czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 6 "Dobieranie się w pary"


Krok do przodu. Krok do tyłu. Obrót. Dwa szybkie kroki do przodu i wyskok z pół obrotu.
-Nie, nie, nie! –krzyknął Travis Mudd, wyłączając muzykę. –Czy wy w ogóle traktujecie to na poważnie?! Jeszcze raz!
Każdy był zmęczony, pot lał się z nas niczym ze strumienia, jednak żaden z nas nie narzekał. Wiedziałam na co się piszę, gdy tu przyjechałam. Myślę, że nie tylko ja.
-No dobrze, dosyć! –zawyrokował nasz mentor. –Teraz dobierzcie się w pary.
Jak się spodziewałam, Raven od razu pobiegła do Jake ’a. Chłopak nie wyglądał jakby miał coś przeciwko. Ustawili się jak najbliżej luster. Scott podszedł do Missy i zapytał ją, czy zgodzi się być jego partnerką. Szczęśliwa, zgodziła się. James nawiązał kontakt wzrokowy z Jean i wkrótce zostałam tylko ja, Niall i Jessica.
-Idź i poproś Jessicę. –wyszeptałam do Nialla, który zrobił zdziwioną minę.
-Oszalałaś? Ja jej nawet nie znam!
Widziałam jednak, że aż się rwał, by z nią potańczyć.
-A więc nadszedł najwyższy czas. –popchnęłam go ku rudowłosej.
Ta uśmiechnęła się do niego ciepło. Przedstawili się sobie i po chwili byli już pogrążeni w rozmowie.
Nawet nie zauważyłam, kiedy podszedł do mnie Travis.
-Wygląda na to, że ty będziesz tańczyć ze mną. –powiedział.
Przełknęłam ślinę. Wiedziałam, że tak będzie, gdy popychałam Nialla do Jessici. Jednak teraz nie mogłam się już wycofać. Starałam się uśmiechnąć.
-Na to wygląda. –potaknęłam.
Czułam na sobie wściekły wzrok Raven. Najwyraźniej nie wzięła pod uwagę, że Travis ma tańczyć z jedną z dziewczyn. Spojrzała z niechęcia na Jake ’a.
Jeśli chodzi o mnie, nie wiedziałam kto jest gorszy. Lubiłam Travisa, a nie znosiłam Jake ’a. Jednak z Mudd’em musiałam dać z siebie więcej, nie mogłam go zawieść. On tańczył przez całe swoje życie, ja przez jedynie dwa lata. Dyskretnie wytarłam dłonie w spodnie.
-Zaczniemy od salsy. –zadecydował Travis. –Tylko najprostsze kroki, czysta improwizacja. Celem ma być tutaj zdobycie pewności siebie. Zaczynamy!
Czarnoskóry mężczyzna nastawił odpowiednie rytmy, po czym powrócił do mnie.
Zauważyłam, że Missy na mnie patrzy. W jej oczach mogłam wyczytać słowa takie jak „nie daj się zwariować, powodzenia”. Odwzajemniłam z wdzięcznością spojrzenie, po czym skupiłam się na moim partnerze.
            Szybko się dowiedziałam, że salsa nie jest moją mocną stroną. Travis starał się być cierpliwy, spokojnie objaśniał mi pewne kroki, ustawiał w odpowiednich pozycjach. Zdałam sobie sprawę, że prawie wszyscy nas obserwują kątem oka. James, Scott i Jake byli doświadczeni w każdym stylu tańca, ale nawet oni nie szczędzili spojrzeń.
-Musisz być seksowna w tym tańcu, rozumiesz? –mówił Travis, wymuszając na mnie ruchy, które według mnie były zbyt odważne i wulgarne. –Uwolnij bestię!
Zarumieniona, robiłam to, co mi kazał. Wkrótce się okazało, że nie jest to takie straszne. Zdałam sobie sprawę, że Mudd chce po prostu, bym wypadła jak najlepiej. Nie było żadnego napięcia seksualnego między nami. Z czasem robiłam się coraz bardziej odważna, a Travis częściej mnie chwalił.
-Koniec! –krzyknął nasz trener, gdy kolejna piosenka dobiegła koniec. ­–Idźcie do domu, odpocznijcie. Następny trening zrobimy po weekendzie, w poniedziałek. Wykorzystajcie te dwa dni na zregenerowanie się. Dziękuję wam.
Zaczęliśmy klaskać, jak to robiliśmy po każdym treningu. Wymęczeni ruszyliśmy do szatni, gdzie staliśmy pod chłodnymi prysznicami dobre pół godziny. Nikomu nie spieszyło się, by wyjść.
-Megg. –odezwała się nagle Raven, pełnym nienawiści głosem. –Może opowiesz wszystkim, jak ci się tańczyło z Travisem?
Missy wywróciła oczami, Jessica uśmiechnęła się pod nosem, a Jean zastygła w bezruchu, czekając na moją odpowiedź.
-Bardzo dobrze. –odpowiedziałam jej spojrzeniem. –Jest wymagający jak cholera, ale wiem, że robi to dla mojego dobra.
-Dla twojego, mówisz? –głos blondynki podniósł się o kilka tonów. –Myślisz, że cię faworyzuje?
-Tego nie powiedziałam. –odparłam. –Tańcząc ze mną, uczy nas wszystkich.
-Niby w jaki sposób? –Raven wyglądała komicznie, stojąc nago pod prysznicem z założonymi rękami, podczas gdy woda co chwila wlewała się jej do oczu. –Bo mnie się wydaje, że to trochę niesprawiedliwe, że my mamy zwykłych partnerów, a ty samego Travisa. Mam rację, Jean?
Zaskoczona Jean niepewnie się do niej uśmiechnęła.
-Daj jej spokój, Raven. –odezwała się Missy. Miała niski głos, co zaskakiwało mnie za każdym razem.
-Właśnie. –poparła ją Jessica. –Przecież każdy sam wybierał sobie partnerów. Czy to nie ty jako pierwsza pobiegłaś do Jake ’a?
Blondynka zaczerwieniła się i przez chwilę wyglądała, jakby miała wybuchnąć.
-My już idziemy. –wykrztusiła w końcu, patrząc wyczekująco na Chinkę. –No dalej.
Jean wyglądała, jakby biła się z własnymi myślami. Ostatecznie jednak, zmierzyła mnie spojrzeniem i wyszła. Zdałam sobie sprawę, że właśnie uformowały się wśród dziewczyn dwie grupy.
-Dzięki za wsparcie. –powiedziałam do Missy i Jessici z uśmiechem.
-Raven to suka. –stwierdziła mulatka, wyłączając prysznic i zbierając swoje rzeczy. –Nie przejmowałabym się nią na twoim miejscu.
-Nie przejmuję. –odparłam, unosząc brwi. –Po prostu myślałam, że cała nasza grupa będzie perfekcyjnie zgrana, to wszystko.
-Nigdy tak nie jest. –oznajmiła kwaśno Jessica. –I nic na to nie poradzimy. Swoją drogą, Jean święta też wcale nie jest.
-Cicha woda brzegi rwie. –powiedziała pod nosem Missy.
-Dokładnie. –podjęła rudowłosa. –Musimy na nie uważać.
-Mamy to szczęście, że jest nas trzy. –odpowiedziałam. –No i mamy Nialla po naszej stronie.
-Niall jest świetny. –stwierdziła Jessica, nagle się uśmiechając.
Zapamiętałam, by powtórzyć to potem blondynowi.
-Odrobinę za słodki, jak na mój gust. –podzieliła się swoją opinią mulatka. –Scott też jest spoko.
-Na Jake ‘a nie mamy co liczyć. –dodałam. –Jest zbyt zapatrzony w Raven. Jedynie James jest zagadką.
-Jean owinie go sobie wokół palca. –powiedziała rudowłosa.
Zawinęłyśmy się w ręczniki i ubrałyśmy w drugiej części szatni. Raven i Jean już nie było. Z ulgą stwierdziłam, że moje rzeczy są całe. Nie zdziwiłabym się, gdyby były poszarpane, brudne od soku lub szamponu. Spakowałam torbę, po czym cmoknęłam Missy i Jessicę w policzki. Pokiwałam im, a potem wyszłam na zewnątrz. Cieszyłam się, że polubiłam się z przynajmniej częścią naszej załogi. To było ważne w grupie. 
***
Wiem, nie było One Direction w tym rozdziale. Ale chciałam, by moje opowiadanie było bardziej rozbudowane, a relacje między grupą taneczną uznałam za ważne.
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ;)
Jutro ciekawy rozdział i, oczywiście będą chłopaki.
xoxo

5 komentarzy:

  1. ten rozdział wcale nie był nudny, wręcz przeciwnie :) był świetny jak wszystkie poprzednie :*

    Julka

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały blog.
    Będę tu wchodziła. <3
    Zapraszam do mnie na rozdział pierwszy : http://1d-kissmeforlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział jak cała reszta :P mogłabym spędzić cały dzień czytając twoje opowiadanie ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz .Nie myślisz może o napisaniu książki

    OdpowiedzUsuń
  5. nawet noe zauwazylam ze ich nie bylo:D ha! czyli swietnie piszesz bo nigdy mnie nie interesowaly opowiadania bez nich:d ha!

    OdpowiedzUsuń