Tego wieczora
One Direction grali koncert w Dublinie, tyle że wyjątkowo bez grup tanecznych,
bo nie byliśmy wszyscy dostatecznie przygotowani. Naszym zadaniem było dzisiaj
jedynie przyglądanie się występom i poznanie kulisów takiej imprezy. Każdy,
włącznie ze mną, był bardzo podekscytowany.
-Śmieszne, że tak długo się znamy, a ja dopiero teraz zobaczę
was na prawdziwym, dużym koncercie. –powiedziałam Niallowi, siedząc u niego i
Jessici w pokoju hotelowym. Chłopak bawił się włosami swojej dziewczyny, która
siedziała oparta plecami o jego kolana.
-Faktycznie. –zgodził się blondyn, próbując chyba zrobić coś na
kształt warkocza. –Na koncercie na taką skalę jeszcze nie byłaś. Szykuj się na
naprawdę duży hałas.
-To prawda. –odezwała się Jessica, krzywiąc się odrobinę gdy
Niall pociągnął ją przez przypadek za włosy. –Po czymś takim w uszach dzwoni
przez następne kilka dni.
Dziewczyna musiała nie raz pójść na występ swojego chłopaka,
choć sądząc po jej minie, nie wspominała tego za dobrze.
-Nie jest tak źle. –powiedział. –Za sceną macie jedzenie,
alkohol, pokoje, do których możecie pójść…
-Zrobimy małą imprezkę. –Jessica mrugnęła do mnie i obie
zachichotałyśmy.
-Byle małą. –odparł Niall, marszcząc brwi. –A jeśli większą, to
musicie poczekać na nas.
-Oczywiście. –Jess mrugnęła do mnie po raz drugi i musiałam użyć
całej swojej siły, aby nie wybuchnąć śmiechem.
Rozległo się
pukanie do drzwi i po chwili do środka weszła Bee, a za nią Liam.
-Co robicie? –zapytała dziewczyna, wchodząc wesołym krokiem i
siadając na brzegu łóżka.
-Właśnie rozmawialiśmy o dzisiejszym koncercie. –odparłam,
zagarniając ją do siebie.
Przyzwyczajona do takiego zachowania, nawet nie zaprotestowała.
-My też. –powiedział Liam, opierając się o ścianę. Biała
koszulka opinała się na jego ciele, pokazując efekty ćwiczeń. Dwa lata temu też
był najbardziej wysportowany z chłopaków, a teraz wyglądał jeszcze lepiej.
–Myśleliśmy, żeby wyskoczyć wcześniej na jakieś piwo.
-Zdążymy? –zapytała Jess. Jej włosy nie wyglądały świetnie po
zabiegach Nialla, ale blondyn wyraźnie był z siebie zadowolony.
-No pewnie. –odparł Liam. –Ale musielibyśmy iść w ciągu
najbliższej godziny i wrócić przed 18, żeby dojechać na arenę i przygotować
się.
-Koncert zaczyna się dopiero o 20. Potrzebujecie dwóch godzin, żeby się przygotować? –zapytałam
unosząc jedną brew.
-Żeby tylko. –roześmiał się Niall. –Muszą nam zrobić fryzury,
trzeba się przebrać, zrobić próbę ze sprzętem no i rozgrzać się.
-Po za tym nie lubimy niczego robić w pośpiechu. –dodał Liam.
–To co, jesteście za?
-Oczywiście! –rudowłosa klasnęła w dłonie i wstała, pociągając
Nialla ze sobą.
Bee potaknęła i wyplątała się z mojego uścisku. Wstałam więc i
ja, kierując się do drzwi.
-Zbiórka za dziesięć minut? –zaproponowałam i kiedy wszyscy na
to przystali, wyszłam z Bee na korytarz i poszłyśmy szybkim krokiem do naszego
pokoju.
Zmieniłyśmy
ubrania na bardziej wyjściowe, takie w których mogłyśmy pojechać później na
koncert.
-Mogą nie sprzedać mi piwa. –odezwała się Bee, naciągając na
siebie kolorową koszulkę w kropki z naburmuszoną miną. –Wyglądam na piętnaście
lat.
-Mogą ci nie sprzedać piwa, bo masz siedemnaście lat i jesteś
niepełnoletnia. –poprawiłam ją, ale dziewczyna jeszcze bardziej się zasmuciła.
–Przede wszystkim zmień bluzkę. Załóż tą czarną z dekoltem w siatkę. –podeszłam
do jej walizki i podałam jej ubranie. –Po za tym, o nic się nie martw, idziesz
ze mną. Myślisz, że pozwolę ci jako jedynej nie pić?
-Dzięki, liczyłam na ciebie. –uśmiechnęła się Bee, a w jej
policzkach pojawiły się urocze dołeczki. –Czuję, że Liam marudziłby, gdybym to
jego poprosiła.
-Dlaczego tak uważasz? –zapytałam, robiąc się czujna.
-Traktuje mnie jak dziecko, jak swoją młodszą siostrę. –wyznała
ze zbolałą miną.
Wzięłam torebkę i założyłam ją sobie przez ramię.
-Wkrótce to się zmieni, zobaczysz. –powiedziałam, wskazując
głową drzwi na znak, że musimy już iść. –Liam po prostu jest ostrożny, bardzo
tradycyjny i… powolny. Związki nie przychodzą mu łatwo. Zdaje się, że po
Danielle nie miał żadnej nowej dziewczyny, a minęły już dwa lata.
-Nic nie mówiłam o tym, że chciałabym być z nim w związku.
–odparła cicho dziewczyna, rumieniąc się mocno.
-Och. W porządku. –postanowiłam nie drążyć tematu. Zamknęłam za
nami drzwi, po czym poszłyśmy wzdłuż korytarza, a potem schodami w dół.
Louis z Eleanor, Harry z Chloe, Zayn, Alex, Matt, Jake z Raven i
Maya, która swoje włosy-sprężynki związała w wysoki, duży kucyk, już czekali
przed wejściem.
Praktycznie zaraz po nas przyszedł Liam, Niall z Jessicą, James
i na końcu Eric, który porozumiewawczo mrugnął do mnie okiem.
Ruszyliśmy, a że pub znajdował się blisko, nie mieliśmy iść
długo.
-Ciężko było zarezerwować pub tak na ostatnią chwilę, ale jakoś
się udało. –usłyszałam rozmowę Nialla z Harrym, którzy szli ze swoimi
dziewczynami za mną, Bee i Liamem.
-Zarezerwowaliście pub? –zapytała Chloe zdziwionym tonem.
-Oczywiście. –odpowiedział jej Harry. –Jest nas dużo, po za tym
miejsca publiczne i my to nie najlepsze połączenie.
-Dlaczego? –zapytała Bee, która usłyszała rozmowę i odwróciła
się na moment do tyłu.
-Ludzie nie dają nam spokoju, po za tym w przeciągu piętnastu
minut zaczyna roić się od fanów, którzy dowiedzieli się, gdzie jesteśmy.
-Och, no tak. –dziewczyna odwróciła się i szła wyraźnie
zadowolona z faktu, że idzie z One Direction do miejsca, w którym będą tylko
oni.
-Jesteśmy. –oznajmił Niall.
Miejsce to było
bardzo słabo oznaczone, widać, że najlepsze lata miało za sobą, a w środku pachniało
kurzem i drewnem. Od razu mi się spodobało.
Właściciel, który był jednocześnie barmanem, powitał nas
wyjątkowo radośnie. Podejrzewałam, że na rezerwację całego lokalu Niall nie
poskąpił pieniędzy.
-Dla każdego po piwie? –zapytał Liam, wstając od długiego stołu,
przy którym usiedliśmy.
Odpowiedziały mu entuzjastyczne pomruki.
-Pomogę. –powiedziałam i podeszłam do lady razem z nim. –Dla Bee
też zamawiasz, prawda? –upewniłam się.
-Oczywiście. –odparł, marszcząc brwi jakbym powiedziała coś
dziwnego. –Ma siedemnaście lat, nie piętnaście.
Uśmiechnęłam się do siebie, po czym zaczęłam nosić piwa z pomocą
barmana i Liama.
Gdy każdy miał w reku kufel, wznieśliśmy je w powietrze.
-Za najbliższy rok –powiedział Niall donośnym głosem. –aby pełen
był niesamowitych występów, zdarzeń, nowych przyjaźni i aby była to przygoda
naszego życia!
Z szerokimi uśmiechami zaczęliśmy stukać się kuflami, co trwało
dłuższą chwilę. Nieco piwa zdążyło się porozlewać, czemu towarzyszyły radosne
wybuchy śmiechu.
Gdy stuknęłam się z Harrym, nasze spojrzenia skrzyżowały się na
dłuższą chwilę, na co moje serce boleśnie zakuło w piersi. Wypiłam duszkiem
kilka łyków i wciągnęłam się z ulgą w rozmowę z Mayą i Mattem, którzy siedzieli
obok mnie. Mattowi zawsze dopisywał dobry humor i za to go uwielbiałam. Był
wiecznym optymistą i zarażał tym wszystkich wokół. Wkrótce do naszej rozmowy dołączyli James,
Jake i Raven.
Napiliśmy się wszyscy po jeszcze
jednym piwie. W pewnym momencie zobaczyłam, że Raven robi do mnie miny i
dyskretnie prosi, byśmy poszły gdzieś na bok. Przeprosiłam więc pozostałych i
udałam się razem z nią do łazienki.
-Co jest? –zapytałam, gdy dziewczyna zamknęła drzwi i upewniła
się, że w toalecie nikogo nie ma.
-Zastanawiałam się, czy nie mogłabyś mi pomóc w pewnej sprawie.
–powiedziała, wykręcając sobie nerwowo palce dłoni.
-Oczywiście. –zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy
kiedykolwiek widziałam Raven tak podenerwowaną.
-Chodzi o Jake’a. Boję się, że go stracę.
-Żartujesz? On jest ślepo w ciebie zapatrzony.
-Nie byłabym tego taka pewna. –dziewczyna wygięła usta w
podkówkę, wyglądając jakby miała się zaraz rozpłakać. –On i James… mają
historię, a teraz, kiedy spędzają tyle czasu razem…
-On i James? Nie rozumiem. –nie pamiętałam, żeby dwa lata temu
jakoś szczególnie się dogadywali.
-Niczego nie pamiętasz? –zapytała, wzdychając. –No tak, w sumie
wyjechałaś następnego dnia. No bo… Jake i James pocałowali się na naszym
finałowym występie dwa lata temu.
-Co takiego? –rozszerzyłam szeroko oczy, będąc w kompletnym
szoku.
-Miałaś inne rzeczy na głowie, może tego nie zarejestrowałaś.
Ale tak, w euforii po wygranej James pocałował Jake’a, a on odwzajemnił
pocałunek. Chodzili ze sobą przez trzy miesiące.
Odebrało mi mowę. Nasz występ i wygraną pamiętałam jak przez
mgłę, moje myśli wtedy zajmowali w końcu Harry i Zayn. No i rzeczywiście, już
następnego dnia przeprowadziłam się do Newcastle, nie oglądając się za siebie.
-Jake jest biseksualny. –kontynuowała Raven, gdy nie doczekała
reakcji z mojej strony. –Nie mam podstaw, aby sądzić inaczej, jest nam naprawdę
dobrze. Ale James… z nim to co innego. Lubi facetów i tylko facetów, sam tak
powiedział. Teraz spędzają ze sobą dużo czasu, w jednym autobusie trudno aby
było inaczej. No i martwię się, bo dogadują aż za bardzo ostatnimi czasy.
-Ja… ty… nie… -odchrząknęłam, próbując doprowadzić się do
porządku. –Jestem pewna, że nie masz się o co martwić.
-Mam nadzieję, ale na wszelki wypadek chciałabym wprowadzić
pewien plan w życie i myślę, że możesz mi w tym pomóc.
-W porządku, co to za plan? –bałam się odpowiedzi.
-Musimy spiknąć Jamesa z Mattem. –wyjaśniła Raven. –Podsłuchałam
wczoraj ich rozmowę, z której wynikało że coś jest na rzeczy, ale Matt boi się
zaangażować. Ty znasz go lepiej, powiedz, myślisz że dałoby radę ich jakoś ku
sobie popchnąć?
Musiałam mieć w tym momencie naprawdę śmieszną minę. Matt… też
jest gejem?
Znałam go dwa lata i nie miałam o tym pojęcia. Fakt, nigdy nie
widziałam go z żadną dziewczyną, ale to nie musiało od razu świadczyć o tym, że
woli inną płeć.
Czując, jakby ktoś rąbnął mnie młotem
w głowę, opracowałam z Raven plan i obiecałam jej pomóc. Wyszłyśmy z łazienki
akurat w momencie, w którym wszyscy zaczęli się powoli zbierać. Ani James, ani
Jake, ani Matt nie wydawali mi się inni niż wcześniej, teraz kiedy już
wiedziałam o nich nieco więcej. Prawda o nich nie sprawiła, że miałam o nich
gorsze zdanie, po prostu inaczej na nich patrzyłam.
Na arenę zajechaliśmy po 18. Sztab
specjalistów od razu dopadł One Direction, chcąc ich jak najszybciej
przygotować do występu. Pozostali po prostu się im przyglądali albo chodzili po
backstage’u i poznawali ludzi odpowiedzialnych za organizację koncertu.
Gdy ja zrobiłam już swoją rundę,
wróciłam do pomieszczenia gdzie chłopacy z zespołu byli maltretowani przez
fryzjerów i wizażystów.
-Czy to wszystko jest naprawdę konieczne? –zapytałam,
przyglądając się tej scenie rozbawiona. –I bez tego wszystkiego wyglądacie
dobrze, po co te prostownice, lakiery, pudry i tak dalej?
-Nie chcesz wiedzieć, co by z nami zrobili, gdybyśmy tylko
zaprotestowali. –odparł Louis wskazując głową na ludzi wokół siebie i krzywiąc
się, gdy stylistka pociągnęła go za włosy.
-To jest show biznes. –odparła blondynka pracująca przy włosach
Harry’ego. –Chłopcy muszą wyglądać jak najlepiej, aby dobrze się sprzedawać. –odłożyła
grzebień. –Dobra, a teraz wszyscy po za One Direction wynocha. –zwróciła się do
zespołu. -Trzeba was przebrać, a do tego potrzebujemy dużo miejsca.
Odepchnęłam się
więc od ściany i wyszłam razem z Jessicą, Eleanor, Bee, Alexem, Mattem i Mayą
na korytarz. Panowało tam ogólne zamieszanie, pracownicy odpowiedzialni za
różne sprawy techniczne mówili coś szybko przez mikrofony założone na uszach.
Wyczuwając nerwową atmosferę i nie chcąc przeszkadzać, udaliśmy się do jednego
z pustych, większych pomieszczeń, z których mogliśmy skorzystać. W środku było
jedzenie, napoje, wygodne kanapy i fotele.
-Szkoda, że nie występujemy z nimi dzisiaj. –powiedział Matt,
rozpierając się na miękkim fotelu. –Widzieliście tę scenę? Ogromna.
-Fajnie byłoby na niej zatańczyć. –zgodziła się Maya. –Następnym
razem.
-Pojutrze wyruszamy do Anglii. –powiedziałam. –Londyn i
Manchester, tam wystąpimy.
-I Birmingham . –dodała Jess w tym samym momencie, gdy drzwi się
otworzyły i do pokoju weszła reszta osób, czyli Raven, Jake, James i Eric.
Tuż za nimi weszła również Chloe, na co się początkowo
zirytowałam. Miałam nadzieję, że nie zostanie na koncercie. Usiadła obok
Eleanor, która z kolei usiadła obok Jessici i ostentacyjnie mnie ignorowała.
Wciąż chowała do mnie urazę, mimo iż jej chłopak Louis zdawał się już dawno mi
wybaczyć.
Obok mnie i Bee
usadowił się Eric z ogromnym uśmiechem na twarzy. Widać było, że miejsce bardzo
mu się spodobało i, że czuje się tu jak w swoim żywiole. Nachylił się do Alexa
i zaczął z zapałem opowiadać mu o jakiś technicznych sprawach i sprzętach. Nic
z tego nie rozumiejąc, zwróciłam się do Bee oraz Jamesa i Matta. Chłopacy rzeczywiście
dobrze się dogadywali; Co więcej, w ich oczach czaiło się coś więcej niż tylko
chęć przyjaźni. Włączyłam się do rozmowy, bardzo dyskretnie narzucając
odpowiedni ton. Wkrótce wymiana zdań kipiała seksem i podtekstami, na co
zadowolona mrugnęłam do Raven siedzącej niedaleko.
Nagle rozległ
się huk i wszyscy przerażeni spojrzeliśmy w kierunku źródła hałasu. To Alex
odkorkował butelkę szampana, z której teraz wypływała piana. Czerwony na twarzy
stał nieporadnie, dopóki Eric, który był nieopodal, atakując wystawione na
stołach jedzenie, nie podszedł do niego i pomógł mu porozlewać alkohol do
kieliszków.
Po trzech rundach mieliśmy już wesoło. Jake i Eric głośno
dyskutowali o koncertowym nagłośnieniu z minami tak poważnymi, że kilka osób
siedzących nieopodal zaśmiewało się z nich.
Ja, Bee i Jess poprawiałyśmy humor Alexowi, który bardzo
przeżywał rozlanie szampana; Wkrótce znowu był czerwony, ale tym razem ze
śmiechu i wdzięczności. Alex był bardzo niezręczny, ale strasznie go lubiłam.
Może właśnie dlatego.
Odstawiłam
kieliszek i sięgnęłam po kawałek ciasta drożdżowego, kiedy poczułam lekkie
dotknięcie na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Chloe, uśmiechającą się do
mnie. W dłoni, którą zdobił najpiękniejszy manicure jaki kiedykolwiek
widziałam, trzymała pełny kieliszek złotego szampana. Usta wciąż miała pokryte
różowym błyszczykiem, więc nie wiedziałam, czy dziewczyna w ogóle coś piła, czy
po prostu miała jeden z tych najdroższych, luksusowych błyszczyków, które nie
ścierają się tak łatwo.
-Hej. –powiedziała. Miała przyjemny głos; Nie za wysoki, nie za
niski. –Masz naprawdę fajną grupę taneczną.
-Och. –uniosłam brwi, zbierając myśli. –Dzięki.
-Myślałaś może nad tym, żeby dać nazwę wam wszystkim, co tańczycie?
–zapytała. –Fajnie byłoby połączyć twoją nową grupę „The Multies” i starą, którą
prowadził Mudd i wspólnie ją nazwać. To by dało wszystkim poczucie przynależności.
-Hm… To nie jest taki zły
pomysł. –odparłam ostrożnie. –Trzeba to przedyskutować z pozostałymi. Dzięki.
Chloe uśmiechnęła się serdecznie i wypiła łyczek szampana. Była
naprawdę piękna i nie czułam się dobrze w jej towarzystwie. Jednocześnie była
strasznie miła, przez co czułam się jeszcze bardziej nieswojo; Czy nie powinna
mnie nienawidzić? Otworzyłam usta, chcąc
zadać jej to pytanie, jednak w tym samym momencie do pokoju weszli Harry, Zayn,
Louis, Liam i Niall.
Wyglądali
naprawdę dobrze. Może i inni uważali, że to kwestia odpowiedniej fryzury i
stylizacji, ale według mnie było to co innego; To była ich gotowość do występu,
pewność siebie, nastawienie. Onieśmielali innych, bo w tej chwili w pokoju nie
znajdowało się pięć zwykłych, młodych chłopaków, ale pięć niesamowitych gwiazd
światowego formatu z głosami i charyzmą, które sprawiały że widownia mdlała.
-Zaraz wchodzimy. –powiedział Liam. –Jak chcecie oglądać, to
chodźcie.
-Zaraz, zaraz. –Louis zmrużył oczy i zlustrował pomieszczenie.
–Czy tu była jakaś impreza bez nas?
Kilka osób zaśmiało się, a Niall wymamrotał pod nosem coś w
stylu „Wiedziałem, że tak będzie”.
-Mówiłem, że nie można ich zostawiać samych. –powiedział Louis
do Zayna niby to zły, ale widać było, że sytuacja go bawi. Puścił oko do
Eleanor.
-Kontynuujemy po koncercie. –zarządził Harry z uśmiechem. –Nie wypijcie
wszystkiego. –Po czym wyciągnął dłoń w moim kierunku, jakby chciał mnie chwycić
za rękę.
Zamarłam, serce głośno dało o sobie znać. Przez ułamek sekundy
zupełnie zapomniałam, że Chloe stoi obok mnie i myślałam, że chłopak skierował
ten gest do mnie. Całe szczęście, że nie ruszyłam się z miejsca.
Dziewczyna Harry’ego z uśmiechem zrobiła krok do przodu i ujęła
go za rękę. Odwrócili się i jako pierwsi wyszli na zewnątrz.
Szybko się opamiętałam i dołączyłam do pozostałych. Szłam obok
Zayna, który wyglądał na zmęczonego. Powieki nieco mu opadały, wzrok miał
nieobecny.
Dopiero za drugim razem, gdy zapytałam go czy wszystko w
porządku, odpowiedział mi, że tak. Zrozumiałam, że to wcale nie zmęczenie.
Musiał być co najmniej pod wpływem marihuany. A może wziął coś jeszcze? To nie
mogła być tylko trawka, on wyglądał naprawdę nieciekawie.
Zmarszczyłam brwi, nagle zmartwiona. Od czasu naszego
„incydentu” nie rozmawialiśmy dłużej niż dziesięć minut. Owszem wygłupialiśmy
się i niby było w porządku, ale chłopak zawsze wydawał się być nieswój. Wzrok
miał inny niż zazwyczaj. Był obojętny na większość rzeczy, dużo spał. Myślałam,
że może to moja wina, że może mimo tego, że powiedziałam, że nasz „wyskok” był
jednorazowy, liczył na coś więcej? Miał mi za złe, że wróciliśmy do czysto
przyjacielskich relacji?
Wychodziło na to, że nie był zły. Ale nie był też zadowolony.
Nie był rozdrażniony, smutny, wesoły, rozczarowany, podekscytowany. Zupełnie,
jakby wyprano go z emocji. Widziałam to już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz
uderzyło mnie jak bardzo może być z nim źle. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś
więcej na ten temat i w miarę możliwości pomóc mu w ciągu następnych kilku dni.
Odprowadziliśmy
One Direction pod scenę, gdzie chłopacy dostali mikrofony i w rytm muzyki wbiegli
przed widownię.
Krzyki i ogólny hałas był nieco stłumiony tam, gdzie staliśmy, a
i tak było niesamowicie głośno. Jessica miała rację, że po występach będą nas
strasznie boleć uszy.
Zespół otworzył koncert piosenką „No Control”. Później
zaśpiewali „Best Song Ever”, a potem kilka piosenek z nowego repertuaru, między
innymi „Steal My Girl” i „Stockholm Syndrome”.
Uśmiechnęłam się do siebie, obserwując jak piątka moich
przyjaciół biega po scenie i daje z siebie wszystko. Nadal śpiewali świetnie, a
nawet lepiej. Głos Harry’ego nabrał niższej barwy, Louis poprawił technikę,
Liam nieco bardziej szalał, często improwizował, Niall dostawał więcej solówek
a Zayn potrafił wyciągać jeszcze wyższe nuty niż dotychczas.
-Niesamowici są, prawda? –zagadnęła mnie Chloe, podchodząc po
raz drugi tego wieczora.
-Tak, są wspaniali. –zgodziłam się. –Musisz być dumna z
Harry’ego.
Słowa te wyrwały się z moich ust mimowolnie. Zerknęłam na nią
szybko, ale dziewczyna była tak samo pogodna jak zawsze.
-Oczywiście, że jestem dumna. –powiedziała. –Kocham go. Myślę,
że i on mnie kocha, choć długo mu to zajęło.
-Co masz na myśli? –zapytałam. Otaczające mnie dźwięki nagle jakby ściszyły się, wyłapywałam każde słowo wypowiedziane przez
Chloe.
-Był bardzo załamany jak go zostawiłaś. –odparła. –Gdy go
poznałam, a więc pół roku po waszym zerwaniu, wciąż bardzo to wszystko
przeżywał. Powiedział mi na wstępie, że nie szuka niczego poważnego i, że jeśli
marzę o kwiatkach i serduszkach to on na pewno mi tego nie da. Więc
utrzymywaliśmy kontakt stricte… hm, fizyczny. –Chloe przerwała i zerknęła na
mnie niepewnie, a nawet przepraszająco. –Chodzi mi o to, że ja przy nim
zostałam, dając mu wolną przestrzeń. Byłam przy nim, gdy mnie potrzebował.
Mijał czas, a nasz związek powoli przekształcał się w coś poważniejszego. Harry
zaczął mi się zwierzać, opowiedział o tobie, o całej waszej historii. Trudno mu
było zaufać mi, otworzyć się i myślę, że nadal jest nieco ostrożny, ale czas
częściowo zagoił rany i myślę, że jestem teraz z Harrym we właściwym miejscu.
-Rozumiem. –kiwnęłam głową. Nie byłam pewna, czy dziewczyna mnie
ostrzega, czy zarzuca jaką złą byłam osobą, czy po prostu utrzymuje rozmowę.
Ale nie czułam żadnych negatywnych emocji bijących od niej.
-Nie chcę, by więcej cierpiał. –dodała. –A widzę, że od czasu
gdy przyjechałaś, jest trochę inny. Myślę, że powinniście porozmawiać i
uporządkować kilka spraw.
-Uporządkować? –spojrzałam na nią. O co jej chodziło?
-Jest napięty, gdy jest w pobliżu ciebie. Po tobie też widzę, że
nie do końca podoba ci się, jak sprawy się mają. –powiedziała. –Porozmawiajcie.
Usiądźcie i porozmawiajcie, wyjaśnijcie sobie wszystko. W ten sposób oboje
zyskacie.
-Nie zrozum mnie źle, ale co cię obchodzi co ja czuję? Rozumiem
troskę o Harry’ego, ale o mnie? Przecież wiesz jak go potraktowałam.
-Uważam, że każdy jest tylko człowiekiem. A ludzie popełniają
błędy. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz ważną osobą w życiu Harry’ego. A skoro
tak, to jesteś ważna i dla mnie.
Zamilkłam, przetwarzając to wszystko w mojej głowie.
-Wydajesz się być bardzo w porządku osobą. –odparłam po dłuższej
chwili. –Spróbuję pogadać z Harrym i wyjaśnić kilka spraw, ale tylko jeśli on
będzie tego chciał.
-Dziękuję. –Chloe uśmiechnęła się zupełnie szczerze, po czym
chwyciła mnie za rękę i pociągnęła ku reszcie naszych znajomych. –Chodź,
zobaczymy co robią.
Okazało się, że
Alex przyniósł kolejnego szampana. Popijając go graliśmy w różne gry, między
innymi w rzucanie zmiętymi kulkami papieru do kosza. Kto nie trafiał, musiał
się napić. Zazwyczaj nie trafialiśmy, co poskutkowało szybkim skończeniem butelki.
Było zabawnie, ale miałam przeczucie, że Harry, Zayn, Niall, Liam i Louis nie będą
tacy zadowoleni, jak skończą występy i do nas przyjdą.
***
Witam ponownie!
Dziękuję, dziękuję za odzew <3
Fajnie, że trochę Was zostało, bardzo się cieszę.
Dajcie znać co sądzicie o dzisiejszym rozdziale i do następnego ;)