Usłyszałam ich
od razu jak podjechali pod dom. Wysiedli z auta, mocno o czymś dyskutując.
Wyraźnie słyszałam wzburzony głos Harry’ego, równie zdenerwowanego Louisa i…
Zayna? Co on tu robił?
Drzwi otworzyły się w hukiem i weszła cała piątka One Direction.
Wciąż mieli na sobie ubrania z uroczystości. Wstałam z kanapy i cała spięta,
stanęłam im naprzeciw.
Jessica siedziała w fotelu, bacznie obserwując zajście.
Harry był wściekły; Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim
stanie.
-On. –wycedził przez zęby, skazując na Zayna. –Ma cię, kurwa,
przeprosić.
Spojrzałam na czarnowłosego, który zdawał się nic nie robić z
całej sytuacji. Na ustach miał lekki, kpiarski uśmiech. Na jego twarzy były
wyraźnie widoczne ślady po uderzeniach Harry’ego. Mój chłopak nie szczędził
sił; podejrzewałam, że okropne siniaki znikną dopiero za kilka dni. Gdyby nie
ochrona, telewizja i ludzie wokół, Zayn mógłby naprawdę marnie skończyć.
-Możesz rzucać się na mnie ile chcesz, ale ja jej nie
przeproszę. –odpowiedział spokojnie, zwracając się do Harry’ego.
-Obraziłeś i ośmieszyłeś ją przed całym światem. –powiedział
Niall, robiąc krok w jego kierunku. –Nie sądzisz, że należą jej się
przeprosiny?
-Nie.
Ta zwykła odpowiedź sprawiła, że serce zabolało mnie tak mocno,
że prawie zgięłam się w pół. On naprawdę uważał mnie za szmatę.
-Myślę, że Zayn i Megg muszą porozmawiać na osobności. –włączył
się do rozmowy Louis, zaskakując swoimi słowami wszystkich znajdujących się w
pokoju.
Uniosłam brwi, zdziwiona i zdenerwowana taką perspektywą. W
głębi duszy jednak wiedziałam, ze należy nam się szczera rozmowa. Nie
potraktowałam go dobrze, nie zerwałam z nim w sposób, na jaki zasługiwał. Być
może… zachowałam się jak szmata.
-To dobry pomysł. –powiedziałam, zanim Harry zdążył się odezwać.
Już widziałam jego oburzenie na twarzy. Oburzenie i… coś jeszcze. Nieufność?
Obawiał się, że Zayn coś mi zrobi? A może bał się, że gdy będę
sama z czarnowłosym, to co czegoś dojdzie? Miał podstawy, by tak myśleć i nawet
nie miałam mu tego za złe. Nie miałam prawa czuć się skrzywdzona jego tokiem
myślenia.
Spojrzałam na Harry’ego, starając się go uspokoić. Uniosłam
kąciki ust i lekko kiwnęłam głową. „Możesz mi zaufać” –starałam się mu
przekazać.
Chłopak zacisnął zęby, ale ostatecznie zgodził się.
-Zayn? –wskazałam czarnowłosemu schody i zachęciłam go ruchem
ręki. On wzruszył ramionami i obojętnie ruszył za mną.
Będąc w połowie schodów, zerknęłam w dół, na salon. Harry stał
pod ścianą z zaciśniętymi powiekami, a Louis mówił coś do niego cicho, będąc
obok. Niall tulił do siebie Jessicę, a Liam nieporadnie rozglądał się wokoło,
nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Atmosfera była bardzo napięta i ponura, a
to wszystko przeze mnie.
W końcu
doszliśmy do mojego pokoju. Weszliśmy do środka i zamknęliśmy za sobą drzwi.
Zayn oparł się niedbale o ścianę i wsadził ręce w kieszenie. Spojrzał na mnie
rozbawiony.
-To co, szybki numerek, póki Harry’ego nie ma? –zapytał z błyskiem z oku, patrząc na łóżko stojące za mną.
-To co, szybki numerek, póki Harry’ego nie ma? –zapytał z błyskiem z oku, patrząc na łóżko stojące za mną.
To mnie nieco zezłościło.
-Do cholery, Zayn. –warknęłam, zakładając na siebie ręce. –Nie
poznaję cię.
-Być może nigdy tak naprawdę mnie nie znałaś.
-Chcesz powiedzieć, że od zawsze byłeś takim dupkiem? –zakpiłam,
kręcąc głową. –I, że przez te wszystkie miesiące udawało ci się to ukrywać? Nie
wydaje mi się. Nie wierzę w tą twoją nową postawę. To, co zrobiłeś na rozdaniu
Grammy…
-Wybacz, ale miałem niezłą frajdę, gdy to mówiłem. –odparł
czarnowłosy, nic nie robiąc sobie z moich wcześniejszych słów. –To było
cholernie zabawne.
-Powinnam zacząć się teraz śmiać? –zapytałam, unosząc brwi.
-Och, daj spokój. Ludzie zapomną o tym w przeciągu kilku
tygodni. Co jak co, ale nie jesteś nikim ważnym.
Niby miał na myśli show biznes, ale zabrzmiało to nieco inaczej.
„Nie jesteś nikim ważnym dla mnie” –chciał powiedzieć.
-Masz prawo mnie nienawidzić. –odparłam cicho, czując gulę w
gardle. –Ale nawet nie wiesz jak zaszkodziłeś One Direction.
-Wręcz przeciwnie. Zapewniłem nam rozgłos, wywołałem
zamieszanie.
-Ach tak, no to brawo dla ciebie. –powiedziałam, nawet nie siląc
się na sarkastyczny ton.
Zayn odepchnął się od ściany i skierował w stronę drzwi. Już
chciał wyjść, kiedy dobiegłam do niego i zastawiłam mu drogę.
-Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać. –powiedziałam, marszcząc
gniewnie brwi.
-Nie mam ci nic do powiedzenia.
-A ja owszem. –odparłam ostro, na co ten westchnął i odsunął się
ode mnie parę kroków.
Jego nastawienie raniło mnie. Zayn
nienawidził mnie, nie chciał ze mną rozmawiać i uważał mnie za szmatę. Zamrugałam
szybciej, by odgonić łzy.
-Wiem, że… -mój głos zatrząsł się dość mocno. –Nie potraktowałam
cię tak jak należało i... przepraszam cię za to. Być może w to nie wierzysz,
ale jest mi cholernie przykro, że wszystko ułożyło się w taki, a nie inny
sposób. Zjebałam sprawę. Ja…
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie byłam w stanie
tego powstrzymać. Zacisnęłam drżącą dłoń w pięść i wzięłam głęboki oddech.
-Nienawidzę siebie za to, co ci zrobiłam. –mówiłam dalej.
–Nienawidzę ciebie za to, co ty mi zrobiłeś. Wiem, że jesteś zraniony. I uwierz
mi, ja tez jestem. –otarłam łzy z policzków. –Nie zachowujmy się jednak tak,
jakby nic nas nigdy nie łączyło. Nie skaczmy sobie do gardeł.
-Tak jest łatwiej.
Łatwiej? Niby w którym miejscu jest łatwiej? Już otwierałam
usta, by coś powiedzieć, ale Zayn mnie wyprzedził.
-Musisz pozwolić mi cię nienawidzić. –odparł. Po raz pierwszy
zrzucił bezlitosną maskę, którą ostatnio nosił. Spojrzał na mnie, po czym
zrobił trzy wolne kroki w moim kierunku. –W ten sposób jest mi łatwiej poradzić
sobie z… całym tym gównem, które się zrobiło.
Miał na myśli to, że on był sam. Rzuciłam go na rzecz Harry’ego,
do którego na nowo się wprowadziłam. Louis, Niall i Liam również byli przeciw
niemu. Był we mnie zakochany, a ja go zraniłam i zostawiłam. Zayn został sam,
bez przyjaciół, bez dziewczyny, bez domu. Tak, to było jedne wielkie gówno.
-Masz rację. –powiedziałam cicho. –I jeśli naprawdę jest ci
łatwiej, gdy mnie ignorujesz lub obrażasz… w porządku. Masz moje przyzwolenie.
-Serio?
-Zasłużyłam sobie na to. I niezależnie od tego ile razy bym cię
przeprosiła, to wciąż będzie za mało.
-Wiesz w jaki sposób najlepiej byś mnie przeprosiła? –zapytał
Zayn ponuro. –Gdybyś zerwała z Harrym. Bo widzisz, obojętnie co byś teraz
powiedziała lub zrobiła, nie zmienisz tego jak się czuję.
-A jak się czujesz?
-Jakbyś mnie wykorzystała. Zabawiła się mną i wyrzuciła, jak
zepsutą rzecz.
-To nie prawda.
-Nie? A jaka jest prawda w takim razie?
-Po prostu… -westchnęłam, zmęczona natłokiem negatywnych emocji
z całego dnia. Postanowiłam powiedzieć szczerze co myślę i czuję. –To, co czuję
do Harry’ego, jest silniejsze. To on był pierwszy i to jego najbardziej
pokochałam. Źle mi z tym, ale jeśli miałabym wybierać, wybrałabym jego. I tak
właśnie zrobiłam.
Nie mogłam patrzeć na pełną bólu twarz Zayna. Wiedziałam jednak,
że w ten sposób będzie najlepiej.
-Ty naprawdę jesteś prawdziwą suką, Megg. –powiedział, po czym
odwrócił się ode mnie i wyszedł z pokoju.
Zamknęłam oczy
i nieporadnie usiadłam na podłodze. Myślałam, że po naszej rozmowie będzie
lepiej. Nie było.
Zayn wyszedł z
domu od razu po naszej rozmowie. Słyszałam jak zamyka za sobą drzwi a potem
odjeżdża swoim samochodem.
Siedząc sama w jego pokoju, obracałam w dłoniach paczkę Marlboro
Czerwonych. To czarnowłosy nauczył mnie ich palić. Pamiętałam, że na początku
były dla mnie stanowczo za mocne. Teraz nie wyobrażałam sobie wrócić do LM-ów
niebieskich.
Właściwie, od czasu rozstania z Zaynem, nie spaliłam ani jednego
papierosa. Zapach dymu zbyt mocno kojarzył mi się z chłopakiem. W tej chwili
jednak dopadła mnie tak silna ochota, żeby zapalić, że bez chwili namysłu
wyszłam na taras. To tutaj najczęściej rozmawialiśmy, poruszając w zasadzie
każdy temat. Dlaczego nie mogła mi wystarczyć przyjaźń? Wtedy było idealnie.
Odpaliłam zapalniczkę, po czym
przyłożyłam papierosa do ognia. Gdy zaciągnęłam się głęboko do płuc, poczułam
niewysłowioną ulgę. Przymknęłam oczy i z przyjemnością wypuściłam dym. Wiosenne,
zachodzące słońce delikatnie łaskotało w twarz, wiatr powiewał włosami. Cisza i
spokój –tego było mi trzeba.
Spalając trzeciego Marlboro, myślałam o zbliżających się
mistrzostwach w tańcu. Pracowałam na nie ciężko przez wiele miesięcy, nie
mówiąc o wcześniejszych trudach w Polsce. Nie bez powodu w końcu zostałam
wybrana przez Marcina Nowakowskiego. Stres zżerał mnie od wewnątrz, ale z
drugiej strony czułam niezwykłą ekscytację. No i Harry obiecał, że przyjdzie i
mnie wspomoże. Uśmiechnęłam się do siebie, kończąc papierosa.
Nagle rozległ
się odgłos delikatnego pukania w szybę. Obróciłam głowę i ujrzałam Harry’ego. Uśmiechnął
się do mnie, po czym otworzył szklane drzwi i wyszedł na taras. Z miną
winowajcy trzymałam w ręku czwartą fajkę, którą miałam odpalić. Chciałam
schować ją do paczki, kiedy mój chłopak pokręcił głową i powstrzymał mnie.
-Nie, nie mam nic przeciwko. –powiedział, na co uniosłam brwi.
-Naprawdę? Przegapiłam coś?
-Nie chcę cię ograniczać i próbować zmieniać. –wyjaśnił. –Jeśli
masz ochotę palić, nie mam zastrzeżeń.
Wzięłam więc papierosa do ust i przyłożyłam zapalniczkę. Coś
mnie jednak blokowało.
Palenie przy Harrym… zdawało się być dziwnie nie na miejscu. Chłopak
zauważył moje wahanie. Po chwili zrobił coś, co kompletnie mnie zaszokowało.
Wziął mojego papierosa, szybko go odpalił, po czym zaciągnął się. Oczywiście od
razu zaczął kaszleć i łzawić z oczu.
-Och, Harry! –zawołałam, biorąc od niego papierosa i wyrzucając
go do słoiczka. –Co to miało być?
Poklepałam go po plecach, coraz bardziej rozbawiona tą sytuacją.
-Mogę zacząć palić, jeśli chcesz. –wykrztusił słabo, mając
podrażnione gardło.
-Nie ma mowy, głupku. –powiedziałam, śmiejąc się. –Jeszcze byś
zakaszlał się i udusił na śmierć.
-Wszystkiego można się nauczyć.
-Nie chcę, byś palił.
-Dlaczego?
-Bo to złe. –odparłam. –To, że ja palę, świadczy tylko o mojej
głupocie. Nie mam zamiaru cię nią zarażać. Ale to słodkie, że chcesz się
poświęcić.
Uśmiechnęłam się do niego, splatając nasze dłonie. Przeszła mi
ochota na fajki. Odsunęłam paczkę Marlboro i słoiczek, po czym oparłam głowę o
ramię chłopaka. Razem oglądaliśmy
zachodzące słońce tak długo, aż całkowicie znikło z horyzontu.
Gdy zrobiło się zimno, Harry wziął mnie na kolana. Wtuliłam
twarz w zagłębienie jego szyi, rozkoszując się jego jedynym w swoim rodzaju
zapachem.
-Daliście bardzo ładny występ dzisiaj. –powiedziałam, rysując
kółeczka we wnętrzu dłoni chłopaka.
-Masz na myśli tę część, zanim Zayn wyzwał cię od…
-Tak. –przerwałam mu, chichocząc. Na szczęście z biegiem czasu
cała ta sytuacja nabierała innego znaczenia. –Mam na myśli część, w której
śpiewaliście.
-A, no to dziękuję bardzo.
-Ależ proszę.
Przybliżyłam się do niego i
delikatnie musnęłam ustami jego wargi. Pocałowałam go; Nieśpiesznie, z
uczuciem. Harry dotknął moich włosów, powoli wsuwając w nie swoją dłoń. Jednym
ruchem przesunął mnie tak, że siedziałam teraz na nim okrakiem. Drugą wolną
ręką objął mnie w tali, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Pogłębiliśmy nasz
pocałunek, pozwoliliśmy, by stał się namiętniejszy. Położyłam dłonie na barkach
chłopaka, zsunęłam z nich koncertową marynarkę.
Dotyk Harry’ego rozpalał mnie do czerwoności. Bezwiednie
zaczęłam się poruszać, co poskutkowało bardziej zdecydowanymi ruchami i gestami
ze strony mojego chłopaka.
Odsunęłam się na moment i spojrzałam w jego zielone, uważne
oczy.
-Obiecałeś, że jak wrócimy z Grammy, to mocno się za mnie
weźmiesz. –wymruczałam, sunąc opuszkiem palca po jego dolnej wardze.
-Ach tak? –uniósł kąciki ust w niegrzecznym uśmiechu. –A więc
zdaje się, że będę musiał dotrzymać słowa.
Nachylił się, po czym zmysłowo przesunął nosem od mojej szczęki
aż po płatek ucha, który wziął w zęby i delikatnie ugryzł.
Przez całe moje ciało przeszedł prąd, serce podwoiło swoje
obroty. Czułam, jakbym miała gorączkę. Znowu złączyliśmy usta, kompletnie
zatracając się w sobie.
-Chodźmy do nas. –poprosiłam, gdy oderwaliśmy się od siebie, by
zaczerpnąć oddechu. Całowanie się lub uprawianie seksu w pokoju Zayna nie
należało do moich priorytetów.
Wstaliśmy i w rekordowym tempie
pokonaliśmy drogę do naszej sypialni. Tam zamknęliśmy drzwi na klucz i od razu
wróciliśmy do poprzedniej czynności.
Harry podniósł mnie i posadził na szafce, przez co było nam
wygodniej. Jęknęłam, czując jego ręce na całym moim ciele. Tak mi tego
brakowało…
Wargi chłopaka doskonale wiedziały jak lubię być całowana.
Wykonywaliśmy językami zawiły taniec, osiągając maksymalny stopień podniecenia.
Harry chwycił brzeg mojej koszulki i szybko ściągnął mi ją przez
głowę. Przesunął dłonią od ramienia, przez łokieć, aż po dłoń, zostawiając
gęsią skórkę.
Natychmiast pozbawiłam go białej koszulki, którą rzuciłam gdzieś
w kąt. Zeskoczyłam z szafki, po czym zdecydowanym ruchem popchnęłam Harry’ego
na łóżko.
Usiadłam na nim okrakiem, zaczynając delikatnie i zmysłowo
obcałowywać jego umięśniony tors. Uwolniłam coraz to bardziej rosnącą erekcję
chłopaka, odpinając jego spodnie. Harry pomógł mi się ich pozbyć, przy
okazji zdejmując również i bokserki. Z
moich ust wydobyło się coś na kształt okrzyku i westchnienia. Och, jak ja tego
chciałam…
Nadal pozostając w koronkowej
bieliźnie, zaczęłam ocierać się o jego ciało i sztywną męskość. Cały czas utrzymywałam
kontakt wzrokowy, zagryzałam wargę i lekko wzdychałam. To doprowadzało
Harry’ego do szaleństwa, wyraźnie to widziałam.
W końcu nie wytrzymał i mocnym, gwałtownym ruchem przeturlał
mnie tak, ze teraz ja byłam na dole. Napierał na mnie z dużą siłą, ręce trzymał
mi nad głową w żelaznym uścisku. Robił to jednak w taki sposób, że nic mnie nie
bolało. Czułam jego dominację, ale nie bałam się. To była ta podstawowa różnica
między Harrym a Zaynem. Harry’emu na mnie zależało; Naprawdę zależało. On mnie
szanował.
Znowu mnie
pocałował, ale tylko na chwilę. Potem zsunął usta na płatek ucha, szyję,
obojczyki… Wsunął jedną rękę pode mnie i zwinnie odpiął stanik. Rzucił go na
podłogę i od razu zajął się moimi piersiami. Delikatnie je dotknął… potem
mocniej. Przesunął ustami, by ostatecznie pochwycić sutek w usta. Wygięłam się
w łuk i korzystając z tego, że ręce miałam wolne, chwyciłam się kurczowo
prześcieradła, starając się w ten sposób ograniczyć ogień szalejący w całym
moim ciele.
Długi palec chłopaka niespodziewanie zawędrował między moje
nogi, na co głucho krzyknęłam. Co on ze mną wyprawiał? Do końca zsunął moje
czarne, mocno okrojone majtki, dzięki czemu oboje byliśmy teraz zupełnie nadzy.
Zupełnie wilgotna i gotowa, oddychałam szybko i ciężko. Gorące
usta Harry’ego nie ułatwiały mi zadania.
Nagle chłopak
rozchylił mi nogi i ustawił się we właściwym miejscu, nieomal we mnie wchodząc.
Czułam go tam, naprężonego i lekko wsuniętego. Na co on czekał?
Jęknęłam bezwiednie, a Harry oparł ręce po obu stronach mojej
głowy. Patrzył na mnie z góry, z lekkim uśmiechem i ogromnym pożądaniem w
oczach. Brązowe loki miał potargane, klatka piersiowa unosiła się w
nieregularnym rytmie.
Poruszyłam się pod nim, a on syknął i wciąż patrząc na mnie
swoimi rozświetlonymi, zielonymi oczami, wszedł we mnie.
-Och! –wykrzyknęłam, wreszcie czując go w sobie.
Zacisnęłam palce na szerokich barkach chłopaka i zamknęłam oczy.
Harry zaczął się poruszać, w doskonałym rytmie; Najpierw powoli,
ostrożnie, przedłużając słodką torturę, a potem zdecydowanie, mocniej.
Wypełniał mnie całą,
wchodząc i wychodząc. Jęczałam cicho, wsłuchana w nasze własne oddechy i odgłosy,
które wydawaliśmy. Spletliśmy języki, poruszaliśmy się, dotykaliśmy. To było cudowne.
Harry przyspieszył, na co moje podbrzusze zaczęło zaciskać się coraz
mocniej i częściej. Ostre ruchy chłopaka, jeden za drugim, do samego końca, sprawiały,
że odrywałam się od rzeczywistości.
-Harry! –zawołałam, z trudem łapiąc oddech.
Jego usta, jego ciało, jego mięśnie. Byliśmy tak blisko… najbliżej
jak się dało. To było wspaniałe.
Wplotłam dłonie w jego włosy, gorąco pocałowałam. Zbliżaliśmy się,
oboje. Harry jeszcze bardziej przyspieszył, a ja jęczałam.
Nasz jęk połączony z westchnieniem pełnym
rozkoszy zlał się w jedno, gdy razem osiągnęliśmy szczyt.
Harry opadł na poduszki obok mnie, dochodząc do siebie. Westchnęłam
i zamknęłam oczy, pozwalając trwać tej chwili.
Nasz dzisiejszy seks był najlepszy z wszystkich dotychczasowych.
Wiedziałam, że na dobre scementował nasz nowo odbudowany związek. Tego było nam
trzeba.
-Kocham cię, Megg. –powiedział cicho Harry, splatając nasze dłonie.
–Ja cię, kurwa, kocham na zabój.
-Ja ciebie też. –odparłam, unosząc kąciki ust. –Najbardziej na całym
świecie. I jesteś zajebisty w łóżku. Naprawdę. Mówił ci to już ktoś kiedyś?
Harry roześmiał się, ale widać było, ze mu schlebiłam.
Leżeliśmy w ciszy, wsłuchani w bicie naszych
serc. Księżyc wisiał już wysoko na niebie, rozświetlając ciemną noc.
-Hej, Harry? –zapytałam go, obracając głowę. –Myślisz, że… -urwałam,
gdy zobaczyłam jego minę. Zupełnie, jakby zastygł w szoku. Więcej, był przerażony
i zagubiony. –Harry? Co się dzieje?
Pełna najgorszych przeczuć, usiadłam, podciągając kołdrę pod brodę.
-Megg. –powiedział Harry, również siadając. –Zapomnieliśmy gumki.
***
Siemka!
Wreszcie udało mi się napisać nowy rozdział, choć przyznaję, że przegięłam z długością oczekiwania.
Mam nadzieję, że ten wpis wynagrodzi wam to czekanie :)
Dziękuję za liczne komentarze i motywacje na asku!
xoxo
https://twitter.com/AntMegg
http://ask.fm/AntMegg