W tym jednym
momencie zdałam sobie sprawę, że nikt mnie nie uratuje. Byłam zdana tylko na
siebie. Adrenalina wreszcie doszła do głosu; zaczęłam się wyrywać, krzyczeć i
kopać. Walczyłam jak lwica, co zaczęło wreszcie zwracać uwagę ludzi wokoło.
Pomyślałam, że może w końcu mi pomogą, ale oni po prostu odsunęli się, przeszli
do innej części klubu. Gdy jeden z mężczyzn praktycznie wbił mi swoje palce w
miejsce tuż poniżej łokcia, włożyłam całe swoje siły, by się wyrwać.
Udało mi się i to był mój błąd.
Poleciałam do
tyłu, uderzyłam z całej siły głową w ścianę, a potem spadłam na ziemię niczym
szmaciana lalka. W kontakcie z zimną, twardą podłogą, usłyszałam trzask w
okolicach mojej głowy, a potem poczułam ogromny, palący, pulsujący ból. Trwało
to krótko, bo praktycznie natychmiast nastała ciemność i cisza. Przestałam czuć
cokolwiek. Mój mózg się wyłączył. Przez moment nie wiedziałam kim jestem, gdzie
jestem. Zaczęłam odpływać, oddalać się od samej siebie, aż w końcu, nie było
już nic.
***
Zagubiłam się w
czasie. Nie miałam pojęcia ile minut, godzin, czy dni minęło od mojej wizyty w
klubie „Underground”, jednak wreszcie, powoli zaczynała wracać do mnie
świadomość. Przypomniałam sobie, że poszłam szukać Zayna i ostatecznie nie
znalazłam go. Zaczepili mnie trzej mężczyźni i już chcieli mi zrobić coś
okropnego, kiedy wyrywając się im, uderzyłam w ścianę i na dobitkę w ziemię.
Słyszałam trzask… Jak na zawołanie, poczułam ból w okolicach głowy. Jęknęłam, a
mój głos dochodził jakby z daleka. Delikatnie uchyliłam powieki i natychmiast
zalało mnie białe światło. Zamknęłam oczy i później otwierałam je znacznie
wolniej; Musiała minąć chwila, zanim wreszcie mogłam coś widzieć. Był pogodny
dzień, jasne promienie słoneczne wpadały przez okno do małego pomieszczenia, w
którym znajdowało się łóżko, szafka, wazon z kwiatami, jakieś aparatury…
Oczywiście, byłam w szpitalu.
Obok mojego łóżka siedział najpiękniejszy i najprzystojniejszy
chłopak, jakiego kiedykolwiek widziałam; Miał na sobie białą koszulkę i czarne
dżinsy. Z szyi zwisał mu zabawny wisiorek, przedstawiający papierowy samolocik,
taki jaki każdy dzieciak w swoim życiu przynajmniej parę razy złożył. Chłopak
miał brązowe loki okalające jego twarz i zielone, błyszczące oczy, które teraz
wpatrywały się we mnie, opuchnięte od płaczu.
-Megg? –zapytał cicho, a ja na dźwięk jego głosu uśmiechnęłam
się. Miał przepiękny głos.
Chłopak ścisnął mi dłoń, patrząc na mnie z napięciem. W jego
oczach widziałam, że martwi się o mnie, że… jestem dla niego bardzo ważna. Nie
spał też dużo, o czym świadczyły jego podkrążone oczy. Mimo to, był piękny.
Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale chyba nie był w stanie.
Uśmiechnęłam się po raz kolejny i odchrząknęłam.
-Harry. –powiedziałam, na co on wypuścił z siebie całe
powietrze, które wstrzymywał.
Wyglądał, jakby kamień spadł mu z serca. Pojedyncza łza spłynęła
po jego policzku.
-Pamiętasz mnie. –odparł głosem przepełnionym ulgą. –Wiesz, kim
jestem.
-Oczywiście. Jak mogłabym cię nie pamiętać?
-Przez moment pomyślałem… Lekarze nie byli pewni…
Wzmianka o lekarzach spowodowała, że serce zacisnęło mi się
kurczowo ze strachu.
-Co mi jest? –zapytałam, a Harry spojrzał na mnie smutno.
-Masz pękniętą czaszkę i wstrząśnienie mózgu. –odpowiedział.
-Długo tu leżę?
-Dwa dni.
Zabrakło mi słów. Nie sądziłam, że tak to wszystko się skończy.
Miałam przecież tylko znaleźć Zayna…
-Skoro jednak wszystko pamiętam, to nie jest aż tak źle, co?
–spróbowałam się uśmiechnąć, na co Harry kiwnął głową i również uniósł kąciki
ust. Widać jednak było, że jest wymęczony psychicznie i, że przydałby mu się
odpoczynek.
Nagle
usłyszałam zduszony krzyk i moment później, do pokoju wbiegł Louis.
W pierwszym odruchu chciał się rzucić, by mnie przytulić, ale
opanował się w ostatnim momencie.
-Powiedz, że mnie pamiętasz! –wykrzyknął, a ja parsknęłam
śmiechem.
-Ciebie nie da się zapomnieć, Louis. –odparłam.
-Harry, wołałeś już lekarza? –zapytał przyjaciela, a gdy ten
pokręcił przecząco głową, odwrócił się i skierował do drzwi. –Zaraz wracam.
W czasie, gdy
czekaliśmy na kogoś, kto mnie zbada, ja i Harry rozmawialiśmy na błahe tematy.
Wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa o tym, gdzie byłam i co robiłam. Harry
na pewno był na mnie zły; Ba, był zły na Louisa, co widziałam, jak był tutaj.
Do pokoju
wszedł lekarz, z plikiem kartek w ręku. Był wysoki, szczupły i sprawiał
sympatyczne wrażenie. W jego ciemnych włosach widniały pojedyncze siwe pasma.
Był opanowany, biły z niego lata doświadczeń. Za drzwiami został Louis, a obok
niego Niall z Jessicą i Liam. Chcieli wejść, ale musieli poczekać, aż doktor
mnie zbada. Harry mógł zostać, choć udzielono mu zgody bardzo niechętnie.
Lekarz zaczął mnie badać, a ja przy okazji zdałam sobie sprawę,
że na głowie mam ogromny bandaż, przez co pewnie nie wyglądałam najlepiej.
Oprócz urazu głowy, miałam stłuczone kolana i łokcie, najpewniej od upadku. Na
całych rękach miałam okropnie wyglądające siniaki, skutki szarpania mną przez
facetów z klubu. Za każdym razem, gdy lekarz oceniał urazy i je komentował,
Harry zaciskał z całej siły zęby. Był wściekły, coraz bardziej; Miał ochotę na
mnie nakrzyczeć, widziałam to.
-Wygląda na to, że ostatecznie nic pani nie będzie. –powiedział
doktor, uśmiechając się przyjaźnie. –Bandaż zdejmiemy już jutro. Zalecam, by
przez kilka tygodni poleżała pani w łóżku, w domu. Nie jest wskazany żaden
wysiłek fizyczny. Na następny raz też, proszę uważniej wybierać miejsca, w
których się pani bawi.
Mężczyzna zapisał coś na kartce, po czym odwrócił się w kierunku
drzwi.
-Panie doktorze? –zawołałam, przerażona jego słowami. –Co miał
pan na myśli, mówiąc „żaden wysiłek fizyczny”? Ja jestem tancerką i mam
mistrzostwa za niecałe trzy tygodnie!
-Niestety, to nie wchodzi w grę. –odparł lekarz, smutno
wzruszając ramionami. –Pod żadnym pozorem nie może pani wziąć udziału w
zawodach. Po pierwsze, i tak nie będzie pani w stanie, gdyż przez jakiś czas
będzie mieć pani nieskoordynowane ruchy, problemy z równowagą. Po drugie, leki,
które będzie pani brała, sprawią, że będzie pani nieco ospała, spokojna i
znieczulona. Po trzecie, wysoki wysiłek fizyczny groziłby poważnymi
konsekwencjami na pani zdrowiu. Przykro mi.
Po tych słowach, lekarz nacisnął na klamkę od drzwi i wyszedł,
wpuszczając do środka Nialla, Jessicę i Liama.
Ich kształty
zamazały się, zaczęłam płakać, nie będąc w stanie nawet tego kontrolować. Łzy
spływały mi po policzkach, moim ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze.
Ściskałam mocno rękę Harry’ego, który starał się mnie uspokoić,
ale nie byłam w stanie. Jessica i Niall stanęli po obu moich stronach,
pocieszająco głaszcząc mnie po ramieniu.
-Słyszeliście? –pisnęłam, nabierając powietrza. –Nie… nie mogę
tańczyć. C…cały rok poszedł n…na m…marne.
Nie mogłam
uwierzyć, że to się stało. To właśnie dla tańca przecież, przyjechałam do
Londynu. To był mój cel, moja szansa na przyszłość. A teraz, w ciągu jednego
wieczora, zostałam skreślona. Gdybym nie poszła do klubu…
Chciałam zostać tancerką i miałam szansę, by zostać kimś ważnym.
Warsztaty z Travisem i udział w mistrzostwach świata w tańcu mogły
zagwarantować mi dobrą, wymarzoną przyszłość; Gdybyśmy wygrali, zapisałabym się
na kartach historii.
Nie, to nie mogło się dziać. Nie, nie, nie!
-Spokojnie, to nie koniec świata. –powiedział Harry, starając
się mnie pocieszyć.
Wiedziałam jednak, że jedynie Niall i Jess są w stanie mnie
zrozumieć.
-Tak mi przykro. –mruknął blondyn, patrząc na mnie ze
współczuciem.
-Przysięgam, że znajdę Danielle i ją… -zaczęła Jessica, a ja
spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
Dziewczyna krzyknęła cicho i zakryła usta dłonią.
-O co chodzi? –zapytałam i nagle wszyscy odwrócili wzrok.
Co jest?! Spojrzałam na Liama, a on z zakłopotaniem odwzajemnił
spojrzenie.
-Przysięgam, że gdybym wiedział, że jest zdolna do czegoś
takiego… -zaczął, a potem westchnął ciężko. –Zerwałem z nią, oczywiście.
-Co ma Danielle z tym wszystkim wspólnego? –chciałam wiedzieć,
czując narastający niepokój.
-To ona wpadła na pomysł wysłania cię do „Underground”.
–wyjaśnił. –Umówiła się i spotkała z Zaynem, by zadbać o to, byś go nie
znalazła i w tym samym czasie namówiła Perrie, by wysłała cię do tamtego klubu.
Otworzyłam ze zdziwienia usta. Wiedziałam, że ani Danielle, ani
Perrie mnie nie lubią, ale żeby posunąć się aż tak daleko…?
-Perrie zadzwoniła do Zayna i przyznała się do tego co zrobiła.
–dodał Harry, patrząc na mnie uważnie. –Chciała, by po ciebie pojechał. Dokładnie
to zrobił, ale na miejscu ciebie nie zastał. Zaczął pytać ludzi, czy cię nie
widzieli, a oni powiedzieli, że podobną dziewczynę zabrało pogotowie jakiś czas
temu. Zayn zadzwonił do nas i wszystko wyjaśnił. Wszyscy pojechaliśmy do
szpitala i… to tyle. Nikt z nas praktycznie nie spał od dwóch dni, bo
czekaliśmy, aż się obudzisz.
-Perrie też tu była. –dodał Louis. –Chciała z tobą koniecznie
porozmawiać, jak się obudzisz i cię przeprosić, ale odesłaliśmy ją. Nie byliśmy pewni, czy będziesz w ogóle
chciała z nią rozmawiać.
Drzwi się
otworzyły i do środka weszła Eleanor.
-Dostałam smsa, że się obudziłaś! –wykrzyknęła i podeszła do
mojego łóżka. Delikatnie pocałowała mnie w policzek.
-Czuje się dobrze. -uśmiechnęłam się. –Wypisują mnie jutro rano.
Humor odrobinę mi się poprawił, choć cały czas czułam rozpacz i
ogromny smutek, że nie będę mogła zatańczyć na mistrzostwach.
-Travis z grupą będą chcieli cię odwiedzić. –powiedziała Jess,
głaszcząc mnie po ręce. –Możesz być pewna, że gdy się dowiedzą o tym, co
Danielle zrobiła, wykopią ją z ułamku sekundy.
-Nie. –odparłam, na co uniosła brwi. –Nie mówcie im. Wystarczy,
że ja nie będę mogła zatańczyć. Nie zniosłabym, gdybym zepsuła wam występ.
-Ale…
-Wiem, że nie powinno jej to ujść na sucho. –wyjaśniłam. –Ważniejsze
jest jednak to, by nasz układ i występ wypalił. Zbyt dużo wysiłku włożyliśmy w
to wszystko, by teraz poszło to na marne.
-Nie znoszę jej. –wycedziła Jess, patrząc gdzieś w dal.
–Obiecuję, że odegram się jakoś na niej.
-Tak. –poparł ją Niall. –Możesz być pewna, że te ostatnie dni
treningów będą dla niej prawdziwą męczarnią.
Uśmiechnęłam się lekko, ale prawda była taka, ze nic nie było w
stanie mnie pocieszyć.
Widziałam też, jak bardzo Liam jest przybity. Bądź co bądź,
kochał Danielle; Wiadomość, że jego dziewczyna nie do końca jest normalna, na
pewno się na nim odbiła. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, a on z
wdzięcznością przyjął moje wyrazy współczucia. Musiałam porozmawiać z nim,
kiedy będziemy na osobności.
-Cieszę się, że przyszliście wszyscy, by mnie zobaczyć.
–powiedziałam, patrząc po kolei na każdego z nich. –Ale widzę, że jesteście
padnięci, więc idźcie do domu i prześpijcie się chociaż trochę. Mi nic nie
jest, więc nie martwcie się.
-Tak, idźcie. –poparł mnie Harry. –Ja z nią zostanę.
Już chciałam powiedzieć, żeby i on poszedł trochę odpocząć, ale
gdy zobaczyłam jego spojrzenie, natychmiast zamknęłam usta.
Moi przyjaciele
pożegnali się ze mną, jeszcze raz mówiąc jak się cieszą, że nic mi nie jest.
Gdy wyszli, wzięłam głęboki oddech. Harry głaskał wnętrze mojej dłoni,
uspakajając mnie.
-Powinienem na ciebie teraz nakrzyczeć, ale jakoś nie mam serca.
–powiedział cicho, patrząc na mnie swoimi cudownie zielonymi oczami.
-Myślałam, że Zayn ma kłopoty. –odparłam. –Jeśli stałaby mu się
krzywda, to byłoby przeze mnie. Nie darowałabym sobie, gdyby… -przerwałam,
czując, że w gardle pojawia mi się gula. Znowu chciałam płakać.
-Nic mu nie było. –powiedział ponuro Harry. –Poszedł do pubu się
napić, a potem spotkał się z Danielle, bo tamta go poprosiła. Nie planował
sobie nic zrobić.
-Skąd mogłam wiedzieć? –odparowałam. –Louis stwierdził, że…
-Ach, ten Louis. –przerwał mi chłopak. –Byłem na niego zły jak
cholera. To on podsunął ci te myśli.
-Nie myślmy już o tym, Harry. –poprosiłam go. –Moglibyśmy zwalić
winę na każdego; Na Danielle, na Perrie, na Louisa, na Zayna… Ale stało się i
tyle. Koniec tematu.
-Ale teraz nie możesz zatańczyć w mistrzostwach. A to był twój
cel, powód, dla którego tu w ogóle przyjechałaś.
-Wiem. –posmutniałam. –Nie będę kłamać, że to nie było dla mnie
ważne... Co więcej, niedługo będę musiała wrócić do domu.
-Co takiego? –Harry zamarł, przestając mnie na chwilę gładzić po
ręce.
-Ja jestem niepełnoletnia, Harry. –spojrzałam na niego smutno. –Warunkiem
przyjechania tutaj, było uczęszczanie na treningi Travisa. Gdybyśmy wygrali na
mistrzostwach, prawdopodobnie otrzymałabym jakieś oferty pracy i być może wtedy
mogłabym zostać. Ja jednak nie zatańczę, więc… wracam do domu. Rodzice nie
zgodzą się, bym została. Zresztą, nie byłoby nawet sensu.
-Nie byłoby sensu? –powtórzył, puszczając moją dłoń. –A co ze
mną? Czy ja też jestem bez sensu?
-Och, Harry… Oczywiście, że nie. –powiedziałam. –Po prostu…
-Twoi rodzice nie wiedzą o wypadku. –odparł. –Po prostu powiedz
im, że nadal tańczysz.
-Mistrzostwa będą w telewizji. Zobaczą, że mnie tam nie ma.
Harry bezsilnie ukrył twarz w dłoniach.
-Nie możesz tak po prostu wyjechać. -wyszeptał. –Nie pozwolę ci.
-Mam siedemnaście lat. Być może za rok… -zagryzłam wargę. –Ale nawet wtedy, nie
sądzę, by było to możliwe. Nie mam tylu pieniędzy, by opłacić tutejszy pobyt.
Muszę znaleźć sobie pracę… Nie, Harry. –położyłam mu palec na ustach, gdy
chciał się odezwać. –Wiem, co powiesz, ale ja nie uznaję brania pieniędzy od
kogoś. Wiem, że jesteś bogaty, wiem, że dodatkowa osoba na utrzymaniu nie robi
ci różnicy. Ja jednak muszę coś robić, chcę być niezależna. Rozumiesz mnie?
-Nie. –odparł, patrząc na mnie intensywnie. –Megg, damy radę. My
zawsze dajemy radę. Pójdziesz na inne warsztaty, a pracę na pewno znajdziesz.
Jak nie teraz, to za kilka miesięcy, może dopiero za rok. Mistrzostwa świata to
nie wszystko. Pomyśl o tym, jak dużo się nauczyłaś od Travisa. Czy ty naprawdę
sądzisz, że nie znajdziesz pracy po jego warsztatach?
Moje serce zaczynała napełniać
nadzieja. Być może Harry miał rację?
Chłopak wstał, nachylił się i bardzo delikatnie mnie pocałował.
-Oj. –mruknęłam, odpychając go. –Wybacz, ale nie bardzo teraz mam
ochotę. –uśmiechnęłam się, widząc jego minę. –Muszę umyć zęby i przede wszystkim
zdjąć ten okropny bandaż. W tej chwili czuję się naprawdę aseksualna.
-Jak dla mnie, jesteś piękna i seksowna, jak zawsze. –odparł, uśmiechając
się. W jego policzkach pojawiły się dwa, urocze dołeczki. Wyglądał jak anioł.
-Chodź tutaj –powiedziałam i posunęłam się, by Harry mógł zmieścić
się obok mnie.
Położył się na szpitalnym łóżku, a ja objęłam go mocno.
-Cieszę się, że cię mam. –wymruczałam do niego.
-A ja się cieszę, że żyjesz. –odparł. –I, że mnie pamiętasz.
Zachichotałam i zerknęłam na niego. Harry patrzył na mnie z miłością
i ciepłem. Uwielbiałam u niego takie spojrzenie.
-Śpijmy. –powiedziałam. –Jestem trochę zmęczona i ty na pewno też.
-Okej. –zgodził się mój chłopak, obejmując mnie mocno. –Dopóki pielęgniarki
mnie stąd nie przepędzą.
-Nie pozwolę im. –odparłam i od razu poczułam, że oczy mi się zamykają.
Zasypiając, cieszyłam
się, że nic poważnego mi się nie stało, ale też czułam smutek, że moja wielka szansa
na mistrzostwach została mi odebrana. Po za tym, Harry był ze mną i to było najważniejsze.
Zastanawiał mnie jedynie fakt, dlaczego Zayn nie przyszedł mnie odwiedzić. Byłam
trochę rozczarowana; W końcu jechałam do „Underground”, by go ratować, specjalnie
dla niego tak się poświęciłam. Chciałam też upewnić się, czy wszystko z nim w porządku.
Wiadomość o mojej ewentualnej ciąży musiała mocno nim wstrząsnąć. Czy nie chciał
już mnie znać? Może nie obchodziło go, czy wyzdrowieję? A może dostał smsa, że się
obudziłam, tak jak Eleanor, ale stwierdził, że nie chce mnie widzieć osobiście?
Zraniłam go tyle razy, że miał do tego prawo, jednak fakt, że on
jako jedyny mnie nie odwiedził, bolało.
Oddech Harry’ego
zrobił się miarowy i wiedziałam, że już zasnął. Wsłuchałam się więc w spokojny rytm
jego serca i powoli odpłynęłam.
***
Obudziła nas pielęgniarka,
która przyniosła dla mnie zestaw leków. Był już wieczór, około godziny dwudziestej
pierwszej. Harry mruknął coś, a potem przewrócił się na drugi bok. Ja usiadłam i
połknęłam wszystkie tabletki, które mi zlecono. Pielęgniarka wzięła ode mnie jednorazowy
kubeczek, kiwając z zadowoleniem głową.
-Kolejna porcja rano. –powiedziała cicho, nie chcąc budzić Harry’ego.
–Normalnie nie pozwalamy na coś takiego –dodała, wskazując na chłopaka. –ale tym
razem przymknę na to oko.
-Dziękuję. –uśmiechnęłam się do niej.
-I jeszcze jedno. Jakiś chłopak chce z tobą rozmawiać. Nazywa się
Zayn Malik. Mam go wpuścić?
Zerknęłam na Harry’ego, który spał twardo po mojej prawej stronie.
-Tak, proszę go wpuścić. –szepnęłam.
Pielęgniarka kiwnęła głową i wyszła. Chwilę
później, do środka wszedł Zayn.
Przyłożyłam palec do ust i skinęłam głową na Harry’ego. Czarnowłosy
pokiwał głową i delikatnie zamknął za sobą drzwi.
Podszedł do mnie, trzymając ręce w kieszeniach.
-Hej. –powiedział, lustrując mnie wzrokiem. –Ładnie wyglądasz.
Parsknęłam śmiechem. Dobrze było wiedzieć, że czarnowłosy wciąż ma
poczucie humoru.
-Wszystko u ciebie w porządku? –zapytałam, a on wzruszył ramionami.
-Bywało lepiej. –odparł.
Odwróciłam wzrok, zastanawiając się co powiedzieć. Czy poruszyć temat
mojej mniemanej ciąży?
-Hej, Megg… -odezwał się czarnowłosy, więc spojrzałam na niego znowu.
–To, co zrobiłaś dla mnie… było bardzo odważne.
-Nie ma sprawy. Na pewno zrobiłbyś dla mnie to samo.
-Oczywiście, bez zastanowienia. Ale ja, to ja. Nie spodziewałem się
jednak tego po tobie.
-Naprawdę? –uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że Zayn nie powiedział
tego jako komplement.
-Chciałem ci podziękować. –powiedział, podsuwając sobie krzesło i
siadając na nie. –I powiedzieć, że jesteś niesamowicie głupia.
Zayn uśmiechnął się i pokręcił głową.
-Co ty sobie myślałaś, jadąc sama do „Underground”? –zapytał.
-Byłam pewna, że leżysz gdzieś tam naćpany albo gorzej… -wyjaśniłam.
–Nie bardzo wtedy myślałam. Po prostu ruszyłam ci na ratunek.
-Megg, Megg, Megg… -czarnowłosy zaśmiał się, chcąc nie chcąc. –Jesteś
w gorącej wodzie kąpana, wiesz o tym? I masz nauczkę. Słyszałem, że nie możesz tańczyć
w mistrzostwach.
-To prawda. –przyznałam smutno.
-Nie przejmuj się. –czarnowłosy mrugnął do mnie pocieszająco. –Masz
dopiero siedemnaście lat, wszystko przed tobą.
Uśmiechnęłam się; Oby miał rację.
-Hej, Zayn? –zagryzłam wargę, odwracając wzrok. –Nie jestem w ciąży,
wiesz o tym?
-Tak, wiem. –odparł chłopak, nagle się spinając.
-To była głupia sytuacja…
-Nie musisz się przede mną tłumaczyć, Megg. –powiedział Zayn. –Wiadomo
przecież, że jest taka możliwość. Ja sam niepotrzebnie tak mocno zareagowałem. Po
prostu przez pewien okres czasu myślałem, że to ja… -czarnowłosy przerwał i pokręcił
głową, spuszczając wzrok. –Zresztą nieważne. Następnym razem będę już bardziej przygotowany.
Harry mruknął coś
przez sen i poprawił się na poduszce.
-Chyba powinienem już iść. –powiedział cicho Zayn. Wstał i odstawił
krzesło na miejsce. –Cieszę się, że nic ci nie jest. No, pomijając kwestie taneczne.
–nachylił się i pocałował mnie w policzek, drapiąc lekko swoim zarostem. –Dobrze
cię było zobaczyć.
-Dzięki, że wpadłeś. –odszepnęłam i uśmiechnęłam się. Odprowadziłam
go wzrokiem, aż wyszedł, kiwając mi jeszcze przez szybę w drzwiach.
Westchnęłam, układając
się z powrotem do spania. Harry automatycznie mnie objął. Leki spowodowały, że znowu
poczułam się strasznie zmęczona. Podejrzewałam, że wstanę dopiero rano, by zmierzyć
się z kolejnym dniem. I chociaż nie czekały mnie już treningi z Travisem, był ze
mną mój Harry, a także przyjaciele, w tym Zayn, z którym rozmowa przebiegła lepiej,
niż bym się spodziewała. Po raz pierwszy od dłuższego czasu dostrzegłam szansę,
byśmy znowu się zaprzyjaźnili.
Zamknęłam oczy,
zapadając w krainę snów.
***
Siemka!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał, chociaż zapewne był dużym zaskoczeniem ;)
Dodany szybko + jest długi.
Dzięki za wasze komentarze, zwłaszcza te długie -uwielbiam je! :D
I do zobaczenia w następnym rozdziale!
xoxo