sobota, 30 marca 2013

Rozdział 38 "Powrót do normalności"



            Włożyłam do szafy ostatnią rzecz z walizki, po czym wypuściłam z ulgą powietrze. Wypakowywanie się wyczerpało wszelkie moje siły. Zamknęłam szafę, po czym odwróciłam się i rzuciłam na miękkie łóżko, które odbiło mnie lekko do góry.
Chciałam odpocząć, chociaż przez chwilę. Niedawno wróciłam z zajęć u Travisa, które wykończyły mnie jak jeszcze nigdy. Nie czułam własnego ciała. To był jeden z tych dni, które najchętniej przeleżałabym w łóżku, pod ciepłym kocem z kawą i dobrą książką w ręku. Oczywiście, nie mogłam sobie pozwolić na taki luksus. Nie, kiedy mieszkałam z czterema chłopakami.
Jeden z nich, Louis, zachowywał się ostatnio inaczej. Już nie bronił tak zaciekle Harry’ ego, a nawet starał się nieco usprawiedliwiać Zayna.
Nie sprzyjało to dobrej atmosferze, czego przykładem była kłótnia dzisiejszego popołudnia.
-Gadałeś z Zaynem beze mnie?! –wściekłość Harry’ ego była ogromna.
-Przepraszam, ale nie miałem wyjścia. –odparł spokojnie Louis, krzyżując ręce.
-Umówiliśmy się, przecież! –choć chłopak starał się tego nie okazywać, widać było, że czuje się zraniony.
-Musisz się nieco uspokoić, zanim się z nim spotkasz. Harry, przecież ty byś go zabił.
-No i dobrze!
-Nie, wcale nie. –Louis pokręcił głową. –Zayn wciąż należy do One Direction, czy ci się to podoba, czy nie.
-Przyłożyłeś mu chociaż raz?
-Nawet dwa.
Harry uśmiechnął się, zadowolony. Ja z kolei odwróciłam wzrok, mając mieszane uczucia. Nie chciałam, by ktokolwiek krzywdził Zayna, mimo wszystko. Po za tym, był teraz zupełnie sam, a wszystko to przeze mnie.
            Westchnęłam, przeprosiłam Harry’ego i Louisa, po czym poszłam na górę.
By oderwać myśli od bieżących spraw, chwyciłam aktualnie czytaną przeze mnie książkę i pogrążyłam się w lekturze.

~~Perrie~~
            Miałam obawy co do fioletowego koloru włosów, jednak widząc siebie w lustrze, wszystkie moje wcześniejsze zmartwienia wydały się śmieszne. W nowym kolorze było mi do twarzy, wyglądałam oryginalniej. Jako blondynka niczym się nie wyróżniałam, a teraz przyciągałam uwagę. Razem z koleżankami z zespołu Little Mix zostałyśmy nominowane do nagrody Grammy, więc od kilku dni przygotowywałyśmy nie tylko nasz występ, ale i same siebie.
            Moją głowę nie zaprzątała jednak sama ceremonia, ale fakt, że miałam spotkać tam Zayna. Mój ex-chłopak nie odzywał się do mnie już od dłuższego czasu i nic nie zapowiadało na to, by to się zmieniło. Jak więc zachowamy się, spotykając się twarzą w twarz?
Myślałam, że to ja jestem problemem. Okazało się jednak, że Zayn zwyczajnie znalazł sobie inną dziewczynę. Gdy dowiedziałam się o kogo chodzi, nie wiedziałam jak zareagować. Za nic nie spodziewałam się, że będzie to… Megg.
Urocza, śliczna Megg, dziewczyna Harry’ego. Lubiłam ją, ufałam jej. O zdradzie poinformowała mnie Danielle, która pewnego wieczora zadzwoniła do mnie i z pełnym współczucia głosem wyjaśniła całą sytuację.
Niewinna, adorowana przez wszystkich Megg; Miałam ochotę zniszczyć tą sukę. Nie było słów, które oddawałyby siłę nienawiści, jaką ją darzyłam. Okazało się, że nie tylko ja żywię do niej takie uczucia.
-Rozumiem cię doskonale. –powiedziała Danielle, odwiedzając mnie pewnego razu w hotelu. –Ja pierwsza ją przecież przejrzałam. Jeśli chcesz, pomogę ci zamienić jej życie w piekło.
Zgodziłam się bez wahania. Danielle mnie rozumiała i w dodatku chodziła z Megg na zajęcia taneczne. Miała możliwość zrobienia poważnych szkód, a ja nie pragnęłam niczego innego.
            Zapłaciłam mojemu fryzjerowi, który, jak zwykle, wykonał wspaniałą robotę. Wyszłam na ulicę i wolnym krokiem ruszyłam do mojego auta. Ludzie obracali się za mną, dzieci wytykały palcami moje włosy. Uśmiechnęłam się do siebie; Cel osiągnięty. Za dwa dni, na rozdaniu Grammy, kamery na pewno mnie pokażą, a wtedy cały świat zobaczy moją przemianę.
Zaczęłam się zastanawiać co Zayn o mnie pomyśli. Czy mu się spodobam? Czy kiedykolwiek mu się w ogóle podobałam? Teraz, kiedy Megg wróciła do Harry’ego, Zayn znowu był wolny. Być może miałam szansę, by do niego wrócić. Pytanie brzmiało, czy w ogóle tego chciałam? Zranił mnie, wykorzystał, nie potraktował tak, jak zasługiwałam. Sposób w jaki ze mną zerwał wciąż śnił mi się w najgorszych koszmarach. Nie byłabym w stanie zliczyć nocy, które spędziłam płacząc w poduszkę. Nie ma gorszego bólu od bólu złamanego serca. Jesy, Leigh-Anne i Jade próbowały mi pomóc, ale dopiero Danielle pomogła mi stanąć na nogi. Zdaje się, że wizja zemsty na dziewczynie, która rozbiła twój związek, jest silniejsza niż cokolwiek innego.
            Gdy stałam na czerwonym świetle, moja komórka zaczęła wibrować. Rzuciłam okiem na wyświetlacz. To była Danielle, spoglądająca na mnie ze zdjęcia z błyskiem w oku.
-Halo? –zaśpiewałam, odbierając.
-Hej, Edwards. –odparła Danielle, jak zwykle zwracając się do mnie po nazwisku. –Mam nadzieję, że masz teraz czas, by się spotkać?
Zerknęłam na samochodowy zegarek i zabębniłam palcami w kierownicę.
-Jakąś godzinę. –powiedziałam. –O osiemnastej mam próbę do Grammy z dziewczynami.
-Wystarczy. Zdaje się, że właśnie opracowałam idealny plan zniszczenia Megg.

~~Megg~~
            Rozległo się pukanie do drzwi i chwilę później do pokoju wszedł Harry.
-Można? –zapytał, wsadzając ręce w kieszenie.
-Jasne. –odparłam, uśmiechając się i zatrzaskując książkę.
Chłopak swobodnym krokiem podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu. Miał na sobie beżowe spodnie i czarną koszulkę, która podkreślała jego męską, umięśnioną sylwetkę. Podbrzusze zacisnęło mi się mocno, więc szybko skierowałam swoje myśli na inny tor. Kwiatki. Myśl o kwiatkach, Megg.
-Jak tam idą przygotowania do wielkiego występu? –zapytał Harry, a ja z ulgą podjęłam temat.
-Bardzo dobrze. –odparłam. –Skończyliśmy już nasz układ i teraz w kółko go wałkujemy.
-Przypomnij mi, kiedy są te mistrzostwa?
-Za miesiąc. –powiedziałam i natychmiast się spięłam. Oczekiwanie i presja nałożona  nie tylko przez Travisa, ale i Marcina Nowakowskiego, który wybrał mnie spośród setki tancerzy i wysłał do Londynu, stawały się nie do zniesienia.
-Megg, w porządku? –zatroskany głos Harry’ego sprowadził mnie z powrotem na ziemię.
-Mam ogromną tremę sceniczną. –wyznałam. –Nie mam najmniejszego pojęcia jak się zachowam podczas występu. Tam będą tysiące osób, Harry.
Na moją skórę wstąpiły dreszcze. Starałam się nie myśleć o tym wszystkim, ale mistrzostwa zbliżały się wielkimi krokami. Nasz układ taneczny był skończony, ale wcale nie czułam się spokojniej.
-Hej. –Harry uśmiechnął się lekko i ujął mnie za dłoń. –Wszystko będzie dobrze. Dasz radę.
-Nie, nie dam. –spanikowana, nerwowo przełknęłam ślinę.
-Też na początku się bałem. A teraz? Występuję przed milionami.
-Nawet nie wiesz jak ja cię za to podziwiam.
-Posłuchaj, nie masz powodów do zmartwień. Ja przyjdę na twój występ i usiądę blisko sceny. Umówimy się tak, że będziesz patrzeć tylko na mnie, przez cały czas. Będzie zupełnie tak, jakbyś tańczyła dla mnie, jakby nikogo innego nie było.
Napięcie powoli zaczynało mnie opuszczać. Tak, to był dobry pomysł.
-Okej. –uśmiechnęłam się, patrząc w jego oczy. –To na pewno pomoże.
Mój kochany Harry; Zawsze wie co powiedzieć, bym poczuła się bezpiecznie i spokojnie.
Między nami zapanowała cisza, ta konkretna cisza. Doskonale wiedziałam co zapowiadała.
            Najpierw powoli się do siebie zbliżyliśmy. Ciepło wpłynęło mi na twarz, do nosa dostał się doskonale znany mi zapach chłopaka. Poczułam też charakterystyczne uciskanie w brzuchu, nieustannie towarzyszące takim chwilom.
Harry delikatnie musnął moje usta. Zamknęłam oczy i bezwiednie przysunęłam się do niego bliżej. Chłopak pogłębił pocałunek, jednocześnie kładąc dłoń na mojej tali.
Było tak, jakbyśmy całowali się po raz pierwszy; nieśmiało, ostrożnie, z wahaniem.
Brakowało mi tego, o czym dało znać moje szybko bijące serce. Wplotłam dłoń we włosy Harry’ego i całkowicie poddałam się tej chwili. Całował mnie z początku słodko , z uczuciem i tęsknotą. Z każdą następną sekundą jednak, pocałunek stawał się namiętniejszy, gorętszy. Nasze języki spotkały się, a ja jęknęłam.
Harry objął mnie mocniej i jednym ruchem pchnął na łóżko. Ręce podparł po obu stronach mojej głowy i spojrzał na mnie w taki sposób, że aż zadrżałam z rozkoszą. Czarne źrenice miał rozszerzone, usta rozchylone. Och. To był widok przeznaczony wyłącznie dla mnie. Przesunęłam palcami po jego przedramieniu, ramieniu, a potem barku. Harry dociskał swoje ciało do mojego, gdy mnie całował. Nie wiedziałam, czy robił to specjalnie, czy nieumyślnie; W każdym razie, bez wątpienia na mnie działało.
            Namiętność, która między nami wybuchła, zaczynała przypominać naszą dawną namiętność. I pomimo czasu, który upłynął, między nami wciąż było tak jak kiedyś. Myśl ta niesamowicie podniosła mnie na duchu.
-Megg. –mruknął Harry, odrywając się ode mnie.
Otworzyłam oczy i zaczerpnęłam oddechu.
-Tak? –zapytałam cicho.
-Pójdziesz ze mną na rozdanie Grammy?
Nie takiego pytania się spodziewałam. Parsknęłam śmiechem, rozluźniając trochę atmosferę między nami.
-Skąd ci się to teraz wzięło? –chciałam wiedzieć.
-A tak mi wpadło do głowy. –chłopak wzruszył ramionami. –To jak, pójdziesz? Jako moja dziewczyna?
Spojrzał na mnie uważnie. To pytanie miało drugie dno. On właśnie… pytał mnie o chodzenie. Chciał wiedzieć, czy jesteśmy parą.
-Oczywiście. –odparłam i uśmiechnęłam się lekko. –A kiedy jest to całe rozdanie?
-Pojutrze.
-Och. –poczułam, że żołądek wiąże mi się w supeł. –A kto tam jeszcze będzie?
-Co masz na myśli? –zapytał Harry, śmiejąc się.
-Będzie tam… Justin Bieber? –wyszeptałam, jakbym bała się, że ktoś podsłucha.
-No raczej. –odparł chłopak, teraz już śmiejąc się na całego.
-A Adele? Rihanna?
Byłam jednocześnie przerażona i podekscytowana, że nadarzy się możliwość spotkania najpopularniejszych gwiazd współczesnej muzyki. Nigdy nawet o tym nie marzyłam, bo wiedziałam, że to zbyt nierealne marzenie. A tymczasem teraz było ono na wyciągnięcie ręki.
-O Mój Boże. –zakryłam dłonią usta i podniosłam się do pozycji siedzącej. –I ty chcesz mnie tam zabrać? Możesz mnie w ogóle tam zabrać? Przecież ja jestem nikim… Jak ja się ubiorę? Co ja będę tam robić?  
Typowo dla mnie, zaczęłam panikować.
-Megg, uspokój się. –powiedział Harry, nie mogąc jednak opanować uśmiechu, cisnącego mu się na usta. –Wystarczy, że będziesz sobą. Usiądziesz obok mnie, obejrzysz nasz występ, porozmawiasz z miłymi ludźmi i tyle. I nigdy, przenigdy nie myśl, że jesteś nikim.
Kończąc zdanie, był już poważny. Schylił się i pocałował mnie, żeby przypieczętować wartość swoich słów. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.
            Postanowiliśmy z Harrym, że wyjdziemy na krótki spacer, bo zbyt mnie nosiło, bym mogła wytrzymać w jednym miejscu. Świeże powietrze i ruch sprawiły, że uspokoiłam się i wyciszyłam.
-Tylko nie zostawiaj mnie ani na chwilę. –zastrzegłam, gdy wędrowaliśmy chodnikiem przed siebie. Trzymaliśmy się za ręce, co było wspaniałym uczuciem. –Oczywiście, oprócz momentu, w którym będziecie występować i…
Przerwałam w połowie zdania, gdy zdałam sobie z czegoś sprawę. Harry miał wystąpić na rozdaniu Grammy. Harry i… reszta zespołu. Całe One Direction miało dać występ, a więc Zayn również. Miałam się z nim spotkać, twarzą w twarz. A w dodatku miałam tam przyjść jako dziewczyna Harry’ego. Radość uszła ze mnie jak powietrze z przekłutego balonu. To nie skończy się dobrze.
Stanęliśmy pod lampą, która co chwila mrugała. Gwiazda One Direction chwyciła mnie za ręce, przy okazji je ogrzewając.
-Nie zostawię cię. –obiecał Harry i spojrzał na mnie intensywnie. –Będziesz tam ze mną, bezpieczna.
Uśmiechnęłam się i przybliżyłam do mojego chłopaka. Znowu mogłam go tak nazywać, co napawało mnie radością i szczęściem.
Harry nachylił się i pocałował mnie z uczuciem, nieśpiesznie. Westchnęłam i poddałam się tej chwili. 
***

 Hej!
Przepraszam, że musieliście tyle czekać.
Przyznam się wam, że oprócz natłoku nauki w szkole, nie najlepiej było z weną.
Na szczęście mam już świetny pomysł na następny rozdział, więc mam nadzieję, że pisanie go pójdzie mi szybciej:)
Dziękuję za wasze komentarze, pytania na asku i ciągłe popędzanie mnie.
Jesteście ogromną motywacją! 

http://ask.fm/AntMegg

xoxo

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 37 "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej"



            Obudziły mnie promienie słoneczne wlewające się do mojego pokoju przez okno. Przeciągnęłam się i uśmiechnęłam, rozpoznając znajome otoczenie. Znajdowałam się w swoim własnym, dawnym pokoju, w którym mieszkałam swego czasu z Harrym. Tym razem spałam sama, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że nasz związek potrzebuje czasu. Nie mogliśmy tak po prostu wrócić do siebie i znowu spać ze sobą jak gdyby nigdy nic.
Usłyszałam grającego na dole Liama i dopiero wtedy poczułam w pełni, że jestem we właściwym miejscu. Jestem w domu.
Wstałam i na boso przeszłam do jasnej, dużej łazienki. Nie zmieniła się ani trochę. Wciąż leżało tu kilka rzeczy Harry’ego, na których widok zacisnęło mi się serce. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na dziewczynę stojącą przede mną. Miała na sobie długą, białą koszulkę z nadrukiem, która należała do Harry’ego. Dał jej ją wczoraj przed pójściem spać. Było widać, ze schudła, najpewniej przez mordercze treningi Travisa Mudd’a i natłok stresu i emocji z ostatniego miesiąca. Po opaleniźnie, z którą przyjechała do Anglii, nie było już ani śladu. Brązowe włosy jej urosły, sięgając łopatek, a także ściemniały przez brak słońca. Duże zielone oczy patrzyły na nią spod opuchniętych od płaczu powiek. Wyglądała na zranioną i zagubioną. Na ciele widoczne były siniaki, co przypominało jej o wczorajszym niefortunnym spotkaniu z czarnowłosym.
            Nie poznawałam sama siebie. Oderwałam wzrok od lustra i odwróciłam się do niego tyłem. Unikając swojego odbicia, podeszłam do umywalki i przemyłam twarz. Włosy uczesałam szczotką Harry’ego, zęby umyłam pastą nałożoną na palec. Musiałam wrócić po swoje rzeczy do mieszkania Damiana. Bałam się, że się zezłości i tym razem powie o wszystkim mojemu tacie. Sam powiedział, że jak jeszcze raz zobaczy mnie zapłakaną, wracającą z walizkami, nie będzie taryf ulgowych. Może już zadzwonił? Nie, wiedziałabym o tym. Zacisnęłam powieki i wzięłam parę głębokich oddechów na uspokojenie.
            Wyszłam z łazienki i przebrałam się w dżinsy i wczorajszą bluzkę. Miała długi rękaw, więc nie było widać siniaków na skórze. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Zeszłam po schodach w dół i uśmiechnęłam się na widok skupionego wyrazu twarzy Liama, grającego w Masakrę Zombie.
-Bierz tu swoje dupsko i łap za pada! –przywitał mnie chłopak, nie przerywając gry.
-Właściwie, to chciałam najpierw porozmawiać z Harrym. –oznajmiłam, splatając nerwowo palce. –Nie ma go tutaj?
-O tej godzinie to on jeszcze śpi. –odparł Liam. –Chyba musisz iść go obudzić.
-Okej. –obróciłam się na pięcie i wmaszerowałam z powrotem na górę.
Gdy już stanęłam naprzeciwko jego drzwi, zaczęłam się denerwować. W końcu jednak zapukałam i ostrożnie popchnęłam drzwi. Harry leżał rozwalony na łóżku, będąc w samych bokserkach. Jego tors, usiany czarnymi tatuażami, był nagi. Klatka piersiowa unosiła się w równomiernym rytmie. Brązowe, wiecznie w nieładzie loki, rozrzucone były na białej poduszce. Chłopak westchnął przez sen, a ja weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi.
            Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego brzegu. Mogłabym spać teraz w jego ramionach… W świetle wszystkich wydarzeń, cała kłótnia wydała mi się niesamowicie głupia i bez sensu. Dlaczego nie mogłam cieszyć się z tego co miałam?
Harry zazwyczaj miał mocny sen, toteż bez zastanowienia wsunęłam nogi pod kołdrę i przytuliłam się do niego delikatnie. To, co stało się później zupełnie mnie rozbroiło. Chłopak, nadal śpiąc, objął mnie ramieniem i docisnął do siebie. Robił tak zawsze, jak byliśmy ze sobą i spaliśmy razem. Zwalczyłam łzy cisnące mi się do oczu i uśmiechnęłam się. Zacisnęłam powieki i po chwili odpłynęłam, otoczona ciepłem i uczuciem bezpieczeństwa.

~~Louis~~
            Stałem oparty o wysokie drzewo, które było najbardziej charakterystyczne w całym parku Greenwich. To właśnie tutaj umówiłem się na spotkanie z Zaynem. Nazywaliśmy to miejsce „pod Wielkim Drzewem” i przychodziliśmy tutaj, gdy musieliśmy rozwiązać jakiś problem. W zeszłym roku, gdy dość poważnie pokłóciłem się z Hazzą, spotkaliśmy się pod Wielkim Drzewem i wykrzyczeliśmy do siebie kilka naprawdę niemiłych słów. Oczywiście, szybko się pogodziliśmy i nie było sprawy.
Tym razem zapowiadało się na poważniejszą kłótnię.
-Louis. –usłyszałem nagle obok siebie. Wzdrygnąłem się, ale szybko to zatuszowałem, żeby nie okazać słabości czarnowłosemu.
-Zayn. –odparłem, równie poważnie. Zmierzyłem go krytycznym spojrzeniem. Chciałem pokazać mu, że nie będzie miłej pogadanki. –Myślałem, że nie przyjdziesz.
-Niby dlaczego? –prychnął chłopak, lekceważąco unosząc swoje ciemne brwi. –Ja z kolei myślałem, że przyprowadzisz wsparcie. Hazza nie miał ochoty na bójkę?
-Harry nie ma pojęcia, że się spotkaliśmy. –odwróciłem wzrok, wciąż mając mieszane uczucia. Obiecałem przecież Harry’emu, że załatwimy to razem. Ja jednak wiedziałem, że źle by się to skończyło.
-Bronisz przyjaciela? –prychnął czarnowłosy, krzyżując ręce. –Jakież to wspaniałomyślne.
-To nie o niego bym się martwił. –odparłem, czym chyba wytrąciłem go z równowagi.
Taka była prawda. To nie Harry’emu stałaby się krzywda, a Malikowi. Nie miałem wątpliwości, że Harry tylko czekał na okazję, by wyżyć się na Zaynie. Znałem swojego przyjaciela na tyle, by wiedzieć, że zrobiłby w przypływie agresji coś, czego potem by żałował.
-Nagle obchodzi cię co się ze mną stanie? –zakpił Zayn.
-Niespecjalnie. –wzruszyłem ramionami. –Ale nadal jesteśmy zespołem. Obowiązuje nas kontrakt.
-Pieprzyć kontrakt.
-Nie obchodzą cię już fani? Jesteś w stanie tak po prostu ich odtrącić?
-W tej chwili nie obchodzi mnie nikt, oprócz Megg.
Złość zalała całe moje ciało. Zanim pomyślałem, zamachnąłem się i wymierzyłem pięść w twarz Zayna. No dobra, może ja też powinienem nieco się uspokoić.
-Kurwa, Louis. –czarnowłosy odsłonił policzek, który w pierwszej reakcji zakrył dłonią. –To już drugi raz. Przysięgam, że za trzecim nie wytrzymam i ci oddam.
-Należało ci się.
-Nie sądzę.
Przywaliłem mu po raz drugi.
-A to za co?! –wrzasnął i wedle obietnicy, tym razem mi oddał. Wylądowałem na ziemi, czując pulsujący ból w szczęce. -Ostrzegałem. –dodał wyjątkowo spokojnie.
Wstałem z zimnej trawy i zacisnąłem zęby, ignorując ból.
-Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawy z tego, co zrobiłeś? –wycedziłem. –Nie uważasz, że to wszystko ci się należało?!
-Nie, nie uważam! –krzyknął Zayn i zwinnie uchylił się przed moim ciosem. –Wszyscy tak na mnie najeżdżacie, no ale bez przesady! Czy to, że Harry zdobył ją pierwszy, oznacza, że tylko on ma do niej prawo? Tylko on może ją mieć?
Otworzyłem usta, by odpowiedzieć, ale Zayn się rozkręcił.
-Nie miałem prawa zakochać się w dziewczynie, która była zajęta?! Myślisz, że zrobiłem to na złość Harry’emu?! –chłopak chwycił swoje czarne włosy z miną, jakby chciał je zaraz sobie wszystkie wyrwać. –Myślisz, że czerpię satysfakcję z tego, że odbiłem dziewczynę mojemu przyjacielowi? Nienawidzę tego, ale jednocześnie nie mogę nic na to poradzić! Takie rzeczy się zdarzają!
-Jest tyle dziewczyn na świecie… -zacząłem mówić, ale Malik przerwał mi brutalnie.
-Wiem o tym, kurwa mać! Są miliony naprawdę gorących i wspaniałych dziewczyn, ale ja chcę tylko Megg! I zauważ, że to nie tak, że ona tego nie chciała! Wcale nie ułatwiła mi zadania!
-Wiem…
-No właśnie! Nie zapominajcie, że Megg wcale nie jest święta! Powiedziała, że mnie kocha… Powiedziała…
Zaynowi głos się załamał, upadł na kolana. Widziałem, że z całej siły stara się powstrzymać łzy.
            Po raz pierwszy zrobiło mi się go szkoda. Po raz pierwszy ujrzałem jego prawdziwą twarz. Nagle pożałowałem, że podniosłem na niego dłoń. To naprawdę nie była jego wina. Co więcej, był w tej sytuacji zupełnie sam, nikt go nie wspierał.
-Zayn, wstawaj. –powiedziałem, nie wiedząc co zrobić. –No już, podnieś się.
-Co ja mam zrobić? –zapytał mnie żałośnie, nie ruszając się z ziemi. –Powiedz co mam zrobić, a zrobię to. Zrobię wszystko, ale nigdy, przenigdy nie oddam Megg Harry’emu. Nie oddam jej bez walki.
-A propos walki… Zayn. Nie możesz być tak brutalny w stosunku do Megg. Wczoraj przybiegła do nas zapłakana i cała obita. Chyba zdajesz sobie sprawę, że ona jest bardzo delikatna?
-Nienawidzę siebie za to, możesz mi wierzyć. –odparł. –Przecież nie chciałem jej skrzywdzić. To po prostu… Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie chciałem przyjąć do wiadomości, że ona mnie już nie chce… Chciałem za wszelką cenę ją zatrzymać, jakoś przekonać do powrotu. Wierzysz mi, prawda? Louis, ja muszę z nią porozmawiać. Muszę przeprosić. Pomóż mi.
Zabrakło mi słów. Po prostu stałem, wgapiając się w czarnowłosego, jakbym widział go po raz pierwszy. Sprawa naprawdę była mocno popieprzona. A ja nie miałem zielonego pojęcia co o tym wszystkim sądzić. Nie wiedziałem już, czyją stronę trzymać.

~~Megg~~
            Gdy tylko Harry zaczął się przebudzać, wyplątałam się z jego ramion i pospiesznie wyskoczyłam z łóżka. Niezręcznie przygładziłam włosy i czekałam, aż chłopak otworzy oczy. Na mój widok nieco się zdziwił.
-Megg? Długo tak stoisz? –zapytał, siadając z ociąganiem.
-Tylko chwilkę. –odparłam, przybierając niewinną minę.
-Wszystko w porządku?
-Można tak powiedzieć. –wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się delikatnie. –Właściwie to chciałam cię prosić, byś pojechał ze mną do mieszkania Damiana po moje rzeczy.
-Och! No jasne. –Harry zsunął kołdrę na bok i wstał z łóżka. Przeciągnął się, a wszystkie jego mięśnie napięły się podczas tej czynności.
Westchnęłam cicho. Był taki piękny… taki seksowny.
-Gapisz się. –wytknął mi, kiedy podszedł do szafy. Wyciągnął z niej dżinsy i koszulkę. Bez skrępowania ubrał się, po czym przeprosił mnie i wszedł na chwilę do łazienki. Dałam mu chwilę i powiedziałam, że będę czekać na dole.
            Zdążyłam zagrać z Liamem w jedną rundę Masakry Zombie, kiedy Harry zbiegł na dół. Chwycił w biegu kluczyki i zawołał mnie do siebie.
Weszliśmy do jego auta, gdzie od razu otoczył mnie znany zapach. Chłopak używał specjalnego, subtelnego zapachu do aut, który wyjątkowo mi się podobał.
Tego dnia drogi były puste, więc dojechaliśmy na miejsce w przeciągu kilkunastu minut.
Wyciągnęłam z kieszeni kluczyki i otworzyłam drzwi na klatkę schodową. Starałam się być cicho, nie chciałam, by Damian nas usłyszał. On jednak oczywiście usłyszał. Stał przed moim mieszkaniem ze swoim osądzającym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco.
-Wiem, co powiesz… -westchnęłam, niezręcznie przestępując z nogi na nogę.
-Miarka się przebrała, Megg. –powiedział do mnie, jak do dziecka. –Dzwonię do twojego ojca.
-Nie! –zaprotestowałam, ogarnięta paniką. –Błagam cię, nie rób tego! Porozmawiajmy.
-W porządku. –Damian ruszył w stronę swojego mieszkania. –Ale bez twojego chłopaka. I będziesz miała trzy sekundy, by mi o wszystkim powiedzieć.
-Dziękuję! –uradowana wcisnęłam Harry’emu kluczyki w dłonie. –Będziesz tak dobry i zaczniesz mnie pakować? Zaraz do ciebie dołączę.
-Jasne. –zgodził się, patrząc nieufnie w stronę gospodarza budynku. –Może ja powinienem…?
-Och, nie. –pokręciłam gwałtownie głową. –Tylko pogorszyłbyś sytuację. Zaufaj mi, dam radę.
Gdy Harry kiwnął głową, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam piętro niżej, aż do mieszkania zajmowanego przez Damiana. Czekał na mnie z założonymi rękami i nastroszonymi brwiami.
-Wiem, namieszałam! –zaczęłam, unikając wzroku mężczyzny. Był dla mnie kimś na kształt ojca, opiekuna. Nic dziwnego, że czuł się za mnie odpowiedzialny. Mój tata osobiście poprosił go o opiekę nade mną. Rodzice nadal myśleli, że mieszkam w mieszkaniu ich dobrego znajomego. Chciałam, by tak pozostało. –Po prostu nieco się pogubiłam… Moje treningi tańca mocną dają mi w kość i czasami nawet głupota potrafi wytrącić mnie z równowagi. To normalne, że kłócę się z Harrym. Wracam zmęczona z zajęć i nie potrzeba dużo do kłótni. Płakałam, miałam zmienne nastroje, ale to nic takiego. Uwierz mi, wszystko jest okej.
Kłamałam jak z nut, ale Damian nie musiał przecież wiedzieć całej prawdy. Poniekąd, była to częściowo prawda. Treningi z Mudd’em naprawdę wyciskały ze mnie wszelką energię.  
-Mieszkasz z pięcioma chłopakami… -zaczął wyliczać mężczyzna. –I z jednym z nich chodzisz. Już dwa razy wróciłaś tu z walizkami, zapłakana. Co ja mam sobie myśleć, co? Czy skrzywdził cię, czy zaszłaś w ciążę, czy zostawił cię jak to na nastoletniego gwiazdora przystało? Cokolwiek by to nie było, ja za ciebie odpowiadam. Gdyby twoi rodzice dowiedzieli się…
-Ale nie dowiedzą się! –spojrzałam na Damiana błagalnym wzrokiem. –Nie muszą przecież o wszystkim wiedzieć. A ja obiecuję ci z mojej strony, że jestem ostrożna. Nie pozwolę nigdy, by ktokolwiek mnie skrzywdził. –odwróciłam wzrok, gdy cichy głos w mojej głowie krzyknął na mnie „To ty krzywdzisz wszystkich na około!” –Nie jestem głupia, podejmuję wszelkie środki ostrożności. Po prostu… jestem młoda i popełniam błędy. Nie mów rodzicom, proszę. Nie chcę wracać do Polski. Muszę wygrać puchar i naprostować wszystkie sprawy.
Damian patrzył na mnie surowym spojrzeniem, ale ja wiedziałam, że go przekonałam. Gdy kiwnął przyzwalająco głową, pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję. Wyściskałam go, w kółko zapewniając, że będę ostrożna i oczywiście, że podobna sytuacja się już więcej nie powtórzy.
            Wróciłam do Harry’ego, który zdążył już spakować połowę mojego pokoju. Pomogłam mu i tym sposobem, w piętnaście minut byliśmy gotowi do wyjścia. Pokiwałam Damianowi, gdy stał w oknie, po czym w końcu odjechaliśmy. Miałam nadzieję, że tym razem nie wrócę tu tak szybko. Tym razem, wszystko będzie dobrze.
***
Siemka!
Wiem, że krótki, ale obiecałam, że dodam go w sobotę (praktycznie jest już niedziela, no ale dobra ;))
Mam nadzieję więc, że wybaczycie mi długość, a ocenicie treść.
Dziękuję za wszystkie komentarze.

I byłam też zaskoczona tyloma pytaniami na asku! Świetna rzecz, tak swoją drogą.
Nadal możecie śmiało pisać pytania: 
http://ask.fm/AntMegg

Dajcie znać co sądzicie o nowym rozdziale.
xoxo