Raz, dwa,
wyskok! Raz, obrót, skłon. Dwa kroki w lewo, jeden w prawo. Wymach nogą w
powietrzu, obrót. Rozpęd i skok w ręce Nialla, krótki lot w powietrzu,
znalezienie się w ramionach Scotta, aż w końcu na ziemi. Raz, dwa, trzy.
Głowa w prawo, w lewo. Biodro w przód,
wyskok! Szpagat na ziemi, wymach włosami.
-Dobrze! –zadyszany Travis sapnął ciężko, wstając. Podszedł do
głośników i wyłączył muzykę. -Myślę, że możemy iść dalej z układem. Została nam
ostatnia część!
Rozległy się zbiorowe jęki protestu. Nikt nie miał już siły, by
tańczyć cokolwiek nowego.
-Wrócimy do tego jutro. –zgodził się trener, unosząc kąciki ust
w wyraźnym rozbawieniu.
Przymknęłam oczy z ulgą. Marzyłam o
prysznicu, a potem długim leżeniu w łóżku. Jako, że mistrzostwa zbliżały się
wielkimi krokami, treningi odbywały się teraz codziennie. Potrzebowałam
odpoczynku, ciągłej regeneracji sił. Cieszyłam się z takiego stanu rzeczy, bo
nie musiałam myśleć o sprawach związanych z Harrym i Zaynem. Zwyczajnie nie
było na to czasu.
Podniosłam się z podłogi i ruszyłam
ku szatniom, czując jakby moje nogi były z ołowiu. Towarzystwa dotrzymywała mi
Missy, bowiem od czasu sylwestra Jessica odnosiła się do mnie inaczej. Nie
ulegało wątpliwości, że dowiedziała się o tym, co zrobiłam. Nie dziwiłam się,
że nie chciała się ze mną przyjaźnić. Ja sama nie chciałabym.
Niall lepiej chował swoje uczucia. Wprawdzie uśmiechał się do
mnie i uprzejmie odpowiadał na pytania, nie żartował już ze mną jak zawsze. Stało
się to, czego najbardziej się obawiałam. Rozdzieliłam zespół.
Jak bardzo namieszałam postanowił
uświadomić mnie Louis, który czekał na mnie po treningu. Było już ciemno, ale
od razu go zauważyłam.
-Louis! –uśmiechnęłam się do niego, poprawiając torbę na
ramieniu. Chłopak stał przy swoim aucie w kolorze wiśni. Ręce wsadził w
kieszenie płaszcza i patrzył w moim kierunku nieodgadnionym wzrokiem.
-Przejdziemy się? –zapytał, bez powitania.
Mina mi zrzedła, ale zgodziłam się.
-Daj, poniosę ci torbę. –zaoferował się, gdy ruszyliśmy. Wziął
ją ode mnie, nie chcąc słyszeć sprzeciwu.
-Zaraz mnie opieprzysz, prawda? –zgadłam, spuszczając wzrok.
-A nie sądzisz, że ci się należy? –spojrzał na mnie z ukosa, a
ja oblałam się rumieńcem.
-Masz rację. –powiedziałam. –Zasługuję na wszystkie wyzwiska
jakie istnieją. Droga wolna.
Louis parsknął śmiechem i pokręcił głową.
-Podarujmy sobie tą część. Ważne, że w porę przerwałaś tą
pokręconą sytuację.
-Czy aby na pewno w porę? –zmarszczyłam brwi. –Co z One
Direction? Myślałam, że się rozpadliście.
-Nie możemy się rozstać, nawet gdybyśmy chcieli. –wyjaśnił
chłopak. –Obowiązuje nas kontrakt, trasy koncertowe. Jeszcze przez rok musimy
ze sobą wytrzymać.
-Nie mów tak. Wciąż jest szansa. –w moim sercu pojawiła się
iskierka nadziei. –Jestem pewna, że przez te dwanaście miesięcy zdążycie się
pogodzić.
Louis wzruszył obojętnie ramionami. Według niego sprawa była
przegrana.
-Harry non stop o ciebie pyta. –powiedział, zmieniając temat. Na
dźwięk imienia mojego byłego chłopaka poczułam ból tak dotkliwy, że aż zamknęłam
oczy.
-Dlaczego mi o tym mówisz? –zapytałam cicho, zagniewana.
-Bo to już nie ten sam Harry co kiedyś. –odparł brunet. –Zmienił
się. Potrzebuje cię.
Stanęłam i wbiłam wzrok w Louisa.
-No i co? –warknęłam. –Jak ty to sobie wyobrażasz? Myślisz, że tak
po prostu do niego wrócę i wszystko wróci do normy?
-Nie dowiesz się, jak nie spróbujesz.
-Ale Zayn…
-Wszyscy dobrze wiemy, że Zayn był tylko twoją odskocznią.
–przerwał mi, machając ręką. –Nie kochasz go.
-Mylisz się.
-Wydaje ci się, że go kochasz, ale tak nie jest. –Louis spojrzał
na mnie z góry. –Kiedyś… miałem podobną sytuację.
-Co takiego? –uniosłam brwi, zdziwiona.
-Dwa lata temu. –wzrok chłopaka stał się nieobecny. –Zdradziłem
Eleanor z jej koleżanką z modelingu. Miała na imię Ariana. Świetnie się
dogadywaliśmy, nic jej we mnie nie przeszkadzało. Uwielbiała mnie, a ja ją.
Zapomniałem o Eleanor. –Louis westchnął ciężko. – Kierowała nami namiętność,
dreszcz emocji, zakazany owoc.
Dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że Ariana nie jest
taka wyjątkowa jak mi się wydawało na początku. Zaczynało brakować mi Eleanor.
Bogu dzięki, że mi wybaczyła. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej jej nie
zdradzę.
-Och, Louis. –dotknęłam delikatnie jego ramienia, nie bardzo
wiedząc co innego zrobić.
Chłopak przeniósł wzrok z powrotem na mnie.
-Chcę przez to powiedzieć, że z tobą będzie tak samo. –wyjaśnił.
–Nawet jeśli teraz nie tęsknisz za Harrym, to nadejdzie czas…
-Ja już za nim tęsknię! –przerwałam mu, próbując uspokoić
rozszalałe serce. –Nawet nie wiesz jak bardzo. To nie zmienia jednak faktu, że
jest jeszcze Zayn. Nie potrafiłabym go olać i wrócić do Harry’ego.
-Oczywiście, że potrafiłabyś. I dokładnie tak zrobisz. To tylko
kwestia czasu.
-Nie, Louis. Wiem, że to twój przyjaciel i trzymasz jego stronę,
ale sprawy mają się nieco inaczej.
-Doskonale wiem, jak sprawy się mają.
Sapnęłam, zirytowana. Nie było mi dane wygrać tej kłótni.
Obróciłam się na pięcie i zaczęłam iść z powrotem. Kątem oka zobaczyłam, że
Louis idzie za mną.
Gdy jednak
doszliśmy do auta, najstarszy członek One Direction postanowił zrobić coś
bardzo niedojrzałego, nawet jak na niego. Wsadził moją torbę z rzeczami na
tańce, komórką i pieniędzmi to bagażnika swojego auta, po czym odjechał. Na
odchodne krzyknął, że jeśli chcę ją z powrotem, muszę przyjechać i ją sobie
odebrać. To oczywiste, że chciał doprowadzić do spotkania między mną a Harrym.
Wkurzona do
granic możliwości, zaczęłam iść przed siebie, pozbawiona praktycznie
wszystkiego. Biletu na autobus nie miałam, pieniędzy by takowy kupić też nie,
więc zapowiadał się długi marsz. W dodatku był już późny wieczór, a ja nie
znałam okolicy aż tak dobrze.
-Megg! –usłyszałam za sobą głos, na co westchnęłam z irytacją.
Oczywiście, jakże mogłam liczyć na chociaż chwilę samotności?
Odwróciłam się i ujrzałam
czarnowłosego, biegnącego w moim kierunku. Ubrany był w podarte, jasne dżinsy i
czarną, skórzaną kurtkę. Włosy miał zmierzwione, wzrok skupiony.
Co on tu robił? Nie widziałam się z nim… od czasu sylwestra. Od
czasu, gdy napisałam do niego list.
-Przestaniesz wreszcie ignorować moje telefony? –warknął,
podchodząc do mnie w paru krokach. Był
zły, a nawet wściekły.
-Nie chcę z tobą rozmawiać. –powiedziałam, odsuwając się w tył.
–Proszę, nie utrudniaj tego.
-Żartujesz, prawda? –Zayn zastąpił mi drogę, gdy próbowałam go
wyminąć. –To jest jakaś kpina! Po tym wszystkim… ty nie chcesz ze mną
rozmawiać?
-Napisałam ci w liście…
-Wiem. Przeczytałem go, wyobraź sobie.
-W takim razie powinieneś zrozumieć, że...
-A ja myślę, że zasługuję na szczerą rozmowę. Co ty na to, Megg?
Zobaczymy, czy będziesz taka odważna patrząc mi w oczy.
Chwycił mnie za przedramię i
pociągnął w boczną uliczkę. Tam puścił mnie i stanął naprzeciwko. Z
rozdrażnieniem rozmasowałam rękę. Czy on zawsze był taki brutalny?
-Nie wiem co mogę ci więcej powiedzieć. –powiedziałam, unikając
jego wzroku.
-Masz zamiar wrócić do Harry’ego? –chciał wiedzieć Zayn. Ton
jego głosu mnie przerażał.
-Nie. –odparłam drżącym głosem. –Nie wrócę ani do niego, ani do
ciebie.
-Czyżby? A gdzie się teraz wybierałaś? –zaszydził. –Bo dałbym
głowę, że twoje mieszkanie jest w drugą stronę.
Cholera. I co ja niby miałam powiedzieć? Nie uwierzyłby, gdybym
powiedziała, że Louis ukradł mi torbę.
-Zayn, możemy załatwić to kiedy indziej? –zrobiłam krok do
przodu i w tym samym momencie czarnowłosy przycisnął mnie do metalowej bramy.
Syknęłam z bólu i oburzenia. Nie byłam przecież jego zabawką!
Nie miałam pojęcia jak kiedykolwiek mogło mi się podobać coś takiego.
-Puść mnie. –warknęłam, szarpiąc się.
-Najpierw powiesz mi…
-Wszystko ci powiedziałam! –krzyknęłam. –Nic więcej się za tym
nie kryje, Zayn!
-Byłem dla ciebie nikim. Bawiłaś się mną tylko.
-Zayn, to boli. –nie było nic przyjemnego w tym jak mnie trzymał
i dociskał do zimnej, twardej bramy. –I nie masz racji.
Bałam się go. Brązowe oczy chłopaka
przewiercały mnie na wylot w sposób, który wywoływał nieprzyjemne dreszcze.
-Jesteś dla mnie ważny. –powiedziałam łagodniej. –I zawsze tak
będzie. Sytuacja jest jednak trochę bardziej skomplikowana i myślę, że
najlepiej będzie, jak zostaniemy przyjaciółmi.
To był błąd. Nie powinnam była tego mówić. Zayn chwycił mnie za
ramiona i popchnął mocno na bramę. Ból odbił się w całych moich plecach. Kiedy
on stał się taki agresywny? Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, zapowiadając
cały ich potok.
-Przyjaciółmi?! –krzyknął, a ja skuliłam się w sobie.
Czułam siniaki, które tworzyły mi się na skórze. W tej chwili
zapragnęłam być wszędzie, byle nie tutaj.
-Co tu się dzieje?! –usłyszałam głos i gdy obróciłam głowę
zobaczyłam mężczyznę, który z niepokojem patrzył na naszą dwójkę.
Fala ulgi zalała całe moje ciało i
serce. Zayn puścił mnie, a ja skorzystałam z okazji i zaczęłam biec –jak
najdalej od niego. Mijałam domy, lampy, samochody. Nawet jeśli Zayn chciał mnie
gonić, mężczyzna-wybawiciel nie pozwolił mu na to. Nie obracałam się, po prostu
gnałam przed siebie. Gdy ujrzałam dobrze znany mi dom One Direction, zaczęłam
biec jeszcze szybciej. Światła się w nim paliły, za oknem przesuwały cienie. Chciałam
znaleźć się już w środku, bezpieczna. Zasapana stanęłam przed drzwiami i
zaczęłam pukać; raz za razem.
Drzwi się otworzyły, a ja wpadłam do
środka. Wesoły głos Louisa, dochodzący nie wiadomo skąd, prawie natychmiast się
urwał, na korytarzu zapadła cisza. Słyszałam tylko swój urywany oddech. Zdałam
sobie sprawę, że jestem nieco oszołomiona. Obraz był zamazany, dźwięk
telewizora stłumiony. Po paru sekundach dopiero zaczęłam rozpoznawać ludzi
wokół siebie. Każdy bez wyjątku miał przerażenie i szok wymalowane na twarzy. Wyczytałam
z ruchu ust Louisa, że woła Harry’ego, który najpewniej był na górze. Wszyscy
czekali, aż się pojawi.
Gdy był już na dole, w oczach miał
strach i napięcie. Zobaczył mnie i bez zastanowienia podbiegł i wziął w
ramiona. Wreszcie poczułam się bezpiecznie. To właśnie jego zapach, jego dotyk,
jego obecność sprawiła, że nie obawiałam się niczego. Wszystko było teraz na
swoim miejscu. Niesamowite, co musiało się wydarzyć, bym zdała sobie sprawę z
tak oczywistej rzeczy.
-Co się stało?–jego głos dobiegał jakby z oddali. -Ktoś się
skrzywdził?
Mruknęłam coś niewyraźnie, nie będąc w stanie się odezwać.
-Kto? –chciał wiedzieć Harry, a ja westchnęłam.
-Zayn. –wyszeptałam, a potem napięcie i zmęczenie, po
przebiegnięciu tych wszystkich kilometrów, dało o sobie znać. Kolana się pode
mną ugięły, ciemność spowiła oczy. Straciłam przytomność.
Wiedziałam jednak, że jestem w
bezpiecznych rękach. Teraz już wszystko będzie dobrze.
Obudziłam się leżąc w łóżku, pod
ciepłym kocem. Byłam w swoim dawnym pokoju; swoim i Harry’ego. Zerknęłam na
podświetlany zegarek i zobaczyłam, że jest środek nocy. Mimo to, na dole miała
miejsce głośna kłótnia.
-Jak mogłeś zostawić ją samą, bez niczego, tak daleko od domu?!
–rozpoznałam krzyk Harry’ego.
-Nie miałem pojęcia, że w torbie miała wszystkie pieniądze,
bilety i komórkę! –bronił się Louis. –Myślisz, że specjalnie zrobiłbym jej coś
takiego?
-A skąd ja mam wiedzieć?! Do różnych rzeczy jesteś zdolny!
-Zamknijcie się obydwaj! –do kłótni włączył się Liam. –Ważniejsze
jest chyba to, że Zayn ją zaatakował.
-Była naprawdę przerażona. –dodał Niall ciszej. –Wszyscy znamy
Zayna. Wiemy, że byłby w stanie ją skrzywdzić.
-Zabiję go. –głos Harry’ego był przerażająco spokojny i
opanowany. –Zatłukę go własnymi pięściami.
-Przepraszam, Harry. To moja wina. –powiedział Louis skruszonym
głosem.
-A żebyś wiedział, że twoja!
-Uspokójmy się wszyscy. –zarządził Liam, jak zwykle odgrywając
rolę najrozsądniejszego. –Trzeba zaczekać, aż Megg się obudzi. Ona wszystko nam
dokładnie opowie.
Słysząc swoje
imię drgnęłam i przypomniałam sobie, gdzie jestem. Wstałam i szybko ogarnęłam
się w lustrze. Potem otworzyłam drzwi i ostrożnie przeszłam przez korytarz, by
w końcu zejść schodami w dół. Gdy tylko Harry zauważył, że schodzę, objął mnie
i przyciągnął do siebie.
-Już dobrze. –powiedział mi we włosy, a ja znowu zapragnęłam
uwolnić łzy; tyle, że tym razem ze szczęścia. Odwzajemniłam uścisk, a potem
usiadłam z nim na kanapie.
Po długich przeprosinach Louisa, pocieszaniu przez Jessicę i
ogólnym poruszeniu, wreszcie wszyscy uspokoili się na tyle, że mogłam
opowiedzieć co się stało.
Gdy skończyłam, Liam pokręcił z niedowierzaniem głową.
-On zawsze był bardziej agresywny od wszystkich, ale nigdy nie
sądziłem, że byłby w stanie...
-Ja też. –zgodził się z nim Niall, patrząc na mnie ze współczuciem.
–Chwała Bogu za tego faceta, co akurat przechodził.
-Megg. –Louis spojrzał na mnie niczym zbity pies. –Jeszcze raz
cię ogromnie przepraszam. Nie wiem co mi odbiło. To, że zabrałem ci torbę było
tak głupie z mojej strony…
-Daj spokój. –uśmiechnęłam się do niego ciepło. –To nie twoja
wina. Nie przejmuj się tym więcej.
Ciepło bijące od Harry’ego uspokajało mnie, dawało nadzieję, że
będzie lepiej. I mimo, iż Harry nic nie powiedział o Zaynie, widziałam jego
zaciśnięte pięści i szczękę. Wiedziałam, że z całej siły stara się nie
wybuchnąć.
-Ja wiem, Harry. –powiedział Louis, nawiązując z nim kontakt
wzrokowy. –Załatwimy to. Razem.
Harry
kiwnął głową, a ja poczułam coś dziwnego. To była męska solidarność wisząca w
powietrzu. Oni mieli zamiar sprać Zayna na kwaśne jabłko, widziałam to w ich
oczach. Już miałam coś powiedzieć, kiedy Jessica wybuchła płaczem i przytuliła
mnie, odciągając od Harry’ego.
-Jak
dobrze, że nic ci się nie stało. –powiedziała cicho, a ja uśmiechnęłam się do
niej pocieszająco. Domyśliłam się, że miała wyrzuty sumienia, że mnie olała po
sylwestrze. Teraz, gdy mogło mi się coś stać, znowu zaczęła mnie lubić.
Dziwiłam
się im wszystkim. Okej, było niebezpiecznie, ale to nie cofa niczego, co
zrobiłam wcześniej. Faktem nadal pozostawało, że zdradziłam Harry’ego i
przespałam się z Zaynem. Z Zaynem, o którym jak się okazuje, prawie nic nie
wiedziałam.
Pokręciłam głową. To wszystko było
zbyt popieprzone. Musiałam porozmawiać z Harrym. Spojrzałam na niego i
dyskretnie wskazałam na górę. Chłopak kiwnął głową i wstał. Przeprosiliśmy
pozostałych i udaliśmy się na schody. Gdy znaleźliśmy się w naszym starym,
wspólnym pokoju, ogarnęło mnie dziwne uczucie tęsknoty. Chciałabym tu wrócić. Chciałabym,
by znowu było po staremu. Uniosłam wysoko brwi, gdy usłyszałam swoje myśli. Harry
zamknął drzwi, a potem przeszedł przez pokój i oparł się plecami o szafę. Patrzył
na mnie spokojnie, z lekkim uśmiechem. Też się uśmiechnęłam, ale zaraz
spuściłam wzrok. Czułam przed nim ogromny wstyd. On nie zasługiwał na to, co mu
zrobiłam. Zraniłam go, a jednak on stał przede mną, gotów mi wybaczyć; Po razy kolejny.
-Byłam
głupia. –powiedziałam, wziąwszy głęboki oddech. –Zachowywałam się jak skończona
idiotka. Nie doceniałam tego co miałam, myślałam… Sama nie wiem co myślałam. Być
może w ogóle nie myślałam. Kochałam cię, a jednak przeszkadzały mi w tobie pewne
rzeczy. –parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. –Tak jakby każdy był idealny.
Myślałam, że Zayn mnie lepiej rozumie; Nie miał problemu z tym, że palę,
zachęcał mnie do robienia niebezpiecznych, zakazanych rzeczy. Myślałam, że to
dobre, ale teraz zdałam sobie sprawę, że wcale takie nie było. To ty przez cały
ten czas byłeś dla mnie najlepszy. Troszczyłeś się o mnie, dbałeś o moje
bezpieczeństwo, a te wszystkie sceny zazdrości były jak najbardziej
uzasadnione. Cholera, przecież ja sama je wywołałam. Nadwyrężyłam twoje
zaufanie, a potem miałam do ciebie pretensje. Przepraszam cię, Harry. Dzisiaj
zrozumiałam, że byłam idiotką. To przy tobie czuję się bezpieczna i kochana.
Przy nikim innym. –podeszłam do niego bliżej. –I wiem, że nie mam prawa o nic
prosić. Ja jednak błagam cię, byś mi wybaczył. Błagam cię, byśmy mogli zacząć od
nowa. Błagam cię, byś mnie nie nienawidził. Zrozumiałam pewne sprawy i żałuję, że
doszłam do tego dopiero po tych wszystkich wydarzeniach.
Harry odsunął się od szafy i
podszedł do mnie. Splótł swoją dłoń z moją i spojrzał na mnie z góry. Jego
zielone oczy błyszczały jednocześnie smutkiem, radością, zdziwieniem, miłością,
nienawiścią.
-Megg…
-powiedział tylko cicho, sunąc wzrokiem po mojej twarzy.
-Wiem,
że możesz mi nie ufać. –odparłam, napawając się dotykiem jego dłoni. –Masz do
tego prawo. Ale jeśli tylko dasz mi szansę, postaram się odbudować wszystkie
szkody, jakie wyrządziłam. I już nigdy, przenigdy cię nie zawiodę. Obiecuję. I
tym razem mówię to z całego serca.
-Wierzę
ci, Megg. –Harry uśmiechnął się do mnie nieśmiało. –I przyjmuję twoje
przeprosiny.
-A więc
dasz mi szansę? –rozpromieniona spojrzałam mu w oczy.
Chłopak
kiwnął głową, zaciskając mocniej palce wokół mojej dłoni.
-Dziękuję.
–wyszeptałam. –Wiem, że będziemy musieli popracować nad nami, ale ja wierzę, że
damy radę.
Harry schylił się i objął mnie w biodrach, lekko unosząc
nad podłogę. Zachichotałam i objęłam go za szyję.
-Kiedyś
Louis powiedział mi, że przy mnie jesteś lepszą osobą. –powiedziałam, dotykając
delikatnie jego policzka. –Wiesz co ja myślę? Myślę, że to ja jestem lepszą
osobą przy tobie.
-Nie. –pokręcił
głową Harry. –To my razem przy sobie jesteśmy lepszymi osobami.
***
No hej!
Dzisiaj zamiast uczyć się na sprawdzian z historii pisałam dla was rozdział :D
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
W związku też z waszymi prośbami, założyłam Aska:
http://ask.fm/AntMegg
Możecie śmiało zadawać tam pytania.
Tymczasem zapraszam do komentowania!
I dziękuję, że jesteście.
xoxo