Dni zlewały się
ze sobą, nie rozpoznawałam co jest jawą, a co snem. Czasem dzień zaczynał się
tak jak zawsze; schodziłam na dół, grałam z Liamem w gry na konsoli, robiłam
śniadanie. Potem jednak zdarzało się coś dziwnego, na przykład za oknem
zaczynał padać śnieg, albo moi rodzice wykonywali układ taneczny przy basenie.
Wtedy budziłam się i w duchu zaklinałam te sny. Zaczynały mnie już męczyć,
mieszały mi w głowie. Nie powiedziałam o tym nikomu, licząc na to, że same
miną.
Siedziałam
teraz przy basenie w kostiumie kąpielowym i opalałam się na złocisty brąz.
Lekarz wprawdzie zabronił mi siedzieć na słońcu, ale stwierdziłam, że
piętnaście minut nikomu nie zaszkodziło. Nudziłam się potwornie, a humoru nie
poprawiała mi świadomość, że w tym samym momencie Travis z resztą grupy ma
trening. Ile bym oddała, żeby wrócić do składu… Wciąż pamiętałam dokładnie cały
układ.
Nagle
usłyszałam samochód wjeżdżający na podjazd. Natychmiast wstałam i szybko
weszłam przez taras do domu. Gdyby Harry zobaczył, że się opalałam, najpewniej
porządnie by na mnie nakrzyczał.
-Megg? –zawołał, ale ja już byłam na schodach. Musiałam szybko
się przebrać z kostiumu, żeby nie wywołać podejrzeń.
Weszłam do naszego wspólnego pokoju i otworzyłam szufladę.
Wybrałam komplet ładnej bielizny i białą, koronkową sukienkę. Zdjęłam kostium
kąpielowy i w ekspresowym tempie ubrałam bieliznę i sukienkę. Zdążyłam na styk.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Harry, z niepokojem się
rozglądając. Gdy mnie zobaczył, w jego oczach pojawiła się ulga.
-Megg. –powiedział i podszedł do mnie w paru krokach. Wziął mnie
w ramiona i delikatnie przytulił.
Od czasu mojego pobytu w szpitalu, Harry traktował mnie z wielką
ostrożnością. Nie lubił zostawiać mnie samej. Bał się ewentualnych powikłań,
które zresztą się pojawiły, ale oczywiście mu tego nie powiedziałam.
-Hej, kocie. –odparłam, całując go w usta. –Jak było?
One Direction nagrywało teledysk do swojej nowej piosenki „Best
Song Ever”. Niestety wiązało się to z ich kilkugodzinną nieobecnością niemal
codziennie.
-Dobrze. –Harry uśmiechnął się sam do siebie, zapewne
wspominając zabawne momenty z dzisiejszego nagrywania. –Świetna zabawa. Żałuję,
że nie możesz przyjść i zobaczyć.
-Ja też. –wzruszyłam ramionami smutno.
Dostałam od lekarza zakaz ruszania się z domu, zwłaszcza w
miejsca głośne, zaludnione i na otwartym słońcu.
-Mogę ci to jakoś wynagrodzić? –zapytał Harry, a ja uśmiechnęłam
się niegrzecznie.
-Mam pewien pomysł.
Przyciągnęłam go bliżej siebie i pocałowałam namiętnie. Zaskoczony,
ale zadowolony, zaczął oddawać pocałunek. Położył obie swoje dłonie na mojej
tali, przesunął mnie i oparł o szafę.
Harry przywarł do mnie całym swoim ciałem, ani na moment nie
odrywając się od moich ust. Splotłam ręce za głową chłopaka i kompletnie się
zatraciłam.
Otaczał mnie niesamowity zapach Harry’ego, onieśmielał sposób, w
jaki mnie obejmował. Był pewny siebie, zdecydowany, ale jednocześnie delikatny.
Włożyłam ręce pod jego koszulkę, zaczęłam badać umięśniony tors
chłopaka. W tym czasie Harry zsunął usta na moją szyję, przez co natychmiast
dostałam rozkosznych dreszczy. Jego dłonie, spoczywające wcześniej na moich
biodrach, zaczęły przesuwać się w dół. Westchnęłam z przyjemnością. Brakowało
mi tego.
Harry wrócił
ustami do moich warg, będąc odrobinę mniej delikatny niż przed chwilą. Chwycił
brzeg mojej sukienki i bez żadnych problemów ściągnął mi ją przez głowę.
Znowu się całowaliśmy, w tym samym czasie przesuwając się w
stronę drzwi. Zakluczyłam je jednym ruchem nadgarstka. W kilka sekund
pokonaliśmy drogę do łóżka. Harry popchnął mnie na aksamitną pościel, ściągnął
swoją czarną koszulkę i zdjął spodnie.
Byliśmy w samej
bieliźnie, spleceni ze sobą. Paliły mnie policzki, ręce i całe ciało. Sposób, w
jaki Harry mnie obejmował i dotykał sprawiał, że zapominałam jak mam na imię.
Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy; Nie wiem co widział w
moich, ale w jego zielonych i błyszczących widziałam bijące czyste podniecenie.
Usta miał rozchylone, a całym sobą reprezentował siłę i pewność siebie.
Usiadł na kolanach i zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do
siebie. Rozpiął mi stanik w ułamku sekundy, po czym odrzucił go na bok. Ręce
Harry’ego natychmiast zsunęły się wzdłuż mojego kręgosłupa w dół, aż w końcu
zatrzymały się na mojej pupie. Chłopak na nowo zajął się moimi ustami, a ja
pomyślałam, że lepiej mi być nie może. Kocham go i kochałam to, jak na mnie
działał.
Moje majtki zniknęły i w chwilę później zniknęły również jego.
Teraz nie było
już nic stojącego nam na przeszkodzie. Wyraźnie czułam jego męskość ocierającą
się o mnie, jednocześnie odpowiadając na gorące pocałunki.
-Och, Harry. –zamruczałam, pragnąc, by w końcu we mnie wszedł.
–Błagam!
Dłoń chłopaka musnęła moje ramiona, piersi, brzuch, nogi.
Drażnił się ze mną, zaprowadził na sam szczyt podniecenia. Oddychałam szybko i
ciężko.
Harry był pomiędzy mną, ale jeszcze nie we mnie. Zaciskałam
dłonie na jego plecach, powstrzymując się z całych sił, by nie wbić mu w skórę
paznokci.
Krew szumiała mi w uszach, drżałam. Byłam na skraju i mój
chłopak o tym wiedział.
Oderwał się od moich ust i spojrzał na mnie gorąco swoim
zielonym spojrzeniem.
Kącik jego ust uniósł się lekko, w niegrzecznym uśmiechu.
I wtedy wszedł
we mnie mocno.
-Ach! –krzyknęłam, aż sama zaskoczona intensywnością tego
doznania.
I wtem Harry wycofał się i odczekał chwilę.
Za drugim razem poczułam to jeszcze bardziej.
Znowu się cofnął i zaraz wbił. Robił to wolno, drażniąco,
prowokująco.
Jęczałam, a on nie przerywał swojej słodkiej tortury.
Sięgnęłam między nas i przymknęłam oczy z czystej przyjemności.
Położył mnie na plecach, a sam podparł ręce po obu stronach mojej
głowy. I wtedy przyspieszył, a ja poczułam, że odrywam się od rzeczywistości.
Wchodził we mnie raz za razem, wydając z siebie ciche odgłosy.
Chwyciłam się mocno jego barków i starałam dopasować się do jego rytmu.
-O… och! –jęknęłam, ogarnięta dreszczami i gorącem.
Harry pocałował mnie namiętnie, wsunął język do moich ust. Odpowiedziałam
żarliwie, czując coraz częstsze skurcze podbrzusza. Było mi tak dobrze…
Wypełniające uczucie trwało i trwało w cudownym rytmie.
Nasze
westchnienia i jęki zlały się w jedno. Z półprzymkniętych powiek obserwowałam
napinające się mięśnie brzucha Harry’ego i cudowny wysiłek wymalowany na jego
twarzy.
Wchodził we mnie do końca, mocno. Patrzył mi w oczy, spojrzeniem
zarezerwowanym tylko dla mnie. Nie śmiałam odwrócić wzroku. Moim ciałem
wstrząsały dreszcze. Byłam blisko spełnienia i Harry to widział. Przyspieszył
jeszcze bardziej i wydał z siebie niekontrolowany, głośny jęk. On też się
zbliżał.
Zerknęłam gdzieś w dal i nagle poczułam, że włosy stają mi dęba.
Przy ścianie, niedaleko łóżka, na fotelu, siedział Zayn. Miał na sobie czarne
dżinsy i białą koszulkę. Uważnie nas obserwował.
Tylko, że… jego
nie mogło tu być. To musiała być halucynacja, bowiem byłam pewna, że to nie
jest sen.
-O Mój Boże. –jęknęłam, podczas gdy Harry nie przerywał swoich
ostrych ruchów.
Co to za chora fantazja? Przeszedł mnie dreszcz. Zaraz miałam
dojść, a wszystkiemu temu przyglądał się wyimaginowany Zayn.
-Och! –westchnęłam, gdy zaciskające się podbrzusze sygnalizowało
nieuchronne zakończenie.
Mój chłopak wykonał kilka ostatnich, mocnych i ostrych pchnięć i
wtedy doszliśmy oboje.
Krzyknęłam, zamknęłam oczy i pozwoliłam, żeby dreszcze stopniowo
opuściły moje ciało.
-I co, fajnie było? –zapytał czarnowłosy, szepcząc prosto do
mojego ucha.
Gwałtownie spojrzałam w bok i zobaczyłam, że Zayn leży obok
mnie, wygodnie rozparty, jak gdyby nigdy nic. Był taki realny…
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się
powstrzymałam. Harry wziąłby mnie za wariatkę.
-Ze mną byłoby ci lepiej. –stwierdził Zayn, unosząc brwi i
ostentacyjnie oglądając swoje paznokcie. –Pamiętasz jeszcze, jak nam razem było
dobrze?
Sapnęłam i oburzona zmarszczyłam brwi. Dlaczego on nadal tutaj
był?
-Wciąż nie jest za późno, byś do mnie wróciła, wiesz. –kontynuował
czarnowłosy.
Spojrzałam na niego, a on odwzajemnił spojrzenie. Uśmiechnął się
lekko i mrugnął prawym okiem.
-Mam pomysł. –powiedział i sięgnął do kieszeni. –Zapalimy. Jak
za starych, dobrych czasów. I może spontanicznie zaczniemy całować się na
balkonie.
W dłoniach obracał paczkę swoich ulubionych papierosów, Marlboro
Czerwonych.
Moja halucynacja była aż nazbyt realna, przez co była
niepokojąca. Jak miałam sprawić, że zniknie?
-Zniknę, jeśli zrobisz to, o co poproszę. –wyjaśnił Zayn,
czytając mi w myślach.
-Czego chcesz? –wycedziłam i natychmiast tego pożałowałam.
Harry podparł się na rękach i spojrzał na mnie skonsternowany.
-Co? –zapytał. Na czole pojawiła mu się zmarszczka.
-Nic takiego. –odparłam niewinnie, uśmiechając się.
Twarz mojego chłopaka wyrażała zmartwienie. Miałam tylko
nadzieję, że nie zacznie zadawać żadnych pytań. Pospiesznie go pocałowałam, a
on, po chwili wahania, odwzajemnił pocałunek. To sprawiło, że cała sprawa
poszła w zapomnienie.
-Ugh, błagam… -Zayn wykrzywił się i odwrócił głowę.
Tymczasem Harry
znowu był gotowy na powtórkę. I chociaż normalnie nie miałabym nic przeciwko,
tym razem musiałam nam przerwać. Między innymi dlatego, że Zayn tak chciał.
-Powiedz mu, że chcesz iść zapalić. –poinstruował mnie.
Powtórzyłam słowa Harry’emu, który westchnął, ale ostatecznie
wypuścił mnie z łóżka.
Nieco zła, nałożyłam na siebie
ubrania, po czym wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. Tam poszłam na
taras i przyłożyłam fajkę do ust. Podpaliłam i zaciągnęłam się. Dym wniknął do
moich płuc, wywołując niesamowitą ulgę dla mojego organizmu. Wyimaginowany Zayn
siedzący obok mnie kiwnął głową z satysfakcją.
-Zrobiłam co chciałeś, więc teraz znikaj. –warknęłam do niego,
na co on wstał i jak gdyby nigdy nic, odszedł ode mnie.
Nie wiedziałam gdzie konkretnie się udał; Ważne, że już go nie
było.
Moje
halucynacje były niepokojące, zwłaszcza, że teraz musiałam robić coś, czego nie
chciałam, by zniknęły. Być może powinnam się komuś przyznać, zwierzyć ze
swojego problemu, ale bałam się, że musiałabym powiedzieć czego dotyczą owe
wizje.
Westchnęłam i w samotności spaliłam fajkę. Sięgnęłam po następną
i wtem usłyszałam, że drzwi za mną rozsuwają się. Ktoś wszedł na taras.
Obróciłam się i ujrzałam Zayna, który jednak miał na sobie inny
zestaw ubrań niż przed chwilą. Pytanie brzmiało: czy to prawdziwy Zayn, czy
kolejny wytwór mojej wyobraźni?
-Hej. –powiedziałam, z napięciem oczekując elementu, który nie
będzie pasował; na przykład Zayn mógł mieć pomalowane paznokcie, albo mógł mówić
głosem Nialla.
-Megg, jak się czujesz? –zapytał i podszedł bliżej. Głos miał
normalny i wyglądał też zwyczajnie. –Wpadłem na chwilę, by sprawdzić, czy
wszystko okej.
-Trochę nudno, ale po za tym, wszystko w porządku. –odparłam i
posunęłam się, by czarnowłosy mógł usiąść obok mnie. Poczęstowałam go LM-em
Niebieskim i sama odpaliłam swojego. –A co u ciebie?
-Perrie non stop do mnie wydzwania i błaga, bym jej wybaczył.
–powiedział Zayn. –Ciebie też chce przeprosić, ale podobno nie chcesz jej
widzieć.
Wzruszyłam ramionami. –To wszyscy inni nie pozwalają mi się z
nią zobaczyć.
-I nic dziwnego. Ta dziewczyna powinna trzymać się od ciebie z
daleka.
Perrie Edwards
i Danielle Peazer. Kto by pomyślał, że te dwie okażą się być czołowymi
sukami w Londynie?
-Nie gadajmy o nich. –poprosiłam. –Powiedz mi coś na poprawę
humoru.
Zayn uniósł brew i uśmiechnął się
-Właściwie to jest coś takiego. –powiedział, a ja poczułam, że
kąciki ust wyginają mi się ku górze.
-Mów!
-Nie wiem wprawdzie, czy się ucieszysz, ale… -czarnowłosy wziął
głęboki oddech. –Od jutra na nowo się tu wprowadzam.
Otworzyłam ze zdziwienia usta. Spodziewałam się wielu rzeczy,
ale nie tego.
-Naprawdę? –zapytałam, zaczynając się zastanawiać, czy to nie
kolejna halucynacja.
-Naprawdę. –potwierdził Zayn. –Chłopacy nie byli uradowani, ale
nie mieli wyjścia.
-Jak to? –zmarszczyłam brwi i zaciągnęłam się papierosem.
-Kręcimy film pod tytułem „Tydzień z One Direction”. –wyjaśnił
chłopak. –Przyjadą tutaj ludzie z kamerami, którzy będą z nami całe siedem
najbliższych dni. Naszym zadaniem jest pokazać, że doskonale się ze sobą
dogadujemy i, że wszystko między nami gra.
-Och. –wykrztusiłam. –Dlaczego Harry mi o tym nie powiedział?
-Bo to nie było nic pewnego. Ale właśnie wracam ze spotkania z
naszym reżyserem i wszystko zostało potwierdzone.
-A więc wprowadzasz się tylko na tydzień?
-No… w sumie to tak. –Zayn odrobinę posmutniał. –Ale kto wie?
Jeśli nie będę robić problemów, może zostanę na dłużej.
Uśmiechnęłam
się. To była szansa, bym na nowo zaprzyjaźniła się z czarnowłosym. Po za tym,
była to szansa dla całego One Direction. Cudownie byłoby, gdyby wszyscy się
pogodzili i znowu stanowili zgrany zespół.
-Brzmi super. –skończyłam swoją fajkę, więc sięgnęłam po stojący
nieopodal słoiczek.
W tym samym momencie zrobił to Zayn. Dotknęliśmy się dłońmi, a ja
jak oparzona cofnęłam rękę. Natychmiast poczułam się głupio.
-Przepraszam. –bąknęłam. Wyrzuciłam niedopałek i zapatrzyłam się
w przestrzeń.
Przypomniałam sobie, że powodem wyprowadzki Zayna było przecież to,
że nie potrafiliśmy się oprzeć pokusie, gdy tu mieszkał.
Rozmawialiśmy codziennie, chodziliśmy na papierosy, robiliśmy różne
głupie rzeczy, graliśmy w wyzwania… Aż w końcu pocałowaliśmy się i wtedy mój świat
się zawalił.
I teraz Zayn znowu się wprowadzał. Czułam, jakby historia miała się
powtórzyć. Nie, na pewno nie. Tym razem będzie inaczej. Będzie?
Zerknęłam na czarnowłosego,
który wpatrywał się zamyślony w dal; Najwyraźniej jemu też chodziło to po głowie.
***
Hej!
Po tym, jak ostatnio prosiliście mnie, bym jeszcze nie kończyła, postanowiłam faktycznie pociągnąć tą historię nieco dłużej ;)
Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam go gustu; Tradycyjnie proszę o opinie.
Jutro wylatuję do Hiszpanii i nie będzie mnie prawie trzy tygodnie :(
Tam na miejscu raczej nie będę mieć Internetu, więc nic nie dodam.
Biorę jednak laptopa, więc napiszę w Wordzie kolejny rozdział, może nawet więcej niż jeden, więc po przyjeździe od razu coś wstawię :)
Trzymajcie się ciepło i życzę wam miłych i szalonych wakacji!
xoxo