdjęłam ją do końca i rzuciłam w kąt. Ujrzałam nagi tors chłopaka i zarysowane na nim mięśnie. Westchnęłam z lubością i schyliłam się wolno. Zaczęłam całować jego skórę, kawałek po kawałku. Nasze usta znowu się spotkały. Języki tańczyły zawiły taniec, oddechy mieszały w jeden. Harry chwycił brzeg mojej bluzki i zdjął ją ze mnie jednym szybkim ruchem. Przeturlaliśmy się tak, że teraz on był na górze. Spojrzeliśmy na siebie. Jego zielone oczy zaczęły błyszczeć, intensywnie się we mnie wpatrując.
-Dlaczego teraz? –zapytał, wodząc wzrokiem po moim ciele.
-A dlaczego nie? –odpowiedziałam mu pytaniem, uśmiechając się kusząco.
Harry schylił się i złapał moje usta w żarliwym pocałunku. Jego ręce były wszędzie. Brązowe loki chłopaka łaskotały mnie w policzek. Przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo. Dwa lata temu dałabym się zabić, by chociaż zobaczyć któregoś z członków zespołu. Tymczasem chodziłam z jednym z nich, i zaraz miałam uprawiać z nim seks.
-Harry Styles. –wymruczałam mu koło ucha, chichocząc.
Moje serce biło zdecydowanie za szybko. Zastanawiałam się, czy Harry je słyszy.
Chłopak parsknął śmiechem i spojrzał na mnie gorąco. –Megg Ant.
Jego ręce nagle znalazły się przy zapięciu mojego stanika.
-Jesteś pewna? –zapytał jeszcze cicho, a ja potaknęłam.
Harry jednym szybkim ruchem rozpiął zapięcie stanika. W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi i do środka wszedł uśmiechnięty Niall.
            Pisnęłam i docisnęłam do siebie odpięty, ale jeszcze nie zdjęty stanik.
-O kurwa. –zaklął blondyn, patrząc na nas. –Cholera, sorry.
Zarumienił się i szybko odwrócił do nas tyłem.
Harry spojrzał na mnie i parsknął śmiechem. Musiałam mieć zabawną minę.
-Mówi się trudno. –powiedział i pomógł mi zapiąć z powrotem stanik. Zeskoczył z łóżka i zgarnął z podłogi moją bluzkę. Podał mi ją, a potem sam zaczął się ubierać.
-Jezu, gdybym tylko wiedział… -zaczął tłumaczyć się Niall. –Nie powinniście wywiesić skarpety na klamce albo co?
-Dla twojej informacji, jak się puka, to czeka się na odpowiedź. –odparł Harry, wykonując swój znany ruch włosami, by doprowadzić je do porządku.
-Wiem... Cholera, wiem. –powiedział Niall, odwracając się z powrotem do nas. Unikał mojego wzroku. –Na następny raz będę pamiętał.
-Co chciałeś? –zapytałam, wreszcie wstając z łóżka.
-Zayn powiedział, że jesteś w fatalnym stanie i, że powinienem zobaczyć co u ciebie. –wyjaśnił blondyn, drapiąc się z zakłopotaniem w tył głowy.
Zacisnęłam zęby i pięści równocześnie. Zabiję Zayna.
Gwałtownie ruszyłam do drzwi, bez słowa mijając Nialla. Zbiegłam na dół. Siedzieli tam wszyscy, a nawet pojawiła się Eleanor. Czarnowłosy siedział na kanapie z gamepadem w ręku i grał z Liamem na Xboxie. Gdy zobaczył mnie schodzącą na dół, w jego oczach pojawiła się ulga i triumf. To rozwścieczyło mnie jeszcze bardziej. Wzięłam głęboki oddech i starłam się nie dać po sobie tego poznać.
-Zayn. –powiedziałam najmilej jak umiałam. –Spacer.
Zdziwiony chłopak podniósł się, odkładając kontroler za siebie.
-Hej! –zaprotestował Liam, nie odrywając jednak oczu od gry. –A ty dokąd?
-Za dziesięć minut będzie z powrotem. –odparłam, idąc do głównych drzwi.
Wyszłam na zewnątrz, a za mną Zayn. Skierowałam się ulicę i chodnik, starając się iść najszybciej jak umiem. Czarnowłosy był jednak ode mnie wyższy, a co za tym idzie, miał dłuższe nogi, więc dotrzymywał mi kroku bez problemu.
            Gdy znaleźliśmy się odpowiednio daleko, zatrzymałam się gwałtownie. Zayn o mało co na mnie nie wpadł. Stanęłam naprzeciwko niego i przez chwilę mierzyłam go wzrokiem.
A potem chlasnęłam go w twarz. Z liścia. Mocno.
Nie spodziewał się tego. Zaskoczony odskoczył. Na jego policzku zaczynał się pojawiać czerwony ślad. Przyłożył rękę do twarzy i zmarszczył brwi.
-Cholera, Megg. –warknął. –Za co to było?
-I jeszcze pytasz?! –tutaj mogłam krzyczeć. Byliśmy sami, z dala od domu. Teraz była najlepsza okazja, by się wyżyć. –Zayn, musisz się ode mnie odczepić! Moja sprawa co robię z Harrym! A jeśli tak koniecznie chcesz nam przeszkadzać, to miej chociaż jaja i sam to rób, a nie wysługuj się Niallem!
-Uwierz mi, zrobiłem ci przysługę. –powiedział cicho, uważnie na mnie patrząc.
-Przysługę?! –pisnęłam, mając coraz większą ochotę, by uderzyć go jeszcze raz. –O co ci chodzi, Zayn? Tak naprawdę
-Megg…
-Są w końcu jakieś granice, no nie?! –nie wytrzymałam i popchnęłam go.
Gdy nie zareagował, zrobiłam to drugi raz. Za trzecim razem, czarnowłosy w końcu stracił cierpliwość. Złapał mocno moje nadgarstki i przyparł mnie do płotu, stojącego tuż za mną. Siatka zabrzęczała. Próbowałam się wyrwać, ale Zayn trzymał mocno.
-Po pierwsze, musisz się uspokoić. –powiedział z groźną nutą w głosie. –Po drugie, jeszcze będziesz mi dziękować za to co zrobiłem. Jakbyś nie zauważyła, chciałaś iść z Harrym do łóżka tylko dlatego, by się na mnie wyładować. Żałowałabyś tego, uwierz mi. Po trzecie, czy to aż takie trudne do zrozumienia, że chcę dla ciebie jak najlepiej?!
Myślałam, że jak już się wyładuje, to mnie puści. On jednak trzymał dalej. Czekał na moją odpowiedź. Wzięłam dwa, głębokie wdechy. Ułożyłam sobie wszystko w głowie, po czym powiedziałam:
-Jestem spokojna. I nie sądzę, że będę ci dziękować. Może się zdziwisz, ale ja potrafię podejmować własne decyzje. Chciałam tego, a ty nie miałeś prawa decydować za mnie. Rozumiem, że się o mnie troszczysz. Do cholery, wiem, że taka jest rola przyjaciela. Tym razem jednak przesadziłeś. Nie pozwolę ci żyć za mnie. I jeśli tak ma wyglądać nasza przyjaźń, to ja dziękuję.
Uścisk na moich nadgarstkach się rozluźnił. Skorzystałam z okazji i wyswobodziłam ręce.
-Czy ty mówisz, że… -zaczął Zayn, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Nie chcę się już z tobą dłużej przyjaźnić. –dokończyłam za niego. –Nie w ten sposób.
Odwróciłam się i ruszyłam chodnikiem przed siebie. Czarnowłosy nie próbował mnie zatrzymać. Kątem oka widziałam, że nadal tam stał, nie ruszając się. Zwalczyłam łzy cisnące mi się do oczu. Nie chciałam tego tak rozgrywać, ale nie miałam wyboru.
 Szłam w kierunku przystanku. Nie zamierzałam wracać do domu One Direction. Potrzebowałam trochę czasu, by odetchnąć. Napisałam smsa do Harry’ego, by się nie martwił:
Pojechałam do miasta. Będę wieczorem. Kocham cię!
 Złapałam autobus i pojechałam do centrum Londynu. Tam czekała mnie niespodzianka.
Zdążyłam przejść parę metrów w parku Greenwich, a już zaczepiło mnie kilka podekscytowanych dziewczyn.
-To ty jesteś tą nową dziewczyną Harry’ego Stylesa? –zapiszczała jedna z nich, mająca na oko szesnaście lat.
Miała pofarbowane rude włosy i kolczyk w nosie. Jej koleżanki patrzyły na mnie dużymi oczami, czekając, aż coś powiem.
-Tak, to ja. –odparłam w końcu, na co wszystkie zachichotały.
-O Mój Boże! Jesteś taka śliczna! –wykrzyknęła blondynka o niebieskich oczach i pasemkach w tym samym kolorze. Nie mogła mieć więcej niż piętnaście lat. –Jestem Tibby!
-Cześć. –uśmiechnęłam się do niej słabo. Nie miałam ochoty na pogawędki teraz. Chciałam usiąść gdzieś w ciszy. Sama.
-Opowiedz nam o nim! Jaki jest Harry? –chciała wiedzieć Tibby, podskakując.
-Czy rzeczywiście śpi nago? –wtrąciła jej koleżanka.
-Jest prawiczkiem?
-Ma dużego?
Im więcej zadawały pytań, tym bardziej odważne się robiły. Zaczęła mnie boleć głowa od ich wrzasków.
-Słuchajcie… Bardzo się gdzieś śpieszę. Innym razem, dobra? –starałam się, by zabrzmiało to uprzejmie i miło.
-Dlaczego Harry’ego nie ma tu z tobą?
-Jest gdzieś w pobliżu?
-Czy przyjaźnisz się też z Liamem, Niallem, Zaynem i Louisem?
-Czy Harry czuje coś do Louisa?
Westchnęłam i zaczęłam iść przed siebie. Miałam nadzieję, że się odczepią. One jednak w ogóle nie dawały mi spokoju i zdawały się nie słyszeć tego, co do nich mówiłam.
-Wiecie co? –wpadłam na pomysł. –Zayn i Liam są na tamtej ulicy. –wskazałam palcem przed siebie. –Robią zakupy. Jeśli się pospieszycie, może ich złapiecie.
Zaczęły piszczeć, a potem puściły się biegiem w tamtych kierunku. Wypuściłam głośno powietrze. Szłam dalej, tym razem odwracając głowę od każdej mijanej dziewczyny, która mogła być fanką One Direction.
            W pewnym momencie zobaczyłam z dala księgarnię. Jako, że miałam trochę pieniędzy w kieszeni, udałam się tam. Kupiłam ciekawie wyglądającą pozycję na półce z bestsellerami. Zapłaciłam i wyszłam. Po drodze kupiłam sobie hot doga. Wróciłam do parku i zaszyłam się na najbardziej oddalonej, schowanej ławeczce. Tutaj nikt nie powinien zawracać mi głowy. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam czytać książkę. Dzięki temu nie musiałam myśleć o Zaynie, Harrym, Jean, Danielle i Travisie. Zagłębiłam się w powieści, która okazała się być niesamowita.
            Dzień mijał, aż w końcu zrobiło się ciemno. Gdy nie widziałam już literek, zamknęłam z żalem książkę i zapatrzyłam się w dal. Wszystkie światła w mieście się już paliły. W między czasie dostałam dwa smsy od Harry’ego. Chciał, bym już wróciła.
Westchnęłam i wstałam. Wtedy poczułam jak bardzo ścierpłam. Podskoczyłam parę razy w miejscu. Było już chłodno. Szybkim krokiem udałam się na przystanek.
Czekałam tylko chwilkę. Wsiadłam do autobusu i stanęłam przy oknie. Było dużo wolnych miejsc, ale siedzenie to ostatnie na co miałam ochotę.
Patrząc na mijane budynki, zdałam sobie sprawę, że Zayn miał rację. Kierowałam się wtedy wściekłością. Chciałam odegrać się na Zaynie, idąc do łóżka z Harym. Teraz prawdopodobnie bym tego żałowała. Zacisnęłam powieki. Może i miał rację, ale dziękować mu nie będę. Przepraszać też nie.
            W końcu wysiadłam i ruszyłam do domu One Direction. Zapukałam, bo nie wzięłam swoich kluczy. Czekałam, aż ktoś mi otworzy. Tylko nie Zayn. Tylko nie Zayn. –powtarzałam w myślach. Otworzył Harry. Z ulgą go przytuliłam.
-Ale zmarzłaś! –wykrzyknął, rozcierając mnie. –Chodź, napijesz się czegoś.
Spletliśmy dłonie i weszliśmy do salonu. Wszyscy oglądali jakiś film. Na kanapie siedziały dwie pary: Louis z Eleanor, a obok Niall z Jessicą. Dziewczyny pokiwały mi z uśmiechem. Louis mrugnął do mnie, Niall wyszczerzył zęby. Zayn na chwilę skrzyżował się ze mną spojrzenie, a potem jego wzrok powrócił do telewizora. Liam z kolei zerwał się z fotela i podbiegł do mnie na palcach.
-Megg. –wyszeptał, nie chcąc przeszkadzać w seansie. –Przyjdziesz do mnie później do pokoju? Chcę z tobą pogadać o czymś ważnym.
-Jasne. –zgodziłam się. Podejrzewałam o czym chce rozmawiać, ale zachowałam to dla siebie.
Gdy Liam wrócił na miejsce, ja i Harry przemknęliśmy do kuchni.
-Kakao i pianki? –zaproponował chłopak, na co przystałam z wielkim entuzjazmem.
Zrobiliśmy sobie gorące kakao i powrzucaliśmy do nich pianki. Potem po cichu przemknęliśmy do góry, do mojego pokoju.
-Pokój Zayna jest już zrobiony i naprawiony, ale miałem nadzieję, że zostanę u ciebie na jeszcze jedną noc. –powiedział Harry, gdy usiedliśmy z kubkami na łóżku. Spojrzał na mnie w taki sposób, że nie mogłam mu odmówić.
-Możesz zostać tu na tyle nocy ile chcesz. –odparłam, wychylając się do niego, by go pocałować.
            Gdy wypiliśmy kakao, odłożyliśmy kubki na stoliczek nocny i pogrążyliśmy w rozmowie. Czułam, że jestem winna Harry’emu wyjaśnienia. Powiedziałam mu o rozmowie z Zaynem, trochę ją łagodząc. Mimo to, chłopak mocno zacisnął szczęki.
-To przez niego chciałaś iść ze mną do łóżka? –wycedził, patrząc w bok. Chyba był urażony.
-To nie był jedyny powód. –odparłam, uśmiechając się, by go udobruchać. –Ale on tak jakby mnie popchnął mnie do tego. Mam nadzieję, że…
-Czy ty nie widzisz, że on chce się do ciebie dobrać? –przerwał mi, znów na mnie patrząc.
Zdziwiona uniosłam brwi.
-To nie tak, Harry. –zaśmiałam się na tą myśl. –Po prostu się przyjaźnimy, a on dba o mnie… w dziwny sposób, ale jednak.
-Pogadam z nim. –mina chłopaka upewniła mnie w przekonaniu, że nie będzie to miła rozmowa.
-Bądź delikatny. –poprosiłam. –On chciał dobrze.
-Ta, jasne. –prychnął Harry, wywracając oczami.
-W każdym razie –wróciłam do wcześniejszego tematu. –Następnym razem tak nie zrobię. Jak będę chciała uprawiać z tobą seks, to tylko dlatego, że ja sama tego chcę. I ty, oczywiście. –zachichotałam i pocałowałam chłopaka w usta.
-Gdyby to ode mnie zależało, pieprzyłbym cię każdego dnia o każdej porze, do nieprzytomności.
Zamarłam. Czy on naprawdę to powiedział?
-Jezu, Harry. –wyszeptałam, czując, że się czerwienię.
Chłopak uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
-Wybacz szczerość. –powiedział, wręcz rozbierając mnie wzrokiem.
A więc on miał dzisiaj ze mną spać w jednym łóżku? Hm…
Nie mogąc już wytrzymać napięcia, przysunęłam się do niego i pociągnęłam za koszulę. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Poczułam słodki smak kakao i pianek. Nie miał nic przeciwko, byśmy dzisiejszy wieczór spędzili tak jak poprzedni. Przytulaliśmy się, całowaliśmy i rozmawialiśmy. Miałam ochotę na seks, wręcz czułam płomienie w całym moim ciele, ale stwierdziłam, że lepiej poczekać. Poczekać aż do momentu, w którym nie wytrzymamy i puścimy się w wodze namiętności.
Harry przystał na ten pomysł, zapewniając mnie, że to w porządku. Był trochę zdziwiony, bo każda dziewczyna z którą miał do czynienia rozbierała się na pierwszym spotkaniu.
-Jesteś wyjątkowa. –powiedział, patrząc mi w oczy. –Inna, ale to właśnie mi się w tobie podoba.
            Nasze słodkie chwile przerwał jednak Liam, pukający do drzwi.
-Megg, masz chwilę? –zapytał przez drzwi. Niall chyba uprzedził go, że wpadanie bez zapowiedzi, to nienajlepszy pomysł.
-Cholera. –mruknęłam, wstając leniwie z łóżka. –Zapomniałam, że miałam do niego iść. Zaraz wracam.
Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się. Poszliśmy z Liamem do jego pokoju. Brunet był zdenerwowany i rozbity. Widać było, że walczy z samym sobą.
-Megg, mam problem. –powiedział, chodząc nerwowo w tą i z powrotem.
-Chodzi o Danielle? –strzeliłam, i jak okazało się po minie Liama, trafnie.
-Po tym jak dostała się do grupy Mudda... Zadzwoniła do mnie i przeprosiła za wszystko. –wyjaśnił. –Powiedziała, dlaczego była taka a nie inna. Chce, byśmy wrócili do siebie. Nie wiem co o tym sądzić.
Na początku byłam nastawiona negatywnie. Potem jednak zobaczyłam w jakim stanie jest Liam i cała złość mi przeszła.
-Pytanie jest proste. –rzekłam, patrząc ciepło na chłopaka. –Kochasz ją?
Brunet stanął w miejscu, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Czy ją kocham? Zachowywała się jak ostatnia suka, darła się na mnie, obrażała moich przyjaciół. Miała o sobie zawyżone zdanie, nie potrafiła przyznać się do błędu…
-Kochasz ją?
-Tak. –odparł, cały spięty. –Kocham ją i nic na to nie poradzę!
Odpowiedź często bywa bardzo prosta. Podeszłam do Liama i położyłam mu rękę na ramieniu.
-Każdy zasługuje na drugą szansę. –powiedziałam. –I ja też postaram się zmienić do niej nastawienie.
-Dzięki, Megg. –w głosie Liama brzmiała czysta ulga. –Tego potrzebowałem.
-Zawsze do usług, mały. –odparłam, zwalczając chęć poczochrania mu włosów.
Brunet roześmiał się.
-Mały? –wzruszył ramionami. –Cóż, nazywali mnie gorzej.
-Wracam do siebie. –oznajmiłam, idąc do drzwi. –Jakby co, wal prosto do mnie.
-Jasne. Dobranoc.
-Dobranoc.
            W pokoju czekał na mnie Harry, zawzięcie pisząc coś na kartkach.
-Nowa piosenka? –zgadłam, na co ten kiwnął głową. –Nie przeszkadzaj sobie, ja pójdę wziąć prysznic.
-Mogę iść z tobą? –zapytał, nagle się ożywiając.
-Nie dzisiaj. –odparłam, na co jakby przygasł. –Następnym razem.
            Wykąpałam się, przebrałam w koszulę nocną, po czym wczołgałam pod kołdrę.
-Zaśpiewasz mi coś? –poprosiłam Harry’ego, tuląc się do jego ramienia.
-No jasne. Zamknij oczy.
Zamknęłam. 
***
Siema!
 Nie dostałam od was odpowiedzi na Twitterze, więc mam nadzieję, że tak jest dobrze.
Rozdział krótszy, ale dodałam go szybciej ;)
Miałam natchnienie, ot co!
I mam mnóstwo weny na następny rozdział! Już dzisiaj zaczynam go pisać.
Dajcie znać co sądzicie,
xoxo

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 20 "Zmiany"


            Już w czasie drogi rozgadaliśmy się na różne tematy. James okazał się świetnym kompanem.
-Nie jesteś Koreańczykiem, prawda? –zagadnęłam go, patrząc na jego jasne, złociste włosy, które pozostawił rozpuszczone.
-Nie jestem. –parsknął śmiechem. –Urodziłem się w Korei Północnej i żyłem tam przez całe moje życie, ale jestem Szwedem.
-Szwedem? –włączyła się do rozmowy Missy. –Tak myślałam! Miałam cię pytać, ale jakoś tak…
-Byliśmy pewni, że trzymasz stronę Jean. –dokończyła Jessica.
James wzruszył ramionami. –Nie jestem po żadnej stronie.
            Odwiedziliśmy pub, który według Scotta, był najlepszy w całym Londynie. Zajęliśmy miejsca i pogrążyliśmy się w rozmowie.
-Po za tańcem interesuję się przyrodą. –powiedział mi Scott, sącząc złociste piwo z wielkiego kufla. Miał niesamowity, australijski akcent, który uwielbiałam. –Dorabiałem trochę w parku moich rodziców. Praca z kangurami, koalami i innymi zwierzętami… Świetna sprawa, mówię ci.
-Prawdziwe kangury, serio? –zachwyciłam się. –Koniecznie zaproś mnie tam kiedyś!
-No jasne.
-Zawsze chciałam pracować w parku wodnym i trenować delfiny. –wyznałam, pociągając z kufla. –Ale nie miałam żadnych znajomości, więc porzuciłam marzenie.
-Teraz zresztą masz inne. –wtrącił Niall, wychylając się zza siedzącej mu na kolanach Jessici. –Tańczysz u najlepszego tancerza na świecie, masz wspaniałych przyjaciół –tu przerwał, by wskazać na siebie. –No i gorącego chłopaka. Harry’ego Stylesa, członka zespołu One Direction!
I nagle wszyscy zdali sobie sprawę z tego, kim jest Niall. Jedynie ja i Jessica wiedziałyśmy, więc nie dołączyłyśmy się do ogólnej wrzawy, jaka zapanowała. Missy piszczała, Scott wylał swoje piwo, a James poderwał się do góry i dygnął w dziwny sposób. Parsknęłam śmiechem. Niall, wyraźnie połechtany takim zainteresowaniem, z ochotą odpowiadał na wszelkie pytania. Nie powiem, byłam zdziwiona. Nie sądziłam, że ktoś taki jak luzacka Missy, olewacki Scott, czy perfekcyjny James mogą znać One Direction. Znali, a co więcej, lubili ich muzykę. Missy stwierdziła, że Louis i Liam są słodcy, ale to na Zayna by poleciała. James stwierdził, że dla nich mógłby zostać gejem. Ten komentarz jednak wszyscy zignorowaliśmy i udaliśmy, że go nie usłyszeliśmy.
-Jess? –zagadnęłam rudowłosą, podczas gdy Niall był zajęty odpowiadaniem na pytanie. –Wiedziałaś kim jest Niall zanim… się spotykaliście?
-Nie. –odparła, drapiąc się w rudą brew. –Wydawał mi się znajomy, ale go nie rozpoznałam.
-To tak jak ja! –zaśmiałam się głośno. –Biedny Niall.
            Właściwie nie rozmawialiśmy o niczym innym niż o nim i o One Direction. Ani się obejrzeliśmy, a zrobiło się późno. W końcu stwierdziliśmy, że pora wracać. Kompletnie wyleciało nam jednak z głowy, że ktoś musi pozostać trzeźwy, by prowadzić.
-Ups. –podsumował Scott, gładząc swój brązowy, krótki zarost.
Wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na wszystkich z uśmiechem.
-Zdaje się, że musimy iść pieszo.
Wszyscy przystali na to z entuzjazmem. Ruszyliśmy chodnikiem i zaczęliśmy śpiewać, zataczając się na lewo i prawo. Niall i Jessica spleceni byli w romantycznym uścisku i trzymali się raczej z tyłu. Ja dotrzymywałam towarzystwa Missy, Scottowi i Jamesowi. Okazali się być naprawdę świetni. Bez problemu się dogadywaliśmy, nie brakło nam tematów. Wspólny cel i pasja naprawdę potrafi łączyć.
-Musimy wygrać te pieprzone mistrzostwa! –wykrzyknął James, wyrzucając rękę w górę.
-Zdobędziemy złoty puchar i masę pieniędzy! –dołączył się Scott.
-Będziemy sławni! –wybełkotała Missy, która najwięcej wypiła dzisiejszego wieczora.
Tak właśnie minęła nam cała droga. Każdy z nas wykrzykiwał różne hasła, marzenia, oczekiwania.
-Każdy na świecie będzie znał nasze nazwiska!
-Będziemy mieć mnóstwo ofert pracy!
-Wszyscy będą nam zazdrościć!
-Wygramy największe mistrzostwa taneczne na świecie!
-Travis będzie z nas dumny!
-Już słyszę tą wrzawę oklasków, gdy skończymy nasz układ!
-A ja widzę miny naszych konkurentów!
            Im dalej szliśmy, tym mniej nas było. Na początku odeszła Missy i Scott, którzy mieszkali niedaleko siebie. Chwilę później pożegnał się z nami James. W końcu zostałam tylko ja, Niall i Jessica. Blondyn strasznie chciał, by rudowłosa poszła z nami do domu, ale dziewczyna odmówiła.
-Przyjechała do mnie siostra, nie mogę jej samej zostawić. –wyjaśniła, całując Nialla w usta. –Innym razem.
Przytulili się, a mnie cmoknęła w policzek. Ruszyła na przystanek, skąd miała pojechać do swojego domu.
            Tymczasem ja i Niall poszliśmy do naszego samochodu, by w końcu wrócić do domu. Wracając, milczeliśmy. Podejrzewam, że oboje byliśmy pogrążeni w marzeniach, jakie rozbudziliśmy wcześniej, z grupą. Obrazy wygranych mistrzostw migały mi przed oczami. I mimo, iż patrzyłam na gwiazdy, tak naprawdę widziałam złoty puchar, przekazywany z rąk do rąk, od Travisa aż po Raven.
            Zajechaliśmy pod dom. Światła się jeszcze paliły, mimo bardzo późnej godziny. Weszliśmy do salonu, gdzie czekali na nas wszyscy domownicy. Zabandażowany Zayn, łypiący na mnie groźnie, wiecznie uśmiechnięty Louis, smutny Liam i mój Harry. Seksowny, gorący Harry. Podeszłam do niego i pocałowałam go na powitanie. Nagrodził mnie uśmiechem i powłóczystym spojrzeniem.
-Jak było na zajęciach? –zapytał, splatając nasze ręce.
-Nadzwyczaj dobrze. –odpowiedziałam, nie odrywając od niego wzroku. –Travis mnie chwalił, a po tańcach poznałam bliżej grupę.
-No to świetnie.
Nasz kolejny pocałunek przerwał Zayn, który nagle głośno odchrząknął.
-Możecie robić to gdzieś indziej? –poprosił, patrząc ze złością na przeciwległą ścianę.
-Coś ty się zrobił taki zgryźliwy? –westchnęłam i odsunęłam się od Harry’ego.  –Co wy tak w ogóle wszyscy robicie w salonie o tej porze?
-Pilnujemy Zayna. –odparł Liam, wzruszając ramionami.
-Boimy się, że zrobi coś głupiego. –wyjaśnił Louis, wklepując coś w swój telefon. –A on jak na złość nie chce zasnąć.
-Czy możecie przestać traktować mnie jak jakieś dziecko?! –wykrzyknął czarnowłosy, pozostając jednak na miejscu. Z jego nogą i tak nie uciekłby za daleko.
-Nie, nie możemy. –powiedział mu Harry, unosząc brwi.
-Ja się do tego nie mieszam. –odezwał się Niall, unosząc obie ręce w górę. –Jestem padnięty i idę spać. Ogarnij się, Zayn. Dobranoc.
I poszedł na górę, targając za sobą torbę.
-Wybaczcie, ale chyba i ja pójdę do łóżka. –powiedziałam, nagle zdając sobie sprawę ze zmęczenia.
-Jeśli masz iść do łóżka, to tylko ze mną. –odparł natychmiast Harry, wzmacniając uścisk dłoni.
Zarumieniłam się i zręcznie ominęłam spojrzenia Zayna, Louisa i Liama.
-Mówię poważnie. –kontynuował mój chłopak. –Zayn śpi dzisiaj u mnie, bo w jego pokoju nie ma szyby i wszędzie jest szkło. To oznacza, że ja spędzam noc u ciebie.
Och. Na tę myśl poczułam motylki w brzuchu.
-A więc chodźmy. –powiedziałam i pociągnęłam go w stronę schodów.
Reakcje chłopaków były co najmniej dziwne. Louis mrugnął do Harry’ego i pokazał mu kciuka, Liam kiwnął głową z poważną miną, jakby chciał powiedzieć „powodzenia, stary”, a Zayn tak mocno zaciskał szczęki, że myślałam, że zaraz je sobie złamie. Co, do cholery?
Uniosłam brwi, jednak nie skomentowałam tego. Poszliśmy z Harrym do mnie, a gdy drzwi się za nami zamknęły, mocno pchnęłam go na ścianę.
-Powiedziałeś im?! –wyszeptałam groźnie, ledwo panując nad głosem. Mogłam krzyczeć, ale nie chciałam, by zaraz wszyscy się tu zlecieli. –Powiedziałeś im, że ja nigdy… no wiesz?
-Co? –chłopak miał wyraźne przerażenie w oczach. –Nie. Oczywiście, że nie.
-Kłamiesz. Powiedziałeś im.
-Tylko Louisowi.
-A niech cię, Harry! –uderzyłam go w ramię, czując, że rośnie we mnie gniew. –Jak mogłeś?!
-Mówię mu o wszystkim, Megg. Błagam, nie złość się. Przecież nikomu o tym nie powiedział.
-Czyżby? To czemu miałam wrażenie, jakby wszyscy o tym wiedzieli? Widziałeś minę Liama? A Zayna?
Zamachnęłam się, by go uderzyć, ale tym razem był przygotowany. Złapał moją rękę w locie, a następnie przyciągnął mnie mocno do siebie. Pochwycił moje usta w namiętnym pocałunku, a ja zapomniałam dlaczego byłam zła. Pozwoliłam, by mnie podniósł i zaniósł na łóżko.
Moje włosy rozsypały się po poduszce, a chwilę później poczułam na sobie ciężar Harry’ego. Jego zapach kusił, dotyk elektryzował, spojrzenie wywoływało motylki w brzuchu. Usta napierały mocno, dłonie błądziły po całej linii mojego ciała. Wszystko świetnie, gdyby nie…
-Harry, przestań. –mruknęłam, przekręcając głowę na bok. Gdy zaczął całować moją szyję, byłam zmuszona wygramolić się spod niego i wyskoczyć z łóżka. –Nie mogę.
-Czemu nie? –rozczarowanie w jego oczach było aż nazbyt widoczne.
-Nie mogę tego robić z myślą, że oni wszyscy na dole doskonale wiedzą co tu się dzieje!
-Przesadzasz. A ile razy Louis i Eleanor zamykali się w pokoju, podczas gdy my oglądaliśmy telewizję na dole? Liam i Danielle też nie byli święci. A o Zaynie nawet nie wspomnę.
-Ale my to co innego. –odparłam, zakładając na siebie ręce.
-Megg…
-Nie.
Niezręczność, która zawisła w powietrzu była ogromna. To był moment, w którym nie za bardzo wiedziałam co zrobić. Przecież nie mogłam go wykopać z pokoju. Ja sama mogłam pójść spać na kanapę do salonu, ale to już byłaby przesada. Może… powinnam trochę odpuścić?
-Przepraszam. –powiedziałam, podchodząc do chłopaka. –Masz rację. Nie powinnam się nimi przejmować.
Z powrotem weszłam do łóżka, chcąc kontynuować to, co zaczęliśmy. Tym razem jednak zostałam powstrzymana przez Harry’ego.
-Nie, Megg. –rzekł. –Szanuję twoją decyzję. I wiesz co? Głupio z mojej strony, że naciskałem. Przecież nigdzie nam się nie śpieszy, prawda?
-Prawda. –uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.
            Tego wieczora zdałam sobie sprawę z tego, jak bliski jest mi Harry. Nie zrobiłby niczego, by mi zaszkodzić. Dbał o moje samopoczucie, kochał mnie. Zasypiając w jego ramionach, czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Miałam nadzieję, że będziemy ze sobą długo. Może nawet aż do śmierci. Trzymałam za to kciuki. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak sprawy się pokomplikują.

            Obudziłam się przytulona do nagiego torsu mojego chłopaka. Westchnęłam i spojrzałam na jego spokojną twarz. Oddychał regularnie, włosy miał w kompletnym nieładzie. Wyglądał jak anioł. Przez długi czas po prostu mu się przyglądałam. To było zadziwiająco zajmujące. W między czasie kreśliłam palcem wzorki na jego umięśnionym torsie. Uśmiechnęłam się, widząc cztery sutki, zamiast dwóch.
-Co cię tak bawi? –usłyszałam jego głos, uroczo zachrypnięty po spaniu.
Uniosłam wzrok i poczułam gorąco, widząc jego niesamowite, zielone oczy. Można by pomyśleć, że z każdym dniem będę bardziej odporna na jego osobę; Na oczy, usta, włosy, ciało, głos. Było wręcz odwrotnie. Zakochiwałam się w nim coraz bardziej, wywoływał u mnie coraz mocniejsze łaskotanie w brzuchu.
Podciągnęłam się i pocałowałam Harry’ego delikatnie.
-Dzień dobry. –powiedziałam, uśmiechając się promiennie.
Odpowiedział mi uśmiechem, przytulając mnie mocno. Ten poranek był idealny.
            Poleżeliśmy jeszcze trochę, dopóki sielanki nie przerwał sam Travis, wysyłając mi smsa. Chciał koniecznie się z nami wszystkimi spotkać za godzinę na treningu.
-O co chodzi? –zapytał Harry, odgarniając mi włosy za ucho.
-Nie wiem właśnie. –odparłam, marszcząc brwi. –Mudd nigdy nie robił zajęć tak wcześnie.
Wyskoczyłam z łóżka i pospiesznie narzuciłam na siebie żółtą sukienkę. Nie zdążyłam dobrać do niej żadnych dodatków, bo po szybkim uczesaniu się i umyciu zębów, wypadłam z pokoju i zaczęłam wołać Nialla. Blondyn wypadł ze swojego pokoju jedną nogą, zapinając spodnie. Po jego minie domyśliłam się, że jest tak samo zdezorientowany jak ja.
-Pakuj się i odpalaj samochód. –poleciłam mu, a ja sama zawróciłam, by wziąć moją torbę do ćwiczeń. –Wezmę nam coś do żarcia. –dodałam przez ramię.
Weszłam do pokoju, gdzie zastałam Harry’ego, rozwalonego na moim łóżku, śpiącego w najlepsze. Uśmiechnęłam się czule i podeszłam do niego, by pocałować go w policzek. Ten coś wymamrotał, po czym przekręcił się na drugi bok.
            Zachichotałam cicho, po czym spakowałam czysty dres do tańca i świeży ręcznik. Gdy wychodziłam, ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi. Zdawało się, że cała reszta domu śpi. Dołączyłam do Nialla, który stał na dole i czekał na mnie.
-Weź moją torbę, a ja nam coś zabiorę. –powiedziałam. –Jakiś owoc? I może orzeszki.
-Nie ma już orzeszków. Zjadłem wczoraj.
-W takim razie chipsy? Widziałam wczoraj paczkę na…
-Wybacz. Tego też już nie ma. –chłopak wzruszył ramionami.
-Nieważne. Coś skombinuję. Idź już i poczekaj na mnie w aucie. Spóźnimy się, jak się nie pospieszymy.
Drzwi się za nim zamknęły, a ja weszłam do kuchni i wzięłam dwa banany oraz dużą butelkę wody. Nic innego nie rzuciło mi się w oczy. Pospiesznie ruszyłam ku drzwiom, chwytając po drodze jedną moją fajkę i klucze. Zamknęłam główne drzwi, po czym wsiadłam do auta.
-Dzisiaj śniadanie mamy skromne. –oznajmiłam, rzucając mu banana, którego zręcznie złapał.
-To zwiastuje zły humor. –odparł Niall, gniewnie otwierając owoc.
-Oby trening nie trwał długo.
-Ano. –zgodził się. Podał mi skórkę od banana, którą zapakowałam do worka, znalezionego w przednim schowku. Dołączyłam tam moje śmieci, po czym ruszyliśmy.
-Nie będziesz mieć mi za złe, jeśli zapalę? –zapytałam, obracając papierosa w dłoni.
-Nie krępuj się. –machnął ręką Niall. –Dach jest przecież otwarty.
Jechaliśmy ulicami Londynu, jak na złość natrafiając na same czerwone światła. Mimo to, nie spóźniliśmy się. Dojechaliśmy na miejsce akurat na czas, a ja zdążyłam spalić moją fajkę.
            Na parkingu spotkaliśmy Scotta i Missy. Razem weszliśmy do budynku, kierując się do naszej sali do ćwiczeń. Czekał tam na nas Travis z całą resztą grupy. Brakowało jedynie Jean. Podeszłam bliżej, witając się z wszystkimi, kiedy nagle zauważyłam kogoś tuż obok luster. Jakąś dziewczynę. To nie był członek naszej ekipy. Chciałabym móc powiedzieć, że jest to dla mnie nieznajoma i obojętna osoba. Niestety jednak, znałam ją.
            Danielle Peazer. Pełna najgorszych przeczuć, skierowałam wzrok na Travisa Mudda.
Czarnoskóry mężczyzna nie ubrał się dzisiaj w strój do ćwiczeń. Miał na sobie dżinsy i czarną koszulkę, opinającą jego ciało. Założył ręce na siebie i przybrał bardzo poważną minę.
-Cieszę się, że udało wam się tak szybko tu przyjechać. –powiedział. –Mam wam do powiedzenia coś bardzo ważnego. Jean miała wypadek.
Przez salę przebiegł pomruk pełen niedowierzania. Jedynie Scott się nie powstrzymał i soczyście zaklął.
-Jechała samochodem ze swoim znajomym. –kontynuował Travis. –Mieli czołowe zderzenie z ciężarówką. Na miejsce szybko przyjechało pogotowie. Mimo to… nie udało im się ich uratować.
Cisza. Przez parę, długich sekund nie było słychać niczego innego. A potem się zaczęło. Jak przez mgłę widziałam Raven, kucającą na podłodze, wsadzającą sobie ręce we włosy i krzyczącą. Dobiegającego do niej Jake ’a, zszokowanego Scotta. Missy i Jessica zachowywały się tak jak ja, czyli stały z otwartymi ustami, niezdolnie nic powiedzieć.
-Nie żyje? –wyszeptał James z niedowierzaniem. Wyglądał, jakby ktoś zrobił mu okrutny żart.
To w końcu on tańczył z Jean przez ostatni miesiąc. Nawet jeśli się nie lubili, byli razem w parze, dawali z siebie wszystko. Łączył ich wspólny cel. Mimo iż nie przepadałam za Chinką, zrobiło mi się autentycznie przykro. Zdałam sobie sprawę, że życie to coś bardzo kruchego, co w każdej chwili może zostać odebrane. Rozejrzałam się po grupie. Już nigdy nie będzie taka sama. –zdałam sobie sprawę. Bez Jean nie tworzymy tego samego, czym byliśmy na początku. Czym byliśmy jeszcze wczoraj.
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Zerknęłam na Nialla. Stał z tyłu, rozglądając się niepewnie. Wyglądał, jakby miał nadzieję, że to sen. Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno. Odwzajemnił uścisk, mocno wzdychając. Poczułam, że lekko drży.
-Będzie dobrze. –powiedziałam do niego, jak i do siebie.
            Travis dał nam czas. Uspokoiliśmy się, wymieniliśmy parę słów. Przytulaliśmy się, jakby powstrzymując przed rozpadnięciem się na kawałki. Przytuliłam nawet Raven, która będąc w stanie szoku i rozpaczy, nawet nie zaprotestowała.
-Dzisiaj nie będziemy tańczyć. –oznajmił cicho nasz trener. –Dam wam wolne. Jednak nie możemy sobie pozwalać na dłuższą przerwę. Jutro powracamy do układu. Co więcej, mamy nową osobę w naszym składzie. Nie gniewajcie się, ale musiałem to zrobić. Było to konieczne, musimy mieć pełną grupę. Oto Danielle Peazer.
Zupełnie o niej zapomniałam. Teraz wszystkie spojrzenia skupiły się na niej. Dziewczyna wstała i wolnym krokiem podeszła bliżej. Była ubrana w dżinsy i zwykły top. Burza jej brązowych loków podskakiwała z każdym jej ruchem. Raven zmierzyła ją wzrokiem, widząc fryzurę tak bardzo podobną do jej własnej.
-Hej. –powiedziała Danielle, unosząc rękę. Uśmiechała się lekko. Miał to być ciepły, miły uśmiech, ale ja wiedziałam, że to pozory. Peazer była suką. –Przykro mi z powodu Jean. Przykro mi, że musicie poznawać mnie w takich okolicznościach.
Nikt się nie odezwał.
-Mam nadzieję, że polubicie mnie mimo wszystko. –zakończyła, zerkając niepewnie na Travisa.
-Danielle tańczy profesjonalnie od dwunastu lat. –dodał nasz trener. –Jak sobie poradzi, zobaczymy. Proszę was, byście dobrze i ciepło ją przyjęli. Jutro o osiemnastej zrobimy trening, na który wszyscy macie się stawić. Możecie iść.
            Grupa się rozeszła w milczeniu. Nikt nie próbował nawiązywać rozmowy z Danielle. Czułam do niej nienawiść większą niż kiedykolwiek. Wiedziałam, że oddałaby wszystko, by być w grupie. I teraz jej marzenie się spełniło. Tyle, że musiała przez to umrzeć inna dziewczyna.
            Niall pocałował Jessicę, a potem poszedł ze mną do samochodu. Wróciliśmy w milczeniu. W salonie siedział już Liam i Harry. W kuchni krzątał się Zayn. Gdy nas usłyszeli, wyszli nam na spotkanie. Zobaczyli nasze miny i uśmiechy momentalnie zeszły im z twarzy. Minęłam ich i sięgnęłam po papierosa, leżącego na kominku.
-Możesz przekazać swojej dziewczynie gratulacje. –powiedziałam do Liama, po czym wyszłam na taras.
Usiadłam na zimnych kafelkach, nie przejmując się chłodem. Usłyszałam stłumioną rozmowę i krzyki. Po chwili szklane drzwi się rozsunęły i dołączył do mnie Harry.
-Nie lubię jak palisz. –powiedział, stojąc za mną.
-To idź stąd. –odpowiedziałam, nie odwracając się.
-Megg… Tak mi przykro…
-Nie chcę o tym mówić.
-W porządku. Może po prostu posiedzimy i…
-Naprawdę chcę być teraz sama.
Harry nie odpowiedział. Mogłam tylko domyślać się jaka jest teraz jego mina. Bez słowa wrócił do domu.
Drzwi za nim się zamknęły, a ja znów byłam sama. Zaciągnęłam się fajką i zamknęłam oczy. Zobaczyłam Jean –jej wyniosłą twarz, pewność siebie. Nie przepadałam za nią. Jednak teraz pomyślałam sobie: no i co z tego? Co z tego, że jej nie lubiłam? Należała do naszej ekipy, a nawet tacy ludzie jak ona tworzą grupę. Gdyby Raven coś się stało, również bym to przeżywała. W takich momentach jak ten zdajesz sobie sprawę, że nikomu nie życzysz śmierci, nie życzysz mu źle. Nikt nie zasługuje na taki los.
-Mnie też stąd wykopiesz? –usłyszałam nagle głos za sobą. Drgnęłam, przestraszona. To był Zayn. Nie słyszałam jak się zbliża.
-Nie, siadaj. –odparłam. Wiedziałam, że Harry będzie zły na mnie, jak dowie się, że Zayn mógł tu ze mną siedzieć, a on nie, ale nie przejmowałam się tym teraz zbytnio.
Czarnowłosy był moim przyjacielem. Od samego początku dobrze mi się z nim rozmawiało. Rozumiał mnie i nie zadawał niewygodnych pytań. Nie musiałam się obawiać, że będzie chciał mnie pocałować albo przytulić. Wiedziałam, że jak powiem: „Życie jest do dupy”, on odpowie mi: „Ano, jest”, zamiast pocieszać mnie i obiecywać, że będzie dobrze.
Zayn usiadł obok mnie i odpalił swojego papierosa. On  nie powie mi: „Nie lubię jak palisz”.
-Myślę, że zerwę z Perrie. –powiedział, patrząc w dal.
-Jak to? –zmarszczyłam brwi, zerkając na niego.
-Nie układa nam się za dobrze. –wzruszył ramionami. Zobaczył, że skończyła mi się fajka, więc podał mi paczkę swoich. Wyciągnęłam jedną i od razu zapaliłam. –A jak z tobą i Harrym?
W jego oczach pojawiło się coś, czego nie potrafiłam zdefiniować.
-W porządku. –odparłam. –Chyba go kocham. I zanim coś powiesz… Wiem, że uważasz, że to dupek, ale on naprawdę się zmienił.
Zayn patrzył na mnie chwilę nieprzeniknionymi, brązowymi oczami.
-Skoro tak mówisz. –powiedział w końcu, zaciągając się fajką.
Westchnęłam. –Wiesz jak zgasić człowieka. Serio, Zayn. I nie rób takiej miny.
-Wiem, wiem. Przepraszam. Skoro ty wierzysz w cudowną zmianę Hazzy na lepsze, to ja też zacznę. Po prostu… zabiję go, jak cię skrzywdzi.
-Och, Zayn… -spojrzałam na niego ciepło. –To miłe, ale muszę cię prosić, byś mimo wszystko go nie zabijał. Możesz ewentualnie spuścić mu lanie.
-Takie porządne. –zgodził się czarnowłosy, śmiejąc się. Dobrze było zobaczyć jak się uśmiecha. Tak rzadko to robił...
-Ale nie wyprzedzajmy faktów! –parsknęłam śmiechem. –Póki co mnie nie skrzywdził i raczej się na to nie zanosi.
Zayn spoważniał.
-Skąd wiesz? –zapytał. –Skąd wiesz, że nie zrobi tak jak Matty, twój były? Skąd wiesz, że nie zostawi cię jak mu odmówisz?
Zatkało mnie.
-Czy wy mówicie sobie o wszystkim?! –warknęłam. Z nerwów za mocno się zaciągnęłam. Zaczęłam kaszleć, czując łzy napływające do oczu. Odepchnęłam dłoń Zayna, gdy chciał mnie poklepać i pomóc. –Skąd wiesz o Mattym? Skąd wiesz o… mnie? O tym, że ja…
Czułam zażenowanie tak ogromne, jak jeszcze nigdy dotąd. Teraz byłam pewna, że każdy z domowników wie, że jestem dziewicą i, że na dniach mam zrobić to z Harrym.
-O Mój Boże. –wymamrotałam, chowając twarz w dłoniach, gdy Zayn nieporadnie wzruszył ramionami. –Co jest z wami nie tak? Wasze własne życie wam nie wystarczy?
-Nie przejmuj się tak tym, Megg. –odparł Zayn wolno i ostrożnie. –Liama to praktycznie obleciało. Niall chyba o tym nie wie, a Louis… cóż. Musisz przyzwyczaić się do tego, że Harry mówi mu o wszystkim. Naprawdę o wszystkim. A co do mnie… Ja po prostu się o ciebie martwię. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie wiem czy seks z Harrym to…
-Och, zamknij się, Zayn. –przerwałam mu, mierząc go wzrokiem. Zaskoczony otworzył usta. –Wiesz co ja myślę? Jesteś uprzedzony do niego. Nie wiem co on ci zrobił, ale zaczynasz już wymyślać. Zresztą, przecież nie idzie o nic wielkiego! Nawet jeśli nam nie wyjdzie, to przecież nie będę żałować, że straciłam z nim dziewictwo. Nigdy nikogo nie będę pewna, a póki co, Harry jest najlepszym chłopakiem jakiego spotkałam!
-Megg…
-I wiesz co jeszcze? –wycedziłam, zgniatając niedopałek papierosa butem. –Z chęcią to zrobię jak najszybciej, bo może wtedy wreszcie przestaniecie patrzyć na mnie… tak jak teraz patrzycie. Do cholery z wami!
Wstałam i wróciłam do środka. Na szczęście nikt nie słyszał mojej małej kłótni z Zaynem. Wszyscy oglądali telewizję, w między czasie pisząc smsy w swoich telefonach. Pobiegłam na górę, do mojego pokoju. Na łóżku siedział Harry, czytając książkę. A to dopiero rzadki widok. Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Chłopak uniósł wzrok i uśmiechnął się do mnie lekko. Nie był pewny, jaki mam humor.
-Zróbmy to. –powiedziałam i rzuciłam się na niego.
***
Siema!
Oto i nowy rozdział! Wprowadzam trochę akcji i zamętu do opowiadania, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko ;)
Jak zwykle dziękuję za komentarze. I dajcie znać co sądzicie o dzisiejszej notce. 
xoxo