wtorek, 14 czerwca 2016

2.4 "Za sceną"



            Tego wieczora One Direction grali koncert w Dublinie, tyle że wyjątkowo bez grup tanecznych, bo nie byliśmy wszyscy dostatecznie przygotowani. Naszym zadaniem było dzisiaj jedynie przyglądanie się występom i poznanie kulisów takiej imprezy. Każdy, włącznie ze mną, był bardzo podekscytowany.
-Śmieszne, że tak długo się znamy, a ja dopiero teraz zobaczę was na prawdziwym, dużym koncercie. –powiedziałam Niallowi, siedząc u niego i Jessici w pokoju hotelowym. Chłopak bawił się włosami swojej dziewczyny, która siedziała oparta plecami o jego kolana.
-Faktycznie. –zgodził się blondyn, próbując chyba zrobić coś na kształt warkocza. –Na koncercie na taką skalę jeszcze nie byłaś. Szykuj się na naprawdę duży hałas.
-To prawda. –odezwała się Jessica, krzywiąc się odrobinę gdy Niall pociągnął ją przez przypadek za włosy. –Po czymś takim w uszach dzwoni przez następne kilka dni.
Dziewczyna musiała nie raz pójść na występ swojego chłopaka, choć sądząc po jej minie, nie wspominała tego za dobrze.
-Nie jest tak źle. –powiedział. –Za sceną macie jedzenie, alkohol, pokoje, do których możecie pójść…
-Zrobimy małą imprezkę. –Jessica mrugnęła do mnie i obie zachichotałyśmy.
-Byle małą. –odparł Niall, marszcząc brwi. –A jeśli większą, to musicie poczekać na nas.
-Oczywiście. –Jess mrugnęła do mnie po raz drugi i musiałam użyć całej swojej siły, aby nie wybuchnąć śmiechem.
            Rozległo się pukanie do drzwi i po chwili do środka weszła Bee, a za nią Liam.
-Co robicie? –zapytała dziewczyna, wchodząc wesołym krokiem i siadając na brzegu łóżka.
-Właśnie rozmawialiśmy o dzisiejszym koncercie. –odparłam, zagarniając ją do siebie.
Przyzwyczajona do takiego zachowania, nawet nie zaprotestowała.
-My też. –powiedział Liam, opierając się o ścianę. Biała koszulka opinała się na jego ciele, pokazując efekty ćwiczeń. Dwa lata temu też był najbardziej wysportowany z chłopaków, a teraz wyglądał jeszcze lepiej. –Myśleliśmy, żeby wyskoczyć wcześniej na jakieś piwo.
-Zdążymy? –zapytała Jess. Jej włosy nie wyglądały świetnie po zabiegach Nialla, ale blondyn wyraźnie był z siebie zadowolony.
-No pewnie. –odparł Liam. –Ale musielibyśmy iść w ciągu najbliższej godziny i wrócić przed 18, żeby dojechać na arenę i przygotować się.
-Koncert zaczyna się dopiero o 20. Potrzebujecie dwóch godzin, żeby się przygotować? –zapytałam unosząc jedną brew.
-Żeby tylko. –roześmiał się Niall. –Muszą nam zrobić fryzury, trzeba się przebrać, zrobić próbę ze sprzętem no i rozgrzać się.
-Po za tym nie lubimy niczego robić w pośpiechu. –dodał Liam. –To co, jesteście za?
-Oczywiście! –rudowłosa klasnęła w dłonie i wstała, pociągając Nialla ze sobą.
Bee potaknęła i wyplątała się z mojego uścisku. Wstałam więc i ja, kierując się do drzwi.
-Zbiórka za dziesięć minut? –zaproponowałam i kiedy wszyscy na to przystali, wyszłam z Bee na korytarz i poszłyśmy szybkim krokiem do naszego pokoju.
            Zmieniłyśmy ubrania na bardziej wyjściowe, takie w których mogłyśmy pojechać później na koncert.
-Mogą nie sprzedać mi piwa. –odezwała się Bee, naciągając na siebie kolorową koszulkę w kropki z naburmuszoną miną. –Wyglądam na piętnaście lat.
-Mogą ci nie sprzedać piwa, bo masz siedemnaście lat i jesteś niepełnoletnia. –poprawiłam ją, ale dziewczyna jeszcze bardziej się zasmuciła. –Przede wszystkim zmień bluzkę. Załóż tą czarną z dekoltem w siatkę. –podeszłam do jej walizki i podałam jej ubranie. –Po za tym, o nic się nie martw, idziesz ze mną. Myślisz, że pozwolę ci jako jedynej nie pić?
-Dzięki, liczyłam na ciebie. –uśmiechnęła się Bee, a w jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki. –Czuję, że Liam marudziłby, gdybym to jego poprosiła.
-Dlaczego tak uważasz? –zapytałam, robiąc się czujna.
-Traktuje mnie jak dziecko, jak swoją młodszą siostrę. –wyznała ze zbolałą miną.
Wzięłam torebkę i założyłam ją sobie przez ramię.
-Wkrótce to się zmieni, zobaczysz. –powiedziałam, wskazując głową drzwi na znak, że musimy już iść. –Liam po prostu jest ostrożny, bardzo tradycyjny i… powolny. Związki nie przychodzą mu łatwo. Zdaje się, że po Danielle nie miał żadnej nowej dziewczyny, a minęły już dwa lata.
-Nic nie mówiłam o tym, że chciałabym być z nim w związku. –odparła cicho dziewczyna, rumieniąc się mocno.
-Och. W porządku. –postanowiłam nie drążyć tematu. Zamknęłam za nami drzwi, po czym poszłyśmy wzdłuż korytarza, a potem schodami w dół.
Louis z Eleanor, Harry z Chloe, Zayn, Alex, Matt, Jake z Raven i Maya, która swoje włosy-sprężynki związała w wysoki, duży kucyk, już czekali przed wejściem.
Praktycznie zaraz po nas przyszedł Liam, Niall z Jessicą, James i na końcu Eric, który porozumiewawczo mrugnął do mnie okiem.
Ruszyliśmy, a że pub znajdował się blisko, nie mieliśmy iść długo.
-Ciężko było zarezerwować pub tak na ostatnią chwilę, ale jakoś się udało. –usłyszałam rozmowę Nialla z Harrym, którzy szli ze swoimi dziewczynami za mną, Bee i Liamem.
-Zarezerwowaliście pub? –zapytała Chloe zdziwionym tonem.
-Oczywiście. –odpowiedział jej Harry. –Jest nas dużo, po za tym miejsca publiczne i my to nie najlepsze połączenie.
-Dlaczego? –zapytała Bee, która usłyszała rozmowę i odwróciła się na moment do tyłu.
-Ludzie nie dają nam spokoju, po za tym w przeciągu piętnastu minut zaczyna roić się od fanów, którzy dowiedzieli się, gdzie jesteśmy.
-Och, no tak. –dziewczyna odwróciła się i szła wyraźnie zadowolona z faktu, że idzie z One Direction do miejsca, w którym będą tylko oni.
-Jesteśmy. –oznajmił Niall.
            Miejsce to było bardzo słabo oznaczone, widać, że najlepsze lata miało za sobą, a w środku pachniało kurzem i drewnem. Od razu mi się spodobało.
Właściciel, który był jednocześnie barmanem, powitał nas wyjątkowo radośnie. Podejrzewałam, że na rezerwację całego lokalu Niall nie poskąpił pieniędzy.
-Dla każdego po piwie? –zapytał Liam, wstając od długiego stołu, przy którym usiedliśmy.
Odpowiedziały mu entuzjastyczne pomruki.
-Pomogę. –powiedziałam i podeszłam do lady razem z nim. –Dla Bee też zamawiasz, prawda? –upewniłam się.
-Oczywiście. –odparł, marszcząc brwi jakbym powiedziała coś dziwnego. –Ma siedemnaście lat, nie piętnaście.
Uśmiechnęłam się do siebie, po czym zaczęłam nosić piwa z pomocą barmana i Liama.
Gdy każdy miał w reku kufel, wznieśliśmy je w powietrze.
-Za najbliższy rok –powiedział Niall donośnym głosem. –aby pełen był niesamowitych występów, zdarzeń, nowych przyjaźni i aby była to przygoda naszego życia!
Z szerokimi uśmiechami zaczęliśmy stukać się kuflami, co trwało dłuższą chwilę. Nieco piwa zdążyło się porozlewać, czemu towarzyszyły radosne wybuchy śmiechu.
Gdy stuknęłam się z Harrym, nasze spojrzenia skrzyżowały się na dłuższą chwilę, na co moje serce boleśnie zakuło w piersi. Wypiłam duszkiem kilka łyków i wciągnęłam się z ulgą w rozmowę z Mayą i Mattem, którzy siedzieli obok mnie. Mattowi zawsze dopisywał dobry humor i za to go uwielbiałam. Był wiecznym optymistą i zarażał tym wszystkich wokół.  Wkrótce do naszej rozmowy dołączyli James, Jake i Raven.
Napiliśmy się wszyscy po jeszcze jednym piwie. W pewnym momencie zobaczyłam, że Raven robi do mnie miny i dyskretnie prosi, byśmy poszły gdzieś na bok. Przeprosiłam więc pozostałych i udałam się razem z nią do łazienki.
-Co jest? –zapytałam, gdy dziewczyna zamknęła drzwi i upewniła się, że w toalecie nikogo nie ma.
-Zastanawiałam się, czy nie mogłabyś mi pomóc w pewnej sprawie. –powiedziała, wykręcając sobie nerwowo palce dłoni.
-Oczywiście. –zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy kiedykolwiek widziałam Raven tak podenerwowaną.
-Chodzi o Jake’a. Boję się, że go stracę.
-Żartujesz? On jest ślepo w ciebie zapatrzony.
-Nie byłabym tego taka pewna. –dziewczyna wygięła usta w podkówkę, wyglądając jakby miała się zaraz rozpłakać. –On i James… mają historię, a teraz, kiedy spędzają tyle czasu razem…
-On i James? Nie rozumiem. –nie pamiętałam, żeby dwa lata temu jakoś szczególnie się dogadywali.
-Niczego nie pamiętasz? –zapytała, wzdychając. –No tak, w sumie wyjechałaś następnego dnia. No bo… Jake i James pocałowali się na naszym finałowym występie dwa lata temu.
-Co takiego? –rozszerzyłam szeroko oczy, będąc w kompletnym szoku.
-Miałaś inne rzeczy na głowie, może tego nie zarejestrowałaś. Ale tak, w euforii po wygranej James pocałował Jake’a, a on odwzajemnił pocałunek. Chodzili ze sobą przez trzy miesiące.
Odebrało mi mowę. Nasz występ i wygraną pamiętałam jak przez mgłę, moje myśli wtedy zajmowali w końcu Harry i Zayn. No i rzeczywiście, już następnego dnia przeprowadziłam się do Newcastle, nie oglądając się za siebie.
-Jake jest biseksualny. –kontynuowała Raven, gdy nie doczekała reakcji z mojej strony. –Nie mam podstaw, aby sądzić inaczej, jest nam naprawdę dobrze. Ale James… z nim to co innego. Lubi facetów i tylko facetów, sam tak powiedział. Teraz spędzają ze sobą dużo czasu, w jednym autobusie trudno aby było inaczej. No i martwię się, bo dogadują aż za bardzo ostatnimi czasy.
-Ja… ty… nie… -odchrząknęłam, próbując doprowadzić się do porządku. –Jestem pewna, że nie masz się o co martwić.
-Mam nadzieję, ale na wszelki wypadek chciałabym wprowadzić pewien plan w życie i myślę, że możesz mi w tym pomóc.
-W porządku, co to za plan? –bałam się odpowiedzi.
-Musimy spiknąć Jamesa z Mattem. –wyjaśniła Raven. –Podsłuchałam wczoraj ich rozmowę, z której wynikało że coś jest na rzeczy, ale Matt boi się zaangażować. Ty znasz go lepiej, powiedz, myślisz że dałoby radę ich jakoś ku sobie popchnąć?
Musiałam mieć w tym momencie naprawdę śmieszną minę. Matt… też jest gejem?
Znałam go dwa lata i nie miałam o tym pojęcia. Fakt, nigdy nie widziałam go z żadną dziewczyną, ale to nie musiało od razu świadczyć o tym, że woli inną płeć.
Czując, jakby ktoś rąbnął mnie młotem w głowę, opracowałam z Raven plan i obiecałam jej pomóc. Wyszłyśmy z łazienki akurat w momencie, w którym wszyscy zaczęli się powoli zbierać. Ani James, ani Jake, ani Matt nie wydawali mi się inni niż wcześniej, teraz kiedy już wiedziałam o nich nieco więcej. Prawda o nich nie sprawiła, że miałam o nich gorsze zdanie, po prostu inaczej na nich patrzyłam.
Na arenę zajechaliśmy po 18. Sztab specjalistów od razu dopadł One Direction, chcąc ich jak najszybciej przygotować do występu. Pozostali po prostu się im przyglądali albo chodzili po backstage’u i poznawali ludzi odpowiedzialnych za organizację koncertu.
Gdy ja zrobiłam już swoją rundę, wróciłam do pomieszczenia gdzie chłopacy z zespołu byli maltretowani przez fryzjerów i wizażystów.
-Czy to wszystko jest naprawdę konieczne? –zapytałam, przyglądając się tej scenie rozbawiona. –I bez tego wszystkiego wyglądacie dobrze, po co te prostownice, lakiery, pudry i tak dalej?
-Nie chcesz wiedzieć, co by z nami zrobili, gdybyśmy tylko zaprotestowali. –odparł Louis wskazując głową na ludzi wokół siebie i krzywiąc się, gdy stylistka pociągnęła go za włosy.
-To jest show biznes. –odparła blondynka pracująca przy włosach Harry’ego. –Chłopcy muszą wyglądać jak najlepiej, aby dobrze się sprzedawać. –odłożyła grzebień. –Dobra, a teraz wszyscy po za One Direction wynocha. –zwróciła się do zespołu. -Trzeba was przebrać, a do tego potrzebujemy dużo miejsca.
            Odepchnęłam się więc od ściany i wyszłam razem z Jessicą, Eleanor, Bee, Alexem, Mattem i Mayą na korytarz. Panowało tam ogólne zamieszanie, pracownicy odpowiedzialni za różne sprawy techniczne mówili coś szybko przez mikrofony założone na uszach. Wyczuwając nerwową atmosferę i nie chcąc przeszkadzać, udaliśmy się do jednego z pustych, większych pomieszczeń, z których mogliśmy skorzystać. W środku było jedzenie, napoje, wygodne kanapy i fotele.
-Szkoda, że nie występujemy z nimi dzisiaj. –powiedział Matt, rozpierając się na miękkim fotelu. –Widzieliście tę scenę? Ogromna.
-Fajnie byłoby na niej zatańczyć. –zgodziła się Maya. –Następnym razem.
-Pojutrze wyruszamy do Anglii. –powiedziałam. –Londyn i Manchester, tam wystąpimy.
-I Birmingham . –dodała Jess w tym samym momencie, gdy drzwi się otworzyły i do pokoju weszła reszta osób, czyli Raven, Jake, James i Eric.
Tuż za nimi weszła również Chloe, na co się początkowo zirytowałam. Miałam nadzieję, że nie zostanie na koncercie. Usiadła obok Eleanor, która z kolei usiadła obok Jessici i ostentacyjnie mnie ignorowała. Wciąż chowała do mnie urazę, mimo iż jej chłopak Louis zdawał się już dawno mi wybaczyć.
            Obok mnie i Bee usadowił się Eric z ogromnym uśmiechem na twarzy. Widać było, że miejsce bardzo mu się spodobało i, że czuje się tu jak w swoim żywiole. Nachylił się do Alexa i zaczął z zapałem opowiadać mu o jakiś technicznych sprawach i sprzętach. Nic z tego nie rozumiejąc, zwróciłam się do Bee oraz Jamesa i Matta. Chłopacy rzeczywiście dobrze się dogadywali; Co więcej, w ich oczach czaiło się coś więcej niż tylko chęć przyjaźni. Włączyłam się do rozmowy, bardzo dyskretnie narzucając odpowiedni ton. Wkrótce wymiana zdań kipiała seksem i podtekstami, na co zadowolona mrugnęłam do Raven siedzącej niedaleko.
            Nagle rozległ się huk i wszyscy przerażeni spojrzeliśmy w kierunku źródła hałasu. To Alex odkorkował butelkę szampana, z której teraz wypływała piana. Czerwony na twarzy stał nieporadnie, dopóki Eric, który był nieopodal, atakując wystawione na stołach jedzenie, nie podszedł do niego i pomógł mu porozlewać alkohol do kieliszków.
Po trzech rundach mieliśmy już wesoło. Jake i Eric głośno dyskutowali o koncertowym nagłośnieniu z minami tak poważnymi, że kilka osób siedzących nieopodal zaśmiewało się z nich.
Ja, Bee i Jess poprawiałyśmy humor Alexowi, który bardzo przeżywał rozlanie szampana; Wkrótce znowu był czerwony, ale tym razem ze śmiechu i wdzięczności. Alex był bardzo niezręczny, ale strasznie go lubiłam. Może właśnie dlatego.
            Odstawiłam kieliszek i sięgnęłam po kawałek ciasta drożdżowego, kiedy poczułam lekkie dotknięcie na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Chloe, uśmiechającą się do mnie. W dłoni, którą zdobił najpiękniejszy manicure jaki kiedykolwiek widziałam, trzymała pełny kieliszek złotego szampana. Usta wciąż miała pokryte różowym błyszczykiem, więc nie wiedziałam, czy dziewczyna w ogóle coś piła, czy po prostu miała jeden z tych najdroższych, luksusowych błyszczyków, które nie ścierają się tak łatwo.
-Hej. –powiedziała. Miała przyjemny głos; Nie za wysoki, nie za niski. –Masz naprawdę fajną grupę taneczną.
-Och. –uniosłam brwi, zbierając myśli. –Dzięki.
-Myślałaś może nad tym, żeby dać nazwę wam wszystkim, co tańczycie? –zapytała. –Fajnie byłoby połączyć twoją nową grupę „The Multies” i starą, którą prowadził Mudd i wspólnie ją nazwać. To by dało wszystkim poczucie przynależności.
 -Hm… To nie jest taki zły pomysł. –odparłam ostrożnie. –Trzeba to przedyskutować z pozostałymi. Dzięki.
Chloe uśmiechnęła się serdecznie i wypiła łyczek szampana. Była naprawdę piękna i nie czułam się dobrze w jej towarzystwie. Jednocześnie była strasznie miła, przez co czułam się jeszcze bardziej nieswojo; Czy nie powinna mnie nienawidzić?  Otworzyłam usta, chcąc zadać jej to pytanie, jednak w tym samym momencie do pokoju weszli Harry, Zayn, Louis, Liam i Niall.
            Wyglądali naprawdę dobrze. Może i inni uważali, że to kwestia odpowiedniej fryzury i stylizacji, ale według mnie było to co innego; To była ich gotowość do występu, pewność siebie, nastawienie. Onieśmielali innych, bo w tej chwili w pokoju nie znajdowało się pięć zwykłych, młodych chłopaków, ale pięć niesamowitych gwiazd światowego formatu z głosami i charyzmą, które sprawiały że widownia mdlała.
-Zaraz wchodzimy. –powiedział Liam. –Jak chcecie oglądać, to chodźcie.
-Zaraz, zaraz. –Louis zmrużył oczy i zlustrował pomieszczenie. –Czy tu była jakaś impreza bez nas?
Kilka osób zaśmiało się, a Niall wymamrotał pod nosem coś w stylu „Wiedziałem, że tak będzie”.
-Mówiłem, że nie można ich zostawiać samych. –powiedział Louis do Zayna niby to zły, ale widać było, że sytuacja go bawi. Puścił oko do Eleanor.
-Kontynuujemy po koncercie. –zarządził Harry z uśmiechem. –Nie wypijcie wszystkiego. –Po czym wyciągnął dłoń w moim kierunku, jakby chciał mnie chwycić za rękę.
Zamarłam, serce głośno dało o sobie znać. Przez ułamek sekundy zupełnie zapomniałam, że Chloe stoi obok mnie i myślałam, że chłopak skierował ten gest do mnie. Całe szczęście, że nie ruszyłam się z miejsca.
Dziewczyna Harry’ego z uśmiechem zrobiła krok do przodu i ujęła go za rękę. Odwrócili się i jako pierwsi wyszli na zewnątrz.
Szybko się opamiętałam i dołączyłam do pozostałych. Szłam obok Zayna, który wyglądał na zmęczonego. Powieki nieco mu opadały, wzrok miał nieobecny.
Dopiero za drugim razem, gdy zapytałam go czy wszystko w porządku, odpowiedział mi, że tak. Zrozumiałam, że to wcale nie zmęczenie. Musiał być co najmniej pod wpływem marihuany. A może wziął coś jeszcze? To nie mogła być tylko trawka, on wyglądał naprawdę nieciekawie.
Zmarszczyłam brwi, nagle zmartwiona. Od czasu naszego „incydentu” nie rozmawialiśmy dłużej niż dziesięć minut. Owszem wygłupialiśmy się i niby było w porządku, ale chłopak zawsze wydawał się być nieswój. Wzrok miał inny niż zazwyczaj. Był obojętny na większość rzeczy, dużo spał. Myślałam, że może to moja wina, że może mimo tego, że powiedziałam, że nasz „wyskok” był jednorazowy, liczył na coś więcej? Miał mi za złe, że wróciliśmy do czysto przyjacielskich relacji?
Wychodziło na to, że nie był zły. Ale nie był też zadowolony. Nie był rozdrażniony, smutny, wesoły, rozczarowany, podekscytowany. Zupełnie, jakby wyprano go z emocji. Widziałam to już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz uderzyło mnie jak bardzo może być z nim źle. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat i w miarę możliwości pomóc mu w ciągu następnych kilku dni.
            Odprowadziliśmy One Direction pod scenę, gdzie chłopacy dostali mikrofony i w rytm muzyki wbiegli przed widownię.
Krzyki i ogólny hałas był nieco stłumiony tam, gdzie staliśmy, a i tak było niesamowicie głośno. Jessica miała rację, że po występach będą nas strasznie boleć uszy.
Zespół otworzył koncert piosenką „No Control”. Później zaśpiewali „Best Song Ever”, a potem kilka piosenek z nowego repertuaru, między innymi „Steal My Girl” i „Stockholm Syndrome”.
Uśmiechnęłam się do siebie, obserwując jak piątka moich przyjaciół biega po scenie i daje z siebie wszystko. Nadal śpiewali świetnie, a nawet lepiej. Głos Harry’ego nabrał niższej barwy, Louis poprawił technikę, Liam nieco bardziej szalał, często improwizował, Niall dostawał więcej solówek a Zayn potrafił wyciągać jeszcze wyższe nuty niż dotychczas.
-Niesamowici są, prawda? –zagadnęła mnie Chloe, podchodząc po raz drugi tego wieczora.
-Tak, są wspaniali. –zgodziłam się. –Musisz być dumna z Harry’ego.
Słowa te wyrwały się z moich ust mimowolnie. Zerknęłam na nią szybko, ale dziewczyna była tak samo pogodna jak zawsze.
-Oczywiście, że jestem dumna. –powiedziała. –Kocham go. Myślę, że i on mnie kocha, choć długo mu to zajęło.
-Co masz na myśli? –zapytałam. Otaczające mnie dźwięki nagle jakby ściszyły się, wyłapywałam każde słowo wypowiedziane przez Chloe.
-Był bardzo załamany jak go zostawiłaś. –odparła. –Gdy go poznałam, a więc pół roku po waszym zerwaniu, wciąż bardzo to wszystko przeżywał. Powiedział mi na wstępie, że nie szuka niczego poważnego i, że jeśli marzę o kwiatkach i serduszkach to on na pewno mi tego nie da. Więc utrzymywaliśmy kontakt stricte… hm, fizyczny. –Chloe przerwała i zerknęła na mnie niepewnie, a nawet przepraszająco. –Chodzi mi o to, że ja przy nim zostałam, dając mu wolną przestrzeń. Byłam przy nim, gdy mnie potrzebował. Mijał czas, a nasz związek powoli przekształcał się w coś poważniejszego. Harry zaczął mi się zwierzać, opowiedział o tobie, o całej waszej historii. Trudno mu było zaufać mi, otworzyć się i myślę, że nadal jest nieco ostrożny, ale czas częściowo zagoił rany i myślę, że jestem teraz z Harrym we właściwym miejscu.
-Rozumiem. –kiwnęłam głową. Nie byłam pewna, czy dziewczyna mnie ostrzega, czy zarzuca jaką złą byłam osobą, czy po prostu utrzymuje rozmowę. Ale nie czułam żadnych negatywnych emocji bijących od niej.
-Nie chcę, by więcej cierpiał. –dodała. –A widzę, że od czasu gdy przyjechałaś, jest trochę inny. Myślę, że powinniście porozmawiać i uporządkować kilka spraw.
-Uporządkować? –spojrzałam na nią. O co jej chodziło?
-Jest napięty, gdy jest w pobliżu ciebie. Po tobie też widzę, że nie do końca podoba ci się, jak sprawy się mają. –powiedziała. –Porozmawiajcie. Usiądźcie i porozmawiajcie, wyjaśnijcie sobie wszystko. W ten sposób oboje zyskacie.
-Nie zrozum mnie źle, ale co cię obchodzi co ja czuję? Rozumiem troskę o Harry’ego, ale o mnie? Przecież wiesz jak go potraktowałam.
-Uważam, że każdy jest tylko człowiekiem. A ludzie popełniają błędy. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz ważną osobą w życiu Harry’ego. A skoro tak, to jesteś ważna i dla mnie.
Zamilkłam, przetwarzając to wszystko w mojej głowie.
-Wydajesz się być bardzo w porządku osobą. –odparłam po dłuższej chwili. –Spróbuję pogadać z Harrym i wyjaśnić kilka spraw, ale tylko jeśli on będzie tego chciał.
-Dziękuję. –Chloe uśmiechnęła się zupełnie szczerze, po czym chwyciła mnie za rękę i pociągnęła ku reszcie naszych znajomych. –Chodź, zobaczymy co robią.
            Okazało się, że Alex przyniósł kolejnego szampana. Popijając go graliśmy w różne gry, między innymi w rzucanie zmiętymi kulkami papieru do kosza. Kto nie trafiał, musiał się napić. Zazwyczaj nie trafialiśmy, co poskutkowało szybkim skończeniem butelki. Było zabawnie, ale miałam przeczucie, że Harry, Zayn, Niall, Liam i Louis nie będą tacy zadowoleni, jak skończą występy i do nas przyjdą.

***
 Witam ponownie!
Dziękuję, dziękuję za odzew <3 
Fajnie, że trochę Was zostało, bardzo się cieszę.
Dajcie znać co sądzicie o dzisiejszym rozdziale i do następnego ;)

środa, 1 czerwca 2016

Rozdział 2.3 "Adrenalina"



            Autobusy, którymi mieliśmy objeżdżać świat, były ogromne. Każdy z nich mógł pomieścić 10 osób, miał po dwie łazienki, a nawet duży salon. Był to istny dom na kółkach.
-Megg! –wykrzyknęła Bee, kiedy mnie zobaczyła. Podbiegła do mnie i objęła w pasie. Szczęście miała wymalowane na twarzy.
-Tak się cieszę, że rodzice zgodzili się, byś pojechała. –powiedziałam, odgarniając kosmyk jej blond włosów za ucho.
-Nie było łatwo. –odparła dziewczyna. –Moja siostra prawdopodobnie znienawidziła mnie do końca życia.
-Przejdzie jej. Może zaprosisz ją na któryś z koncertów i zapoznasz z nami?
-Świetny pomysł. –rozpromieniła się Bee. Kurczowo trzymała swoją walizkę i zarumieniona rozglądała się wokół siebie. –Wiesz w którym autobusie jedziemy?
-Nie mam pojęcia. –wzruszyłam ramionami. –Chyba za chwilę będziemy się rozdzielać.
            Byli już prawie wszyscy. Zayn stał obok Liama i rozmawiali, śmiejąc się w najlepsze. Zayn zachowywał się, jakby wczorajsze zajście nie miało miejsca, co przyjęłam z ulgą. Postanowiliśmy w końcu, że od dzisiaj zaczynamy od nowa. Harry stał obok Chloe, trzymając ją za rękę. Dziewczyna ubrała letnią sukienkę i sandałki. Musiałam przyznać, że wyglądała bardzo dobrze. Jej nogi pięły się do nieba. Jessica zaplotła dzisiaj swoje długie, rude włosy w luźny warkocz. Gdy napotkała mój wzrok, mrugnęła do mnie. Zauważyłam też Eleanor. Ona zawsze była dla mnie miła, a tym razem unikała mojego wzroku. Nie przywitała się, zachowywała się, jakbym nie istniała.
Podeszliśmy wszyscy do siebie bliżej i Niall, szeroko uśmiechnięty, zrobił krok do przodu. Klasnął w dłonie i omiótł spojrzeniem nas wszystkich.
-Cieszę się, że jest nas tak dużo. –powiedział. –Missy i Scott każą wszystkim przekazać powodzenia i przeprosić, ale niestety nie wybierają się z nami. Ale nie licząc ich, jesteśmy w pełnym składzie. Jak widzicie, stoją przed wami dwa duże autobusy. Zaraz podzielimy się tak, aby w każdym z nich było mniej więcej tyle samo osób.
-Chcę być z tobą. –szepnęła Bee, trzymając mnie za ramię.
-Bez ciebie nigdzie się nie ruszam. –odparłam, uśmiechając się szeroko.
-W pierwszym autobusie pojadę ja z Jessicą, Harry z Chloe, Louis z Eleanor, Liam i Zayn. W drugim Raven, Jake, James, Eric, Maya, Alex, Matt, Megg i Bee. W każdym autobusie jest po dziesięć miejsc, także w razie problemów, zapraszamy dwie osoby do nas. Albo ktoś od nas przyjdzie do was. Nawet przy maksymalnym zapełnieniu pojazdów nie da się odczuć, że jest za ciasno. Wiadomo, że nie jest to dom, ale z pewnością będziecie mile zaskoczeni. Dobra, nie będę przeciągał tego dłużej. Wchodźcie i rozpakujcie się!
            Jak na dźwięk gwizdka, z uśmiechami na twarzach rzuciliśmy się do wejścia. Autobusy rzeczywiście były ogromne. Zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Szybko wybraliśmy swoje łóżka i upchaliśmy walizki w odpowiednie miejsca, uprzednio się rozpakowując. Nie było nadmiaru wolnej przestrzeni, ale wystarczyło. Były cztery większe pomieszczenia, w których mieściły się duże łóżka. Reszta miejsc do spania mieściła się w tak zwanych „półkach”, wydrążonych miejscach w ścianach. Aby było sprawiedliwie, ustaliliśmy kolejkę, według której będziemy zmieniać się sypialniami. Każdy chciał chociaż raz na jakiś czas spać w wygodnym, dużym łóżku. Byłam pod wrażeniem całości i chcąc nie chcąc, robiłam się coraz bardziej podekscytowana.
-Chodźmy zobaczyć do drugiego autobusu! –zawołała Maya i wybiegła na zewnątrz, a za nią pognała reszta.
Poszłam i ja. Pojazd chłopaków z zespołu nie różnił się niczym od naszego. Wszystkie pary, czyli Niall z Jessicą, Louis z Eleanor i Harry z Chloe, zajęli duże sypialnie, podczas gdy Zayn i Liam byli w trakcie kłótni o pozostałą, czwartą sypialnię.
-Zmieniajcie się. –powiedziałam, podchodząc do nich. –Właśnie tak my rozwiązaliśmy problem.
Czarnowłosy spojrzał na mnie i zamarł. Jego źrenice się rozszerzyły, usta rozchyliły. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, które mówiło „pamiętaj, zaczynamy od nowa”.
-Zmieniać się? –zapytał w końcu Zayn, odzyskując panowanie.
-Dokładnie. –uśmiechnęłam się. –Tydzień ty, tydzień Liam.
-Megg! –usłyszałam wołanie Jessici, więc odwróciłam się i podeszłam do dziewczyny.
Objęła mnie i zrobiła smutną minę.
-Wolałabym mieć cię tutaj. –wyznała. –Ale rozumiem dlaczego wybrałaś tamten autobus. Niall mówił mi, że z tobą gadał.
-Myślę, że byłoby trochę niezręcznie, gdybym tu mieszkała. –powiedziałam. –Ja, Zayn, Harry i Chloe… Nawet myśleć o tym nie chcę.
-No niby tak. –rudowłosa wzruszyła ramionami. –Ale z drugiej strony minęły dwa lata. Ani z Harrym ani z Zaynem nic cię już nie łączy. Poza wspomnieniami oczywiście.
Spuściłam wzrok, czując jak się rumienię. Jess nie wiedziała o incydencie moim i Zayna sprzed tygodnia.
-Po prostu myślę, że im bardziej będziesz ich unikać, tym bardziej będziesz pogarszała sytuację. Dasz w ten sposób do zrozumienia, że coś jest nie tak. Sama wprowadzisz niezręczność. –powiedziała dziewczyna. –Tak z Niallem uważamy.
-Jasne, rozumiem. –odparłam lekko rozdrażniona. –Dzięki, Jess. Zresztą, grubo się pomyliliście jeśli myśleliście, że nie będę was tu non stop odwiedzać.
Jessica kiwnęła głową usatysfakcjonowana i ścisnęła mnie mocniej.
-Chodźcie, dziewczyny! –zawołał Matt, rozkładając na stole karty. –Zagramy!
            Graliśmy wszyscy. Obie grupy taneczne i zespół integrowali się przy wspólnych wybuchach śmiechu i coraz to zmieniających się emocjach.
Siedziałam obok Erica, który atakował mnie non stop różnymi pytaniami. Wciąż nie mógł uwierzyć, że znałam tak znany zespół i nigdy o tym nie powiedziałam. Fakt, że chodziłam z dwoma członkami One Direction sprawił, że Eric czuł się mniej pewny siebie; Widziałam to po jego zachowaniu i wspólnych rozmowach.
Gdyby nie najście One Direction za scenę w Glasgow, prawdopodobnie chłopak by mnie pocałował i kto wie jak sprawy by się potoczyły.
Gdy odpadłam w grze w karty, dołączyłam do Erica i grałam razem z nim. Mój starszy kolega był bardzo dobry. Wygralibyśmy, gdyby nie Liam, który grał z małą Bee, która nie do końca rozumiała zasad gry. Liam Payne był nie do pokonania; Dwa lata temu ogrywał mnie za każdym razem. Dzisiaj zrobił to z taką samą łatwością.
            Wieczorem wyjechaliśmy z Glasgow. Jechaliśmy do Irlandii, Dublina. Tam One Direction grali koncert, ale jeszcze bez nas. Mieliśmy miesiąc na treningi, zanim dołączymy do zespołu. W Dublinie czekały na nas duże sale, w których mieliśmy ćwiczyć i wymyślać układy.
Droga była przyjemna, jechaliśmy głównie przez autostrady. Miałam obawy co do całego tego przedsięwzięcia, jednak już pierwszego dnia wszystkie się rozwiały.
            Minął miesiąc, podczas którego wszyscy ciężko trenowaliśmy. Układy były skomplikowane, a w dodatku musieliśmy wszystko to połączyć z One Direction. Zabawnym momentem było, jak uczyliśmy Louisa, Liama, Harry’ego i Zayna krótkiego tańca; O ile śpiewać potrafili świetnie, ruchów nie mieli.
Bee chyba spodobał się Liam; Była wszędzie tam, gdzie on. Szybko się zresztą zaprzyjaźnili, a chłopak często się przy niej uśmiechał.
Z Zaynem atmosfera w końcu się oczyściła, chociaż trwało to dość długo. Teraz potrafiliśmy już normalnie rozmawiać i nawet śmiać się z głupich żartów.
-Cholera, Zayn. –roześmiałam się, gdy po raz kolejny pomylił kroki. –Zaczynasz od prawej nogi. Ile razy mam ci to powtarzać? Wiesz, gdzie jest prawa strona?
Czarnowłosy, zmęczony już i zirytowany, chwycił mnie wpół i przerzucił sobie na plecy. Krzyknęłam i zaczęłam się wierzgać, ale on nic sobie z tego nie robił i po chwili bezceremonialnie wyniósł mnie z sali treningowej. Sam wrócił, a mnie zostawił za drzwiami, które zakluczył.
Stałam tam, trzęsąc się ze śmiechu, dopóki nie przyszedł Louis i nie wpuścił mnie do środka. Zayn, widząc to, natychmiast schował się za jedną z kolumn.
            Treningi nie należały do najlżejszych, ale za każdym razem jakoś potrafiliśmy z wszystkiego się śmiać i sprawiać, że było znośnie.
Byłoby świetnie, gdyby nie Chloe i Eleanor, które nie tańczyły, a jednak przychodziły na treningi z shake’ami ze Starbucksa i głośno komentowały nasze postępy i śmiały się, gdy coś nam nie wychodziło.
Harry robił sobie przerwy zdecydowanie zbyt często i leciał do swojej dziewczyny, żeby przez kilkanaście następnych minut chichotać i szeptać w najbardziej irytujący sposób.
Jeśli chodzi o Eleanor, dziewczyna nie odzywała się do mnie słowem. Dopiero, gdy pewnego dnia podeszłam do niej i zapytałam, czy wszystko w porządku, odpowiedziała, że „byłoby lepiej, gdyby ciebie tu nie było”. Od tamtej pory unikała mnie jeszcze bardziej i nie miałam szansy, by z nią dłużej porozmawiać.
            Co jakiś czas dzwoniła do mnie Mikaela, moja współlokatorka z Newcastle. Udało jej się dostać wymarzoną pracę i teraz jeździła po całym świecie robiąc sesje zdjęciowe. Istniała duża możliwość, że podczas mojego tourne i jej sesji wpadniemy na siebie, na co bardzo się cieszyłyśmy.
-I poznałam świetną dziewczynę. –dodała, podczas jednej z naszych rozmów. –Nie jestem pewna, ale ja też jej się chyba podobam.
Nigdy nie rozmawiałyśmy o preferencjach Mikaeli. Zawsze zakładałam, że dziewczyna jest po prostu zbyt zapracowana, by myśleć o kimś dla siebie.
-Kurczę, to świetnie! –powiedziałam, maskując zaskoczenie. –Trzymam za was kciuki.
Nie przeszkadzało mi, że moja współlokatorka woli płeć piękną, ale musiała minąć chwila, zanim to przyswoiłam.
            Obydwie grupy taneczne bardzo się polubiły. Matt i James dogadywali się tak świetnie, że aż można im było zazdrościć. Bee strasznie polubiła Jessicę, na co bardzo się ucieszyłam, bo teraz mogłybyśmy spędzać czas we trójkę. Bez wątpienia moimi najbliższymi przyjaciółkami tutaj były właśnie one. Chudy, niezręczny Alex i Eric zbliżyli się do Jake’a, który, choć ślepo zapatrzony w Raven, spędzał z nimi dużo czasu.
Maya była osobą bardzo otwartą i starała się z każdym posiedzieć choć trochę. Gdy na zajęciach powstawał jakiś konflikt, dziewczyna zawsze potrafiła go rozwiązać.
            Było dobrze, lepiej niż myślałam; Byłam w stanie nawet znieść irytująco do mnie przyjazną, blondwłosą dziewczynę Harry’ego - Chloe i ignorującą mnie Eleanor.
To, z czym jednak nie mogłam się pogodzić, było to jak sprawy miały się między mną a Harrym. Wisiała między nami ogromna niezręczność i uraza. Rozmawialiśmy kilka razy i niby było w porządku, jednak ja czułam, że coś jest nie tak. Rzucał „cześć” rano, w dzień potrafił powiedzieć mi jedynie kilka pustych słów, ale bez żadnego uśmiechu, a wieczorem mówił przez plecy „na razie”, a to i tak nie zawsze.
Chciałam to jakoś naprawić, sprawić by było lepiej, ale nie miałam za dużego pola do popisu. Harry zawsze był z Chloe, a jeśli nie, to otaczał go zespół. Nie mogłam go złapać, jak był sam, a nawet jeśli by mi się udało, nie mogłam przecież tak ni stąd ni zowąd wysunąć tak ciężki temat. Chłopak zresztą dawał swoją postawą do zrozumienia, że ja i on to daleka przeszłość i on teraz ma inne rzeczy na głowie.
            Podróżowaliśmy autobusami, ale w Dublinie, jako że zostaliśmy tam dłużej, mieszkaliśmy w pokojach hotelowych. Ja zajmowałam pokój z Bee.
Siedziałam właśnie w swoim pokoju, słuchając dość depresyjnej muzyki, kiedy do środka wszedł Eric. Zobaczył mnie, podszedł i wyciągnął mi słuchawki z uszu.
-Hej! –zaprotestowałam.
-Idziemy na spacer. –powiedział władczym tonem. –Ubieraj buty i lecimy.
Z trudem zwlekłam się z łóżka, ubrałam nieco cieplej i założyłam jesienne kozaczki.
Eric ubrał czarną, skórzaną kurtkę, która w przeciwieństwie do kurtki Zayna, nie niosła za sobą woni papierosów. Blondyn zawsze pachniał czystością i orzeźwiającą nutą, w której dało się wyczuć bazylię i werbenę.
Wziął mnie za rękę i nie puszczał, nawet gdy znaleźliśmy się już na zewnątrz.
-Gdzie idziemy? –zapytałam.
-Niespodzianka. –odparł tajemniczo.
Szliśmy więc przed siebie, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed wesołym miasteczkiem, które było już zamknięte i ciemne.
-Mam nadzieje, że umiesz się wspinać. –powiedział, po czym podszedł do płotu i zaczął na niego wchodzić. Z łatwością przeszedł na drugą stronę.
Parsknęłam śmiechem po czym zrobiłam to samo. W dzieciństwie non stop gdzieś się wspinałam, więc nie miałam z tym żadnej trudności.
Zeskoczyłam zgrabnie na ziemię i rozejrzałam się. Było ciemno, ale blask księżyca oświetlał nawet najmniejszą nierówność na drodze. Nieczynne, opustoszałe atrakcje tworzyły wyjątkowy klimat. Na moją skórę wstąpiła gęsia skórka. Gdybym przyszła tu świeżo po obejrzeniu horroru, prawdopodobnie długo bym nie wytrzymała.
            Eric zaprowadził mnie na jedną z wyższych atrakcji, na którą musieliśmy się wspiąć. Było przy tym sporo śmiechu, ale w końcu udało nam się dostać do wagonika, z którego widok był na prawie całe miasto.
-Podoba ci się? –zapytał blondyn, z napięciem czekając na moją reakcję.
-Bardzo. –uśmiechnęłam się. –Nie mam pojęcia jak na to wpadłeś.
-Pomyślałem o tym, jak tylko zobaczyłam to miasteczko. Tak blisko naszego hotelu… aż się prosiło. –odparł, patrząc na mnie z ukosa. –Oczywiście najpierw musiałem kilka razy tu przyjść i dokładnie sprawdzić, czy nie ma aby kamer lub alarmu.
-Jestem ci wdzięczna, że mnie tu zabrałeś. –rozparłam się wygodnie w ławeczce zawieszonej w powietrzu. –Potrzebowałam tego.
-Zbyt dużo trenujemy. –oświadczył Eric. –Mówiłem dzisiaj to Niallowi i przyznał mi rację. Niedługo robimy jakieś wolne i wszyscy razem gdzieś wychodzimy.
-No i to mi się podoba! –ucieszyłam się. –Jeszcze jeden trening, a Zayn chyba własnoręcznie by mnie zabił.
-Zayn… -chłopak powiedział wolno. –Zdajecie się świetnie dogadywać.
-Zawsze tak było. –powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chcesz do niego wrócić?
-Co? –wytrzeszczyłam na niego oczy. –Nie! Skąd ten pomysł?
-Byliście kiedyś razem, czyż nie? Pokłóciliście się, teraz pogodziliście i znowu wszystko jest dobrze między wami. Co więc stoi na przeszkodzie? –zrobił pauzę. –Harry?
Spojrzałam na Erica wściekła.
-Kto ci powiedział? –zapytałam.
-Wieści szybko się rozchodzą. –odparł wymijająco.
-Ja, Zayn i Harry to zamknięty rozdział. –powiedziałam, starając się zachować spokój.
-Tak tylko zapytałem. –Eric zrobił przepraszającą minę. –Wybacz.
Westchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się, dając znać, że nie mam mu tego za złe.
-Wiesz, Megg… -zaczął, poprawiając się na ławce tak, aby siedzieć przodem do mnie. –Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co się prawie stało za sceną wtedy, w Glasgow.
Nawiązywał do naszego pocałunku, który nie doszedł do skutku przez Zayna, który pojawił się znikąd.
Spojrzałam na niego. Eric był naprawdę przystojny. Blond włosy pozostawiał w nieładzie, niebieskozielone oczy miał wiecznie lekko zmrużone, jakby wszędzie go raziło słońce, a gdy się śmiał, prawie całe je zamykał. Miał kreski pod oczami, które nie znikały nawet gdy się wysypiał. Był wysoki i szczupły. Ale to co najbardziej mi się w nim podobało, był jego głos i to, jak mówił; Nisko, cicho i wolno, tonem kogoś, kto szuka  kłopotów. Strasznie przypominał mi jednego z moich ulubionych aktorów: Dane’a Dehaana.
-Masz rację. –odparłam. –Myślę, że teraz jest dobry czas na rozmowę.
-Bardzo żałowałem, że nam wtedy przerwano. –powiedział tak nieśmiało, że aż poczułam ciepło rozlewające się w moim sercu.
-Eric… -wzięłam głęboki oddech, patrząc wszędzie byle nie na niego. –Strasznie cię lubię i myślę, że o tym wiesz. I gdyby okoliczności były nieco inne, to może…
-O nie. –chłopak jęknął i podniósł rękę, jakby chciał mnie zatrzymać. –Dajesz mi kosza. Nie kończ. Rozumiem. Szkoda, ale spróbuję postawić się w twojej sytuacji i nie będę naciskał. Harry, Zayn… to o dwóch konkurentów za dużo.
-Harry i Zayn nie są…
-Oboje wiemy, że są. –blondyn mówił spokojnie, choć w jego oczach czaiła się iskierka złości i rozczarowania. –Widzę jak na nich patrzysz. I rozumiem to, któryś z nich był w końcu twoją pierwszą miłością, co nie?
-Tak, ale…
-Coś takiego w powietrzu nie sprzyja nowym romansom. –Eric roześmiał się gorzko. –Nieważne, skończmy temat. Jak myślisz, gdzie powinniśmy wyjść w ten wieczór, gdy będziemy wszyscy razem?
            Było tak, jakby chłopak w ogóle nie poruszył tamtej kwestii. Siedzieliśmy i śmialiśmy się, a Eric zdawał się być wyluzowany jak zawsze.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale wystarczająco dużo, by na dworze zrobiło się dość chłodno. Zesztywniali zgodziliśmy się, że czas już wracać. Ostrożnie zaczęliśmy więc schodzić z wagonika i wysokiej konstrukcji.
            I wtem rozległ się rozdzierający noc, głośny alarm, przez który puściłam trzymaną przeze mnie metalową część i spadłam w dół, na ziemię, prosto na plecy.
Na moment straciłam dech, ale na szczęście upadek nie nastąpił z dużej wysokości, więc szybko doszłam do siebie i podniosłam się, kiedy Eric zeskoczył obok mnie, chcąc podać mi rękę.
-Nic mi nie jest. –wysapałam, po czym chwytając się za ręce, zaczęliśmy uciekać. –Mówiłeś, że nie ma tu alarmów.
-Bo tak myślałem. –odparł.
Dobiegliśmy ogrodzenia, na które natychmiast wskoczyliśmy i pokonaliśmy je w ekspresowym tempie. Usłyszeliśmy jakieś krzyki dochodzące z oddali.
Eric zaklął i pociągnął mnie, biegnąc jeszcze szybciej. Serce tłukło mi się w piersiach w niesamowitym tempie, adrenalina krążyła w żyłach.
Zwolniliśmy dopiero, gdy znaleźliśmy się przed hotelem. Usiedliśmy na ławce, ostrożnie rozglądając się wkoło. Wyglądało na to, że udało nam się uciec i uniknąć konsekwencji.
Roześmiałam się i Eric mimowolnie do mnie dołączył. Nie mogliśmy przestać, czując jak napięcie nas opuszcza. Gdy już się uspokoiliśmy, a serca biły nam normalnym rytmem, podnieśliśmy się i weszliśmy do hotelu, starając się być cicho. Zegary wskazywały na trzecią w nocy, wszyscy już głęboko spali.
-Dziękuję za dzisiaj. –powiedziałam szeptem, gdy chłopak odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju. –Było naprawdę fajnie.
Uśmiechnęłam się szeroko, na co blondyn odpowiedział mi tym samym.
-Zawsze do usług. Dobranoc, Megg.
Odprowadziłam go chwilę wzrokiem, po czym na palcach weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Bee już smacznie spała; Ciekawa byłam o której wróciła od Liama. Zanotowałam w myślach, aby porozmawiać z nim w najbliższym czasie i dowiedzieć się jaki jest jego stosunek do małej Bee. To, że on się jej podoba, wiedziałam, ale czy było to odwzajemnione? Nie chciałam, aby dziewczyna została zraniona, zwłaszcza, że wiedziałam jaki Liam potrafi być ostrożny i zdystansowany jeśli chodzi o uczucia.
            Przebrałam się w coś wygodnego i wczołgałam pod kołdrę. Dziwnie było spać, kiedy otoczenie nie kołysało się lekko i nie słyszało się warkotu silnika autobusu. Adrenalina całkiem mi spadła i poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Zasnęłam z uśmiechem na ustach.

 ***
 Minęło prawie 1.5 roku od ostatniego rozdziału, wiem.
Skłamałabym, gdybym napisała, że nie miałam czasu, bo miałam. Po prostu brak mi było weny i chęci, miałam wrażenie że pomysł się wypalił.
Jednak kilka dni temu coś się zmieniło, zatęskniłam za opowiadaniem i zaczęłam pisać, wymyślać, tworzyć. Nie gwarantuję, że będę teraz dodawać rozdziały codziennie, ale na pewno w najbliższym czasie będę dużo pisać, zobaczymy na ile wystarczy.
Nie mam pojęcia czy nadal jesteście, ile z Was czeka i wypatruje, śledzi.
Rozumiem, że mogliście już dać spokój, po takim czasie bym się nie zdziwiła.
Dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że chociaż kilku z Was co jakiś czas tutaj zagląda i się ucieszy z nowych rozdziałów.
Jak zawsze zachęcam do czytania i komentowania, zwłaszcza pod tym rozdziałem; Fajnie byłoby zobaczyć ilu czytelników zostało.
Serdecznie zapraszam też nowych gości do lektury, wszystkie rozdziały są dla Was dostępne, niczego nie usuwam.
Do zobaczenia w następnym rozdziale!