niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 3 "-Muszę zapalić. -A mogę iść z tobą?"


            Westchnęłam i wyszłam na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Idąc w kierunku schodów, mijałam wiele zdjęć, które przedstawiały roześmianych chłopaków: Nialla, Liama, Louisa, Zayna i Harry’ego. Musieli naprawdę się lubić. Trudno się im zresztą dziwić. Wspólna pasja potrafi zbliżyć bardziej niż cokolwiek innego. Nagle mój wzrok przyciągnął wielki fortepian, który stał za jednym z pokoi. Kierowana ciekawością, uchyliłam szerzej drzwi. Był to najpewniej pokój muzyczny, a także mini studio nagraniowe. Pięć mikrofonów stało na statywie, wręcz krzycząc o tym jakie są drogie, dobre i profesjonalne. Na ścianach ciągnęły się różnego rodzaju gitary, w kącie stała perkusja, na środku biały fortepian, na stoliku flety i instrumenty, których nawet nie znałam. Ścianę naprzeciwko mnie stanowiła szyba, za którą był mały przedpokój, za pewne ze sprzętem do obróbki dźwięku. Wiedziałam, że wartość całego tego pokoju jest równa mojemu rodzinnemu domowi.
            Podeszłam do białego fortepianu i ostrożnie uchyliłam pokrywę. Klawisze były czyste i niesamowicie piękne. W domu miałam jedynie małe, brązowe pianino. Uczyłam się od dziecka, pianino było moją pasją. Nie mogąc się powstrzymać, ułożyłam palce na klawiszach i zaczęłam grać utwór Michaela Nymana pt.: „The heart asks pleasure first”. Był to mój ulubiony utwór na pianino. Dźwięki rozchodziły się tutaj niesamowicie. Melodia brzmiała lepiej niż na moim domowym instrumencie. Zamknęłam oczy i pozwoliłam dłoniom robić swoje. Zamarzyłam się na moment. Uwielbiałam grać na pianinie. Dawało mi to spokój i wyzwolenie.
-Nie wiedziałem, że grasz. –usłyszałam nagle za sobą męski głos. Podskoczyłam, przestraszona. Zupełnie zapomniałam gdzie się znajduję. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Louisa.
-Przepraszam. –odparłam, wstając od fortepianu. –Nie mogłam się powstrzymać. Nic nie zniszczyłam.
-Hej, nie ma sprawy. –powiedział z uśmiechem chłopak. –Grasz niesamowicie, nie wiem czy wiesz. Gdybyś tylko widziała miny wszystkich na dole… -Louis roześmiał się uprzejmie. –Jak długo ćwiczysz?
-Od kiedy pamiętam. –wyznałam szczerze. –Pianino zawsze było moim ulubionym instrumentem.
-Grasz na czymś jeszcze?
-Na gitarze trochę. –wzruszyłam ramionami.
-Nieźle. –odparł Louis, kiwając głową z uznaniem. –Ja nie umiem grać na gitarze. Ale na pianinie trochę tak.
-Naprawdę? –zapytałam, uśmiechając się. –Zagrasz mi coś?
Chłopak podszedł do instrumentu i lekko przejechał dłońmi po białych klawiszach.
-Znasz nasze piosenki? –spytał, zerkając na mnie.
-Z waszej pierwszej płyty. –potwierdziłam, zakładając na siebie ręce.
-Znasz „What makes you beautiful”?
-No jasne. –wyszczerzyłam się. Nadal pamiętałam, jak uwielbiałam tą piosenkę.
I wtedy Louis zaczął ją grać. To było niesamowite. Chłopak miał talent.
-Ile masz lat, Louis? –zapytałam go, gdy skończył.
-21. –odparł. –A co?
-Tak tylko pytam. –z tego co pamiętałam, był najstarszy z chłopaków.
-Odwiozę cię do domu. –powiedział chłopak. –Niall powiedział mi, że mieszkasz za miastem.
-Nie trzeba, naprawdę. –czułam się trochę głupio, że wszyscy chcą mnie wozić do domu. –Przejadę się autobusem.
-Oj nie. Nie pozwolę na to! –wykrzyknął Louis groźnie. –Niall cię tu zaciągnął i teraz mamy w obowiązku dostarczyć cię z powrotem.
Zaśmiałam się.
-No skoro tak sprawa wygląda…
-Po za tym świetnie się z tobą gada. –dodał chłopak. –Każda dodatkowa chwila z tobą jest czystą przyjemnością.
-No już nie przesadzaj. –czepnęłam go w głowę żartobliwym gestem.  
-Bijesz starszego?! –wykrzyknął i zaczął mnie gonić.
Zbiegłam na dół, chichocząc. Nie miałam jednak żadnych szans. Louis dopadł mnie w parę sekund.
-Wygrałeś, poddaję się! –skapitulowałam, próbując się wyrwać. Gdy w końcu mnie puścił, napotkałam wściekły wzrok Harry’ego. Zdziwiona, uniosłam brwi. Chciałam coś powiedzieć, ale wtedy chłopak odwrócił się i wyszedł.
-Nie zwracaj na niego uwagi. –odparł Louis, odprowadzając przyjaciela wzrokiem. –Kocham go, ale czasem trzeba zignorować jego zachowania.
-Larry Stylinson. –przypomniałam sobie, przez co na twarz od razu wypłynął mi uśmiech.
Tak właśnie fani nazywali przyjaźń Harry’ego i Louisa. Doszukiwali się w niej czegoś więcej, co oczywiście nie było prawdą.
Louis roześmiał się głośno.
-Całkiem sporo o nas wiesz!
-Kiedyś szalałam na waszym punkcie. –przyznałam. –Nagraliście coś nowego od czasu płyty Up All Night?
-Parę singli. –powiedział, wzruszając ramionami. –Jesteśmy w trakcie tworzenia drugiej płyty. Na pewno ci się spodoba.
-Nie wątpię.
Chłopacy byli naprawdę niesamowici. Nie poznałam jeszcze dobrze reszty, ale Niall i Louis byli naprawdę zabawnymi i wspaniałymi chłopakami.
-Hej, nadal chodzisz z Eleanor? –zapytałam, przypominając sobie, że rok temu spotykał się z ładną brunetką o tym imieniu.
-Tak. –odparł z dumą Louis. –To naprawdę wspaniała dziewczyna.
-Chciałabym ją kiedyś poznać.
-Jasne, poznam cię z nią! –zgodził się chłopak. –Założę się, że się polubicie.
Nagle poczułam, że coś ociera się o moją nogę. Zdziwiona spojrzałam w dół i zobaczyłam prześlicznego, czarnego kotka o wielkich, niebieskich oczach. Uwielbiałam koty. Sama mam jednego w domu. Bardzo za nim tęskniłam.
-Hej, malutki. –ukucnęłam i pogłaskałam go po grzbiecie. Nie mógł mieć więcej niż pół roku. –Jak się masz?
Mój głos zawsze robił się o parę tonów wyższy, gdy mówiłam do zwierząt. Nie mogłam nic za to poradzić. Zayn, który siedział na kanapie i czytał książkę, parsknął śmiechem i uniósł wzrok.
-Uważaj, Megg. –powiedział przyciszonym tonem. –To kot Harry’ego.
Na chwilę zamarłam. Rozejrzałam się ostrożnie.
-No cóż, Harry’ego tu nie ma. –odparłam i powróciłam do głaskania kota, który z zadowoleniem głośno mruczał.
-Megg. –odezwał się Louis, kucając obok mnie. –Bardzo śpieszy ci się do domu? Mam pewną sprawę do załatwienia i chciałbym to zrobić zanim cię odwiozę.
-I tak nie mam nic do roboty. –rzekłam. –Nie spiesz się.
-Naprawdę? To super. Może być około 20? Wiem, że to trochę późno, ale…
-Nie, w porządku. –zapewniłam. Nagle kot wskoczył mi na kolana, bo przestałam go na chwilę głaskać. Zachwiałam się i nieomal nie upadłam. –Ty niegrzeczny kocie, ty.
Wzięłam go na ręce i wstałam. Potem usiadłam na kanapie, gdzie wygodnie się rozsiadłam z futrzakiem na sobie.
-Jestem wdzięczny. –powiedział Louis, uśmiechając się do mnie. –Wracam za trzy godziny.
Pomachałam mu, a on wziął klucze do samochodu i zaraz go nie było. W salonie panowała rozkoszna cisza, którą zakłócało jedynie mruczenie kotka.
-Smolly cię lubi. –odezwał się Zayn. Uniosłam wzrok. Chłopak nie zmienił się ani trochę od czasu gdy za nim szalałam. Wciąż miał tą samą, charakterystyczną dla niego fryzurę. Czarne, postawione włosy idealnie pasowały do niego. Miał ciemne oczy i długie, czarne rzęsy.
-Smolly? –powtórzyłam ze śmiechem.
Chłopak potaknął, również nie powstrzymując śmiechu.
-Harry ma kota o imieniu Molly w swoim rodzinnym domu. –odparł. –Tak bardzo za nim tęskni, że postanowił kupić sobie zastępczego kota. Nazwał go Second Molly. Imię było za długie, więc w końcu nazwaliśmy go Smolly.
Zaśmiałam się.
-Jesteś słodka, Second Molly. –powiedziałam do kotka, zaczepiając go palcami. Od razu się na nie rzucił, chcąc się bawić.
-Nie lubię kotów. –wyznał nagle Zayn, patrząc nieufnie na zwierzaka. –Są zbyt dzikie.
-Co ty gadasz. –odparłam, uspokajając futrzaka. –Koty są najlepsze na świecie! I ładnie pachną.
-Jakbym słyszał Harry’ego. –roześmiał się chłopak.
-Mało który chłopak lubi koty. –powiedziałam w zadumie. –Większość woli psy.
-Psów też nie lubię. Gryzonie są spoko.
Parsknęłam śmiechem.
-Gryzonie, mówisz? –zamyśliłam się. –Miałam trzy świnki morskie, cztery króliki i parę chomików. Chyba nie są mi przeznaczone.
-Wszystkie zdechły? –wręcz mogłam zobaczyć przerażenie w oczach Zayna.
Pokręciłam głową.
-Świnki morskie dostały udaru od słońca, króliki się rozmnożyły, potem pozabijały młode, więc je wydaliśmy. A chomiki potopiłam. –widząc minę chłopaka, dodałam: -Byłam bardzo mała.
Rozejrzałam się po salonie. Brakowało mi jednej osoby.
-Gdzie Liam? –zapytałam, gdy doszłam do wniosku, że to jego nie ma.
-Z Danielle na randce. –odparł Zayn z kwaśną miną.
-Nie lubisz jej? –zgadłam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. –przyznał. –Ale nie mów tego Liamowi. Prawda jest taka, że żaden z nas za nią nie przepada. Jest strasznie zarozumiała i obraża się o byle co. Nie można z nią nawet pożartować.
-Nie może być taka zła. –próbowałam ją obronić. –Skoro Liam ją kocha, musi być dobry powód.
Zayn wzruszył ramionami.
-Nie wiem co on w niej widzi. –stwierdził. Na chwilę wrócił do czytania swojej książki, po czym nagle podniósł głowę. –Jesteś głodna? –zapytał.
-Trochę. –potaknęłam.
Chłopak zatrzasnął książkę, po czym dźwignął się z kanapy.
-Chodź. –powiedział, po czym zaprowadził mnie do kuchni. Smolly, która już zaczynała zasypiać, spojrzała na mnie z wyrzutem. Kiedy byliśmy w kuchni, Zayn otworzył lodówkę i wyciągnął z niej parę kawałków pizzy. –Zostało z obiadu, możesz sobie podgrzać. Mamy też zwykłe kanapki. Bierz co chcesz.
-Pełen wybór. –roześmiałam się. –Dzięki. Gdzie macie talerze?
Po tym jak Zayn dał mi przeźroczysty talerz, nałożyłam sobie dwa kawałki pizzy z pieczarkami, po czym włożyłam je do mikrofalówki. W czasie gdy się robiła, zagadnęłam Zayna:
-Macie teraz przerwę od koncertów?
-Tak. –powiedział. –Dopiero za trzy miesiące dajemy trochę występów w Londynie. A potem znowu trochę przerwy. Teraz chcemy się skupić na nagrywaniu nowych kawałków.
Mikrofalówka zapikała, a ja wyciągnęłam jedzenie. Kuchnia wypełniła się niesamowitym zapachem. Usiadłam przy stole i spróbowałam pizzy. Była pyszna. Nagle usłyszałam Harry’ego, wołającego Zayna. Czarnowłosy przeprosił mnie i wyszedł z kuchni. Miałam więc trochę czasu dla siebie. Zamyśliłam się. Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że kiedyś poznam One Direction, będę rozmawiać z każdym z nich i, że będę jeść pizzę w ich kuchni, roześmiałabym mu się w twarz. Tymczasem naprawdę tak było. Gdy skończyłam, odłożyłam talerz do zlewu i nawet go umyłam. Potem nalałam sobie soku do szklanki. Westchnęłam. Teraz do szczęścia brakowało mi tylko jakiejś dobrej fajki. W torbie miałam moje ulubione LM-y niebieskie. Nie wiedziałam jednak jak by zareagowali chłopacy, gdyby wyszła i zapaliła. Czy zniechęciliby się do mnie?
Nienawidziłam tego, że popadłam w nałóg. Co mogłam jednak poradzić. Stało się i teraz wypalałam paczkę na parę dni. Nie było źle, ale wiadomo, mogłoby być lepiej.
Wyszłam z kuchni, gdzie zastałam Harry’ego i Zayna, rozmawiających przyciszonym głosem. Smolly podbiegła do mnie, domagając się ponownych pieszczot. Teraz jednak, gdy Harry był w pomieszczeniu, nie odważyłam się niczego zrobić.
-A ty jeszcze tutaj? –warknął zielonooki, po czym powiedział do Zayna –Pogadamy później. Idę do siebie.
Zraniona patrzyłam jak chłopak odchodzi na górę.
-O co mu chodzi? –zapytałam cicho Zayna, mrugając szybko, by odgonić łzy.
Widać było, że czarnowłosy jest zażenowany zachowaniem przyjaciela.
-Przepraszam za niego. –powiedział. –Bardziej jest zły na Nialla niż na ciebie.
-Jak to?
-One Direction to dla niego wszystko. Gdy dowiedział się, że Niall może czasem nie móc przyjść na koncert, wkurzył się. –wzruszył ramionami. –Nie podoba mu się to, że Niall robi coś więcej i przekłada to ponad zespół. Teraz obwinia za to ciebie.
Nagle zrobiło mi się smutno. Należałam do tych osób, które przejmują się co inni o nich myślą.
-Muszę zapalić. –powiedziałam, nawet się nie zastanawiając. –Będziesz miał coś przeciwko jak wyjdę na fajkę na zewnątrz?
-A mogę iść zapalić z tobą? –zapytał.
-Palisz? –zdziwiłam się. Wtedy sobie przypomniałam, że faktycznie, były doniesienia o tym, że czarnowłosy pali.
-Chłopacy tego nie lubią, ale chyba już się z tym pogodzili.
-To świetnie. –ucieszyłam się. –Idę po fajki.
Poszłam do mojej torby i wyciągnęłam paczkę LM-ów i zapalniczkę. Gdy wróciłam, Zayn już otworzył taras i wychodził na zewnątrz. Dołączyłam do niego i usiedliśmy na schodach. Zauważyłam, że Zayn pali Marlboro Czerwone. Były bardzo mocne. Ja wyciągnęłam mojego LM-a niebieskiego i zapaliłam drżącymi rękami. Nie dawałam po sobie poznać, ale negatywne słowa skierowane do mnie zawsze bolały. Zaciągnęłam się mocno i wypuściłam dym powoli i z lubością. Od razu poczułam się lepiej.
-Mam do ciebie pytanie. ­–odezwałam się po jeszcze jednym zaciągnięciu. –Jak to jest być sławnym?
Zayn wypuścił dym i spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Zajebiście wygodnie. –powiedział szczerze. –I ciekawie. Obojętnie gdzie pójdziesz, otaczają cię fani, krzyczący, że cię kochają. Możesz się poczuć jak Bóg, serio.
Zaśmiałam się.
-To musi być całkiem niezłe. Wiedza, że te wszystkie fanki marzą o tym, byś poszedł z nimi do łóżka. –zaoponowałam. –Pocałował je. Albo chociaż na chwilę zatrzymał na nich wzrok.
Chłopak kiwnął głową.
-To dziwne. –skwitował.
-To smutne.
-Też. –zgodził się. –Ale pochlebia mi to, nie powiem.
-A komu by nie pochlebiało? –zapytałam retorycznie. –A więc, spałeś z jakąś fanką?
Zayn spojrzał na mnie, zdziwiony moją bezpośredniością.
-Po koncercie na przykład? –chłopak uniósł brwi. –Nie. Ja szanuję kobiety. Wolę poznać kogoś wartościowego.
-Twierdzisz, że twoje fanki nie są wartościowe?
-Nie takie, które poszłyby ze mną do łóżka przy nadarzającej się okazji.
Pokiwałam głową  z uznaniem.
-To imponujące. –stwierdziłam. –Bo nie sądzę, by było łatwo odmówić gorącej dziewczynie, która jest na twoje rozkazy.
-To prawda. –odparł Zayn. –Harry zalicza dziewczynę praktycznie po każdym naszym występie.
Niby nie byłam zaskoczona, ale musiało minąć parę chwil, zanim odzyskałam zdolność mówienia. Zamiast jednak coś mówić, zaciągnęłam się parę razy. Ani się obejrzałam a fajka się skończyła. Natychmiast sięgnęłam po następną. Jak zobaczyłam, Zayn także palił już swoją drugą.
-Jesteś naprawdę spoko. –powiedział nagle Zayn, patrząc na mnie. –Mam nadzieję, że będziesz wpadać częściej.
-Dzięki. –odparłam, czując, że rumieniec wypływa na moją twarz. –Ja też mam taką nadzieję.

4 komentarze:

  1. świetny rozdział, jak zresztą każdy :D uwielbiam Twoje opowiadanie, pomimo tego, że dopiero się rozkręca :) mega piszesz, masz talent dziewczyno! :*

    Julka

    OdpowiedzUsuń
  2. chcę następny , chcę następny , chcę następny ! : D ; **

    OdpowiedzUsuń
  3. awwwwwwwwwwwww....Zayn i Megg ulalala:D a ona pewnie Harremu sie podoba:D

    OdpowiedzUsuń