niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 50 "Prawdziwa tożsamość"



            Drżącą ręką opuściłam list. Nie, to nie mogło się dziać. Złożyłam papier w pół i włożyłam go do kieszeni moich dżinsów. Szybko nałożyłam na siebie koszulkę, a potem wybiegłam z pokoju. W międzyczasie napisałam krótkiego smsa do Jessici „Kryj mnie”. Wiedziałam, że nie będzie zadowolona z mojej prośby, ale na pewno mi pomoże.
Wszyscy byli już w swoich pokojach, toteż bez problemu dostałam się do frontowych drzwi i wyszłam na zewnątrz. Pognałam w kierunku głównych ulic, gdzie złapałam taksówkę. Zależało mi na czasie, liczyła się każda minuta.
            Całe moje ciało drżało, było mi zimno, w głowie miałam istny chaos. Byłam w zbyt dużym szoku, by płakać, zresztą nic jeszcze nie było wiadomo. Czy zastanę Zayna martwego na hotelowej podłodze? Powiesi się, przedawkuje coś? Nie mogłam uwierzyć, że robił mi coś takiego. Przecież mógł na mnie liczyć… A może jednak nie? Ostatnim razem powiedział, że nie może być moim przyjacielem. Ja wtedy praktycznie wzruszyłam ramionami i pozwoliłam mu odejść. To był mój błąd. Jak mogłam tak zrobić? Nie wzięłam pod uwagę, że on przecież nie miał nikogo. Jego przyjaciele odwrócili się od niego, musiał wyprowadzić się i być samotnym każdego wieczora. Tydzień w domu One Direction musiał przypomnieć mu o tym, jak  kiedyś było i to go załamało.
Zamknęłam oczy. To wszystko było moją winą. Jego śmierć będzie na moich barkach.
Zacisnęłam drżącą dłoń w pięść i starałam się zatrzymać wciąż napływające obrazy nieżyjącego już Zayna.
Modliłam się, by jeszcze żył, bym zdążyła i uratowała go. Boże, ja go przecież kochałam, nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez niego. Chciałam przytulić go i nigdy nie puścić. Chciałam, by spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami, by wypowiedział moje imię. A teraz to wszystko stało pod znakiem zapytania.
            Po kilku minutach, które ciągnęły się w nieskończoność, wreszcie stanęliśmy pod hotelem. Szybko zapłaciłam i wybiegłam z auta. Drogę do pokoju Zayna pamiętałam jak przez mgłę. W końcu jednak stałam pod odpowiednimi drzwiami. Zapukałam głośno i szybko, w sumie to nie licząc na to, ze ktoś mi otworzy. Planowałam wywarzyć drzwi, a jeśli by mi się to nie udało, pobiegłabym do recepcji, wyjaśniła sytuację i szybko sprowadziła pomoc.
            Drzwi jednak się otworzyły, a ja z osłupieniem spojrzałam na Zayna, który stał ze stoickim spokojem w progu z szklanką wody. Ubrany był tak jak zwykle, w dżinsy i czarny T-shirt.
-Co? –wykrztusiłam, podczas gdy krew szumiała mi w uszach, a serce waliło młotem.
-Megg, wiedziałem, że przyjdziesz. –odparł czarnowłosy, otwierając szerzej drzwi.
-Nic ci nie jest? –zapytałam i weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego twarzy. Uważnie wpatrzyłam się w jego oczy, szukając oznak czegoś niepokojącego. –Wziąłeś coś?
-Nie, nic nie wziąłem. –odparł.
Zlustrowałam go wzrokiem, ale nie wyglądało na to, że Zayn próbował coś sobie zrobić. To znaczyło, że zdążyłam; Przyszłam na czas. Moje serce zalała fala ulgi.
-Śmiertelnie mnie przestraszyłeś. –powiedziałam i aż zaśmiałam się nerwowo z mojego doboru słów. –Co ty sobie wyobrażałeś?
Czarnowłosy wziął łyka wody i uśmiechnął się odrobinę. Wcale nie wyglądał, jakby myślał o samobójstwie i coś planował. Zamarłam i nagle cała prawda do mnie doszła; Zayn nigdy nie zamierzał się zabić. To wszystko był podstęp, by mnie tu zwabić.
Poczułam się, jakbym dostała w brzuch. Nie mogłam wykrztusić słowa, takiej złości nie czułam jeszcze nigdy.
-Zayn. –wycedziłam po dłuższej chwili. –Co jest, do cholery?!
-Przepraszam, być może trochę przesadziłem. –powiedział, wzruszając ramionami.
-Tak sądzisz?! –mój głos podskoczył o kilka tonów w górę. –List samobójczy?! Serio?
-Chciałem ci uświadomić, że zależy ci na mnie.
-O mój Boże, Zayn! –krzyknęłam. –Oczywiście, że mi na tobie zależy! Co ty w ogóle chciałeś udowodnić? Chciałeś zobaczyć, czy przyjdę i cię uratuję? To jasne, że przyjdę i cię uratuję, Zayn. Zawsze i wszędzie! Myślałam, że udowodniłam ci już to ostatnim razem, w klubie Underground.
-Wiem, ale nie o to mi chodziło. –czarnowłosy ze smutkiem na mnie spojrzał. –Po prostu pomyślałem, że przez ten moment, kiedy będziesz myśleć, że mogę nie żyć, zdasz sobie sprawę, że to mnie kochasz i, że to ze mną chcesz być.
Patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami, o czym tak marzyłam jeszcze kilka minut temu. Targały mną sprzeczne uczucia; Z jednej strony byłam wściekła, z drugiej szczęśliwa i uspokojona. Zayn żył. Mój Zayn nie popełnił samobójstwa.
            Zamachnęłam się ręką i wytrąciłam szklankę z rąk czarnowłosego. Naczynie wylądowało na podłodze i rozbiło się na drobne kawałeczki. Zanim Zayn cokolwiek powiedział, rzuciłam mu się w ramiona. Przytuliłam go mocno i zamknęłam oczy. Chłopak objął mnie i poczułam, że bierze głęboki oddech. Moja głowa uniosła się na jego klatce piersiowej. Wsłuchałam się w bicie jego serca; Było przyspieszone, ale biło mocno i zdrowo. Zayn zaczął delikatnie rysować wzory na moich plecach, czekając aż coś powiem.
-Jesteś szalony, wiesz o tym? –powiedziałam cicho. –Jak ja miałabym być z kimś, kto udaje swoje własne samobójstwo, by coś osiągnąć?
-Mówisz tak, jakbyś mnie nie znała. –odparł Zayn, a ja podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
-Obiecaj mi coś. –zażądałam. –Obiecaj, że nigdy, przenigdy nie popełnisz samobójstwa. Nigdy. Obiecaj.
-Obiecuję. –lekko kiwnął głową, odwzajemniając spojrzenie. –Zresztą, to i tak nie jest w moim stylu.
            Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nagle zapomniałam co to było. Nie mogłam się skupić, bo zbyt długo staliśmy tak blisko siebie, przytuleni.
Jedyne o czym mogłam myśleć, to dotyk Zayna, jego bliskość. Nie mogłam odwrócić spojrzenia od jego oczu, które z wielką uwagą wpatrywały się we mnie. Poczułam uścisk w żołądku i sercu. Czy to było pożądanie? Czy to była miłość? A może oba naraz?
Przełknęłam ślinę i obserwowałam, niczym w zwolnionym tempie, jak Zayn schyla się, jak jego usta znajdują się coraz bliżej i bliżej. Pocałował mnie, bardzo delikatnie, a ja zamknęłam oczy. To był słodki i wolny pocałunek, ale jednocześnie bardzo intymny. Odsunął się dosłownie o centymetr i czekał na mój ruch. Rozchyliłam powieki i westchnęłam cicho.
-Nie wiem, Zayn… -wyszeptałam tak cicho, że nie byłam pewna, czy chłopak mnie usłyszy.
-A ja wiem. –odparł równie cicho, potarł wargami mój policzek. –Małgosia.
-Co? –otworzyłam szerzej oczy, niepewna tego, co usłyszałam.
-Małgosia. –wyszeptał, podnosząc kącik ust. –Gosia. Antoszewska.
-Skąd… -zabrakło mi słów. Zayn wypowiedział moje prawdziwe imię i nazwisko. Skąd on je znał? Jak się dowiedział? Wspomniałam mu kiedyś, że Megg jest jedynie angielskim odpowiednikiem mojego polskiego imienia, a Ant to trzy pierwsze litery prawdziwego nazwiska, ale nie sądziłam, że to zapamiętał.
            Ogarnęło mną dziwne uczucie. Tak dawno nikt nie powiedział do mnie „Małgosia” czy „Gosia”. Poczułam się niemal jak w domu, jak w Polsce.
Nie wiem czy właśnie to, czy może emocje z całego dnia, ale nagle spojrzałam na Zayna zupełnie inaczej. Zadał sobie trud, żeby dowiedzieć się jaka jest moja prawdziwa tożsamość. Chciał prawdziwej mnie i nawet pomimo tylu niepowodzeń i odrzuceń, on wciąż się o mnie starał. I żył.
Tym razem to ja go pocałowałam, a Zayn natychmiast podchwycił moją inicjatywę.
Zdecydowanie naparł na moje usta, położył dłonie na moich biodrach, docisnął mnie mocno do siebie. Ja ostrożnie dotknęłam jego policzka, potem włosów, by w końcu wpleść w nie dłoń. Czarnowłosy schylił się, podniósł mnie i bez żadnego trudu zaniósł i posadził na niedaleko stojący stolik. Zayn nie przestawał mnie całować, a ja coraz bardziej zatracałam się w tym co się działo. Oplotłam nogi wokół jego bioder i kompletnie poddałam się czarnowłosemu. Jęknęłam cicho, gdy ugryzł mnie w wargę. Wsunął dłonie pod moją koszulkę i zaczął błądzić po dobrze sobie znanym terenie. Temperatura w pokoju poskoczyła o kilka stopni, czułam płomienie pod palcami.
Nasze języki się spotkały, oddechy zmieszały.
Chwyciłam brzeg czarnej koszulki chłopaka i sprawnie ściągnęłam mu ją przez głowę.
Moim oczom ukazał się odpowiednio umięśniony tors pokryty tatuażami. Wyglądał tak dobrze, tak niebezpiecznie, tak… sexy.
            Znowu zaczęliśmy się całować, a Zayn postanowił się zrewanżować i ściągnął mi koszulkę. Jego ręce zatrzymały się na zapięciu mojego stanika i nie przeciągając chwili, szybko mi go odpiął.
Teraz, gdy stykaliśmy się nagimi ciałami, oddech miałam przyspieszony, a policzki zarumienione. Zayn dotykał mnie wszędzie tam, gdzie nie powinien… jako, że nie był moim chłopakiem. Ja jednak nie czułam w tym momencie, jakby było to coś złego. Na chwilę obecną czułam, że tak właśnie powinno być; To właśnie Zayn powinien mieć prawo do robienia ze mną cokolwiek zechce. A wiedziałam, że dokładnie tak dzisiaj zrobi. Zrobi to, na co będzie miał ochotę, bo czarnowłosy nie miał skrupułów i zahamowań.
            Zayn zdecydowanym ruchem odpiął moje spodnie, podniósł mnie odrobinę i ściągnął ubranie. Zostałam jedynie w skąpych majtkach. Czarnowłosy obserwował mnie z żarem w oczach. Ten żar miał zaraz zamienić się w ogień.
Przyciągnęłam go i zatopiłam się w jego ustach, w między czasie odpinając jego spodnie. Śpieszyliśmy się, chcieliśmy pozbyć się swoich rzeczy jak najszybciej i jak najzręczniej. Zayn pomógł mi, zsuwając swoje spodnie i wyskakując z nich. Został jedynie w czarnych bokserkach, w których widać było tak duże wybrzuszenie, że aż zakręciło mi się w głowie. Podniosłam głowę i napotkałam jego rozbawione spojrzenie. Śmiał się po cichu, że przyłapał mnie, jak się gapię, a całkiem możliwe, że rozchyliłam wtedy usta. Zrobiłam niewinne oczy i przygryzłam wargę, a wtedy uśmiech zszedł z jego ust. Wydobył z siebie coś na kształt mruknięcia lub warknięcia i znów mnie zaatakował. Gdy ustami napierał na moje usta, ręce miał kompletnie zajęte, błądząc po całym moim ciele, na dłużej zatrzymując się na piersiach.
Ja sama nie szczędziłam mu pieszczot. Dokładnie zbadałam topografię Zayna, poprzez szerokie barki, umięśniony tors i twardy brzuch. W końcu zatrzymałam się na jego bokserkach, które nagle wydały mi się dziwnie nie na miejscu. Pomyślałam, że ich miejsce jest na podłodze, gdzieś w kącie. Zsunęłam mu je więc, a wprost do moich rąk wyskoczyła jego twarda męskość.
-Mm…- wyrwało mi się, gdy przesunęłam dłonią po całej jego długości.
-Megg… To znaczy Ma… -Zayn zaklął, a ja zaśmiałam się. –Cholera. Mam mówić na ciebie Megg czy Małgosia?
Na chwilę zamilkłam, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Megg. –zadecydowałam w końcu. –Taką mnie poznałeś i taka jestem. W Anglii jestem Megg.
Właściwie to polubiłam Megg. Symbolizowała wszystkie zmiany, jakie dokonały się we mnie po przyjeździe tutaj. Megg oznaczała zupełnie inną dziewczynę. Odważną, doświadczoną, kochającą, zagubioną. Nieidealną. I to było piękne.
-Megg. –powiedział i uniósł kącik ust. –Ostrzegam cię, że będę dzisiaj bardzo niegrzeczny.
-Na to liczę. –odparłam, mocniej zaciskając dłoń na członku Zayna.
            Czarnowłosy nie potrzebował dalszej zachęty. Ściągnął moje majtki i teraz oboje byliśmy kompletnie nadzy. Przesunął mnie na sam skraj stolika i stanął między moimi nogami. Już sięgał gdzieś niedaleko stolika w kierunku gumki, kiedy chwyciłam go za nadgarstek.
-Nie, nie musisz. –powiedziałam. –Biorę tabletki. A skoro jesteśmy oboje zdrowi, to możemy śmiało dzisiaj niczego nie używać.
Zayn cofnął rękę i uniósł jedną brew. Oczy rozświetliły się mu jak u małego dziecka.
Poczułam jak napiera na mnie, tam na dole. Lada moment miał we mnie wejść, a ja wręcz drżałam, nie mogąc się doczekać.
-Tak właśnie powinno być. –powiedział cicho, muskając dłonią moje nagie ramię, wywołując gęsią skórkę. –Ty, ja. I ostry seks.
Wszedł we mnie mocno i bez zapowiedzi, a mi z ust wyrwał się głośny jęk. Chwycił mnie za biodra i przysunął jeszcze bliżej, zapewniając sobie do mnie dokładny dostęp. Wchodził we mnie do samego końca i szybko. Mięśnie brzucha napinały mu się, klatka piersiowa szybko unosiła. Pocałował mnie długo i namiętnie. Na chwilę zwolnił, wywołując u mnie falę dreszczy, a potem znowu przyspieszył.
Wciąż wbijał się i wbijał, a ja zaczęłam cichutko pojękiwać. Oplotłam ręce wokół szyi czarnowłosego, jeszcze bardziej zmniejszając przestrzeń między nami.
-Och… -wyszeptałam mu w usta.
Spojrzał na mnie upojonymi oczami, zwalniając. Wyszedł ze mnie, poczekał chwilę i wszedł. Znowu wyszedł i po chwili wszedł. Podbrzusze zaciskało mi się coraz częściej i gwałtowniej.
Zayn zsunął się ustami po mojej szyi, przygryzając przy okazji mój płatek ucha. Wydałam z siebie odgłos, ogarnięta tysiącem emocji.
Nagle czarnowłosy wyszedł ze mnie i cofnął się odrobinę. Chwycił mnie i pociągnął, więc zeskoczyłam ze stolika. Przesunął mnie przodem do ściany i stanął za mną. Sięgnął dłonią między moje nogi, rozchylając moje kobiece płatki. Wypięłam się automatycznie, niemal nabijając się na naprężoną męskość czarnowłosego. Chłopak podrażnił mój guziczek przyjemności, jeszcze bardziej zwiększając moją torturę i po chwili wszedł we mnie. Sapnęłam i podparłam się ściany. Taka pozycja zapewniała jeszcze głębszą penetrację i przyjemność. Zayn złapał dłońmi moje nabrzmiałe piersi i zaczął drażnić moje sutki. Wbijał się regularnie, popychając mnie na skraj. Zbliżałam się do przepaści i nie mogłam tego powstrzymać.
Czarnowłosy wykonał jeszcze kilka ruchów i doszłam z krzykiem. Wbijał się dalej, a mój orgazm trwał i trwał. Po chwili doszedł i on, wlewając się do środka.
Moje serce biło szybko, oddech miałam przyspieszony. Obróciłam się przodem do chłopaka i uśmiechnęłam, widząc ogień w jego oczach.
-Uwielbiam się z tobą pieprzyć. –powiedział. –Chodź.
            Tym razem przenieśliśmy się do jego sypialni, w której już nie raz uprawialiśmy seks. Wszystko zatoczyło kółko i tak oto znowu znajdowałam się tutaj, razem z nim.
-Tym razem zrobimy coś nowego. –zapowiedział.
Podszedł do szuflady i wyciągnął z niej coś podłużnego, dość grubego i dużego. Coś, co w sam raz zmieściłoby się w… och.
Zayn pociągnął mnie w stronę łóżka. W oczach miał niegrzeczne błyski. Położył się na plecach i posadził mnie na siebie.
-Ufasz mi? –zapytał, a ja nerwowo kiwnęłam głową.
Byłam zdenerwowana i niepewna, ale przede wszystkim podekscytowana. Wiedziałam, że Zayn nie zrobi mi niczego, co mogłoby mnie skrzywdzić.
            Czarnowłosy podniósł się trochę i sięgnął między moje nogi. Mina moja musiała być bezcenna, gdy poczułam, że ten dziwny przedmiot wsuwa się do… mojej pupy. No, tego jeszcze nie robiłam.
Zayn uśmiechnął się i położył, gdy podłużna rzecz tkwiła już dość głęboko w odpowiednim miejscu, a następnie nakierował mnie na swoją naprężoną męskość.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Czułam, że przedmiot rozpycha mnie, czegoś takiego nie czułam jeszcze nigdy. Jeszcze nigdy nie czułam niczego… tam. Ledwo mogłam się ruszać. A teraz Zayn chciał jeszcze normalnie we mnie wejść?
Zanim mogłam bardziej nad tym pomyśleć, czarnowłosy już we mnie wszedł. Mocno.
Krzyknęłam i to naprawdę głośno. Podparłam się po obu stronach jego głowy, podczas gdy on zaczął się poruszać. Wypychał biodra w górę, bezlitośnie się we mnie wbijając. Czułam, że nie będę potrzebowała dużo, by dojść. Nowe doznanie było… niesamowite. W ekspresowym tempie zrobiłam się mokra i twarda. Odgarnęłam włosy i pocałowałam Zayna, który z żarem odwzajemnił pocałunek. Nasze języki zaczęły wykonywać zawiły taniec. Mięśnie podbrzusza zaciskały mi się spazmatycznie, wszystko we mnie błagało o litość. Ale Zayn nie znał takiego słowa. Raz po raz, ostro wbijał się we mnie do samego końca, tak, że byłam na granicy przyjemności i bólu, czyli w miejscu idealnym. Jęczałam, podczas gdy Zan warknął i przyspieszył, o ile to było w ogóle możliwe. Doszliśmy razem, a ja mogłam z pełnym sumieniem stwierdzić, że jeszcze nigdy nie miałam orgazmu tak intensywnego i długiego.
Wbiłam paznokcie w pościel, podczas gdy w podbrzuszu poczułam wylewające się ciepło. Moja kobiecość pulsowała, niesamowicie zmaltretowana dzisiejszego dnia.
            Zayn stęknął, podniósł, podpierając się na łokciach i spojrzał na mnie z uczuciem. Nie trzeba było nic mówić. Czytaliśmy sobie z oczu. Czarnowłosy sięgnął za mnie i powoli wyciągnął magiczny przedmiot z mojej tylnej części ciała.
Krzyknęłam, gdy poprzedni orgazm, który wciąż nie minął, teraz znowu się nasilił.
Ugryzłam Zayna w ramię, na co ten zareagował warknięciem. Spojrzałam na niego szczęśliwym wzrokiem, on odpowiedział mi takim samym spojrzeniem.
Pocałowaliśmy się wolno, dokładnie i intymnie.
            Mogłam z pełną szczerością stwierdzić, że to była jedna z najlepszych nocy w moim życiu. No, jeśli nie liczyć czas, w którym myślałam, że Zayn nie żyje.
Leżałam w ramionach czarnowłosego, nie myśląc o niczym innym. Na myślenie przyjdzie jeszcze czas.

***
 Hej! 
Rozdział pojawił się wcześniej, niż planowałam, ale chyba nie macie nic przeciwko? ;)
Dzisiejszy wpis był dość "kolorowo" opisany, mam nadzieję, że nikomu nie zniszczyłam psychiki.
Kolejny rozdział pojawi się jakoś w okresie świątecznym, jeszcze przed sylwestrem, jeśli czas i wena pozwolą :)
Tradycyjnie proszę was o opinie, uwielbiam zwłaszcza te długie i szczegółowe.
Nie krępujcie się, im więcej komentujecie, tym większa motywacja i radość dla mnie.
Zapraszam też na mojego aska:
http://ask.fm/AntMegg
i Twittera:
https://twitter.com/AntMegg

Życzę Wam zdrowych, wesołych, rodzinnych i magicznych świąt.
Spełnienia marzeń, szalonego sylwestra i wspaniałego 2014 roku!
xoxo
 

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 49 "Tak jak kiedyś"



            Krok w prawo, dwa w lewo, wyskok, wymach włosami. Obrót, zmiana miejsc. Travis złapał mnie za biodra i podniósł w górę, gdzie wykonałam szybko odpowiednią pozę. Musiałam ją utrzymać i bałam się, że nie dam rady. To były pierwsze moje zajęcia od czasu wypadku i nie byłam pewna, czy nadal jestem tak samo sprawna.
Zamknęłam oczy i skupiłam całą moją uwagę na wykonywanej pozie. Udało mi się.
Travis opuścił mnie na ziemię, a ja z uśmiechem wykonywałam dalszą część układu.
Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. Serce biło mi szybko i radośnie. Taniec był czymś, z czym nie mogłabym się rozstać. Był sensem mojego życia.
            Muzyka nieco się zmieniła i nadszedł czas na akrobatyczną część układu. Tak, jak to ustalił Travis, przesunęłam się na sam środek okręgu, który zrobiła grupa. Z pewnym utęsknieniem obserwowałam, jak Niall rzuca Jessicą w powietrzu w stronę Scotta. To miałam być ja. Westchnęłam, ale zaraz się uśmiechnęłam. Powinnam się cieszyć, że w ogóle mogę zatańczyć.
            Stałam na środku okręgu i czekałam, aż skończą. Travis miał przyszykowany dla mnie tutaj solowy układ, który będę wykonywać. Nie przedstawił mi go jeszcze, a ja wprost nie mogłam się doczekać aż go zobaczę.
            Chwilę później muzyka się zatrzymała i wszyscy jak na znak podbiegli do mnie, wzięli na ręce i zaczęli podrzucać. Zaczęłam się śmiać tak mocno, że prawie się popłakałam. Przez kilka, dobrych chwil zapomniałam o Danielle, która stała przy barierce naprzeciwko lustra i ostentacyjnie się rozciągała. Przez cały trening udawała, że w ogóle mnie nie zauważa; nie powiedziała w moją stronę ani jednego słowa. Była to miła odmiana i nie miałam nic przeciwko, żeby tak zostało. Na przeprosiny w każdym razie, nie miałam co liczyć.
W zasadzie, Danielle z nikim nie rozmawiała. Nie dlatego, że nie chciała, ale dlatego, że wszyscy inni nie chcieli mieć z nią do czynienia. Była z nami w grupie, bo znała układ, dobrze tańczyła i była potrzebna, by wszystko wypaliło na Mistrzostwach.
            Grupa wreszcie opuściła mnie na podłogę, a ja odetchnęłam i podziękowałam im za wszystko. Travis wysłał ich do szatni, by wzięli prysznic i się przebrali, a ja zostałam, by nauczyć się mojej części układu.
Nie było to łatwe. Spodziewałam się taryfy ulgowej, raczej mało zjawiskowego tańca, a tu jak zwykle, Travis przeszedł wszelkie moje oczekiwania. Układ był trudny, skomplikowany i robił niesamowite wrażenie. Idealnie komponował się z częścią akrobatyczną reszty grupy. Miałam dwa dni, by go opanować do perfekcji, a to oznaczało, że musiałam ćwiczyć nawet w domu. Na szczęście, miałam Nialla do pomocy.
            Po dwóch godzinach, gdy już zapamiętałam układ, choć nie wykonywałam go najlepiej, mogłam iść się przebrać. Ruszyłam więc do szatni i wzięłam prysznic, nucąc piosenkę, do której tańczyliśmy. Zamknęłam oczy, gdy woda dotknęła mojej skóry i zwilżyła włosy. Wmasowałam w skórę mój ulubiony żel o zapachu bananowym, czując przy tym każdy mięsień w moim ciele. Po treningu zawsze byłam obolała, jednak ja uwielbiałam ten ból. Brakowało mi go, więc teraz cieszyłam się, że wrócił.
            Nagle usłyszałam hałas, więc otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę drzwi. Czyżby ktoś został w szatni? Patrzyłam z napięciem, aż w końcu drzwi się otworzyły i ujrzałam głowę Harry’ego i jego niesamowicie pokręcone loki.
Pomrugałam chwilę, niepewna tego, co widzę.
-Harry? –zapytałam, a on wtedy uśmiechnął się tak, że w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Wszedł do środka.
Był na boso, miał na sobie czarne dżinsy i fioletowy, luźny T-shirt. Podszedł bliżej i stanął metr ode mnie, gdzie woda go nie dosięgała.
-Ładnie wyglądasz. –powiedział, a ja zarumieniłam się; Byłam zupełnie naga.
-Co ty tu robisz? –zapytałam, na co on tajemniczo wzruszył ramionami.
Wyszłam spod natrysku wody i szybko zamknęłam drzwi do szatni. Trening już się skończył, więc prawdopodobnie i tak nikt by tu nie wszedł, ale nigdy nie wiadomo. Może jakaś inna grupa taneczna miała po nas zajęcia?
            Wróciłam pod ciepłą wodę i spojrzałam wyzywająco na Harry’ego.
-Będziesz tak tam stał, czy może dołączysz do mnie? –zapytałam go, na co on uniósł jedną brew.
Zrobił jeden, mały krok przed siebie, potem drugi, a potem kolejny, cały czas patrząc mi w oczy. Wreszcie woda dosięgła go, mocząc włosy i ubrania, które przylgnęły do jego ciała, ukazując wspaniale wyrzeźbione mięśnie. Dotknęłam jego koszulki, poczułam przez nią twarde ciało mojego chłopaka. Ściągnęłam mu ją przez głowę. Mokre ubrania było ciężej zdjąć, jednak we dwójkę uporaliśmy się z tym w chwilę.
Westchnęłam i spojrzałam na Harry’ego, który miał przyspieszony oddech i rozjarzone, pobudzone oczy. Schylił się i pocałował mnie; krótko, by potem odsunąć się i jedynie muskać mnie wargami. Dłońmi ześlizgnęłam się z jego torsu w dół, ku zapięciu jego spodni. Prowokująco zahaczyłam o guzik, a drugą dłonią chwyciłam moją pierś i zaczęłam się nią bawić. Chłopak zmrużył oczy i w następnej chwili ugryzł mnie w dolną wargę. Zdusiłam krzyk i pokręciłam głową z uśmiechem. Odpięłam jego spodnie i razem z bokserkami, szybko mu je zdjęłam. Chwyciłam w dłonie naprężoną męskość Harry’ego i zsunęłam się w dół, by ukucnąć. Teraz, gdy było mi wygodniej, mogłam zacząć prawdziwą zabawę.
            Masując całą długość jego członka, patrzyłam z satysfakcją na jego wciąż napinające się mięśnie. Dotknęłam językiem sam czubek męskości, zatoczyłam nim dwa małe kółeczka. W końcu otworzyłam szerzej usta i wprowadziłam go głębiej. Harry wydał z siebie jęk i podparł się ręką kafelków. Woda tryskała na nas cały czas, rozrzucając krople wokoło. Moje ruchy zaczęły być miarowe, językiem oplatałam czubek i całą długość przyrodzenia Harry’ego. Ciężko dysząc, Harry dłońmi chwycił moją głowę i zaczął nadawać rytm. Wsuwał się naprawdę głęboko i kilka razy nieomal się zakrztusiłam. Poczułam, że się zbliża do końca, że niedługo dojdzie. Chwyciłam więc jego pośladki i wtem poczułam, że gorąco wylewa się w moich ustach. Połknęłam więc wszystko, co mi dał, notując w myślach, że zrobiłam to po raz pierwszy i wcale nie było tak źle.
            Wstałam i z satysfakcją zobaczyłam lekkie zadziwienie i zadowolenie na twarzy mojego chłopaka. Jego silne, męskie dłonie, wędrowały po całym moim ciele, a wciąż naprężona męskość Harry’ego napierała na mój brzuch. Chłopak podniósł moją nogę i oparł ją o swój bark; w ten sposób zrobiłam szpagat na stojąco. Dla mnie, jako tancerki, nie był to żaden problem.
-To chyba nowość. –wyrzuciłam z siebie, gdy Harry szykował się do wejścia we mnie w takiej pozycji.
-Dobre nowości nie są złe. –odparł na to i cały czas patrząc na mnie swoimi błyszczącymi, podnieconymi oczami, wszedł we mnie do końca.
Jęknęłam, ale zaraz mój jęk został stłumiony przez rozpalone usta Harry’ego. Jego ruchy stały się ostre, szybkie i głębokie. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w krew szumiącą w moich uszach. Czułam, że dzisiaj nie potrzeba mi dużo, by dojść. A Harry dawał mi naprawdę dużo. Poczułam, że podbrzusze zaciska mi się kurczowo, oddychałam jak po ciężkim treningu. Harry warknął, intensywnie patrząc mi w oczy, wykonał kilka ostrych pchnięć i w tym samym czasie dotknął moje wrażliwe miejsce między nogami. To wystarczyło, bym doszła z krzykiem.
Mój chłopak wlał się do środka, a ja byłam spokojna, bo od kilku dni bałam tabletki antykoncepcyjne. Teraz, seks był jeszcze lepszy.
-O mój Boże. –westchnęłam, opuszczając nogę i przytulając się do Harry’ego. –To było super.
-Mhm. –pocałował mnie, uspokajając oddech.
            Staliśmy jeszcze chwilę pod prysznicem, aż w końcu zakręciliśmy wodę i udaliśmy się w stronę szatni. Roześmiałam się w połowie drogi do mojej szafki.
-Harry, twoje ciuchy są mokre. Powiedz, że wziąłeś coś do przebrania.
Zagubiona mina mojego chłopaka była warta wszystkiego.
***
            Następnego dnia, z uśmiechem szłam na zajęcia. Teraz już zawsze szłam z uśmiechem na zajęcia, bo wiedziałam jaką jestem szczęściarą, że mogę tańczyć.
Szłam ramię w ramię z Niallem w stronę budynku, w którym odbywały się treningi, kiedy zastąpiła nam drogę młoda dziewczyna. Na oko, powiedziałabym, że jest w moim wieku. Miała krótkie, blond włosy i mnóstwo piegów na nosie. Była bardzo ładna.
-Cześć. –powiedziała, uśmiechając się uprzejmie. –Jestem dziennikarką i pracuję dla Daily News 2. Miałam nadzieję, że porozmawiam z tobą chwilę, Megg.
Zdziwiona, uniosłam brwi. Byłam pewna, że będzie chodzić jej o Nialla.
-Nie ma problemu. –powiedziałam i kiwnęłam blondynowi głową. –Będę za chwilkę.
Niall wziął ode mnie torbę i ruszył w stronę sali. Zanim zniknął za rogiem, odwrócił się i zrobił w moim kierunku śmieszną minę. Parsknęłam śmiechem i pokiwałam mu, a następnie skierowałam całą swoją uwagę na jasnowłosą dziennikarkę.
-Słucham, o co chodzi? –zapytałam, siląc się na uśmiech. Nie lubiłam wywiadów, zwłaszcza, że nie byłam przecież nikim popularnym.
-Powiem ci prosto z mostu. –powiedziała, patrząc na mnie zimno. Nagle cała słodycz zniknęła z jej głosu. –Nie jestem żadną dziennikarką. Jestem zwykłą dziewczyną, która chodzi tutaj niedaleko do szkoły. Wiem o tobie praktycznie wszystko; Tancerka, ukochana Harry’ego, sympatia Zayna, bla, bla, bla. I na myśl przychodzi mi jedno pytanie. Co jest w tobie, kurwa, takiego wyjątkowego, że zainteresowało się tobą całe One Direction?!
Cofnęłam się o krok i rozejrzałam w poszukiwaniu pomocy. Oczywiście, jak na złość, nikogo w pobliżu nie było.
-Posłuchaj… e… -nie wiedziałam, jak się do niej zwrócić, jako, że się nie przedstawiła.
-Nie, to ty posłuchaj! –ze złości przeskoczyła teraz w głośne szlochanie. –Kocham One Direction od czasów X Factora, byłam z nimi przez cały czas! Mam wszystkie ich albumy, mnóstwo plakatów, osobiste autografy! Kocham Harry’ego! Harry Styles powinien kochać mnie, a nie ciebie! –łzy skapywały jej po zarumienionych policzkach. –Z jakiej racji to ty spędzasz z nim każdą minutę? Z jakiej racji przyjaźnisz się z Niallem Horanem, Zaynem Malikiem, Louisem Tomlinsonem i Liamem Paynem? Co takiego zrobiłaś, skąd się w ogóle wzięłaś?!
            Nagle zza rogu wybiegł rosły mężczyzna w czarnym garniturze. Czym prędzej chwycił dziewczynę za ręce i odciągnął ją w bok.
-Nie zasługujesz na nich! –wrzeszczała, gdy ochroniarz wyprowadzał ją za drzwi. –To ja powinnam być na twoim miejscu! To mnie powinien Harry kochać! To mnie powinien Zayn pożądać! To mnie powinien…
Drzwi się zamknęły i już nie usłyszałam, co chciała powiedzieć. Przełknęłam ślinę i powoli odwróciłam się w stronę schodów. Idąc do sali treningowej, naszła mnie myśl, że dokładnie tak czuje się każda fanka One Direction. Nienawidzą mnie. Zdałam sobie sprawę, że tutaj w Anglii, zrobiłam sobie więcej wrogów, niż kiedykolwiek w moim życiu. Należałam do osób wrażliwych i nie potrafiłam się tym nie przejmować, a wiedziałam, że dokładnie to powiedziałby mi Harry; Albo Zayn, albo Liam, Niall czy Louis.
Wzięłam więc głęboki oddech i weszłam na salę, przywołując uśmiech na twarz.
            Dzisiejszy trening był tak samo intensywny jak wczoraj, a nawet bardziej. Tym razem zatańczyłam moją część układu podczas części akrobatycznej. Szło mi o wiele lepiej niż ostatnio, choć oczywiście, wciąż nie zadowalająco. Teraz liczyły się treningi, treningi i jeszcze raz treningi.
-Zostały nam tylko trzy dni! –ryknął Travis, klaszcząc. –Czwartego dnia odpoczywamy, a piątego jedziemy na Mistrzostwa! –puścił muzykę od początku. –Jeszcze raz!
            Czułam się półżywa, gdy w końcu, wieczorem, zwolnił nas do domu. Poszliśmy pod prysznice, a potem przebraliśmy się w ciszy. Każdy z nas najpewniej chciałby coś powiedzieć, ale zwyczajnie nie miał siły.
            Wsiadłam z Niallem do auta i jęknęłam, gdy poczułam całe moje obolałe ciało.
-Chyba nie dam rady potem wysiąść z auta. –powiedziałam.
-Nie dam rady dojść do łóżka. –poparł Niall.
            Gdy jednak stanęliśmy pod domem, perspektywa zjedzenia czegoś dobrego wygrała. Weszliśmy do domu, gdzie natknęliśmy się na ekipę filmową.
Zastygłam w przerażeniu. Oni nie powinni mnie przecież widzieć.
-Spoko! –zawołał Louis, widząc moją minę. –Skończyliśmy kręcić film.
Odetchnęłam i minęłam oniemiałego kamerzystę i towarzyszącą mu kobietę.
-Kto… kto to jest? –zapytała kobieta, na co Harry przygarnął mnie do siebie i uśmiechnął się szeroko.
-To jest Megg, moja dziewczyna. –wyjaśnił. –Mieszka z nami tutaj.
-Mieszka… z wami? –spojrzała na kamerzystę, który zrobił śmieszną minę. –Jak mogliśmy to przeoczyć?
-Już my się o to postaraliśmy. –Louis by bardzo dumny z siebie. –A teraz, odprowadzę państwo do wyjścia.
Zawiedziona, dwuosobowa, ekipa filmowa udała się ku drzwiom.
-Misja zakończona sukcesem. –powiedziałam i spojrzałam z uśmiechem na Harry’ego.
Mój chłopak obdarzył mnie swoim wyjątkowym, zielonym spojrzeniem, po czym pocałował czule.
-Co powiecie na jakiś dobry film, by uczcić ten tydzień? –zaproponował Liam, co wszyscy przyjęli bardzo entuzjastycznie. No, prawie wszyscy.
Zayn pokręcił głową i zgarnął kluczyki z półki nad kominkiem.
-Ja sobie raczej odpuszczę. –powiedział. –Muszę wracać do hotelu.
            I wtem przypomniałam sobie, że umowa była przecież taka, że czarnowłosy będzie mieszkał tu tylko na czas kręcenia filmu.
Jeszcze kilka dni temu pewnie bym próbowała go zatrzymać, namówić innych, by mógł zostać. Nie tym razem jednak. Coś sobie postanowiłam i miałam zamiar się tego trzymać. Jeśli chciał wracać do hotelu, to niech wraca.
-To był fajny tydzień. –powiedział Liam i uścisnął przyjaciela.
-Wpadaj kiedy chcesz. –dodał Niall, klepiąc Zayna po plecach.
Louis kiwnął głową w stronę Zayna, a Harry po prostu mierzył go lodowatym spojrzeniem. Wątpiłam, że ich relacje kiedykolwiek się ocieplą.
-Na razie, Megg. –rzucił chłopak w moim kierunku. Zarówno głos jak i spojrzenie miał smutne.
-Na razie, Zayn. –odparłam, a wtedy on odwrócił się, chwycił walizkę, którą najpewniej przyszykował sobie wcześniej i wyszedł przez główne drzwi.
            Poczułam smutek i żal, ale oczywiście nie dawałam tego po sobie poznać.
Usiadłam na kanapie i wtuliłam się w Harry’ego, podczas gdy Louis włączał film, a Niall i Liam szykowali popcorn i inne przekąski. Wieczór zapowiadał się na miły. Wtem przypomniałam sobie rozhisteryzowaną fankę One Direction, na którą wpadłam dzisiaj rano. Ona najpewniej oddałaby wszystko, by być teraz na moim miejscu. Miałam pewnego rodzaju poczucie winy; Czy rzeczywiście na to wszystko zasługiwałam? Z drugiej strony, nie wszystko zawsze było kolorowo. Tak samo teraz, kiedy czułam, jakby brakowało pewnej cząstki mnie.
           Na szczęście film szybko odwrócił moją uwagę. Po prawie dwóch godzinach seansu, zmęczeni udaliśmy się do swoich sypialni. Harry poszedł pod prysznic, a ja zaczęłam się rozbierać, by przebrać się w piżamę. Brałam prysznic po treningu, toteż nie musiałam się myć teraz. Odsłoniłam łóżko i ze zdziwieniem zobaczyłam kartkę, leżącą na mojej poduszce. To był list. Otworzyłam go i przeleciałam wzrokiem treść. Zdusiłam krzyk; To był list samobójczy od Zayna.

***
 Hej, hej ;)
Nie wiem, czy czytaliście na moim Twitterze, ale kilka dni temu miałam chwilę natchnienia i wymyśliłam dokładny plan tego, jak zakończy się opowiadanie.
Wiem już, co pisać i w jakim kierunku wszystko pójdzie :)

Tak sobie myślę, że pojawią się jeszcze 3 rozdziały, może 4.
Dzięki za wszystkie komentarze, niezwykle motywują do dalszej pracy!
Niektóre są tak pełne emocji, że o kurde :D
Cieszę się, że moje opowiadanie ma na was taki wpływ.

Kolejny rozdział postaram się dodać w święta, jako taki miły akcent :)
Trzymajcie się ciepło!
xoxo

http://ask.fm/AntMegg
https://twitter.com/AntMegg

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 48 "Wszystko będzie dobrze"



            Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po wejściu do mieszkania Jessici, było przepiękne zdjęcie jej i Nialla oprawione w kolorową ramkę. Oboje patrzyli w obiektyw szczęśliwymi, rozmarzonymi oczami. Uśmiechnęłam się sama do siebie; Przypomniałam sobie, że to ja popchnęłam ich ku sobie. Kto wie, może gdyby nie moja pomoc, nie byliby ze sobą?
Jessica zdała sobie sprawę, że patrzę na ich zdjęcie i uśmiechnęła się szeroko.
-Kocham go jak głupia. –powiedziała i zrobiła śmieszną minę. –Kto by pomyślał, że my…
-Ja wiedziałam od początku, że ze sobą będziecie. –odparłam, unosząc jedną brew.
„I nawet nie wiesz jak zazdroszczę ci, że nie macie żadnych problemów”. –dodałam w myślach.
            Bycie w popieprzonym trójkącie miłosnym wcale nie było dobre. Dlaczego nie mogłam kochać bezgranicznie Harry’ego i nie myśleć o Zaynie? Skąd to się brało? Dlaczego wciąż powracało?
-Co ty tu w ogóle robisz?  -zapytała rudowłosa, prowadząc mnie do kuchni. Tam nastawiła wodę na herbatę.
-W domu kręcą film o One Direction, a ja nie mogę się w nim pojawić. –wzruszyłam ramionami. –Zayn podrzucił mnie tutaj.
-Zayn? –Jessica założyła na siebie ręce, a ja ze zdziwieniem na nią spojrzałam.
-Byliśmy wcześniej u lekarza i… -zaczęłam się tłumaczyć.
-Dlaczego Harry cię nie zawiózł?
-On… bo… -zająknęłam się. –To długa historia.
-Powiem ci coś, Megg. –westchnęła dziewczyna. –Jesteś teraz w trudnej sytuacji. Ja ci radzę, byś ograniczyła swój kontakt z Zaynem do minimum. Wiem, że myślisz, że możecie znowu być przyjaciółmi, ale…
-Nie możemy. –przerwałam jej, patrząc pusto przed siebie. Nagle to zrozumiałam.
-Właśnie, nie możecie. Zawsze będzie między wami to napięcie. Staraj się nie spędzać z nim więcej czasu niż to konieczne, bo dojdzie do tego, że… -Jessica przerwała i zaklęła pod nosem. –Już do czegoś doszło, prawda?
Spojrzałam na nią, a ona wyczytała z moich oczu wszystko co chciała wiedzieć. W następnej chwili chlasnęła mnie w twarz. Zaskoczona zerwałam się z krzesła, ale gdy już miałam krzyczeć, zrozumiałam, że mi się należało.
-Co się ze mną dzieje? –wyszeptałam, dotykając bolącego policzka. Wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia przeleciały mi przed oczami.
-Czy doszło do czegoś więcej niż…? –zapytała Jessica, a ja pokręciłam przecząco głową. –No i dobrze. A teraz masz mi obiecać, że na tym poprzestaniecie.
-Obiecuję. –powiedziałam. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w oczy wściekłej Jessice. –Przepraszam. Kurwa, przepraszam.
-No, już w porządku. –rudowłosa poklepała mnie po ramieniu. –Tylko dotrzymaj tego słowa, dobrze?
-Dobrze.
I naprawdę miałam to na myśli.
            Wypiłyśmy herbatę, a gdy Jessica poszła do toalety, wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam szybkiego smsa do Zayna:

To był błąd. Proszę, nie wracajmy do tego.

Jak zwykle, dopiero po czasie przyszły wyrzuty sumienia i ten charakterystyczny ucisk w sercu.
Postanowiłam tym razem nie mówić nic Harry’emu. Prawdopodobnie byłby to definitywny koniec dla nas, doszczętnie by go to zniszczyło, a tego nie chciałam.
Był najwyższy czas, by przyznać, że obecność Zayna nie wpływała na mnie dobrze.
Przecież kochałam Harry’ego najbardziej na świecie.
-Wiesz, co by ci się przydało? –zapytała Jessica, wracając z łazienki. –Jakieś zajęcie. Z nudów robisz głupie rzeczy.
-Co ty nie powiesz. –łypnęłam na nią spode łba. –To nie moja wina, że Travis wyrzucił mnie z zajęć.
-Wiesz, że to nie tak. –pokręciła głową. –Gdyby tylko mógł, zaangażowałby cię z powrotem.
-Jasne. –wzruszyłam obojętnie ramionami.
-A propos zajęć, za dwie godziny będę musiała zostawić cię samą. Mam nadzieję, że nie zrobisz niczego głupiego?
-Masz moje słowo, Jess.
            Obserwowałam ją, gdy się pakowała, w międzyczasie nucąc pod nosem jedną z nowszych piosenek One Direction. Starałam się myśleć o wszystkim, byle nie o tym, co się stało, chociaż wiedziałam, że prędzej czy później, będę musiała to wszystko dokładnie przeanalizować.
            Nagle mój telefon rozdzwonił się. Spojrzałam na wyświetlacz, oczekując imienia i zdjęcia Zayna, jednak ze zdziwieniem stwierdziłam, że dzwoni nie kto inny, jak Perrie. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
-Halo? –zapytałam niepewnie. Nie wiedziałam czego się spodziewać.
-Cześć, Megg. –odezwała się dziewczyna skruszonym, cichym głosem. –Fajnie, że odebrałaś. I proszę, nie rozłączaj się. Chcę przeprosić.
Spojrzałam na Jessicę i rzuciłam jej uspokajające spojrzenie, a potem wyszłam do drugiego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
-Mów dalej. –powiedziałam, marszcząc brwi.
Byłam zła na Perrie, to fakt. Sądziłam jednak, że nie była ona w całą tą sprawę z klubem zaangażowana tak bardzo jak Danielle; Według mnie, to tamta była mózgiem operacji. Niemniej, ciekawa byłam co Perrie ma mi do powiedzenia.
-Żałuję tego, co się stało. –wyszeptała dziewczyna. –Na początku faktycznie byłam na ciebie bardzo zła za całą tą sprawę z Zaynem, wiesz. Chciałam cię nastraszyć, może trochę wykiwać. Nie miałam pojęcia, że tak to wszystko się skończy.  Nie chcę zwalać tu wszystkiego na Danielle, bo ja niezaprzeczalnie miałam w tym swój udział. Chcę jednak, byś wiedziała, że żałuję i przepraszam. Gdybym mogła cofnąć czas, rozegrałabym sprawy nieco inaczej.
-W porządku. –odparłam i wiedziałam, że wybaczyłam jej. –Dziękuję ci za te słowa.
-Jeśli jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić…
-Raczej nie ma żadnej takiej rzeczy, ale dzięki, mimo wszystko.
-Do następnego razu, Megg.
-Na razie, Perrie.
            Rozłączyłam się i wzięłam głęboki oddech. Ta rozmowa pomogła mi. Poczułam, że właśnie opuścił mnie jeden z demonów, cień, który prześladował mnie od czasu wypadku.
-Megg? –drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich płomiennoruda głowa Jessici. –Jadę na zajęcia, wracam za trzy godziny. Poradzisz sobie beze mnie?
-Oczywiście. Powodzenia.
            Usłyszałam jak wychodzi, a wtedy usiadłam ciężko na fotel i włączyłam sobie telewizję. Nie minęło pół godziny, a przyszedł do mnie sms od Zayna:

Może najpierw porozmawiamy? Nadal jesteś u Jessici?

Chciał tu przyjść? Nie ma mowy. Chociaż z drugiej strony… mogła to być jedyna okazja, by szczerze i na spokojnie porozmawiać.

Tak. I pospiesz się, mamy tylko dwie godziny.

Siedziałam jak na szpilkach całe piętnaście minut, dopóki wreszcie nie rozległ się natarczywy dzwonek. Podbiegłam do drzwi, otworzyłem je i wpuściłam czarnowłosego do środka.
-Okej. –powiedziałam, obracając się do niego przodem. –Jessica może wrócić lada chwila, więc…
Nie dokończyłam, bo Zayn popchnął mnie na drzwi i chwilę później odszukał wargami moje usta. Pocałował mnie namiętnie, objął mocno.
Spięłam się i próbowałam się od niego odsunąć. Nie wychodziło mi to najlepiej, gdyż w porównaniu z nim, byłam słaba jak dziecko.
-N… nie. –wykrztusiłam i przekręciłam głowę na bok.
Nie zniechęciło to chłopaka w żadnych stopniu. Zaczął sunąć wargami po mojej szyi, zostawiając mrowiącą ścieżkę na skórze.
-Co ty robisz? –wyszeptałam, podczas gdy moje serce podskakiwało w szaleńczym rytmie.
-Chyba ci coś obiecałem, prawda? –mruknął Zayn i korzystając z tego, że się na niego spojrzałam, znowu pocałował mnie w usta.
-Nie! –zaprotestowałam i tym razem włożyłam całą siłę w odepchnięcie go.
Udało mi się. Czarnowłosy zachwiał się i spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Nie chcę byś dotrzymywał tej obietnicy! –krzyknęłam, zakładając na siebie ręce.
-Nie chcesz, bym się wypieprzył?
-Nie! –sapnęłam, zaszokowana. –I nie bądź bezczelny!
-Czasem trudno za tobą nadążyć, wiesz. –odparł, nic nie robiąc sobie z mojej złości.
-Wyjaśnijmy coś sobie. –zmarszczyłam groźnie brwi. –Dzisiaj rano nie byłam sobą. Choroba mówiła za mnie. Byłam przestraszona i zwątpiłam w to, co jest dla mnie najważniejsze, czyli w mój związek z Harrym.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć. –Zayn uniósł jedną i brew i spojrzał na mnie z góry. Z jego oczu biła pewność siebie i wyższość. Uśmiech czający się na jego wargach zdawał się mówić „ja i tak wiem lepiej”. Tak mnie to zirytowało, że aż musiałam wziąć dwa, głębokie oddechy.
-Zayn. –powiedziałam, starając się być spokojna. –To oczywiste, że zawsze będziesz dla mnie kimś więcej, aniżeli tylko przyjacielem. To się nigdy nie zmieni. I właśnie dlatego powinniśmy unikać takich sytuacji jak dzisiaj rano. Nigdy nie powinniśmy być sam na sam.
-Jak teraz?
-Tak, jak teraz. –spięłam się i zacisnęłam powieki. –Tak więc możesz już iść, skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Zapadła cisza. Otworzyłam oczy, spojrzałam na Zayna i odruchowo cofnęłam się o krok. Czarnowłosy wyglądał na ostro wkurwionego.
-Mam dość całej tej szopki, którą ty odstawiasz. –wycedził. –I jeśli chcesz, bym wyszedł, to wyjdę. Obiecaj mi tylko jedno. Nigdy, przenigdy mnie nie całuj. Nie przytulaj, nie dotykaj. Nawet nie patrz na mnie dłużej niż to konieczne. Nie zniosę tego. Skoro nie możemy być razem, nie możemy być też przyjaciółmi.
Poczułam, że w gardle rośnie mi gula, a do oczu napływają łzy. Miał rację, oczywiście. Sama tego chciałam i od niego wymagałam.
Prawda była bowiem taka, że jeśli chciałam być w szczęśliwym związku z Harrym, musiałam zostawić Zayna i już się za nim nie odwracać. Nigdy.
            Jedna, jedyna łza spłynęła po moim policzku. To była ostatnia łza wylana za Zayna.
-Obiecuję. –wyszeptałam. –I przepraszam, o ile jest to coś warte. I wiedz, że nie żałuję niczego co było między nami.
-Tak, ja też. –czarnowłosy uśmiechnął się smutno. –Na razie, Megg.
Otworzyłam mu drzwi, a on wyszedł na klatkę schodową, nie oglądając się za siebie.
            Nie miałam ochoty płakać, ani wrzeszczeć. Nie miałam zamiaru użalać się nad sobą. To, co zrobiłam, było właściwie i o dziwo, poczułam pewnego rodzaju ulgę. Teraz w końcu byłam wolna od cienia Zayna.
Sięgnęłam po telefon i wystukałam numer do Harry’ego. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Megg? –na dźwięk jego głosu serce zabiło mi szybciej, a na usta wypłynął uśmiech.
-Cześć, Harry. –powiedziałam z czułością. –Dzwonię, by powiedzieć, że cię kocham.
-Ja też cię kocham. –odparł i nawet przez telefon wyczułam, że się uśmiecha. –Kocham cię jak szalony.
-Widzimy się wieczorem? –zapytałam.
-Tak. Za dwie godziny ekipa filmowa się zwija, więc możesz wtedy śmiało wracać.
-Okej, w takim razie niedługo będę.
-Nie mogę się doczekać. –powiedział z niegrzeczną nutką, za którą wiedziałam doskonale co się czai.
-To pa.
-Hej, Megg? –zatrzymał mnie jeszcze. –Jak było lekarza? Co powiedział?
-Że wszystko będzie dobrze. –odparłam zgodnie z prawdą. Teraz, już wszystko wróci do normy.
-To najważniejsze.
-Widzimy się niedługo. Kocham cię, Harry.
-Już to mówiłaś. Też cię kocham.
-Ty też już to mówiłeś.
Roześmialiśmy się i potem w końcu się rozłączyliśmy.
            Byłam szczęśliwa, wreszcie. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i chwilę później rozległ się radosny krzyk Jessici:
-Megg! Mam nadzieję, że siedzisz!
Wyszłam do niej na korytarz i uniosłam brwi. Dziewczyna aż paliła się, by mi coś powiedzieć.
-No, wykrztuś to z siebie! –roześmiałam się.
-Wracasz do układu! –krzyknęła i aż podskoczyła, gdy to mówiła.
-Co? –zamarłam.
-Zatańczysz z nami na mistrzostwach!
-To… niemożliwe. –nie chciałam jej uwierzyć.
-Możliwe, możliwe. –odparła dumna z siebie Jessica, zarumieniona z radości. –Travis głowił się cały czas od twojego wypadku, jak rozwiązać tą sytuację. No więc, tak zmodyfikował układ, że będziesz w stanie do zatańczyć! Dzwonił też do twojego lekarza, który wydał oficjalną zgodę na twój udział w mistrzostwach!
-O Boże. –zakryłam usta dłońmi, starając się przyswoić tą informację.
-Pierwsza część pozostaje bez zmian. –poinformowała mnie Jess. –A później, gdy zaczynają się akrobacje, będzie trochę modyfikacji, ale wciąż będzie zajebiście, cytując Travisa.
-Uwielbiam go! –pisnęłam. –Uwielbiam, uwielbiam!
-Ale nie myśl, że czeka cię jakaś taryfa ulgowa. –ostrzegła mnie rudowłosa. –Masz tylko tydzień, by wszystko ogarnąć. Zajęcia będą codziennie.
-Dam z siebie wszystko!
            W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi. Zaczęłam płakać i po raz pierwszy od długiego czasu, były to łzy szczęścia.
Przytuliłam Jessicę, a potem zaczęłam pisać do wszystkich moich bliskich. Najpierw sms do Harry’ego, potem mamy i taty, do Julii, do Louisa, Eleanor, Liama. I do Nialla napisałam, chociaż wiedziałam, że on już o tym wie.
Przynajmniej godzinę odbierałam telefony i gratulacje, radości nie było końca.
W końcu zadzwoniłam do samego Travisa i podziękowałam mu z całego serca za to, co dla mnie zrobił.
                    Wieczorem Harry podjechał po mnie pod blok Jessici, by mnie odebrać. Stał, oparty o swój samochód, uśmiechając się do mnie z daleka. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Nasze usta się zetknęły, z początku delikatnie, potem mocniej. Tak bardzo go kochałam, że moje serce aż pękało z nadmiaru miłości do niego.
Objęłam go mocno, przepełniona tym uczuciem, że to jest mój mężczyzna. Mój i tylko mój. A ja byłam jego.
Wreszcie udało mi się dojść do ładu i składu ze swoimi uczuciami, myślami i decyzjami.
-Wracajmy do domu. –powiedział Harry i obdarzył mnie czułym, zielonym spojrzeniem. Pocałowałam go raz jeszcze i kiwnęłam głową.
                    Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy przed siebie, trzymając się za ręce.

***
No hej ;)
Przepraszam, że znowu tak długo to trwało.
Wrzesień, październik i listopad to najgorsze miesiące, jeśli chodzi o szkołę i nie tylko.
Nie dość, że mam mnóstwo nauki, co tydzień kartkówki, sprawdziany i ogólny zapieprz, to jeszcze pogoda jest do dupy i nastrój ostatnio miałam bardzo kiepski...
Jesienna chandra mocno wdała mi się we znaki ;/
Także musicie mi wybaczyć brak aktywności na blogu.

+Słuchajcie, zbliżamy się do końca.
Nie chcę robić z tego opowiadania nie wiadomo jakiego tasiemca, więc myślałam o jeszcze kilku rozdziałach, a potem koniec.
Lepiej zostawić historię dobrą, niż zepsuć ją, ciągnąc wbrew sobie.

Dajcie znać co sądzicie i do zobaczenia w następnym rozdziale, na który musicie dać mi tak z miesiąc czasu.
xoxo